KUTER HYDROGRAFICZNY „SŁOŃ MORSKI” NA ANTARKTYDZIE

Próbując nadążyć za ciągiem artykułów o lodach wód arktycznych – zajrzałem co w internecie opublikowano o lodach Antarktydy. W powodzi informacji na pierwszy plan wybijają się te, które zahaczają o Stację Badawczą PAN im. Henryka Arctowskiego założoną przez Polaków w 1977 roku i działającą do dziś. I właśnie w jednym z tych tekstów natknąłem się na notkę, że przez wiele lat naukowcom służył niewielki kuter hydrograficzny „Słoń Morski” zaprojektowany przez mgr inż. Tomasza Piaseckiego. Drgnąłem, bo w Klanie SSI mamy akurat współpracownika, który właśnie tak się nazywa. Do Warszawy poszedł mail: Tomku – „Słoń Morski” czy to Twój projekt ? Natychmiast przyszła odpowiedź: Rzeczywiście to ja.

Tym sposobem SSI pozyskał dla Was ciekawy artykuł.

UWAGA - 19 stycznia dodałem 2 fotografie z archiwum Autora.

Żyjcie wiecznie !

Don Jorge

==========================

Don Jorge,

Artykuły Dra Moczydłowskiego o żegludze w rejonach polarnych skłoniły mnie do
podzielenia się krótkim wspomnieniem z przygody, która spowodowała, że ja także
miałem do czynienia z problematyką żeglugi na wodach polarnych, więc parę słów o
mojej przygodzie.
Pod koniec 1980 roku Zakład Badań Polarnych PAN zamówił u mnie projekt małego
statku do badań hydrograficznych, który miał służyć w Bazie im. Henryka Arctowskiego
na Wyspie Króla Jerzego, na Antarktydzie.
Zaprojektowany przeze mnie, a zbudowany przez Stocznię we Władysławowie kuter
hydrograficzny służył kilka dekad w Stacji PAN im. Arctowskiego. Wymagania Inwestora,
oprócz wszystkich oczywistych warunków jakie ma spełnić statek do żeglugi na wodach
polarnych, zawierały dwa punkty specjalne: po pierwsze kuter miał być - ni mniej ni
więcej – amagnetyczny, a po drugie - miał mieć pomocniczy napęd żaglowy.
Pierwszy warunek wynikał z wymagań dotyczących pracy bardzo szczególnej,
wieloparametrowej amerykańskiej sondy przeznaczonej do badań warstw wody na
szelfie antarktycznym, stanowiącej główne narzędzie badawcze statku.
Drugi warunek opierał się na posiadanych przez pracowników ZBP PAN
doświadczeniach i kwalifikacjach żeglarskich, a miał na celu, oczywiście, dążenie do
poprawy bezpieczeństwa statku przez zdwojenie napędu.

.
Zadanie skomplikowało się nieoczekiwanie w innym miejscu: względnie prosta i znana
wówczas technologia budowy statku z laminatu poliestrowego, nie mówiąc o
epoksydowym - nie wchodziła w rachubę. Nie było tkanin, mat, płyt wypełniaczy
piankowych, ani żywicy. Nie było szans na zakup - zbliżał się rok 1981.
Zatem pozostała jedna technologia: drewno, i to drewno masywne, w klasycznym,
ciesielskim wykonaniu. Tak więc, w rezultacie zrobiłem projekt drewnianego statku o
ożaglowaniu kecza i jestem dumny, że nadzór PRS - projekt od ręki zatwierdził bez uwag !
Zbudowanie takiego stateczku (10 m dług. kadłuba, wypór 8 ton, kecz 30 m2 żagla,
silnik PZM „Rekin” 28 KM) na początku lat osiemdziesiątych - to było przedsięwzięcie !

.
Trzeba znać tamtą epokę, inaczej nikt nie ma szans, aby sobie wyobrazić takie zadania
jak kupowanie dębowych krzywulców na wręgi, nieżywicowanej sosny na poszycie
kadłuba czy 4" miedzianych gwoździ i podkładek do nitowania - a to tylko najprostsze
rzeczy, masówka i tylko wstęp do listy zakupów.

Dalej szły jakościowa stal, wysokiej klasy farby, supernowoczesna angielska elektronika
(bo innej wtedy nie było), miedziane cynowane kable w wykonaniu okrętowym,
kompletny napęd mechaniczny z Pucka, akumulatory, radiostacje MF i UKF, radar czy
szyba wirującą do sterówki.

.
Zresztą, co dziś może wydawać się dość niezwykłe, akurat ten mały radar był wtedy
polskiej produkcji (Zakłady RAWAR), ale ta szyba wirująca - już nie, więc to naprawdę
była sprawa !

.
Zarówno Inwestor, czyli Zakład Badań Polarnych PAN jak i Stocznia we Władysławowie
pokazali, co potrafią, a zwrotów akcji, niespodziewanych atrakcji i przygód po drodze nie
brakowało. Jeden przykład: było pozwolenie na zakup, wszystkie sprawy były już
uzgodnione, a tu dostawca powiada: OK. towar dla was jest i czeka - ale płacicie w
dolarach (dla młodszych czytelników: chodziło o dolary amerykańskie, ale wtedy to było
tak oczywiste, że nikt nie mówił "amerykańskich").

.
Naturalnie nie miejsce tu na dłuższy opis, chociaż doświadczenie było, z dzisiejszej
perspektywy, zupełnie niezwykle, żeby nie powiedzieć fascynujące. Jednak, mimo
wszystko, mimo niełatwego czasu, bodaj w roku 1982, kuter „Słoń Morski” został
zwodowany, a potem, załadowany na m/s „Antoni Garnuszewski”, ruszył na Antarktydę, na
zawsze.
Żyj wiecznie !
tomek

-------------------------------------------------

ILUSTRACJA DO KOMENTARZA MIKOŁAJA FELIŃSKIEGO - "Sloń Morski" - ŻYJE !


---------------------------------

Dwie nowe fotografie z archiwum Autora - poniżej.

  

 

Komentarze
W HELU STOI "DZIUNIA", A NIE "SŁOŃ MORSKI" Tomasz Piasecki z dnia: 2025-01-16 17:35:00
DZIUNIA Jarosław Czyszek z dnia: 2025-01-17 15:40:00
"Słoń Morski" ŻYJE i pracuje ! Mikołaj Feliński z dnia: 2025-01-18 05:05:00
do Jarosława Czyszka Tomasz Piasecki z dnia: 2025-01-18 11:20:00
dwie nowe fotografie Jerzy Kuliński z dnia: 2025-01-19 18:01:00