REMEDIUM NA PRZEDŁUŻAJĄCY SIĘ POSTÓJ JACHTU W PORCIE

Tadeusz Lis powraca do rozległej tematyki wyrafinowanej jachtowej sztuki kulinarnej. Wstępy do takich porad przychodzą mi najtrudniej, jako, że w tej dziedzie jestem absolutnym dyletantem. Co więcej – mam na tym tle taki sam kompleks jak w stosunku do muzyki. Bo jednak mimo skrupulatnie przestrzeganej diety nie da się ukryć - gruby jestem. Trudno mi sobie wyobrazić jak bym wyglądał gdybym poddał się takiemu rozpasaniu jakie Tadeusz przedstawia poniżej. No bo przecież wszyscy przeczuwają, że to co smaczne to tuczy. No i  volumen piwa w tym przepisie (per capita) mnie nieco onieśmiela.

Żyjcie wiecznie !

Don Jorge

=========================

Uwaga. Uwaga. Mięsożercy u bram kokpitu!

Czcigodni!

Tego typu alert zadźwięczał niespodziewanie niejednemu w głowie, gdy przedłużający się postój w porcie wywołał eksplozję wieczornych wizyt i rewizyt.

Dobrze jest mieć coś pod ręką, co nie jest bardzo pracochłonne, a prawie zawsze wywołuje zachwyt gości swoją nutą niezwykłości i bukietem smaku. To HILSBURGER – autorstwa mojego brata Tomka z Nowego Dżersejowa.

.

Składniki dla czterech, pięciu osób

  • Mięso: Mielona wołowina (80/20), ok. 2 kg
  • Bekon: ok. 900 g, plastry standardowej grubości – około 3 mm.
  • Dodatki: Podsmażane pieczarki, cebula, papryka, jabłka duszone, pomidory, chili w puszce, plasterki sera, BBQ lub inny ostry sos
  • .

Przygotowanie – sugeruje zachować kolejność i równoległość prac

Hilsburgery przygotowuje się szybko jako danie główne – porcja ma około 450 – 500 g i satysfakcjonuje nawet szwedzkiego drwala. Koniecznie uzupełniona o litrowy kufelek ciemnego piwa.

.

1.    Na patelni dusimy pieczarki i paprykę czerwoną pokrojone w drobną kostkę, aż cebula się zeszkli i zrumieni – odstawiamy patelnie, żeby farsz trochę przestygł. Przekładamy go do miseczki

2.    Przygotowujemy tzw. hash wołowy. Na tej samej patelni wolno dusimy zmielone mięso wołowe, pomidory, bekon, chili i to co nam podpowie ułańska fantazja (również drobna kostka. Doprawiamy ostro – słodka lub wędzona papryka czerwona

3.    Otwieramy słoik z duszonymi jabłkami, który na każdym jachcie powinien być stałym członkiem załogi. Optymalne jabłko to kwaśna, szara reneta uduszona z cukrem

4.    Wyrabiamy mielone mięso z ulubionymi ziołami (np. kolendrą, tymiankiem, itp.) – ma silnie pachnieć, proporcje są niekrytyczne. Unikamy gotowych przypraw do mięsa ze względu na glutaminian sodu – subtelne podniebienia to wyczują.

5.    Solimy używając soli czosnkowej.

6.    Dzielimy mięso na 4 lub 5 porcji formując z niego duże kule. Mięso wyrabialiśmy do momentu, aż przestanie się kleić do rąk. Teraz stop.

7.    Włączamy piekarnik i rozgrzewamy go do 180 stopni. Wkładamy blachę, na spód której kładziemy papier do pieczenia.

8.    Sztuczka. Papier będzie leżał idealnie jeżeli zostanie starannie zmięty w kulkę przed włożeniem, a potem rozprostowany.

9.    Piekarnik się rozgrzewa, a my w uformowane kule wciskamy pełną puszkę piwa. Tworzy się dość głęboka kieszonka.

10.                   Napełniamy kieszonkę farszami w następującej kolejności:

a.    Na dno idą słodkie jabłka

b.    Druga warstwa to hash wołowy – ostry, aż urywa język

c.    Trzecia (górna) warstwa to średnio doprawiony farsz grzybowo-paprykowy

11.                   Całość owijamy ściśle plastrami boczku i nitujemy do korpusu Hilsburgera drewnianymi wykałaczkami.

12.                   Całość wypełnionego wołowego kubka nakrywamy grubymi plastrami ulubionego sera – raczej łagodnego, acz wyrazistego.

13.                   Piekarnik się nagrzał – więc przenosimy delikatnie pacjentów na papier zostawiając miejsce wokół nich, aby tłuszcz z boczku mógł swobodnie spływać.

14.                   Pieczemy około 45-50 minut. Boczek który zrumieni się na złoto, powie nam, kiedy Hilsburger jest gotowy do przeszczepu z piekarnika od razu na talerze gości. Nie ma obaw – po upieczeniu robi się zwarty, a opaska z boczku trzyma go pewnie.

15.                   .

Jemy go niespiesznie od góry, delektując się symfonią smaku. Kolejne warstwy odsłaniają nową subtelność bukietu. Na sam koniec czeka nas poezja miękkiej wołowiny przesyconej delikatnie skarmelizowanym sokiem z duszonych jabłek.

.

Piwo podajemy w dzbanie, na jachcie chłodzimy go w puszkach w lodówce i przelewamy tuż przed podaniem. Litr na gościa zazwyczaj wystarczy – musimy uwzględnić nieco zajzajerowaty smak warstwy środkowej, dla której górna stanowi zręczne wprowadzenie.

Poniżej komiks z mojego ostatniego gotowania z Tomim. Zgłodniejecie następnego dnia w okolicy kolacji…

Pozdrawiam Cały Klan.

T.L.















Rys.SSI 1 główna część formowania Hilsburgera

 







Rys.SSI 2 - sztukamięsa po obróbce termicznej. W przekroju technicznym widać charakterystyczne warstwy

 
 

 

 

 

 

Komentarze
Brak komentarzy do artykułu