News traktuje o słynnych tegorocznych regatach atlantyckich, których historia sięga roku 1956. Kilka słów wprowadzenia w temat.
„The Original Single-Handed Trans-Atlantic Race”. Pomysł zorganizowania regat przypisywany jest Anglikowi - pułkownikowi Herbertowi „Blondaska” Haslerowi (1956) jako ekskluzywne amatorskie regaty gentlemanów (teraz i ladys) - kilwaterem dawnych europejskich podbojników dzikiego lądu Ameryki. Słowo Obserwer w nazwie regat pochodziło od pierwszego sponsora imprezy czyli brytyjskiego tygodnika „The Observer”. Regaty kilkakrotnie zmieniały nazwy w związku ze zmianami sponsorów i organizatorów. Regaty oczywiście wielokrotnie zmieniały swoją nazwę: „CSTAR”, „Europe 1 STAR”, „STAR Europe 1 New Man”, „Transat”. Aktualna nazwa – “The Original Single Handed Trans-Atlantic Race” czyli OSTAR.
Pierwsze regaty odbyły się w 1960 r na trasie: Plymouth – Nowy Jork. Wzięło w nich udział pięć jachtów. Zwycięzcą oczywiście został żeglarski idol tamtych czasów globo-obieżyświat sir Fr. Chichester. Trasa wynosi około 3 tysiące Mm. Ta amatorska impreza organizowana jest co 4 lata.
W regatach tych z Polski uczestniczyli(ły): Teresa Remiszewska,. Kazimierz „Kuba” Jaworski, Zbigniew Puchalski, Jerzy Rakowicz, Czesław Gogołkiewicz, Joanna Pajkowska, Krystian Szypka i Andrzej Kopytko.
Poniżej obserwacje i konkluzje regatowca Zbigniewa Rembiewskiego (s/y „SLONI”.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
------------------------------
„OSTAR'24” już za nami.
W newsie z 5 maja napisanym dla SSI zaraz po starcie, podzieliłem się osobistym wrażeniem o spadku prestiżu i donośności medialnej tych regat. Dziś trzeci dzień po ich zakończeniu, myślę, że Atlantyk też się tym zaniepokoił i zachował się tak ,aby jeszcze tych historycznych regat nie dobić. Skromna stawka 5-ciu jachtów, dwa w kategorii double i trzy w single pokonała trasę w raczej łagodnych warunkach, raczej z deficytem wiatru niż jego nadmiarem. Jeden sztorm spotkany na trasie, był z tych łagodniejszych. Mimo braku wiatru wszyscy zamknęli się w średnio-krótkim czasie.
Od 3 tygodni zwycięzcy do niecałych 4 tygodni „Blue Horizona” niestety zamykającego stawkę. Najszybszy „Alchemy” po starcie wybrał klasyczną trasę północną, która w przeszłości wygenerowała najwięcej wygranych. Polega ona na zabraniu się na karuzele przechodzących z zachodu na wschód niżów i żegludze na ich zachodniej rotacji w północnych obrzeżach. Ale już pierwszy z nich przetrącił tę taktykę - idąc zdecydowanie na północ zamiast do Wysp Brytyjskich. Od tego momentu wszyscy grzecznie żeglowali po trasie maksymalnie zbliżonej do ortodromy, najkrótszej ścieżki.
Nasi zawodnicy Tomasz Ładyko na „Odyssey” i Jacek Chabowski na „Blue Horizon'ie”, też. Jacek szybko się zorientował, że ma jacht, pod wpływem doświadczeń z przed dwóch lat, przygotowany na o wiele cięższe warunki. Duża waga i skromna powierzchnia ożaglowania, uczyniły go mimo najdłuższej linii wodnej, najwolniejszym jachtem. Tym bardziej musiał pilnować krótkiej ścieżki, a jednocześnie najbardziej Go dotykały kolejne dziury wiatrowe nękające startujących. Wyszedł z tych zmagań obronną ręką, wprawdzie ostatni, ale tylko 6 dni po pierwszym i dobę po Tomaszu.
Pokuszę się o ocenę, że zakończone właśnie regaty, odznaczyły się największą zwartością stawki, te 6 dni między pierwszym i ostatnim, a do tego 3 dni między drugim i ostatnim, to ewenement.
Wracając jeszcze do otoczki informacyjnej; z rozmowy z Jackiem wywnioskowałem, że regaty OSTAR już praktycznie nie istnieją w świadomości tamtejszych żeglarzy. Mając na swoim terenie, stawkę transatlantyckich żeglarzy, zauważyli to właściwie przypadkiem i tylko dzięki refleksowi prezesa klubu, wzięli udział w mającym właśnie miejsce otwarciu sezon. Ale z kolei przedstawiciel organizatora RWYC poleciał za ocean żeby być obecnym na mecie.
Kolejny OSTAR za nami, czy doczekamy następnych? " The future's not ours to see, que serra serra" jak mówią słowa piosenki.
Tylko co ja będę teraz śledził z rana i z wieczora?
ZR
Tegoroczne regaty OSTAR zakończone i jest problem jak skomentować w nich udział Polaków. Czy zajęli 2 i 3 miejsca czyli podium nasze czy też dotarli na metę na przedostatniej i ostatniej pozycjach. I jedno i drugie jest prawdziwe. Jedynie czasy naszych w porównaniu do czasu zwycięzcy mówią dużo więcej. Zwycięzca dotarł na metę po drugiej stronie Atlantyku po 20 dobach. Nasi o 5 i 6 dób później. To chyba najlepiej oddaje poziom naszego żeglarstwa oceanicznego. I drugi problem wart poruszenia to efekt a raczej jego brak programu "I Love Poland". Miały być kadry żeglarstwa morskiego i gdzie one są?
No ale w sumie, biorąc pod uwagę że nasze żeglarstwo obchodzi właśnie 100 lecie istnienia, należy docenić prywatny wysiłek dwójki naszych żeglarzy. Niestety etatowi urzędnicy żeglarstwa nadal nie dostrzegają dostępu Polski do morza.
Pozdrawiam wszystkich marzących o rejsach poza horyzont.
Andrzej Kowalczyk
Sprawa jest złożona i właściwie stara.
Jest po regatach, a na stronie RWYC można obejrzeć "tracking", ani czasów ani miejsc nie znalazłem.
Bieda: tylko pięć łódek w regatach...
Nie wiem, czy w umowach ze sponsorami, jakie mieli żeglarze, były odpowiednie środki na łączności satelitarne, ale wiem (z własnego doświadczenia) że nie są to małe pieniądze.
Jeśli mają rozmawiać "za swoje", to pewnie priorytetem jest łączność z rodziną i pewnie też krótkotrwała.
Ale może każdy miał od sponsora nawet Inmarsat 'a, ale - dla odmiany - nie było ani czasu ani sil, żeby w regatach posyłać relacje ze stanu spraw.
Pomijam, to czy jacht pana X czy pana Y jest ładny, czy nie, czy wygra, czy nie, bo to wiadomo.
Zresztą jachtu "Blue Horizon" widziałem tylko kawałek (!), ale to z pewnością nie jest jacht regatowy tylko markowy, duży "cruiser", pewnie jakieś 50 stóp.
OSTAR to ciekawe wydarzenie sportowe, które ma piękną historię, ale - u nas - to nikogo nie obchodzi, wyjąwszy rodziny i znajomych samych zainteresowanych. W tym roku coś słabo było o OSTAR, może z racji innych, mocno reklamowanych regat.
Myślę, że spory udział w braku zainteresowania naszej młodzieży wyczynem żeglarskim ma znana afera z jachtem "I Love Poland". Nie dość, że z rozreklamowanego wówczas rejsu wyeliminowano mistrza olimpijskiego, to jeszcze Mateusz został oszukany, bo mu nie zapłacono za roboty przy jachcie, jakie wykonał "na słowo" ludzi z fundacji PFR...
Sprawa jest ważna, bo Kusznierewicz został mistrzem olimpijskim kiedy był młodym chłopakiem, wiec mógł być bardzo dobrym przykładem sukcesu w sporcie, w żeglarstwie, w życiu, przykładem niezwykle ważnym dla młodzieży - ale tak się niestety stało.
A potem się mówi, że młodzież się niczym nie interesuje...
A przy okazji: w odróżnieniu od SSI - żadne, ale to żadne polskie media - nie wspominają o regatach OSTAR 24 ani słowem.
Trochę szkoda.
Żyj wiecznie !
tomek