SZKOLENIE - TRZECIA ŻÓŁTA KARTKA OD AGNIESZKI SCHRAMM-NEWTH
W piłce nożnej konsekwencje drugiej żółtej kartki są jednoznaczne - takie jak jednej czerwonej. Po prostu - definiytywne odsunięcie od gry.
A jak mają się sprawy w żeglarstwie? Zwłaszcza po wyborze nowych władz Związunia. Ja wiem - nowa miotła od razu nie
wymiecie wszystkiego. Szkolenie to przecież w Polsce bardzo łatwo wpływający pieniądz.
Agnieszka Schramm-Newth pokazała decydentom już 2 żółte kartki: http://kulinski.navsim.pl/art.php?id=3068&page=0 oraz
Teraz jest trzecia, lakoniczna.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
.
.
------------------------------------------------------------------------------------
Dzień dobry Don Jorge,
Zastanawiam się nas założeniem petycji ogólnokrajowej w celu zaprzestania bezsensownego procederu organizacji kursów i egzaminów instruktorskich PZŻ na wodach śródladowych
uprawniajacych absolwentów do szkolenia i egzaminowania na morzu. Nie wspominajac o poziomie i zakresie takiego szkolenia.
To jest skandal. Ile to jeszcze będzie trwało?
Cały czas trabi się o tych sprawach czyli rozdzieleniu żeglastwa śródladowego od morskiego i dostosowaniu ku temu adekwatnych programów szkoleniowych, wymaganych dokumentów,
szkolenia zawodowego oraz w rezultacie programu egzaminacyjnego i... nic się w tej sprawie nie dzieje, wręcz przeciwnie! Kolejny szef szkoleń pochodzi z 'jeziornego' żeglarstwa i uczy
ludzi nieprawidłowych na morzu umiejętności. Mamy potem takich kursantów, których musimy przysposobić do szkoleń morskich i nie jest to proste aby te złe nawyki zastapić właściwymi.
Komisja szkoleniowa organizuje szkolenia i egzaminy instruktorskie na jeziorach dajac absolwentom kwalifikacje do szkolenia i egzaminowania na morzu! Kiedy ten nierząd - przepraszam
za słownictwo - w końcu się skończy i będziemy mieli rzetelne systemy morskie i śródladowe?!
Pamiętajmy, że na tym przede wszystkim cierpia kompletnie zdezorientowani kursanci. Sprawa mielina jest jyż dziesięciolecia i każda następujaca zmiana nic nie wnosi. Prowadziłam
rozmowę z komisja na ten temat, że nie można egzaminować ludzi skoro nie ma odpowiednich programów i istnieje chaos w organizacji szkolaco- egzaminujacej. Otrzymałam odpowiedź,
że przecież komisja 'dopiero się uczy'! Jak można dobierać do projektu szkoleń ogólnokrajowych ludzi, którzy z założenia nie maja podstaw aby taki projekt złożyć i ucza się w czasie
kiedy powinni pracować nad projektem. Końca ansurdu nie widać,
Pozdrawiam,
Agnieszka Schramm-Newth
Drogi Jorge,
Czytając pełen zgrozy artykuł Pani Agnieszki mam wrażenie, że może głównym celem jest stworzenie zastępu uprawnionych instruktorów żeglarstwa morskiego. Kursy żeglarstwa morskiego, egzaminy na żeglarza morskiego…
Mi wystarczyły trzy rejsy z Trzebieży (w dawnych czasach) i porządna manewrówka na Opalu w Gdyni, po wielu latach pływania po szuwarach, by samodzielnie wypuścić się na rejs w Grecji (a później na Bałtyk).
Bawi mnie również twierdzenie o innych nawykach na jezioro i na morze.
Pozdrawiam z szuwarów w Mielcu,
Bogdan
"Bawię" na Rodos i okolicznych wyspach, ale kiedy tylko mam dostęp do sieci, to oczywiście zaglądam na SSI. Z uwagą przeczytałem wypowiedź Agnieszki Schram-Newth. Niestety albo z powodu upału i braku nakrycia głowy, albo cyfr PESELu nie wszystko zrozumiałem. Czego tak naprawdę dotyczy polemika z Komisją Szkolenia PZŻ? Jaki przebieg miała korespondencja Agnieszki z KSz? Niestety, ale bezpośrednio z Jej wypowiedzi przynajmniej dla mnie, to nie wynika.
Uporządkujmy zatem fakty. Szkolenie instruktorów żeglarstwa w Polsce obecnie ma dwie podstawowe formy. Kursy prowadzą i patenty wydają Polski Związek Żeglarski oraz podmioty upoważnione do przeprowadzania egzaminów na stopnie żeglarskie. PZŻ ma określony program szkolenia na stopnie Młodszego Instruktora Żeglarstwa oraz Instruktora Żeglarstwa. Trzeci stopień - Instruktora Wykładowcy nadawany jest ";za wysługę". Podmioty upoważnione mogą dowolnie kształtować swoje programy
szkolenia. Wydają legitymację Instruktora Sportu w dziecinie żeglarstwa. Zakres i forma szkolenia zależy wyłącznie od samego podmiotu. Ani PZŻ ani podmioty upoważnione nie muszą od swoich instruktorów wymagać stażu morskiego. Jednak inaczej wygląda sytuacja w przypadku powoływania Komisji Egzaminacyjnych. Wspólne Rozporządzenie Ministra Sportu oraz Transportu i Budownictwa z maja 2013 roku (Dz. U. 2013, poz. 602) wyraźnie określa, że osoby wchodzące w skład KE muszą legitymować się stażem
morskim. Mianowicie egzaminator musi legitymować się stażem min. 200 h, w tym 100 h samodzielnego prowadzenia jachtu po morzu. Bezpodstawne jest zatem stwierdzenie, że egzaminują na stopnie morskie osoby bez żadnego doświadczenia w żeglarstwie morskim. Sam patent instruktorski nie daje zresztą prawa do brania udziału w pracach KE. Egzaminator musi mieć patent co najmniej równy temu, na który egzaminuje. Tak więc osoba egzaminująca na stopień jachtowego sternika morskiego sama też musi mieć co
najmniej patent jsm.
Polski system szkolenia instruktorów jest zupełnie inny niż w RYA, do którego nawiązuje Agnieszka. Czy rzeczywiście gorszy, jak sugeruje treść wypowiedzi Autorki, to już rzecz dyskusyjna. Widziałem już wyszkolonych w Polsce żeglarzy z patentami RYA, którzy nie potrafili odejść od keji. Istruktora RYA, który strofował gromko kursanta, nie szczędząc słów "powszechnie uważanych za obraźliwe";. Innego, który odmawiał odpowiedzi na jakiekolwiek pytanie spoza aktualnego syllabusa RYA.
W świetle przytoczonych faktów składanie jakiejkolwiek petycji wydaje się bezprzedmiotowe. Polski Związek Żeglarski może szkolić instruktorów według własnych zasad. Natomiast sam tryb egzaminowania na stopnie żeglarskie określają przepisy państwowe.
Przy okazji zauważę, że obecna szefowa Komisji szkolenia prezentuje zupełnie inne podejście do spraw szkolenia niż jej poprzednik osławiony Jerzy Durejko, zwany przez Don Jorge pieszczotliwie "plastikowym betonem" Durejko nie uznawał żadnej dyskusji, dążył do wprowadzenia nadmiernych regulacji i ograniczenia uprawnień żeglarzy. Przygotowanego przez niego nowego systemu szkolenia instruktorów PZŻ chyba by się nie powstydziła władza ludowa z lat 50. Wspomniana Przewodnicząca KSz, dr Katarzyna Domańska, jest doświadcz nym żeglarzem i ma wszelkie niezbędne kwalifikacje formalne i faktyczne. Co jeszcze ważniejsze, w przeciwieństwie do swojego poprzednika jest otwarta na argumenty i głosy instruktorów także spoza PZŻ. Doradzam więc merytoryczną dyskusją, zamiast jałowych i emocjonalnych połajanek w internecie. Dodajmy, że Agnieszka nie występuje jako bezstronny obserwator, ale z pozycji właścicielki szkoły żeglarstwa działającej w Polsce, a afiliowanej przy RYA. To może
wiele tłumaczyć.
W dawnych czasach kiedy studenci musieli przez dwa lata uczęszczać na zajęcia Studium Wojskowego, na zakończenie owego cyrku odbywał się "egzamin";. Jedno z pytań było natury ideologicznej. Na pytanie Czym demokracja socjalistyczna różni się od burżuazyjnej? - prawidłowa odpowiedź brzmiała: "Demokracja socjalistyczna obiektywnie jest lepsza";. I to by było na tyle.
Żyjcie wiecznie!
Bogdan
z ciekawością przeczytałem artykuł Agnieszki. Czy program szkolenia instruktorów autorstwa PZŻ jest dobry czy zły, pozostawiam bardziej doświadczonym Żeglarzom.
Ponieważ jednak sam chcę się rozwijać, niedawno zgłębiałem właśnie przepisy dotyczące instruktorów żeglarstwa oraz egzaminatorów PZŻ.
Aby zostać młodszym instruktorem należy spełnić bardzo minimalne wymagania, posiadać min. 1 rok patent żeglarza jachtowego lub wyższy oraz ukończyć kurs. Na instruktora żeglarstwa należy posiadać MIŻ oraz wykazać się stażem instruktorskim "w postaci co najmniej trzech pozytywnych opinii z pracy w charakterze kadry w szkoleniu na stopnie żeglarskie (w tym co najmniej jeden na kursie trwającym minimum 6 kolejnych dni), wystawione przez KWŻ, w łącznym wymiarze minimum 30 dni szkoleniowych; do stażu zalicza się opinie ze szkoleń zgłoszonych do OZŻ".
Aby zostać egzaminatorem należy: "w okresie ostatnich 3 lat odbyć co najmniej 2 rejsy po wodach morskich w łącznym czasie co najmniej 200 godzin żeglugi, w tym co najmniej 100 godzin samodzielnego prowadzenia jachtu, przy czym w przypadku osób zainteresowanych przeprowadzaniem egzaminów tylko na patent żeglarza jachtowego, każde 10 godzin rejsu po wodach morskich /poza samodzielnym prowadzeniem/ może być zastąpione przez 1 dzień uprawiania turystyki wodnej po wodach śródlądowych, z tym że okres uprawiania turystyki wodnej po wodach śródlądowych nie może zastąpić więcej niż 100 godzin żeglugi po wodach morskich"
z tego ewidentnie wynika iż nawet na egzaminatora na żeglarza jachtowego wymagane jest 100 godzin żeglugi po wodach morskich.
Dlatego ciężko zgodzić się z wypowiedzią Agnieszki iż egzaminatorzy nie mają pojęcia o pływaniu morskim.
Ciężko też zgodzić się ze stwierdzeniem iż kursanci posiadają złe nawyki - owszem mogą mieć inną technikę pływania, ale to jest zależne od instruktorów, którzy nie są - na całe szczęście - robotami i każdy ma wypracowany swój styl pływania.
Kończąc chcę zauważyć również, iż dla kursanta na patent jachtowego sternika morskiego, nie ma znaczenia czy instruktor posiada taki czy inny patent takiej czy innej organizacji. Dla mnie w poszukiwaniu kursu ważne były opinii znajomych a nie to jakie "papiery" ma firma czy instruktor. Na wolnym rynku, zarówno usług jak i informacji znalezienie opinii o kursach / firmach szkoleniowych nie jest żadnym problemem. To firmy szkoleniowe nie mogą sobie pozwolić na "słabych" instruktorów bo w przyszłości nikt nie będzie chciał się u nich szkolić. Ale to już zupełnie inna sprawa jakie są wybory instruktorów przez szkoły, zupełnie niezależne od systemu szkolenia PZŻ, RYA czy ISSA.
Pozdrawiam
Witold Czudec "Witi"
Nie rozumiem Pani AGNIESZKI SCHRAMM-NEWTH. Wielu ze znanych mi żeglarzy i co gorsza instruktorów szkolących i pływających na słonej wodzie pochodzi ze śródlądzia. Tu się uczyło, zdobywało pierwsze żeglarskie doświadczenie. Dowodzi nie tylko jachtami ale i co gorsza - statkami. W kilku krajach jest osobne prawo jazdy na samochód z automatyczną skrzynią biegów i z manualną. Większość wypadków żeglarskich (większych) spotyka słonych wilków morskich i co zabronimy pływać im bo są wypadkowi. Większość ludzi z którymi się stykałem ze śródlądzia (w tym kilku ładnych instruktorów) było opływanych na morzu i myślę, że umiejętnościami mogli zaskoczyć niejednego wilka. Problem w pływaniu morskim był czas i finanse. Po prostu PZŻ wspólnie np. z firmami ubezpieczeniowymi powinien ułatwić ponoszenie morskich kwalifikacji i śródlądowych dla instruktorów.
Z poważaniem
Antoni