ANDRZEJ PLACEK TRAWERSUJE ATLANTYK
Skrupulatni, permanentni Czytelnicy SSI wiedzą kim jest Andrzej Placek. Na wszelki wypadek podaję drogowskaz do poprzedniego meldunku naszego przyjaciela (i jego kotki) - http://kulinski.navsim.pl/art.php?id=3078&page=0
Także tytułem przypomnienienia: Cabo Verde - inaczej Wyspy Zielonego Przylądka to archipelag położony w środkowej części Oceanu Atlantyckiego, ponad 450 km na zachód od wybrzeży Afryki, na wysokości Przylądka Zielonego. Archipelag ten składa się z 10 głównych wysp i 16 mniejszych wysepek. Niezależne państewko republikańskie, ludność 450 000, w większości mulaci. Potomkowie białych Portugalczyków i afrykańskich niewolnic.
Także tytułem przypomnienienia: Cabo Verde - inaczej Wyspy Zielonego Przylądka to archipelag położony w środkowej części Oceanu Atlantyckiego, ponad 450 km na zachód od wybrzeży Afryki, na wysokości Przylądka Zielonego. Archipelag ten składa się z 10 głównych wysp i 16 mniejszych wysepek. Niezależne państewko republikańskie, ludność 450 000, w większości mulaci. Potomkowie białych Portugalczyków i afrykańskich niewolnic.
Fajne miejsce na ziemi.
Ale Andrzej szuka dalej.
Zyjcie wiecznie !
Don Jorge
Zyjcie wiecznie !
Don Jorge
.
--------------------------------
--------------------------------
.
Dziesiąty dzień rejsu, pogoda cały czas prawie sztormowa bo 7 B to juz coś. Mam przeciek przez dławice wału śruby chyba nic groźnego, ale denerwuje. Co do mojej załogi to kocia Tosia nie wychodzi na pokład bo tam wieje, przeżywa każde kopnięcie fali, a było ich już sporo. Na początku trochę się bała, ale teraz już jest spoko, zaczyna się bawić i je za dwie. Były momenty że "Tiggy" stawała dęba. Marek Popiel zwany Białym Wielorybem powiedział, że tego typu jachty ładnie chodzą na falach. Było kilka chwil dość nieciekawych, gdy doczłapałem do prądu Kanaryjskiego. On "Tiggy" popychał, ale dawał w kość. Zastanawiam się dlaczego w żadnych czasopismach żeglarskich nie doczytałem się, że jak wieje 5 B to i fale robią się takie same a do tego kręcą, raz rufa a to lewa burta a to prawa.
Dziesiąty dzień rejsu, pogoda cały czas prawie sztormowa bo 7 B to juz coś. Mam przeciek przez dławice wału śruby chyba nic groźnego, ale denerwuje. Co do mojej załogi to kocia Tosia nie wychodzi na pokład bo tam wieje, przeżywa każde kopnięcie fali, a było ich już sporo. Na początku trochę się bała, ale teraz już jest spoko, zaczyna się bawić i je za dwie. Były momenty że "Tiggy" stawała dęba. Marek Popiel zwany Białym Wielorybem powiedział, że tego typu jachty ładnie chodzą na falach. Było kilka chwil dość nieciekawych, gdy doczłapałem do prądu Kanaryjskiego. On "Tiggy" popychał, ale dawał w kość. Zastanawiam się dlaczego w żadnych czasopismach żeglarskich nie doczytałem się, że jak wieje 5 B to i fale robią się takie same a do tego kręcą, raz rufa a to lewa burta a to prawa.
Jedną noc, która była chyba najgorsza przesiedziałem na stopniu przy wejściu do kabiny w kamizelce ratunkowej na sobie i z Tośką na smyczy, i sobie myślałem czy "Tiggy" wytrzyma, wiadomo to juz wiekowy jacht - 56 lat, ale dzielna dawała radę tak jak na Biskajach. Jęczała, skrzypiała tak, jakby pytała Andrzej długo jeszcze. W końcu przewaliło się to co najgorsze i później już było w miarę dobrze. UWAGA żeglarze na prąd Kanaryjski, jak jest 4 B to i fale są takie same, nakładają się na siebie i jacht tańczy co jest dość nieprzyjemne.
Z Teneryfy zabrałem sporo żywności i owocow, jednak spora część owocow nadawała się za burtę bo była poobijana i gniła, tak samo chleb, dwa poszly za burtę i żółty ser również. Nie mam lodówki i to jest mały kłopot. Rewelacyjne są za to wecki mojej produkcji (mięso i kiełbasa) no i buraczki, pychota. Jednego wieczoru myślałem, że mnie krew zaleje, wylał mi się olej na stolik przy kambuzie a pod nim trzymam śpiwory, wiadomo nadają się teraz tylko do porządnego prania. Mam jeszcze trzy to sobie poradzę. Ogólnie rejs przebiegał normalnie, wiadomo jak w żeglarstwie czasem w ciągu 40 minut zmieniłem genuę a zaraz potem na foka, aż wreszcie na sztormowy i "Tiggy" pędziła jak regatówka.
Teraz jestem na Cabo Verde w Mindelo, przeciek naprawiony, czekam na okienko pogodowe i ruszam dalej.
Pozdrawiam
Andrzej, Tosia no i "Tiggy".
----------------------
Z ostatniecj chwili (19.12.2016 - 2136):
Witaj Don Jorge,
Jak będze dobrze, to jutro rano ruszam dalej.
Odezwę sie po drugiej stronie Oceanu.
pozdrawiamy - Andrzej Tosia "Tiggy".
Drogi Don Jorge,
Niestety nie mam dostepu do pisania z "ogonkami" wiec bedzie bez.
Z tego co sie orientuje, ocean nie jest naturalnym srodowiskiem takze i dla ludzi.
" Obroncy praw zeglarzy " z pewnej instytucji tez by chetnie na ten ocean ludzi nie puscili.
No moze gdyby wykupili od nich odpowiednie dokumenty to bylo by to zalatwienia.
Troska o zwierzaki jest zwykle cecha dobrych ludzi i tu uklon w strone p. Tadeusza.
Jednakze, uratowanie i adoptowanie kotki przez Andrzeja stawia go w dokadnie tej samej kategorii.
Kotka ma opiekuna i Andrzej ma opiekunke. W naturze nic nie ginie, odbieramy to co dajemy.
Na pewno jacht nie jest optymalnym miejcem dla kotow (i ludzi) ale tak jak i ludzie, kot zaadaptuje sie do nowych warunkow bedac wdzieczny za pelna miske i afekcje Andrzeja. Debata co bylo by lepszym losem dla Tosi bedzie tylko hipotetecznym rozwazaniem w stylu gdyby Grecja byla Szwecja...
Poczekajmy na dalsze wiesci od dynamicznego duo przemierzajacego Altantyk. Oby im sie to udalo bezpiecznie i w miare szybko.
W miedzyczasie chetnym ciekawej lektury polecam dobra ksiazke napisana przez Val Lewis pod tytulem Ship's Cats: In War & Peace. Namiary w Google...
Darek Jezierski,
Vancouver
-------------------------------------------------
PS. Zycie kotow na ladzie nie jest bezsteresowe i bezpieczne.
Drogi Jorge,
Przeżyłem dawno temu na Atlantyku załamującą się falę (wynikało, że o wysokości ok. 15 m), która spadła sobie na rufę statku. Co się działo na rufie, w kambuzie (wywalone bulaje) i w siłowni, bo woda przez wentylację komina poszła aż tam, pamiętam do dzisiaj. Zastanawiałem się wtedy jaki powinien być jacht aby przeżyć takie uderzenie. Mając to w pamięci i patrząc na nadbudówkę Tiggy i „kolejowe okna”, mam wątpliwości czy jest łódka na oceany.
Pozdrowienia
Bogdan Kiebzak