NEWS DLA MIŁOSNIKÓW i OBRONCÓW
Zanim zdecydowałem się powiesić ten news Mariusza Wiącka - zapytałem Autora - do kogo pije.
Odpowiedział - to oczywiste - do miłosników rejestracji i obrońcow praw autorskich.
Że też tylu obrońców mamy wokół siebie!
Najdokuczliwsi są troskliwcy, martwiący się o nasze bezpieczeństwo na morzu.
Po prostu ta troska spać im nie daje po nocach.T
Tyle forsy przecieka między palcami !
Zyjcie wiecznie!
Don Jorge
__________________
Drogi Don Jorge.
Zdziwienie moje budzi irracjonalna wiara w przepis, że państwowe jest lepsze. Takie skrzywienie ma część Czytelników Twojego Portalu.
Zapewne są to zacni ludzie z którymi można nie jeden kufelek "obalić" przy naprawianiu żeglarskiego świata
Aby tym ludziom "ułatwić" trwanie przy swoim, to pytam jak zarejestrować te obiekty pływające ?

Stół z silnikiem znalazłem w sieci

Tratwę sam sfotografowałem w 1990 roku

Dżonkę sfotografował mój syn podczas Operacji Żagiel 2010 u wybrzeży Norwegii na Skagerkau .
Zdziwienie moje budzi irracjonalna wiara w przepis, że państwowe jest lepsze. Takie skrzywienie ma część Czytelników Twojego Portalu.
Zapewne są to zacni ludzie z którymi można nie jeden kufelek "obalić" przy naprawianiu żeglarskiego świata
Aby tym ludziom "ułatwić" trwanie przy swoim, to pytam jak zarejestrować te obiekty pływające ?

Stół z silnikiem znalazłem w sieci

Tratwę sam sfotografowałem w 1990 roku
Dżonkę sfotografował mój syn podczas Operacji Żagiel 2010 u wybrzeży Norwegii na Skagerkau .
.
Zapraszam do dyskusji na temat - czy takie "pływała miałby szansę wypłynąć z polskich portów"?
Mariusz Mielec
Zapraszam do dyskusji na temat - czy takie "pływała miałby szansę wypłynąć z polskich portów"?
Mariusz Mielec
Polska SE.
http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=1851&page=0 i przypomnę Mu moja
odpowiedź:
"Jako inspektor na pewno bym nie orzekł, że jacht jest bezpieczny, ale moja
koncepcja rejestracji była i jest inna, rejestrujemy wszystkie jachty, a
przeglądy muszą mieć tylko jachty komercyjne, Jeżeli jest to jacht na własny
użytek, kupiony w stoczni to nikt go nie musi oglądać, jeżeli jest to jacht
budowany w garażu to inspektor musi jedynie orzec czy jest to ten jacht, na
który armator ma zezwolenie od konstruktora i w takim układzie to "coś" było
by zerejestrowane"
Przypomnę i nieco rozwinę jedną z moich wypowiedzi z tamtego wątku.
"Wiele lat temu, pracując (jako instruktor fotografii) w Miejskim Domu
Kultury zaprojektowałem stojak pod telewizor do naszej świetlicy i
zleciliśmy wykonanie go warsztatom przy zespole szkół zawodowych. Dyrektor
zespołu szkół, po obejrzeniu mojego, już gotowego stojaka, kazał wykonać ich
jeszcze kilka na potrzeby swojej szkoły a po jakimś czasie przyjął zlecenia
na wykonanie następnych, dla innych placówek oświatowych. Uczeń zawodówki w
zawodzie ślusarza, uczęszczający do mnie na kółko fotograficzne poinformował
mnie iż osobiście brał udział w wyspawaniu co najmniej trzydziestu. Pan
dyrektor zespołu szkół, nie dosyć że nie podzielił się zyskiem, ale nawet
nie zapytał o zgodę (ani mnie ani mojego dyrektora)."
Mojego szefa dopiero wkurzyło jak mój stojak pojawił się w szkole, gdzie on
dodatkowo pracował (jako nauczyciel wychowania muzycznego)i dowiedział iż
szkoła ta zapłaciła za stojak dwa razy tyle co my. Zwrócił się wtedy do
prawnika (śpiewającego w jego chórze) z pytaniem, czy nie jesteśmy w stanie
(oczywiście jako dom kultury) jakiejś kasy z tego wyciągnąć. Okazało się ze
nie, ponieważ powinniśmy: zgłosić wzór użytkowy do Urzędu Patentowego,
napisać aplikację, zapłacić (niemało) za patent na wzór użytkowy, i dopiero
wtedy mielibyśmy ochronę to znaczy moglibyśmy skarżyć pana dyrektora o
tantiemy ale wyłącznie w procesie cywilnym (złodzieja własności
intelektualnej wyłącznie w procesie cywilnym!!!).
W międzyczasie sprawdziłem to czy tak jest nadal i niestety tak. Z tego
wynika że dziś młody konstruktor, który chciał by publikować w Internecie
plany do amatorskiej budowy i mieć ochronę swojej pracy (i to nie tak
szczelną jak dawały w przeszłości obowiązkowe rejestracje), musiałby
zatrudnić, rzecznika patentowego piszącego aplikacje do urzędu patentowego,
detektywa szukającego złodziei (budujących bez jego zgody) i papugę co
włóczył by się za niego po sądach.
Gdyby 6 lat temu przewodniczący Komisji Technicznej PZŻ posłuchał mnie a nie
kol. Helma, to nikt by nie walczył o likwidacje samych rejestracji i nadal
jacht kradziony (czytaj: wybudowany bez zgody konstruktora) nie mógł by być
w żadnym przypadku zarejestrowany a zatem nie mógł by pływać i dziś wielu
młodych marzycieli (niekoniecznie inżynierów) rysowało by łódki, wysyłało
plany do ZNT PZŻ i publikowało je w Internecie. Może z nich by się wychował
znów ktoś tak zdolny jak Andrzej Skrzat czy Jurek Pieśniewski a może ktoś
tak genialny że jego łódka stała by się w przyszłości polską klasą
olimpijską.
Z kolei teraz ja zadam kol . Mariuszowi pytanie tym razem dotyczące
obowiązkowych przeglądów i patentów na jachty komercyjne (czytaj: małe
statki szkolne i pasażerskie).
Czy zezwoliłby Pan swojemu synowi popłynąć na tym "czymś" na Operację Żagiel
i to jeszcze ze skiperem, o którym ani Pan ani żaden z pańskich znajomych
absolutnie nic nie wie?
Pozdrawiam
Krzysztof
Witaj Don Jorge!
Miałam nadzieję, że wystarczająco już w tym tygodniu nrozpisałem, ale
niestety przeczytałem co znowu Krzysztof Kwaśniewski napisał w Twoim okienku.
Przez chwilę zastanawiałem się, śmiać się czy płakać, ale doszedłem do
wniosku, że po co się męczyć jak kogoś system tak zmaltretował, że już nie widzi
jakie głupoty wypisuje.
Postanowiłem zadać Krzysztofowi jedno pytanie: w ilu to przypadkach odmówiono
rejestracji jachtu ze względu na ochronę praw autorskich? Konkrety poproszę...
Jest jednak jedna kwestia, którą poruszył, zapominając, że czasy gdy rejs był
nagrodą dawno minęły. Odpowiem za siebie. Krzysztofie drogi, gdyby mój syn
chciał płynąc na jakiś rejs - napewno sprawdziłbym zarówno jacht, jak i kto go
prowadzi. Nie opierałbym się na tym jakie uprawnienia ma kapitan i czy jacht
miał przegląd. Ja zapytałbym o opinię tych, którzy nim i z nim pływali.
Przypomnę Ci Krzysztofie, że od dawna nie obowiązuje Regulamin Służby na
Statku Sportowym i żaden związek nie zmusi mnie, abym oddał własne dziecko
jakiemuś namaszczonemu gościowi.
Jednak warto zastanowić się czy osoby uważając, że wynajmując jacht dobrze
jest, aby był on sprawdzone przez jakiegoś niezależnego arbitra, mają rację
czy nie. Ja nie odmówię im racji, jednak znając dotychczasową praktykę i
wątpiąc w niezależność arbitrów - jestem takiej regulacji umiarkowanym
przeciwnikiem. Zastanawiam się czy nie lepszym rozwiązaniem było by
określenie, że wynajmowanie jachtów czy organizowanie rejsów podlega ustawie
o wykonywaniu usług turystycznych. W moim przekonaniu sprawne dochodzenie
roszczeń wynikłych np. ze złego stanu technicznego jachtu czy innego powodu
szybciej wpłynie na poprawę jakości usług, a przez to poprawi bezpieczeństwo
osób.
Pozdrawiam
Jacek Woźniak
Wylazł ze mnie warchoł staropolski.
Za Kisielem: Co to jest socjalizm? Rozwiązywanie problemów nie znanych w innych systemach.
Dom kultury zajmuje się projektowanie, aby uzupełnić braki na rynku w tym wypadku stojaków pod telewizor to jest to rozwiązywanie problemów nie znanych gdzie indziej.
Ja trochę w branży „żelaznej’ pracowałem. Czy Pan sobie zastrzegł, aby nie wykorzystywać Pański projekt dalej?. Czy nadzorował Pan zmiany jakie wprowadził wykonawca, czy Pan je zaakceptował, czy były zmiany. Jeżeli zmienimy 20% dzieła uważane jest to za nowe wytwór, niech Pan ma to na uwadze. Tak nawiasem mówiąc to nie Pana pomysł był tak genialny, tylko brak towaru na rynku powodował ssanie na podstawki pod telewizory dla szkół.
Rejestracja jachtów nie pomoże, a raczej zaszkodzi. Bo jak będziemy jachty rejestrować na podstawie oficjalnego certyfikatu czy licencji, to musimy jeszcze te projekty rejestrować centralnie. No bo niby na jakiej podstawie mamy wpisać do rejestru jacht. Na podstawie oświadczenia projektanta? Skąd będzie wiadomo że to jego projekt, tym bardziej jak to będzie indywidualna sprawa dotycząca dwóch trzech sztuk.
Mając na uwadze powyższe do pomysłu rejestracji musimy dołożyć centralny rejestr konstrukcji jachtowych, i centralny rejestr projektantów.
Jak będzie centralny rejestr projektantów, to zaraz do tego dojdą uprawnienia. A jak uprawnienia to i centralna komisja egzaminująca. Wszak na tym pływają ludzie, a na ochronie ludzkiego życia nie będziemy oszczędzać.
A jak nie będziemy oszczędzać na ochronie ludzkiego życia, to badać należy też czy materiały użyte do produkcji jachtu są atestowane czy nie .
Być może za daleko wybiegam w przyszłość, ale jak uczy doświadczenie to „wymyśl największą bzdurę, a oni to wprowadzą w życie”.
Wracając do rejestracji produkcji garażowej. To znaczy jakiej? Czy produkcja garażowa to jest zakup fabrycznie wykonanego kadłuba i decku oraz zabudowa według własnego projektu? To kto jest autorem? Projektant laminatu, czy autor wybudowy.
Ja posiadam w klubie KŻ "Orkan" dwie "Sasanki 660 SN" i każda jest inna, inaczej zabudowana i ma inny takielunek.
Inspektor nie zarejestruje jachtu, a krewki budowniczy pewnikiem go poda do sądu, bo uważa że to jest jego autorskie dzieło, a za licencję na skorupę niech sobie stocznia płaci.
Kto będzie pokrywał ewentualną przegraną w takim procesie? Inspektor z własnych pieniędzy? Czy znowu podatnik. Jak znowu zarejestruje jako samoróbkę, to może go podać projektant jachtu do sądu o naruszenia praw autorskich. Kto będzie płacił za pomyłkę inspektora?
Skoro mamy rejestrować jachty, bo ludzie kradną „pomysły” to może przywróćmy rejestrację rowerów, bo też je kradną, a niektóre egzemplarze dochodzą do nawet do 20 tys. złotych.
Ile lat ma trwać ochrona znaku towarowego? Co z jachtami starszego typu jak będę sobie chciał zrobić np. Folkbota? Komu mam zapłacić? Znowu rejestr łodzi które można budować bez certyfikatu od konstruktora, a za czyje pieniądze zapytam retorycznie.
Jak kupię jacht ze Szwecji gdzie nie obowiązuje rejestracja to jak taki pasztet ugryźć? Gdy taki Szwed kupi w Polsce łódkę, a później ją odsprzeda Polakowi co robimy?
Szanowny Pan Krzysztof to nawet nie wie jakiego Dżina z butelki tym pomysłem wypuszcza. Jak mawiał pewien mój znajomy - pies pogrzebany jest w szczegółach.
Obstaję przy swoim, zostawmy wolnemu rynkowi pływanie na jachtach do 15 metrów* i będzie dobrze. Wypadki w tak ekstremalnej dziedzinie jak żeglarstwo się zdarzają.
Oszustwa też. Kradzieże pomysłów też się zdarzają, czy ktoś rejestruje wzory użytkowe rowerów?
*dlaczego 15 metrów - tego nie wiem, ale skoro wszyscy tak uważają.
"Gdyby 6 lat temu przewodniczący Komisji Technicznej PZŻ posłuchał mnie a
nie kol. Helma, to nikt by nie walczył o likwidacje samych rejestracji i nadal
jacht kradziony (czytaj: wybudowany bez zgody konstruktora) nie mógł by być
w żadnym przypadku zarejestrowany a zatem nie mógł by pływać i dziś wielu
młodych marzycieli (niekoniecznie inżynierów) rysowało by łódki, wysyłało
plany do ZNT PZŻ i publikowało je w Internecie."
-----------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam ale jest to ... stek bzdur ...
Mają rację mówiący o konieczności zmiany pokoleniowej lub o upływie 40
lat...
Wypowiedż Kol. Kwaśniewskiego to pomieszanie problemów zrozumienia obecnej
rzeczywistości z poplątaniem niedowartościowania.
Kol. Kwaśniewski nie może od lat zgodzić sie z faktem, iż o przyszłości
żeglarstwa w Polsce nie decyduje już wąskie grono "inspektorów"
napełniających sobie tymi inspekcjami swoje kieszenie.
Pragnę przypomnieć Kol. Kwaśniewskiemu, iż rejestrację jachtów zniesiono
m.in. (i głównie) dzięki ruchowi i zaangażowaniu w to grona osób NIC nie
zyskujących na tym w jakikolwiek sposób, bo mających już w większości
wszelkie patenty i własne jachty (czego niewątpliwym prekursorem był Andrzej
"Mazurek" Hasip - pokłony Andrzejowi za poświęcony czas i zaangażowanie) a
także dzięki medialnemu (i maliowemu) naciskowi ludu żeglarskiego na
ówczesne organy władzy ustawodawczej.
Jeżeli Kol. Kwaśniewski ma problem z przeszłością polecam przeczytać "Smoka
1" oraz "Smoka 2" (wygooglować).
Dla uzmysłowienia rzeczywistości z pewną nieśmiałością pragnę dodać, iż mamy
obecnie demokrację i ludzie chcą pływać na czym chcą, z kim i kiedy chcą
Prezentowna tratwa jest tak samo dobrą jednostką jak każda inna.
Pewien potomek Wikingów przepłynął na trochę większej tratwie ocean i nawet
książkę o tym napisał i chwała Bogu, że żaden inspektor jedynie "słusznej
linii" tratwy tej, na całe szczęście dla wyprawy, nie oglądał ...
Jacht (tratwa ?) ma zapewniać załodze "bezpieczeństwo", ale patent na ocenę
tego "bezpieczeństwa" mają nie namaszczeni inspektorzy, a bezpośredni
użytkownicy takiego sprzętu...
W ramach humoru (czarnego) - dostałem wczoraj informację od jednego z
inspektorów (mam list od nadawcy z konkretnymi propozycjami zapisów w
rozporządzeniu), z których jednoznacznie wynika, iz niektórym z nich marzy
sie powrót do przeszlości.
Ale to se ne wrati Panie Krzysztofie...ne wrati...
Pzdr
Kpt nie rejestrowanej (o zgrozo !!!) jednostki spod bandery SE
Wlodzimierz (Bury Kocur) Ring
Mariusz napisał:
„nie Pana pomysł był tak genialny, tylko brak towaru na rynku powodował ssanie na podstawki pod telewizory dla szkół”.
Dokładnie tak, do obowiązków instruktora fotografii w żadnym wypadku nie należy projektowanie stojaków pod telewizory, gdyby takie podstawki były w handlu to byśmy zwyczajnie kupili w sklepie. Po prostu, denerwował mnie telewizor stojący na stole stojącym na scenie a właściwie ciągłe wynoszenie go na każdą próbę dwóch zespołów teatralnych, najpierw narysowałem stojak potem przekonałem szefa. Rysując go nie przewidywałem, że zespół szkół sobie zrobi z tego biznes. Osobiście uważam iż dyrektor szkół (mieszkający kilka domów od mojego dyrektora) powinien się zapytać czy i na jakich warunkach może wykonać dalsze egzemplarze. Myślę że w Szwecji było by to właśnie tak rozwiązane.
Mariusz pyta: „Czy były zmiany?” Zmian żadnych nie było wszystkie stojaki były jednakowe wtedy istniał w Polsce jeden typ dużego telewizora a stojak był rysowany pod niego
Na pytanie „Czy Pan sobie zastrzegł, aby nie wykorzystywać Pański projekt dalej?” odpowiem pytaniem Czy jeżeli leży cos mojego na wierzchu w zasięgu ręki to zabranie tego nie będzie kradzieżą, czy muszę sobie zastrzec by nikt tego nie kradł?
Odpowiadam na pytanie Jacka:
„w ilu to przypadkach odmówiono rejestracji jachtu ze względu na ochronę praw autorskich?”
Nikt nie prowadził rejestru odmów rejestracji, mogę tylko powiedzieć iż mnie osobiście (w ponad 20 letniej praktyce inspektora) zdarzyło się to dwukrotnie, wtedy po prostu powiedziałem armatorowi że musi skontaktować się z konstruktorem i otrzymać zgodę na budowę inaczej nie dostanie dowodu rejestracyjnego. Po raz pierwszy była to łódka sklejkowa „motyl” Mariana Hejny (sam porozmawiałem z wnukiem konstruktora i załatwiłem mu zgodę), drugi raz gość zbudował dwie „sasanki” a zgodę miał jedną po kilku dniach przyniósł drugi kwit od Skrzata i dostał drugi dowód. Na każdej zgodzie (na fakturze zresztą też) przybijało się pieczątkę „wykorzystano do rejestracji jachtu nr….” , tak że dokument nie mógł być wykorzystany powtórnie.
Centralny rejestr o którym pisze Mariusz istnieje w ZNT PZŻ, system działał sprawnie około trzydziestu lat, od lat 60 tych, do pomyłki urzędnika w Ministerstwie Sportu w roku bodajże 1994 (lub 95), a nie jak pisze kol. Ring „dzięki ruchowi i zaangażowaniu w to grona osób NIC nie zyskujących na tym w jakikolwiek sposób”, w wyniku działań tego grona osób obowiązkowa rejestracja jedynie (praktycznie) nie została wznowiona (teoretycznie istniała, o ile pamiętam, 2 lata ale bez przepisów wykonawczych). Jestem przekonany iż całej hecy by nie było, gdyby jachty „przyjemniaczków” były bezterminowo rejestrowane bez okresowych przeglądów, dlatego po ogłoszeniu tej ustawy mogłem powiedzieć na zebraniu „trzeba było słuchać Krzysia”
Zgadzam się z kol. Włodkiem iż ludzie chcą pływać przyjemnościowo na czym chcą, z kim i kiedy chcą ale sprzęt ten nie powinien być kradziony.
Wracając do mojego pytania na które w zastępstwie Mariusza odpowiedział mi Jacek i jego odpowiedzi, posłużę się kolejnym przykładem z mojego życia.
Zachorowałem w czasie rejsu, po powrocie do Gdyni nie miałem najmniejszej ochoty wracać w połowie wakacji do domu. Poprzez moich gdyńskich znajomych szukałem lekarza co by mnie zbadał i przez przyjaciółkę mojej Mamy zostałem zawieziony do pana kapitana, który osłuchał mnie i dał mi leki. Nie był on lekarzem, leczeniem zajmował się hobbystycznie. Sporo lat przepływał na statkach jako III oficer odpowiedzialny za apteczkę, jak awansował na drugiego to razem z apteczką (bo zmienili przepisy i apteczka zaczęła należeć do drugiego), potem się przyzwyczaił i na statkach na których później wiele lat pływał jako pierwszy i jako kapitan, wszyscy chorzy zgłaszali się do niego. Na emeryturze leczył znajomych.
Dlaczego o tym piszę, otóż dlatego iż za umiejętności pana kapitana zagwarantowała mi osoba której ufałem a za wiedze i doświadczenie nieznanego mi lekarza medycyny na pogotowiu gwarantuje mi jego dyplom. Bardziej wierzyłem zaprzyjaźnionej osobie niż państwowemu kwitowi.
Per analogiun do żeglarstwa. Jeżeli płynę z ludźmi, których znam, lub poleconych przez znajomych to ich umiejętności są potwierdzone w sposób nieurzędowy, jeżeli wsiadam na jacht, który znam lub polecony przez znajomych to jego stan techniczny jest potwierdzony w sposób nieurzędowy.
Natomiast patent (certyfikat kompetencji), kapitana czy licencja inspektora podobnie jak dyplom lekarza, potwierdza doświadczenie (staż) i wiedzę (seria egzaminów). Inspektorzy, kapitanowie (i lekarze) nie są przez nikogo „namaszczani” są to po prostu ludzie, którzy wykazali się konkretnym stażem (czyli mają doświadczenie) i zdali konkretne egzaminy (czyli mają wiedzę).
Osobiście uważam iż małe statki szkolne i pasażerskie (wszak „jachty komercyjne” niczym innym nie są) winny być obwarowane przepisami dotyczącymi zarówno co do stanu statku jak i kwalifikacji prowadzących i to nie tylko na morzu. Wszak wsiadając do tramwaju, autobusu czy pociągu wiem ze osoba, która go prowadzi ma państwowe uprawnienia, nie z „namaszczenia” a z egzaminu (lub serii egzaminów).
Podobnie uważam ze winno być z jachtami do czarterów nie „namaszczony” a dopuszczony do egzaminu i przeegzaminowany inspektor powinien wychwycić więcej niedoróbek w jachcie niż mało doświadczony czartetobiorca.
Tez nie wiem czemu 15 metrów skoro konwencja mówi o o 20 tu i 24 ech.
Krzysztof
Witaj Don Jorge!
Chciałbym pochwalić Krzysztofa za jego postawę i to, że zwrócił uwagę na
zachowanie armatorów. Dwa przypadki. Niby nie dużo, nie wiemy na jaki okres
to rozłożyć, ale fakt jest faktem. Jednak sama idea aby dla jednostkowych
przypadków nakładać obowiązki na tysiące jest no powiedzmy mało poważna.
Pozwolę sobie na porównanie, że przysłowiowe strzelanie do wróbla za armaty
wydaje się być zachowaniem racjonalnym. Szczególnie w obecnych czasach gdy
aby sprzedać jacht trzeba go oznaczać znakiem CE, stocznie zamawiają plany
tylko dla siebie i produkują je pod zastrzeżoną nazwą a jachty w "garażu"
budują prawdziwi zapaleńcy. Dziś o tym jakie jachty się produkuje decydują
duże firmy czarterowe a one aby móc działać potrzebują "kosztów". Im po
prostu nie opłaca się mieć "lewych" jachtów.
Co do uprawnień zawodowych to zastanowiłeś się Krzysztofie dlaczego mimo
istnienia tak wielu dziedzin których wykonywanie jest uzależnione od
posiadania uprawnień istnieją instytucje kontrolne? Po co nadzór budowlany?
Po co Izby lekarskie? Po co na drodze policją? Przecież osoby wykonujące te
czynności mają nie dość, że odpowiednie wykształcenie to jeszcze przeszły
przez sito dodatkowych egzaminów. No i najważniejsze, powiedz mi jak w
ościennych krajach wygląda sprawa żeglarstwa "zawodowego"?
Co do tych nieszczęsnych 15 metrów to gdyby ktoś naprawdę mocno
zainteresował się przepisami morskimi to łatwo zauważy, że "od zarania
dziejów" granica 15m oddzielała łodzie od statków ;-)
Jacek
___________
PS: Jutro w Warszawskiej Tawernie "Korsarz" w ramach Wtorkowych Żeglarskich
Spotkań Edukacyjnych odbędzie się spotkanie, które tak anonsują koledzy:
Naszym gościem będzie Dyrektor Departamentu Bezpieczeństwa Żeglugi w
Ministerstwie Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej pani Magdalena
Jabłonowska.
To właśnie w departamencie Pani Dyrektor powstawały założenia do Ustawy o
Bezpieczeństwie Morskim a teraz tworzone są rozporządzenia do ww. ustawy.
Spotkanie to, będzie odbiegało od "wykładowej" formy naszych wtorkowych
spiczów, bo przecież nie chodzi o to, żeby ktoś nam ustawę przeczytał.
Pani Dyrektor prosiła, żeby słuchaczy nastawić się raczej na zadawanie pytań
związanych z ustawą. Będzie okazja do wyjaśnienia wszelkich niejasności.
Poza tym, są już w końcowej fazie prace związane z przygotowaniem niektórych
rozporządzeń - będziemy mogli się z nimi zapoznać.
Szkoda, że nie będę mógł byc na tym spotkaniu chetnie zadałbym jej kilka
pytań, niekoniecznie miłych.
Drogi Don Jorge!
Trudno rozmawia się z Panem Krzysztofem Kwaśniewskim.
Dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane. Potwierdza Pan opinię Kisiela że to były chore czasy.
Skoro sam Pan uważa że projektowanie podstawek nie należało do pana obowiązków, to tym bardziej liczenie się z prawami autorskim w tamtym czasie też nie należało do obowiązków dyrektora warsztatów.
Szanowny Panie Krzysztofie jeszcze raz powtarzam że ja nie mam nic przeciwko rejestracjom, przeglądom pod warunkiem że będą dobrowolne. Dlaczego nie chce pan swojego pomysłu poddać weryfikacji braci żeglarskiej? Zapytam przewrotnie to tylko Pan jest mądry rozważny, a większość ludzi to lekkomyślne osobniki za nic mające swoje bezpieczeństwo? Niech Pan skrzyknie konstruktorów jachtowych i niech Pan dostępnymi obecnie metodami walczy o ich prawa autorskie.
Swoją drogą każdy autor jachtów może na dzień dzisiejszy do kancelarii patentowej zgłosić swój projekt i ścigać jak pan to nazywa złodziei projektów, zgłaszając sprawę do prokuratora.
Niech Pan zrozumie że koszty wprowadzania urzędowych przepisów dotyczących żeglugi przyjemnościowej są większe niż pożytek z tego faktu. Wypadki na morzu zdarzały, zdarzają i będą się zdarzać. To jest żywioł. Ciągnąc dalej dyskusję mogę wkroczyć na grząski grunt polityczny, a tego bym chciał uniknąć. Żeglarstwo dla mnie jest synonimem wolności, zaś ta ostatnia związana jest ściśle z odpowiedzialnością. Nie sprawdziłeś nie dopilnowałeś - ponosisz odpowiedzialność, ale ty osobiście (dotyczy to też osób które zaufały sternikowi). Dla mnie jest to sytuacja klarowna i jasna, natomiast rozmywanie odpowiedzialności pomiędzy armatora, czarterującego, urzędnika, inspektora , którzy mieli sprawdzić dopuścić (dotyczy jachtów komercyjnych) jest trochę dla mnie chore.
Różnimy się dosyć znacząco w podejściu do żeglarza. Ja uważam że są to ludzie odpowiedzialni i rozsądni, Pan ich uważa za dzieci we mgle, a armatorów za bandę malwersantów, którzy tylko czyhają aby ukraść komuś projekt. Ja się z taki stanowiskiem stanowczo NIE ZGADZAM.
Przypowieści o leczeniu kompletnie, ale to kompletnie nie rozumiem.
Mariusz Mielec
Mariusz pisze: „ Przypowieści o leczeniu kompletnie, ale to kompletnie nie rozumiem”
Opowiadaniem o leczeniu sam sobie przeczę, zamiast wezwać na keję karetkę pogotowia, wolałem dzwonić po znajomych, zamiast dać się zbadać nieznanemu lekarzowi z dyplomem, wolałem kapitana ż. w. bez dyplomu lekarza za to darzonemu zaufaniem przez zaufaną mi osobę.
Postąpilem dokladnie tak jak pisze Jacek o rejsie syna „gdyby mój syn
chciał płynąc na jakiś rejs – na pewno sprawdziłbym zarówno jacht, jak i kto go
prowadzi. Nie opierałbym się na tym jakie uprawnienia ma kapitan i czy jacht
miał przegląd. Ja zapytałbym o opinię tych, którzy nim i z nim pływali.”
Ale to absolutnie nie znaczy ze postuluję o likwidację akademii (uniwersytetów) medycznych, tłumacząc się kosztami ich utrzymania i pozwolenie każdemu na leczenie innych. Gdybym zachorował w mieście gdzie nie mam znajomych i nie pomogło by zjedzenie całej apteczki jachtowej (poza drabinką Kramera) skorzystał bym z karetki pogotowia i lekarza z urzędowo potwierdzonym stażem i wiedzą.
Jacek Pisze „idea aby dla jednostkowych przypadków nakładać obowiązki na tysiące jest no powiedzmy mało poważna.”
Przypomnę, iż procedura rejestracji była taka iż armator składał papiery w biurze i dopiero po ich sprawdzeniu inspektor dostawał jacht do przeglądu. Nie wiem jaki procent armatorów był odsyłany przez biuro za brak zgody konstruktora. Zdarzało się iż droga ta bywała odwrócona inspektor był na sąsiednim jachcie lub był członkiem tego samego klubu i armator zwrócił się bezpośrednio do niego „zrób mi przegląd papiery przyniosę później”. W takich sytuacjach inspektor sprawdzał papiery i sam zawoził je do biura, w mojej karierze takich przypadków z nowo zbudowanymi jachtami było około dwudziestu, czyli dwa opisane przypadki stanowią 10%, ale skoro 4 lata temu Andrzej Skrzat wypowiedział się iż jego jachtów pływa około dwudziestu tysięcy a On sprzedał CZTERY tysiące zezwoleń (czyli 80% kradzionych) a Jurek Pieśniewski opublikował artykuł w podobnym tonie http://www.piesniewski.pl/?menu=&lang=&a=art&id=1 to naprawdę nie można mówić o jednostkowych przypadkach.
Mariusz pisze „Różnimy się dosyć znacząco w podejściu do żeglarza. Ja uważam że są to ludzie odpowiedzialni i rozsądni, Pan ich uważa za dzieci we mgle”
Otóż Panie Mariuszu, nie do końca i nie wszystkich, ale nie każdy urodził się w rodzinie żeglarskiej. Większości naszego społeczeństwa (tej jeszcze nie żeglującej) żeglowanie kojarzy się ze słońcem i rozebranymi dziewczynami z plakatów biur podroży, doskonale pasuje do nich określenie „dzieci we mgle” a oni, lub częściej ich dzieci, są w większości klientami rejsów komercyjnych, żeglarz z krwi i kości woli popłynąć z kolegą.
Mariusz pisze : „koszty wprowadzania urzędowych przepisów dotyczących żeglugi przyjemnościowej są większe niż pożytek z tego faktu.”
I znowu się z tym nie zgadzam, wychowanie młodego zdolnego konstruktora może zaowocować polską klasą olimpijską, trzeba młodym ludziom stworzyć ku temu jak najlepsze warunki a koszty (rejestracji bez okresowych przeglądów) nie są aż tak wysokie.
Mam nadzieję iż oba te wątki ten i http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=1851&page=0 dostatecznie odzwierciedlają moje zdanie o wadach i zaletach liberalizacji. Nie wymagam od wszystkich by się ze mną zgadzali.
Serdecznie pozdrawiam moich adwersarzy i tych co to przeczytali
Krzysztof
Drogi Don Jorge,
ja niesamowicie współczuję Panu Kwaśniewskiemu.
Czego?
Pecha.
Skoro pan ma tak Pana wszędzie naciągają, oszukują, okradają.
Był taki film francuski o człowieku który miał pecha. Pan zapewne jest jego realnym odzwierciedleniem.
Podam przykłady. Pożyczyłem jacht od Okręgowego Związku Żeglarskiego w Warszawie. Był to jacht typu Opal o wdzięcznej nazwie "Wars".
Ludzie i żeglarze z tego związku to sama chodząca historia. Doświadczenie żeglarskie takie duże, że ja ze swoim mogę wejść na stojąco pod szafę i jeszcze sporo miejsca zostanie.
Biorąc od takich ludzi od takiej braci żeglarskiej jacht to jest pewnik. Niestety nawalił silnik, a raczej rozrusznik. Opisywałem tą sprawę u Jurka.
Żadnej pomocy, tylko: człowieku ja na tym jachcie na żaglach wpłynąłem do Petersburga, ale my nie mamy wiatru – odpowiadam.
Jacht miał zostać przeprowadzony z Górek Zachodnich do Gdyni. Była niedziela nie ma gdzie naprawić rozrusznika, a silnika nie tego typu ze zrozumiałych względów nie odpali na „popych”. Zostawiliśmy tej braci żeglarskiej propozycje naprawdę ugodową. Opłacimy postój w Górkach Zachodnich, a wy jak naprawicie rozrusznik to rezydent przestawi go na miejsce. Co się działo, brać żeglarska walnęła znowu mowę o Ptersburgu po czym się wyłączyła. Chcą nie chcą, koledzy się telepali 8 godzin do Gdyni. I zamiast o 14 wyjechaliśmy do domu o godzinie 21. Tak się zachowała instytucja która ma być odpowiedzialna za rejestracje.
Dwa obrazki z tych wykpiwanych firm komercyjnych, których byłem świadkiem.
Pierwszy z tego roku. Chorwacja wrzesień. Na nabrzeże przyjechał przedstawiciel armatora. Szukał łódki, bo zgłoszono usterkę braku ładowania. Znalazł usunął powiedział że jest do usług, przeprosił i pojechał.
Rok 2008 port Wieck Niemcy. Nad ranem wpływa polska załoga pod niemiecką banderą. Od słowa do słowa wyszło że im nawalił silnik – lało się spod wtryskiwacza i śmierdziało na jachcie. Armator polecił udać się do Wieck bo tam jest serwis silników. On zaś telefonicznie poinformuje mechanika o problemie.
Szanowny Panie Krzysztofie to ja wolę już wolę tych komercyjnych niż niektóre organizacje zarządzane przez braci żeglarzy.
Ja jestem żeglarzem komercyjnym, który korzysta z usług firm czarterowych.
Nie chcę pośrednika, swoje sprawy załatwiam sam. Przeczytałem tekst dr Pieśniewskiego na który się pan powołuje.
Chyba wejdę na grząski grunt polityki. Skąd ta wiara że jak będzie państwowy ukaz to będzie lepiej?
Toż bardziej państwowego tworu jak sąd nie ma. Pan Pleśniewski kpi z drogi sądowej, że to są wolne żarty.
To rejestr prowadzony przez prywatne jakby nie było stowarzyszenie ma rozwiązać problem, z którym nie daje sobie rady Sąd?
Zatrudnicie agentów CBA, czy Bondów? Tak naprawdę to chodzi tylko i wyłącznie o gruby szmal z rejestracji. Gdyby to było 200 tys. jednostek pływających do zarejestrowania w całej Polsce, po 100 zł za sztukę. To kasa jest niebagatelna do wyjęcia. Z moich szacunków wychodzi 20 mln zł w ciągu góra dwóch lat do podziału na 39 okręgowych związków żeglarskich. To co pa proponuje to nic innego jak skok na kasę.
PS Czy ma Pan związkowe papiery inspektora ?
Mariusz
Panie Mariuszu!
Fakt ze posiadam związkowe papiery inspektora wynika wyraźnie z obu newsów, więc nie rozumiem w jakim celu pyta Pan jeszcze raz o cos co było wyraźnie powiedziane.
Jurek Pieśniewski nie ma związkowych papierów inspektora a pisał dokładnie to samo.
Nikt nie zatrudni Bonda ani Ramba (nie mylić z pieskiem) ani Kolomba, ani Cojaka, ani nawet CBA po prostu jacht kradziony (bez kwitu od konstruktora) nie dostanie rejestracji i taka osłona jest całkowicie szczelna. Na początku kadencji w 2005 roku, mając papiery inspektora, proponowałem rezygnację z okresowych przeglądów dla jachtów „przyjemniaczków” , dlaczego, bo to jest akurat niepotrzebnie bo szkoda mojego czasu i pieniędzy armatora, a jak będę mu potrzebny to sam do mnie zadzwoni, co się i dziś zdarza, bez obowiązkowych rejestracji.
Pisze Pan: „Toż bardziej państwowego tworu jak sąd nie ma. Pan Pieśniewski kpi z drogi sądowej, że to są wolne żarty.”
Pisałem o moim stojaku, Czy w innym kraju taka sytuacja jest w ogóle możliwa, że zamawiam usługę na wykonanie jednej sztuki wg załączonego projektu a usługodawca robi sobie z tego masowa produkcję, myślę ze nie. Proszę zobaczyć ile jest kradzionych programów komputerowych, ile jest kradzionej fonografii i nic się z tym nie robi a wystarczy się przejść na najbliższy bazar. Skoro chcemy mieć żeglarstwo musimy mieć konstruktorów, skoro chcemy mieć konstruktorów musimy zachęcić młodych ludzi by chcieli się tym zająć. Żeby dziś narysować łódkę trzeba zainwestować w odpowiedni program komputerowy, jest to kwota kilkunastu tysięcy złotych, zatem młody człowiek nie zajmie się tą działalnością bez gwarancji na ochronę swych praw autorskich.
Pisze Pan o sobie że jest Pan klientem firm komercyjnych, mi się to tez zdarza, ale my (Pan działając przez 12 lat jako wiceszef techniczny klubu ja działając przez ponad 20 lat jako inspektor techniczny) mamy wiedzę która pozwoli nam ocenić jacht, ale co ma zrobić człowiek co w zeszłym roku skończył kurs i ma ochotę na rejs z rodziną? Czy uważa Pan że jemu niezależny rzeczoznawca też nie jest potrzebny?
Spłycenie wszystkiego do skoku na kasę jest najprostsze. Bardzo łatwo powiedzieć 20 milionów w ciągu dwóch lat, część pochłoną koszty a reszta … Czy zmartwił by się Pan jakby pański Klub dostał kasę na optymisty?
Zawsze były zakamuflowane dotacje na sport, czym był kiedyś monopol klubów płetwonurków na prace podwodne - zakamuflowana dotacją, czym zaowocował wysokimi wynikami w sporcie. Rozpoczął się wolny rynek i skończyły się pieniądze w klubach i skończyły się wyniki.
Podobnie z rejestracjami i patentami, związek przejął funkcje państwa i zatrzymywał dla siebie wypracowane pieniądze. Tym razem ja się powtórzę jak mają być w przyszłym roku Mistrzostwa w piłce kopanej to podatnik za to płaci i to słono (w Poznaniu ok. 1,5 tysięca złotych na głowę), jak były w Krynicy Morskiej Mistrzostwa Świata w klasie Micro to finansował to Elbląski Okręgowy Związek Żeglarski pieniędzmi z patentów i rejestracji.
Uważam iż dotacje na sport powinny być jasno i precyzyjnie określone, ale odszedłem chyba za bardzo od tematu.
Krzysztof
ps. Wole w tym czasie robić cos naprawdę potrzebnego, na przykład narysowac i zbudować lodkę w oparciu o wiedze nabytą przez przeszło 20 lat inspektorowania.
Myslałem, że temat jest już wyczerpany, ale jednak nie.
Więc powiem Krzysztofowi tylko tyle:
Jeśli nie będe się czuł sam kompetentnie, to wynajmę fachowca - inżyniera.
Ale DOBROWOLNIE, a nie dla widzimisię jakiegoś urzędu.
------------------
Andrzej Colonel Remiszewski
Czytam tak sobie co ostatnio napisał Krzysztof Kwaśniewski i dochodzę do
wniosku, że człowiek ten jednocześnie zadziwia mnie i przestrasza.
Pełen podziwu jestem dla niego za wolę walki ze złem którego sam nie
doświadczył a w walkę z nim pragnie wciągnąć wszystkich. Nie ma dla niego
znaczenia, że sami pokrzywdzeni nie zrobili nic aby się przed złoczyńcami
bronić, ani tego, że inni za obronę tą nie chcą płacić.
Podziwiam go za wiarę w nieskazitelność i prawość kolegów inspektorów,
którzy na pewno nie zarejestrowali "kradzionych" jachtów. Od kiedy to nie ma
obowiązku rejestracji jachtów? Od kiedy Krzysztof z "kolegami" zaczął mówić
armatorom, że nie muszą się poddawać przeglądom technicznym? Dla
dociekliwych niech pogrzebią w archiwum SSI i poszukają co kilka lat temu
Krzysztof w tej materii mówił.
Przeraża mnie to, że sam uważając się za mądrego uważa innych za głupców
nieświadomych swoich wyborów. ...skąd by wiedzieli gdyby nie on i jego
koledzy... Pycha to czy pogarda?
Przeraża mnie to, że z jednej strony broni skrzywdzonych a jednocześnie ich
napada broniąc się stwierdzeniem, że przecież inni też nas łupią.
Rejestracje, przeglądy, patenty, obowiązkowe wyposażenie itd. Dla wielu
obostrzeń można znaleźć racjonalne wyjaśnienie. Na wiele obostrzeń, z
jakichś względów, można się zgodzić ale nie można w imię wyimaginowanych
szkód czy zagrożeń nakładać wszystkim kaganiec! Szczególnie bolesne jest to
wtedy gdy za ten kaganiec przychodzi nam samym płacić.
Pozdrawiam
Jacek Woźniak
Drogi Don Jorge.
Czytając argumenty Pana. Krzysztofa Kwaśniewskiego dochodzę do wniosku
że jestem betonem. I to na dodatek mocno nieprzemakalnym.
Skoro obowiązkowe rejestracje mają spowodować polska konstrukcję jachtu klasy olimpijskiej
Eksplozję konstruktorskich pomysłów, to proszę mi wytłumaczyć, pytanie do pana Kwaśniewskiego,
dlaczego nie ma polskiej marki samochodów osobowych pomimo obowiązku
Ich rejestrowania od lat?
Wraca pan do tego nieszczęsnego stojaka. A kto panu zabronił oskarżyć dyrektora
Warsztatów o kradzież pomysłu?
Co do finansów klubu zabiegam o nie sam.
My nie dostajemy kasy na sprzęty tylko wygrywamy konkursy ofert organizowane przez miasto.
Organizujemy imprezy szantowe (wiem Don Jorge ich nie lubi, ale ja tak).
Sprzęt mamy nowy (w miarę) ostatnio kupiliśmy 420 dla młodzieży, ale nie garnie się coś do żeglowania.
Działałem w latach minionych i wdziałem jak wygląda rejestracja i obowiązkowe przeglądy.
Płacisz 50 złotych, pieczątka w dowodzie ważność rejestracji przedłuża się do.,.
W 90% inspektor nie oglądał łódki (śródlądowej)
Jeden mi wyznał w przypływie szczerości jak już nie były te przeglądy potrzebne, a co ja mogłem sprawdzić jak jacht jest na wodzie?
Jak sprawdzę szczelność komór wypornościowych? Co mogę sprawdzić? Czy są środki ratunkowe i gaśnica.
Zadał pan pytanie co ma gość zrobić jak skończył kurs i chce popłynąć. Jak się niema doświadczenia, lub odwagi to trzeba je kupić lub zapracować na ni.
Zaproponować komuś bardziej doświadczonemu rejs i mu go opłacić. Wynająć sternika. Szukać kapitana któremu brakuje załogi. Gdy kandydat na żeglarza źle zainwestuje to jego problem.
Z drugiej jednak strony panie Krzysztofie chciałem kiedyś łódki dobrowolnie rejestrować i badać (poważnie nie robię sobie ściemy)
Wiem pan że nie miał kto? Po co będę pisał papiery dla dwóch mi się nie opłaca tak mi kiedyś się odezwał jeden z inspektorów rejestrujących.
Szanowny Panie Krzysztofie niech pan zakłada firmę rejestracyjną a ja z dokumentami dwóch sasanek z certyfikatami od konstruktora A. Skrzata (klub posiada takowe) będę Pana klientem, jako klub żeglarski "Orkan". Poważnie! Zarejestruje je u pana, pod warunkiem że pan podejmie ryzyko prowadzenia nowej firmy, uzyska zgody od konstruktorów na ich reprezentowanie. Proponuję już termin dokonania rejestracji łodzi 2 lub 9 czerwca 2012 w Giżycku. Co pan na to?
Jak mi się wydaje, to do dzisiaj można łódki rejestrować?
Mariusz