GDZIE TA KEJA ?
Stefan Hołownia jest żeglującym (na jachcie) marynarzem (na statku). Z opowiadanka wynika, że skoro pamięta swinoujską "Kaskadę" i nachodzą go wspominki z epoki przedkomórkowej, to napewno jest w ... sile wieku. Marynarskie nawyki i doświadczenia skutkują teraz tęsknotą do portowych tawern. I to takich bliskich pomostom jachtowym.
W gronie stałych Czytelników SSI mamy kliku naprawdę kompetentnych w tej materii kapitanów. Na przykład naszego kochanego Zbieraja, który swego czasu raczył nas poezja pisaną pod palmami, Andrzeja Drapellę, Jurka Wąsowicza (z Jajem), Honorowego Jurka Knabe czy Starszego Celi - Mietka Leśniaka (obecnie na Dominikanie).
SSI to nie ostoja ponuractwa.
SSI to nie tylko fortyfikacje bojowników o swobodę żeglowania.
Uśmiechnijcie się !
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
__________________________
GDZIE TA KEJA ?
GDZIE TA KEJA ?
Szliśmy raz stateczkiem do Brazylii, konkretnie do Manaus /cztery doby w górę Amazonką/. W drodze powrotnej zawinęliśmy do Itakuczary. Maleńki port,a tuż obok portu na skarpie knajpa. Trochę , a nawet bardzo byłem zmęczony po pracy, ale kolega mnie wyciągnął argumentacją, że jutro wyjście to wypada dziś miasto odwiedzić. Byłem tak zmęczony, że ledwo dotarłem do tej knajpy na skarpie. Siedliśmy na tarasie, zamówiliśmy miejscowe serwezio podawane w litrowych butelkach. Smak tego piwa powiedzmy, że niezły, a w miarę upływu czasu coraz lepszy. Sączymy piweńko, kontemplujemy widoki, jest powiedziałbym dobrze , a nawet lepiej, w zasadzie „ knajpa kołysze się całkiem bezpiecznie”.W dole widac statek i Amazonkę, czyli jest pięknie. Jest wieczór, wieje leciutki wiatr, cały czas płynie jakaś lekka muzyka.
Nagle słyszę :”Do you like samba?” Podnoszę oczy i oniemiałem. Pierwsza myśl : „O k…., chyba jestem w raju”. Przede mną piękna , wysoka dziewczyna i się szeroko uśmiecha do mnie. Przeleciałem wzrokiem od dołu do góry i z powrotem, a nawet jeszcze raz .Wszystko, cholera ,że tak powiem na miejscu-wcięcie ,wycięcie, wdech , a nawet wydech, a nogi prawie do szyi. Poderwałem się :”Yes,sure”, chociaż w życiu samby przedtem nie tańczyłem. Potem ryknąłem do właściciela :”Have you any rockandroll?” i były tańce nawet z podrzutem na biodro.
I pomyśleć ,że przedtem ledwo wlazłem na tą skarpę.
Staliśmy kiedys na remoncie w Singapurze. Do miasta było dość daleko, ale czasami się człowiek wyrwał, żeby nie siedzieć codziennie na statku. Jak przyleciałem do Singapuru to na lotnisku dostałem plan miasta, gdzie była zanaczona Hard Rock Cafe. Trochę mnie to zaintrygowalo, chociaż za hard rockiem nie przepadam, ale mówię sobie trza zobaczyć. Jadę i rzeczywiście po paru minutach już miałem dośc, wyszedłem i niedaleko widze neon Country Cafe. Wchodzę a tam prawdziwe zagłębie knajp, lokali, dyskotek, czyli Orchand Tower/taka trochę nasza dawna "Kaskada" do kwadratu/.Wchodze ,ledwo zająłem strategiczne miejsce przy barze,a już piekne dziewczę w stroju szeryfa pyta się co się napiję. Zażyczyłem sobie piwo,a że w tropiku piwo smakuje bardziej, szczególnie te pierwsze , to w krótkim czasie szklanka /duża, ale/ zobaczyła dno. Natychmiast słyszę pytanie :”Do you want next one?”. I już w tym momencie polubiłem tą barmankę i knajpę bardzo. Atmosfera dobra , leci country, czasami rockandroll, chociaż do trzeciego czy czwartego piwa trochu przeszkadza duża ilość dziewczyn, które chcą , powiedzmy, że, pogadać . Potem już nie.
Staliśmy kiedys w Buenos. Kontenerowiec, postój krótki. Była już Poland Direct, ale komórek jeszcze nie było. Zadzwoniłem z pierwszego dostępnego telefonu i już chciałem wracać na statek, ale koledzy Filipińczycy mówią :”co będziesz na statku siedział, chodż z nami do karoke baru” . Pojechałem z nimi. Zaczeli tam cos śpiewać, a ja przy barze sączę Cuba Libre. Jedno, potem drugie. Coś słyszę, że ktoś do mnie cos mówi, coś odpowiadam , ale generalnie myślami jestem daleko. Przy trzecim drinku zauważam, że obok mnie siedzi dziewczę, przy czwartym nawet zaczyna mi się podobać , po następnym widzę że jest piękna, a nawet najpiękniejsza, a w zasadzie najpiękniejsza na świecie.
San Pedro. Maleńki port. Wybrzeże Kosci Sloniowej. Seamens Club na plaży.
Drewniany lokal z weranda na samej plaży nad Atlantykiem.Tropik, ale wieczorem maleńki wiaterek, szum oceanu, piwo i dziewczyny. Jak się tańczyło to trzeba było uważać, bo podłoga nierówna, ale wspominam ten bar bardzo dobrze. Jakie widoki, ocean, gwiazdy, okolice, możliwość spaceru przepiękną plażą.
Houston. Sobota. Juz nawet niedziela bo po pólnocy.Wychodzimy z lokalu, w którym trudno było się dopchac do baru, a tu na ulicy tłum, że trudno się przecisnąć .Cholera, nawet piwa się spokojnie człowiek nie może napić. Co oni spać nie mogą ,czy co?
Durban. Weszliśmy po paliwo. Było jakoś tak w weekend i cały port i okolice białe od żagli.
Po dobiciu chief mate/Amerykanin/, kucharz /Filipinczyk/ i ja jechaliśmy taksówką do Domu Marynarza , a tu taksówkarz nawija , że jest nowy extra lokal, że jest super, i tak dalej. Nazywa się Tiger &Tiger. No dobra, jedziemy. Wchodzimy a tam morze extra dziewczyn. Śliczne, zadbane, bogato ubrane, biżuteria itd.Tak ładne, że musieliśmy walnać z marszu ze trzy piwa, żeby nam się głowy nie ukręciły od tego oglądania się bez przerwy. Jak się okazało to miejscowe białe dziewczyny, którym do szcześcia nie brak nas , tylko młodych mężów. Zmieniliśmy lokal na Lido, gdzie wszystko jasne.
Ale jakbym był kawalerem i trochu młodszym to tylko do Tiger& Tiger.
Świnoujscie. Wyszliśmy we trzech z Albatrosu i obraliśmy kierunek na Gryfię. Dawno temu, taxi na telefon jeszcze nie było, ze o komórkach nie wspomnę. Idziemy , a tu kontrakursem , drugą stroną ulicy, ale, idzie śliczne dziewczę. Kolega nie wytrzymał: „Muszę ją poderwać”. A my, że tak z marszu, na ulicy, nie dasz rady. To zakład o flaszke. I kolega idzie na drugą stronę ulicy i wali prosto z mostu :”Dzień dobry. Chciałbym Panią zaprosic na kawę”. -Gdzie i kiedy ?- odpowiedziało rezolutnie dziewczę , że aż nam szczęki opadły z wrażenia.
Gdzie ta keja?
Nagle słyszę :”Do you like samba?” Podnoszę oczy i oniemiałem. Pierwsza myśl : „O k…., chyba jestem w raju”. Przede mną piękna , wysoka dziewczyna i się szeroko uśmiecha do mnie. Przeleciałem wzrokiem od dołu do góry i z powrotem, a nawet jeszcze raz .Wszystko, cholera ,że tak powiem na miejscu-wcięcie ,wycięcie, wdech , a nawet wydech, a nogi prawie do szyi. Poderwałem się :”Yes,sure”, chociaż w życiu samby przedtem nie tańczyłem. Potem ryknąłem do właściciela :”Have you any rockandroll?” i były tańce nawet z podrzutem na biodro.
I pomyśleć ,że przedtem ledwo wlazłem na tą skarpę.
Staliśmy kiedys na remoncie w Singapurze. Do miasta było dość daleko, ale czasami się człowiek wyrwał, żeby nie siedzieć codziennie na statku. Jak przyleciałem do Singapuru to na lotnisku dostałem plan miasta, gdzie była zanaczona Hard Rock Cafe. Trochę mnie to zaintrygowalo, chociaż za hard rockiem nie przepadam, ale mówię sobie trza zobaczyć. Jadę i rzeczywiście po paru minutach już miałem dośc, wyszedłem i niedaleko widze neon Country Cafe. Wchodzę a tam prawdziwe zagłębie knajp, lokali, dyskotek, czyli Orchand Tower/taka trochę nasza dawna "Kaskada" do kwadratu/.Wchodze ,ledwo zająłem strategiczne miejsce przy barze,a już piekne dziewczę w stroju szeryfa pyta się co się napiję. Zażyczyłem sobie piwo,a że w tropiku piwo smakuje bardziej, szczególnie te pierwsze , to w krótkim czasie szklanka /duża, ale/ zobaczyła dno. Natychmiast słyszę pytanie :”Do you want next one?”. I już w tym momencie polubiłem tą barmankę i knajpę bardzo. Atmosfera dobra , leci country, czasami rockandroll, chociaż do trzeciego czy czwartego piwa trochu przeszkadza duża ilość dziewczyn, które chcą , powiedzmy, że, pogadać . Potem już nie.
Staliśmy kiedys w Buenos. Kontenerowiec, postój krótki. Była już Poland Direct, ale komórek jeszcze nie było. Zadzwoniłem z pierwszego dostępnego telefonu i już chciałem wracać na statek, ale koledzy Filipińczycy mówią :”co będziesz na statku siedział, chodż z nami do karoke baru” . Pojechałem z nimi. Zaczeli tam cos śpiewać, a ja przy barze sączę Cuba Libre. Jedno, potem drugie. Coś słyszę, że ktoś do mnie cos mówi, coś odpowiadam , ale generalnie myślami jestem daleko. Przy trzecim drinku zauważam, że obok mnie siedzi dziewczę, przy czwartym nawet zaczyna mi się podobać , po następnym widzę że jest piękna, a nawet najpiękniejsza, a w zasadzie najpiękniejsza na świecie.
San Pedro. Maleńki port. Wybrzeże Kosci Sloniowej. Seamens Club na plaży.
Drewniany lokal z weranda na samej plaży nad Atlantykiem.Tropik, ale wieczorem maleńki wiaterek, szum oceanu, piwo i dziewczyny. Jak się tańczyło to trzeba było uważać, bo podłoga nierówna, ale wspominam ten bar bardzo dobrze. Jakie widoki, ocean, gwiazdy, okolice, możliwość spaceru przepiękną plażą.
Houston. Sobota. Juz nawet niedziela bo po pólnocy.Wychodzimy z lokalu, w którym trudno było się dopchac do baru, a tu na ulicy tłum, że trudno się przecisnąć .Cholera, nawet piwa się spokojnie człowiek nie może napić. Co oni spać nie mogą ,czy co?
Durban. Weszliśmy po paliwo. Było jakoś tak w weekend i cały port i okolice białe od żagli.
Po dobiciu chief mate/Amerykanin/, kucharz /Filipinczyk/ i ja jechaliśmy taksówką do Domu Marynarza , a tu taksówkarz nawija , że jest nowy extra lokal, że jest super, i tak dalej. Nazywa się Tiger &Tiger. No dobra, jedziemy. Wchodzimy a tam morze extra dziewczyn. Śliczne, zadbane, bogato ubrane, biżuteria itd.Tak ładne, że musieliśmy walnać z marszu ze trzy piwa, żeby nam się głowy nie ukręciły od tego oglądania się bez przerwy. Jak się okazało to miejscowe białe dziewczyny, którym do szcześcia nie brak nas , tylko młodych mężów. Zmieniliśmy lokal na Lido, gdzie wszystko jasne.
Ale jakbym był kawalerem i trochu młodszym to tylko do Tiger& Tiger.
Świnoujscie. Wyszliśmy we trzech z Albatrosu i obraliśmy kierunek na Gryfię. Dawno temu, taxi na telefon jeszcze nie było, ze o komórkach nie wspomnę. Idziemy , a tu kontrakursem , drugą stroną ulicy, ale, idzie śliczne dziewczę. Kolega nie wytrzymał: „Muszę ją poderwać”. A my, że tak z marszu, na ulicy, nie dasz rady. To zakład o flaszke. I kolega idzie na drugą stronę ulicy i wali prosto z mostu :”Dzień dobry. Chciałbym Panią zaprosic na kawę”. -Gdzie i kiedy ?- odpowiedziało rezolutnie dziewczę , że aż nam szczęki opadły z wrażenia.
Gdzie ta keja?
Był kiedyś news w SSI o marinie, gdzie kolega żeglarz miał about 20 metrów od miejsca cumowania jachtu do przyjaznej tawerny. News zapamiętałem.
Mariny nie.
Pozdrawiam
Stefan Hołownia
Pozdrawiam
Stefan Hołownia
Chyba Stefan Hołownia jest nieco starszy od Nas. Wskazuje na to
informacja, że "Albatros" był w Świnoujściu rzeczywiście tylko, że
"Gryfia" - Stocznia Remontowa i Wyspa Gryfia, na której leżała to w
Szczecinie. Więc trochę pamięć zawiodła.
"Kaskada" to Twoje stwierdzenie, że w Świnoujściu, a była w Szczecinie
/spaliła się w kwietniu 1981/.
Jeśli S.H. starszy niż my to powinien wspomnieć Restaurację "Bajka",
która znana była w całej Europie i nie tylko! Wtedy na Gryfię można było
wychodząc z Bajki do statku całkowicie wytrzeźwieć bo to chyba z 7-8km
"per pedes" jak "mewki" oczyściły dzielnemu "bojkowi" kieszenie.
Znane mi to było bo jako pracujący student na statkach bywałem w
towarzystwie dzielnych załóg w tym lokalu.
Izydor
Pewnie, że przypadki chodza po ludziach np.
Świnoujście. Wcześnie rano. Zima, lekki mrozik. Stoimy w oczekiwaniu na prom, a tu wali goły Szwed w beczce i pyta się gdzie tu policja, bo go obrabowali. Jak się okazało pamięta tylko piękną dziewczynę, z ktorą szedł do jej mieszkania i po drodze dostał w łeb i obudził się goły, całkiem goły. Żeby się jakoś okryć, to wlazł do środka znalezionej beczki bez denek i tak truchtał.
Houston. Dom Marynarza. Delektuję się piwem w barze/powiedzmy, że piatym, naprzeciw mnie barmanka Mary. Kształty rubensowskie, a nawet więcej, rzekłbym taka szafa dwu - nawet więcej drzwiowa. W nastroju byłem już bardzo przyjaznym, a tu patrzę Mary coś zamyślona, myślami daleko. Mówię
chociaz
A1. Wyjazd. Parę ładnych lat temu ,jak była krótsza. Płacę, a kasuje mnie piękna blondynka.
Byłem w cholernie dobrym nastroju, wnuk mi się urodził, świat cały bym przytulił, a co dopiero jedną blondynę.
I walę z uśmiechem
- kończę o 22-ej - odpowiedziała blondyna.
Pozdrawiam
Stefan Hołownia