Z portami jachtowymi sprawa ma się podobnie, choć tu raczej chodzi o głębokość akwenu.
Jednemu Hamble, innemu Vandburg, a jeszcze innemu słynny francuski port jachtowy Port Grimaud – przezywany
francuską podróbka Wenecji. W przypadku tego ostatniego to chyba doszliśmy do ściany, jeśli nie liczyć … Helu.
Krótko mówiąc – jest w czym przebierać – luksusy, serwisy, natura, kameralność, skala, no i … oczywiście opłaty.
Do napisania tej notki sprowokował mnie news Jarka Czyszka o realiach luksusów. Rachunek ciągniony – Jarka
sprowokował Colonel, który jako okazowy przykład luksusu przedstawił swoje autko KIA.
W związku z tym namawiam do lektur kilku najnowszych korespondencji w okienku SSI.
.
A teraz obejrzycie obrazki:
/
Port Grimaud z lotu ptaka
.
/
Widoczek jednego z cumowisk tegoż portu
.
.
/
Jedna z najdroższych i chyba ekskluzywnych marin – Monte Carlo Yacht Club.
.
/
Oraz najzwyklejsza marina północnego wybrzeża Francji
.
/
Dla kontrastu – mój ulubiony gotlandzki porcik Vandburg
.
/
A to mój macierzysty jachtklub, w którym żeglarsko się wychowałem. To ten, w którym jeszcze za peerelu socjalizm został wykorzeniony („klub prywaciarzy”).
.
.
Obejdzie się bez fotografii portu Hel. Wszyscy go znacie.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge