TUŻ PRZED STARTEM
Pojechałem wczoraj (sobota) do Górkek Zachodnich. Było bardzo miło, przyjmowano mnie serdecznie, zwłaszcza panie. Niby piknik, niby sielanka, niby luz, ale to tylko złudzenie.
Samotnicy sprężeni do wielkiej próby - walki nie tyle o Gotland, ale do rozprawienia się z własnymi słabościami.
No bo nie ma co ukrywać - czeka kilka dni, samotnie, sam na sam z jesiennym Bałtykiem. A do tego ten rój statków zwłaszcza dookoła okrążanej przez jachty wyspy.
Pstryknąłem kilka fotek nastrojowych do nastrojowego tekstu Jacka Chabowskiego (s/y "Polled 2").
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
----------------------------------------
Witaj Jerzy,
Wszystko wskazuje na to, że wrzesień każdego roku w naszym morskim żeglarstwie, to będzie miesiąc kulminacji. Takie miałem właśnie odczucia jak przyjechałem dzisiaj do bazy regat "Bitwa o Gotland". Bardzo dużo jachtów, spory ruch na kei i wszyscy tacy jacyś podekscytowani. Powitania na pomoście jakby spotkało się rodzeństwo rozdzielone wiele lat wcześniej w dzieciństwie. Szczerze i bardzo serdecznie. Taki właśnie jest klimat na tej imprezie. Zdaje się, że wszyscy na to czekali cały sezon.
"Marina Delphia" jakby ożyła. Teren dla uczestników i gości przygotowany, biuro regat czynne i uczynne. Jest miło.
Brat Dyrektor - Krystian Szypka
.
Bitewne jachty
.
Joanna Pajkowska - luz absolutny
.
Jarek Marcinkowski - skupienie, koncentracja.
.
Sama apetyczność.
.
Co oni piją ?
.
Około 16 plan regat zaczął się realizować. Po formułkach oficjalnych i refleksjach Radka Kowalczyka, nowość – prelekcja kapitana Jacka Maziarza, dyrektora operacyjnego SAR w Polsce. Bez nadęcia, bez belferskiego tonu, ale w sposób praktyczny trafiło do uczestników i gości sporo ciekawych informacji zarówno tych o samej służbie SAR ale także, o tym jak się zachować gdy potrzebujemy pomocy. Zapamiętałem dwie kwestie: pierwsza, to ta abyśmy ufali ratownikom i robili to co nam mówią – nic mniej, ale też nic więcej – oni naprawdę wiedzą co i jak robią. Druga kwestia, a właściwie zdanie: „dajcie się odnaleźć” – trochę rozkoduję - czarne ubrania, szare sztormiaki itp., to nie są najlepsze ubrania aby nas zauważyć w rozbujanym morzu. Później jeszcze możliwość zobaczenia od środka łodzi ratowniczej Wiatr – ponad 1000 koni mechanicznych pod maską robi wrażenie, budzi respekt ale także daje nadzieję, że dotrą na czas, wszędzie i w każdej pogodzie.
Niby to ma być tak.
.
Oto oni.
.
.
Po zmroku zrobiło się gastronomicznie. Duże i urozmaicone ilości, ale co ważniejsze, bardzo pyszne menu. Dla każdego coś miłego – dla nowoczesnych dam, zdrowe sałatki, dla wojów bitewnych, dobrze doprawione mięsiwa. Napełniłem się do syta, a jakbym miał piórko, jak szlachta używała, to pewnie jeszcze ze dwie rundy był zaliczył. Później kwestie organizacyjne i prognoza pogody. Sporo mapek z rozkładem ciśnień nad Bałtykiem, ale wszystko jakoś tak czytelnie i zrozumiale przekazane. Dla mnie wieczór w marinie powoli się kończył, bo nie mam na tyle kondycji aby zaliczyć zawody na lądzie i później na wodzie, ale są tacy co dadzą radę i tu, i tu.
Łódka praktycznie gotowa i już kombinuję jak płynąć. Myślami jestem już na starcie. Dalsze relacje w miarę możliwości jakie będą pod pokładem i łączności na morzu. Będzie też już bardziej żeglarsko. To tyle, tytułe wstępu o wielkiej "Bitwie o Gotland 2016".
- pozdrawiam
Jacek Chabowski

Komentarze
ja protestuję ! Tadeusz Lis z dnia: 2016-09-18 11:45:00
tracking Jerzy Kuliński z dnia: 2016-09-19 17:01:00
kamerki gotlandzkie Marcin Jackowski z dnia: 2016-09-19 19:14:00