TUŻ PRZED STARTEM
z dnia: 2016-09-18


Pojechałem wczoraj (sobota) do Górkek Zachodnich. Było bardzo miło, przyjmowano mnie serdecznie, zwłaszcza panie. Niby piknik, niby sielanka, niby luz, ale to tylko złudzenie.
Samotnicy sprężeni do wielkiej próby - walki nie tyle o Gotland, ale do rozprawienia się z własnymi słabościami.
No bo nie ma co ukrywać - czeka kilka dni, samotnie, sam na sam z jesiennym Bałtykiem. A do tego ten rój statków zwłaszcza dookoła okrążanej przez jachty wyspy.
Pstryknąłem kilka fotek nastrojowych do nastrojowego tekstu Jacka Chabowskiego (s/y "Polled 2").
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
----------------------------------------
Witaj Jerzy,
Wszystko wskazuje na to, że wrzesień każdego roku w naszym morskim żeglarstwie, to będzie miesiąc kulminacji. Takie miałem właśnie odczucia jak przyjechałem dzisiaj do bazy regat "Bitwa o Gotland". Bardzo dużo jachtów, spory ruch na kei i wszyscy tacy jacyś podekscytowani. Powitania na pomoście jakby spotkało się rodzeństwo rozdzielone wiele lat wcześniej w dzieciństwie. Szczerze i bardzo serdecznie. Taki właśnie jest klimat na tej imprezie. Zdaje się, że wszyscy na to czekali cały sezon.
"Marina Delphia" jakby ożyła. Teren dla uczestników i gości przygotowany, biuro regat czynne i uczynne. Jest miło.
Brat Dyrektor - Krystian Szypka
.
Bitewne jachty
.
Joanna Pajkowska - luz absolutny
.
Jarek Marcinkowski - skupienie, koncentracja.
.
Sama apetyczność.
.
Co oni piją ?
.
Około 16 plan regat zaczął się realizować. Po formułkach oficjalnych i refleksjach Radka Kowalczyka, nowość – prelekcja kapitana Jacka Maziarza, dyrektora operacyjnego SAR w Polsce. Bez nadęcia, bez belferskiego tonu, ale w sposób praktyczny trafiło do uczestników i gości sporo ciekawych informacji zarówno tych o samej służbie SAR ale także, o tym jak się zachować gdy potrzebujemy pomocy. Zapamiętałem dwie kwestie: pierwsza, to ta abyśmy ufali ratownikom i robili to co nam mówią – nic mniej, ale też nic więcej – oni naprawdę wiedzą co i jak robią. Druga kwestia, a właściwie zdanie: „dajcie się odnaleźć” – trochę rozkoduję - czarne ubrania, szare sztormiaki itp., to nie są najlepsze ubrania aby nas zauważyć w rozbujanym morzu. Później jeszcze możliwość zobaczenia od środka łodzi ratowniczej Wiatr – ponad 1000 koni mechanicznych pod maską robi wrażenie, budzi respekt ale także daje nadzieję, że dotrą na czas, wszędzie i w każdej pogodzie.
Niby to ma być tak.
.
Oto oni.
.
.
Po zmroku zrobiło się gastronomicznie. Duże i urozmaicone ilości, ale co ważniejsze, bardzo pyszne menu. Dla każdego coś miłego – dla nowoczesnych dam, zdrowe sałatki, dla wojów bitewnych, dobrze doprawione mięsiwa. Napełniłem się do syta, a jakbym miał piórko, jak szlachta używała, to pewnie jeszcze ze dwie rundy był zaliczył. Później kwestie organizacyjne i prognoza pogody. Sporo mapek z rozkładem ciśnień nad Bałtykiem, ale wszystko jakoś tak czytelnie i zrozumiale przekazane. Dla mnie wieczór w marinie powoli się kończył, bo nie mam na tyle kondycji aby zaliczyć zawody na lądzie i później na wodzie, ale są tacy co dadzą radę i tu, i tu.
Łódka praktycznie gotowa i już kombinuję jak płynąć. Myślami jestem już na starcie. Dalsze relacje w miarę możliwości jakie będą pod pokładem i łączności na morzu. Będzie też już bardziej żeglarsko. To tyle, tytułe wstępu o wielkiej "Bitwie o Gotland 2016".
- pozdrawiam
Jacek Chabowski

Ten artykuł pochodzi ze strony:
JERZY KULIŃSKI - ŻEGLARZ MORSKI
Subiektywny Serwis Informacyjny
http://www.kulinski.navsim.pl

URL tego opowiadania:
http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=3020