O BIBLIOTECE KOZŁOWSKIEGO PO RAZ SIÓDMY !
z dnia: 2025-01-23
Wraz z rozwojem biblioteki Michała Kozłowskiego zauważalna jest pewna zmiana charakteru kolejnych zbiorów. Przybywa sporo czasopism obrazujących rozwój i koleje losu nie tylko żeglarstwa, ale i ogólnie rozumianej polskiej marynistyki z uwypukleniem pionierskiego okresu lat międzywojennych. Michał czyta, ogląda, relacjonuje wrażenia, a ja tak się zastanawiam – czy zostawia sobie choć trochę czasu na pracę zarobkową?
Zapał Michała mi imponuje.
Dziękuję !
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
============================
Don Jorge, Przeczytałem powtórnie wszystkie swoje artykuły o książkach i trochę się zdziwiłem, to już siódmy odcinek. W tym tempie to za kilka lat zacznę być konkurencją dla profesjonalnych bibliotek. Niestety coraz trudniej dodać coś do kolekcji, bo brakuje tylko unikatowych pozycji.
.
Mam wiele numerów przedwojennych miesięcznika „Morze” i mnóstwo powojennych. Stale dokładam kolejne i coraz mniej mam luk. Najgorzej z tymi sprzed 1930 roku. Mój najstarszy numer był z grudnia 1927, ale właśnie doszedł listopad 1926. Dodałem do zestawu cały rocznik 1932, trochę podniszczony, a tyle radości mi dało czytanie. Niestety z większości okładek zerwano zdjęcia, które były stosowane zamiast druku w niektórych numerach. To rok 1932 a już dużo opisów prób zdyskredytowania Polski przez Niemców, nawet w Ameryce. Opisy przyjmowania nowych okrętów wojennych „Żbik”, „Ryś” i „Wilk”. Zdjęcia pierwszych polskich statków, pełnomorski „Wilno” i pasażersko turystyczny „Gdańsk”. Opis rejsów „Iskrą” i „Darem Pomorza” z wieloma zdjęciami. Dużo reklam stoczni produkujących okręty wojenne. Dziś chyba niespotykane są reklamy okrętów podwodnych czy kontrtorpedowców w powszechnych czasopismach. Połowy ościeniem węgorzy pod lodem na zatoce Puckiej to chyba zapomniana dziś metoda. Musiało być ich dużo i oczywiście rybacy wiedzieli, gdzie szukać ryb. Sporo artykułów o odległych krajach i Polakach tam pracujących. Wielostronicowa relacja z pierwszego Święta Morza w Gdyni 31.07.1932. Prezydent przypłynął okrętem O.R.P. „Mewa”, w porcie i na redzie zgromadzono wszystkie okręty wojenne. Defilady i przemówienia zgromadziły sto tysięcy ludzi. Trafił ten rocznik do mojego serca to dałem go do oprawienia, by przetrwał dla następnych pokoleń. Po wojnie rozpoczęto wydawanie „Morza” w październiku 1945, pierwsze numery niesłychanie trudno zdobyć. Niedawno udało mi się dodać do kolekcji dwa kolejne numery: listopad i grudzień 1945, będę polował na ten pierwszy powojenny październikowy. Dodatkowo kilka egzemplarzy z 1946 i 1947 dozbierałem, a to też towar deficytowy. To szare smutne okładki, we wnętrzu też smutno i szaro. W pierwszych powojennych 11/45 są opisy powrotu do Polski „Daru Pomorza”, okrętów podwodnych „Sęp”, „Ryś” i „Żbik”, motorówka strażnicza „Batory” i statki z internowania w Szwecji. Statki handlowe „Kraków”, „Katowice”, „Morska Wola”.
.
Nowsze numery skompletowałem już w większości jako całe oprawione roczniki do lat dziewięćdziesiątych. Łatwiej tak znaleźć konkretny egzemplarz i jest porządek. Oprawione gazety zachowały się w dużo lepszym stanie. Pojedynczych numerów mam pewnie ponad metr bieżący…. Trochę posegregowałem, podwójnych trochę rozdaję, ale nadal przybywa. Dostałem od swojej cioci długopis/ołówek z „Batorego” z pływającym stateczkiem. To pamiątka po Jej rejsie do Ameryki z 1962r. To trochę jak relikwia, bo nie dość, że z „Batorego” to jeszcze rodzinna pamiątka. Podobne sprzedawano jako pamiątki znad morza, ale ten to oryginał. Kilka kolejnych okładek menu ze „Stefana Batorego” zebrałem. Mam bardzo interesującą książkę o tych statkach z 1977 roku: Witold Urbanowicz – „Transatlantyki”. Opis rozwoju transportu przez Atlantyk od bocznokołowców z żaglami do nowoczesnych transatlantyków i ich kresu. W barku na transatlantyku „Chrobry” był napis flagami sygnałowymi: pije Kuba do Jakuba. Ciekawe kto umiał to rozczytać. Poszedłem na giełdę staroci i wypatrzyłem medale „Zasłużony Pracownik Morza”. Złoty, srebrny i brązowy. Było udekorowanych około stu osób, wśród nich Olgierd Borchardt. Sprzedawca nawet nie wiedział, że to polskie odznaki. Chyba zacznę spacerować po giełdach. Dostałem około sto kilogramów zagranicznych czasopism żeglarskich, po tygodniu kolejne 100 kg. Trzeba dostawić następne regały. Mam obiecane kolejne paczki. Mam kilkadziesiąt proporczyków, wiele jest z maratonów pływackich, zawodów wioślarskich i pamiątki znad morza, ale żeglarskie też są. Trafił się jeden z „Batorego”, wygląda na bardzo stary. Moja biblioteka wzbogaciła się o kolejne perełki. Kilkanaście numerów dwutygodnika „Sport Wodny” z lat 1932-35. Pismo wydawane bardzo starannie, na dobrej jakości papierze i z ładnymi zdjęciami. Ciekawe opisy rejsów morskich i śródlądowych. Rejs trzech jachtów z Gdyni do Kalmaru („Junak”, „Temida 1”, „Mohort”). Nazwiska kapitanów tych jachtów to znane postacie: „Junak” – porucznik Przybyszewski, późniejszy dowódca obrony Helu, rozstrzelany przez UB w 1952, uniewinniony w 1956. „Temidą1” dowodził Mariusz Zaruski, aresztowany w 1939, zmarł w 1940 w Chersońskim więzieniu NKWD, zrehabilitowany przez władze radzieckie w 1989. „Mohort” - kapitan Z. Pankiewicz, nie mam wiedzy o Jego dalszym losie. Zdjęcie nowej przystani Oficerskiego Yacht Klubu Rzeczypospolitej Polski w Warszawie robi wrażenie (rok 1932) niestety nie przetrwała 1939 roku i spłonęła. Opis pierwszych regat morskich w Polsce, rok 1933. Regaty z Gdyni na Bornholm do Ronne. Jachty „Jurand”, „Mohort”, „Temida1”, „Witeź”, „Flądra”, „Chochlik”, „Orion”, „Irka”, „Halina”; komisja sędziowska na ORP „Smok” - holownik morski. Wygrał „Witeź”. Podczas powrotu do Gdyni stracił maszt i zatonął „Orion”, załogę uratowano.
.
Opis rejsu kajakiem z jeziora Narocz do Nowego Dworu, Niemen, kanał Augustowski, Biebrza, Narew. Sześć stron pasjonującego opisu spływu. W kolejnym numerze następne sześć stron. Chciałbym kiedyś móc tak popłynąć, ale musiałoby się coś zmienić na Białorusi. Kolejny opis: kanadyjką z Równego do Łomży, przez kanały i jazy. Do takiego rejsu też potrzebna przyjazna Białoruś i wolna Ukraina. „Przez Szuwary i Głazy” to tytuł opisu rejsu z Poznania do Warszawy, Warta – Ner – Bzura - Wisła. Młodzi przyszli maturzyści nie mając pieniędzy na mapy kopiowali pożyczane.
.
Zdjęcia i opis uroczystości z podniesienia bandery w YKP, wielu honorowych gości z prezydentem Ignacym Mościckim na czele. Regaty żeglarskie z Warszawy do Modlina zgromadziły 26 jachtów na starcie, pierwsze jachty pokonały trasę w cztery godziny, a to 36 km (z prądem Wisły). Te regaty przez kilka lat powtarzano i zostały najważniejszą imprezą wodną w Warszawie.
.
Dostałem książkę „Żeglarstwo Lodowe” z 1951 roku. Dzięki niej dowiedziałem się co znaczy jacht lodowy: sportowy ślizg żaglowy (konstrukcji drewnianej) posuwający się na płozach po lodzie przez wykorzystanie siły wiatru. Wstęp też ciekawy: PZŻ realizując wytyczne KC PZPR w sprawie sportu oraz kierując się wskazaniami GKKF otacza obecne żeglarstwo lodowe opieką, a państwowe wytwórnie przystępują do budowy ślizgów. Ciekawe jak przed wojną sobie radzili bojerowcy bez PZPR…
.
Zdobyłem kolejne dokumenty żeglarskie, książeczki i patenty. Są one ciekawą informacją o obowiązujących przepisach, bo w jednej z książeczek żeglarskich jest opisana cała drabinka stopni. Mamy potwierdzenie istnienia stopni młodszego żeglarza śródlądowego i młodszego żeglarza morskiego. Za przerwę w żeglowaniu ponad cztery lata zawieszano uprawnienia do czasu ukończenia kursu doszkalającego, lub rejsu siedmiodniowego pod nadzorem. Trafił w moje ręce też rocznik czasopisma „Polska Na Morzu” z 1935 roku, to też miła lektura. Czytając w SSI ostatni artykuł o „Słoniu Morskim” przypomniałem sobie, że też mam coś z tego miejsca. Mam koperty ze stemplem stacji Arctowskiego, niektóre nawet wysłane z pokładu statku „Garnuszewski”. W „Sporcie Wodnym” 1935 przeczytałem ciekawy artykuł o rejsie jachtu „Winibelle 2”, ale zacytuję tylko kilka pierwszych zdań. Autor Czesław Petelenz komandor Marynarki Wojennej, zmarł wolny w wieku 70 lat w 1949, bo został w Anglii… pisze słowa, które Wam dedykuję: W klubach żeglarskich jest zwyczaj, że członkowie, którzy odbyli jakąś większą wycieczkę, składają na ręce komandora klubu pisemne sprawozdanie. Zwyczaj ten sprawia, że zdobyte doświadczenia nie giną, lecz mogą być wykorzystane przez innych kolegów żeglarzy. Poza tym te sprawozdania stanowią cenny materiał historyczny dla klubu.
. Piszcie relacje do SSI, Jerzy Kuliński to Nasz Komandor. Pozdrawiam
Michał
|