O FALOWANIU ATMOSFERY – CZYLI WIATRACH WIDZIANYCH Z GÓRY
z dnia: 2023-05-21
Wszyscy wiemy, ba, zdajemy sobie sprawę, że meteorologia
dostarcza wiele informacji niezbędnych oczywiście nie tylko
żeglarzom. Skrzydła wiatrów napędzających jachty to tylko
fragment rozległego zagadnienia jakim są falowania atmosfery.
Warto abyście poznali obserwacje żeglarza, który „wzniósł
się nad problem”.
Oto kolejna pogadanka Witolda Kurskiego.
Zyjcie wiecznie !
Don Jorge
===============================
Drogi Don Jorge!
Przesyłam Tobie wersję mojego opowiadania o lotach falowych, skróconą według Twojej sugestii. Dołączam tylko trzy rysunki, ale jeśli będzie zainteresowanie Czytelników to mogę wyjaśnić wiele spraw z zakresu latania na falach powietrznych, bo loty falowe to była moja pasja i mego przyjaciela Janusza Ruge, o czym napisano w tekście.
We wszystkich krajach przed drugą wojną światową pracowano nad halniakami. W Polsce też przed drugą wojną badano halniaki tatrzańskie, beskidzkie i bieszczadzkie. Wystarczy zajrzeć do publikacji Lwowskiego Instytutu Techniki Szybownictwa z 1939 roku. Przed moim lotem na falę z Zakopanem przestudiowałem zamieszczoną tam pracę " O Halniaku Tatrzańskim".
Zyj Wiecznie !
Witek czyli już Gdański Danziger
----------------------------------------------
Witold Kurski j.k.ż.w.
O ZJAWISKU FALOWANIA ATMOSFERY
.
Już na podstawowym kursie szybowcowym przed ponad 70 laty dowiedziałem się, że w każdym miejscu na kuli ziemskiej atmosfera jest nastrojona w ruchach pionowych na określoną częstość drgań, niezależnie czy tego chcemy czy nie chcemy. I dowiedziałem się co z tego wynika. A wynikła elementarna wiedza z meteorologii na tyle skuteczna, że jako pilot i żeglarz wiedziałem jak postępować i dawałem sobie w każdych okolicznościach radę.
Zależnie od nastrojenia atmosfery i przy sprzyjających kierunkach wiatrów i odpowiedniej prędkości wiatru powstają przy opływie pasm górskich fale powietrzne o takich prędkościach i zasięgu, że możliwe są wysokościowe loty szybowcowe aż do stratosfery.
I choć jest to wiedza elementarna, to w narodzie nie jest powszechna.
W latach pięćdziesiątych jeden z przedwojennych pilotów szybowcowych podarował mi książeczkę Wolfa Hirtha w języku niemieckim, o lataniu szybowcowym, którą kupił przed wojną bo zapisał się na kurs w Bezmiechowej. W tej książce jest kilka stron o lataniu szybowcowym na fali w Karkonoszach. Choć rysunek zawiera pewne błędy to go zamieszczam, bo ta książeczka z lat trzydziestych, minionego stulecia pokazuje początki okresu poszukiwań i odkryć w szybownictwie.
Niemcy zaszli bardzo daleko w lataniu na fali Karkonoskiej. A mówił mi o tym mój przyjaciel Janusz Ruge, który w latach czterdziestych jako kursant szkoły szybowcowej w Jeżowie, przy jej porządkowaniu wynosił z piwnic setki dokumentów szkoły i mógł się z tymi dokumentami zapoznać zanim zostały spalone. Były to między innymi sprawozdania z lotów falowych. Janusz pochodził z Bydgoszczy i świetnie znał język niemiecki. Nie masz Witek pojęcia jak daleko Niemcy zaszli w dziedzinie latania na fali, w tak krótkim czasie. Opowiadał o szybowcach Kranich tak przerobionych dla ucznia pilota, aby pilotował szybowiec w pozycji leżącej i o innych konstrukcjach bezogonowców.
ZJAWISKA FALOWE PODCZAS HALNIAKA W KARKONOSZACH
Fig. 1. Rysunek powyższy, zapożyczony z podręcznika pilota szybowcowego autorstwa Wolfa Hirtha, został uzupełniony przez autora trójkątem prędkości dla szybowca. Szybowiec leci z prędkością Vsz, ale wiatr o prędkości U odnosi go. W rezultacie szybowiec wznosi się względem ziemi z prędkością Wsz.
Fig 2 Lot falowy autora nad Karkonoszami.
.
Rysunek zamieszczono bez poprawiania błędu popełnionego przez profesora Georgiiego. W tym locie autor przekonał się, że linie prądu fali nad Cieplicami – NIE PRZECINAJA CUMULUSA ZNAJDUJĄCEGO SIĘ NAD CIEPLICAMI, jak to podaje Georgii, a opływają go ponad rotorem, bo ten cumulus jest rotorem. Stąd wnioskuję, że profesor nigdy nie latał szybowcem na fali karkonoskiej, a korzystał wyłącznie z raportów pilotów, i dlatego nie określił jednoznacznie tej chmury jako rotoru.
.
Na obozach falowych w Jeżowie, ten problem był omawiany i dyskutowany wśród instruktorów i pilotów. Rzadki przypadek w szybownictwie że najsilniejsze noszenia występują przed Cumulusem (który w rzeczywistości jest rotorem) a nie w pionowej osi cumulusa.
Na fali karkonoskiej osiągano w locie swobodnym wysokości ponad 10000 metrów, a na fali tatrzańskiej ponad 13500 metrów nad poziom morza.
ZJAWISKA FALOWE PODCZAS HALNIAKA W TATRACH
/
Fig. 3. Lot falowy autora nad Tatrami.
.
Był to w mojej karierze lotniczej pierwszy poważny lot falowy, bo wcześniej latałem na fali jedynie nad Żarem. Start za samolotem Junak 2 pilotowanym przez mego przyjaciela Janusza Ruge. Wyczepienie szybowca po minięciu Krokwi pod przednim skrajem rotoru. Na największe noszenia falowe 12 m/s natrafiłem nad stacją kolejki linowej w Kuźnicach. Po osiągnięciu wysokości 3000 m straciłem widoczność ziemi z powodu jej zasłonięcia przez mur halniakowy. Zdążyłem zaobserwować, że mur halniakowy nie przewala się przez Giewont, a ścianę Giewontu opływa dolinkami. Ostatnim elementem które widziałem na ziemi to były autobusy na parkingu przy stacji kolejki linowej.
Z tyłu za moimi plecami wiruje w odległości 200 m chmura rotorowa a ja z szybkością 10 m/s wznoszę się. Rotor za moimi plecami wydaje taki sam szum jak wodospad Niagara. To efekt turbulencji powietrza w rotorze, który ma kilka kilometrów średnicy.
.
Otwiera się widok po słowackiej stronie na płynące z południa morze chmur. Mijają jeszcze dwie minuty czyli wysokość wzrasta o kolejne 1000 metrów i otwiera się widok ponad chmurą rotorową na płynące nad Polską morze chmur. Wysoko nade mną i pod wiatr zauważam małą soczewkę, co dla mnie oznacza że powietrze i tam też faluje.
.
Jestem nad płynącym morzem chmur, co łatwo stwierdzić bo wiem, że wierzchołek chmury rotorowej nad Zakopanem nie przemieszcza się i to jest stały punkt orientacyjny. Pod wyniosłością chmury rotorowej znajduje się nieruchome i niewidoczne Zakopane, dlatego wyraźnie widać płynące morze chmur. Aby utrzymać się w obszarze noszeń fali muszę utrzymywać szybkość przyrządową nieco ponad 100 km/godz. Każdy pilot szybowcowy umie policzyć, że na tej wysokości szybkość szybowca względem powietrza wynosi ponad 130 km/godz. Z tą szybkością płynie morze chmur nad Słowacją i Polską a ruch tego morza chmur jest doskonale widoczny. Wspaniały widok. Panuję nad sytuacją, a nade mną jest mała soczewka na pięknym błękitnym bezchmurnym niebie. Dla takich chwil się żyje.
.
Jeszcze dwie minuty i wysokość przyrasta o kolejne tysiąc metrów. Stwierdzam że już mam spełniony warunek do złotej odznaki. Wraca rozsądek. Nie pchaj się wyżej twoi synowie czekają na Ciebie na lotnisku. Na szczęście noszenia słabną, a więc bez żalu otwieram hamulce. Trzeba wrócić do domu a tu zachmurzenie warstwowe. Co za problem, będzie trochę lotu bez widoczności. Nieruchomy względem ziemi wierzchołek chmury rotorowej oznaczający miejscowość Zakopane, pozwala mi sensownie ustalić miejsce wejścia w chmury aby po wyjściu z chmur trafić w pobliże lotniska w Nowym Targu. Wzorcowo (pod wiejący wiatr) jak byłem uczony przebijam się przez chmury kursem południowym na otwartych hamulcach. Ale stery jakoś dziwnie twardnieją i mam coraz mniejszą możliwość sterowania. a osłona kabiny całkowicie straciła przejrzystość. Że to jest oblodzenie to uświadomiłem sobie dopiero wtedy, gdy lód zaczął od szybowca odpadać. Odzyskuję przejrzystość osłony kabiny i stopniowo wraca sterowność szybowca. Na szczęście byłem w chmurze bardzo krótko. Odzyskuję orientację. Jestem na wschód od lotniska w Nowym Targu w pobliżu rzeki Białki. Mam wystarczającą wysokość aby dolecieć do lotniska i wykonać kilka rundek, co jest zalecane dla pilotów po wykonaniu lotu wysokościowego.
.
Po wylądowaniu na lotnisku w Nowym Targu jako pierwszy podbiegł do mego szybowca mój starszy syn Jarosław wówczas trzyletni, a gdy otworzyłem kabinę zaczął się strasznie dziwić, bo wnętrze kabiny momentalnie pokryło się szronem. Myślał, że to jest cukier, ale po minucie cukru już nie było. Wytłumaczyłem dziecku, że jest to normalne zjawisko fizyczne, o którym się dowie, gdy pójdzie do szkoły. Ale dziecko połknęło bakcyla lotniczego, bowiem gdy dorosło, to zostało pilotem szybowcowym. Mój syn Jarosław zakupił również wyczynowy szybowiec polskiej konstrukcji PW-5. Oczywiście korzystał z szybowca intensywnie.
.
Wraz z moim przyjacielem Januszem Ruge wieloletnim kierownikiem aeroklubu w Nowym Targu zdobyliśmy w okresie naszego aktywnego latania ogromne doświadczenie w zakresie lotów falowych. W moim życiu wykonałem wiele lotów falowych i spotkałem się z najróżniejszymi zjawiskami meteorologicznymi, których nie potrafiliśmy wyjaśnić. Szukaliśmy pomocy wśród polskich fachowców, i nie znaleźliśmy, ale nie słyszałem aby któryś z polskich specjalistów meteorologów lotniczych latał szybowcem na falę.
.
To Janusz organizował w Nowym Targu rekordowy lot Józefczaka na dwumiejscowym szybowcu Bocian. Problemem było gdzie doholować i wyczepić rekordowy szybowiec. Był to lot nocny i Janusz musiał rozwiązywać również problemy nawigacyjne. Ale Janusz to rozwiązał, bo z zawodu był inżynierem elektronikiem.
Były też i inne problemy. Zostawmy to na kolejne opowiadania.
Witold
|