KUCHNIA JACHTOWA – INNE SPOJRZENIE
z dnia: 2022-10-26


Każdego, dokładnie każdego inżyniera cechują inne, indywidualne

spojrzenia, nawet na zwykłą  „technologię kukowania”.

Inżynier Krzysztof Matuszewski komentuje praktyczne studium

przygotowywania żarcia przedstawione przez inżyniera

Tadeusza Lisa. I bardzo dobrze.

I pomyśleć -  jak z tym kukowaniem bardzo oddaliliśmy się

od fundamentalnych kanonów pani Lucyny Ćwierciakiewiczowej*)

No cóż – z kukowaniem na jachcie stało się dokładnie to samo

co z prowadzeniem nawigacji.

Smacznego !

Żyjcie wiecznie !

Don Jorge

*) Pochodziła z von Bachmanów, rodziny znanej z niepospolitej ekstrawagancji. Córka prawnika, odebrała wykształcenie domowe. Po rozwodzie z pierwszym mężem, obywatelem ziemskim Feliksem Staszewskim, poślubiła inżyniera Stanisława Ćwierczakiewicza. Znana jako autorka pionierskich książek kucharskich: Jedyne praktyczne przepisy wszelkich zapasów spiżarnianych oraz pieczenia ciast (Warszawa 1858. (Wikipedia). 

 

=========================

Szanowny Don Jorge,

 

Czytam z zainteresowaniem wszystkie newsy na stronie SSI i często z wielu w różny sposób korzystam.  Od kiedy jestem 99% emerytem pływam w długich rejsach, dlatego artykuł Tadeusza Lisa „KUCHNIA JACHTOWA W DŁUGIM REJSIE” szczególnie zwrócił moja uwagę. Wydrukowałem go sobie nawet , jako źródło mnóstwa cennych rad – przepisów.

.

W pierwszym zdaniu tytuł uległ modyfikacji na „Kuchnia jachtowa w DŁUŻSZYM rejsie ZAŁOGOWYM”.  Załogowym, czyli..? No cóż, ja żegluję przez ostatnich naście lat głównie z małą (1 – 4osób) załogą na małych jachtach w ciepłych szerokościach. Prawdopodobnie dlatego  kilku sprawach mam jednak nieco inny od szanownego Autora pogląd.

Jako (również) inżynier z wykształcenia i charakteru stosuję podobny proces do przedstawionego przez TL na wstępie, ale stosuje nieco inne kryteria, więc i wynik czasem różny.

.

W czym – OPAKOWANIE: bezpieczne, lekkie, trwałe, łatwe do sztauowania, tonące lub degradowalne, w ostateczności zajmujące mało miejsca.

  • Odpadają wszelkie papiery i tektura – niejeden jacht przez nie zatonął. Stąd np. przekładam jaja do plastikowych foremek, a produkty zbożowe przesypuję do szczelnych plastikowych.
  • Szklanych unikam i ograniczam do minimum. Są ciężkie, trudne do sztauowania  i się tłuką. Nauka z rejsu kpt. Cichockiego – przygotował mnóstwo wspaniałych „wecków”, a mimo to przez pół rejsu głodował.
  • Stosuję pojemniki, saszetki i woreczki plastikowe, najchętniej wielokrotnego użycia – są lekkie, dość trwałe, łatwe do sztauowania. Zużyte można upakować aby zajmowały jak najmniej miejsca
  • Stosuję konserwy mięsne i warzywne w puszkach metalowych, w tym z grubej folii aluminiowej. Puszki są lekkie, trwałe, puste toną i się rozkładają. Wady to średnie wykorzystanie miejsca i czasem korozja.
  • Przewiewne wiszące siatki na owoce i warzywa.

.

CO? Produkty spożywcze gotowe, surowce i półfabrykaty, zapewniające pełnowartościowe, kaloryczne, niekłopotliwe w przygotowaniu  i możliwie smaczne posiłki.

  • Nie chcę podawać długiej listy oczywistości,
  • Nie robię „wecków”, bo unikam szklanych słoików, ale, gdyby opracować metodę domowej pasteryzacji w solidnej folii (jak golonki w spożywczakach) to chyba bym się skusił…
  • Stosuję gotowe „mokre” zupy w saszetkach @450ml (kiedyś Profi, teraz Jemy-Jemy) – spośród wielu smaków wybieram  6 - 10 najbardziej kalorycznych i ulubionych przez załogę. Są gotowe, niedrogie,  sztaują się idealnie, można je doprawiać, wzmacniać tłuszczem, mięsem czy mieszać różne smaki. Wady to ograniczony do 12 m-cy termin przydatności i nietonące saszetki.
  • Przy wyjściu z portu biorę mrożonki warzywne na 2 – 3 dni.
  • Produkty lokalne kupowane na targu, czasem wymagają dopytania co i jak z tego się robi. Np. owoce chlebowca, zielone banany itp.
  • Przyprawy w dużych (1 litr?) prostopadłościennych pojemnikach (kupuję na Allegro), starczają na wiele miesięcy.
  • Ryby  i wszystko co jadalne z morza, dna czy brzegu,  łapane czy zbierane po drodze… Są świeże, pyszna i nie kosztują.

 

POSIŁKI

·      zdecydowanie nie obowiązkowe cztery i to wielodaniowe, raczej dwa na dobę, czasem podjadanie jakichś bakalii. Naturalny „post przerywany” 😉

·       Przeważnie „eintopfy” robione na patelni albo woku. Na ogół wychodzi na dwa posiłki.

·      Bez chleba da się żyć. Naprawdę! Ale bardzo lubię portugalskie sucharki do robienia kanapek, np. z pasztetem i posiekanym porem.

Na CZYM

  • Dwupalnikowa spirytusowa ORIGO, w tropikach często używam jeden palnik, bo spirytus nadmiernie paruje.
  • Lodówka sprężarkowa, taka przenośna, ładowana od góry
  • Wśród garów jest 3,5 litrowy szybkowar, stosowany gdy trzeba zabezpieczyć większą ilość jedzenia przed zepsuciem.

.

Oczywiście, niewiele z powyższych nadaje się do zastosowanie w „ZAŁOGOWYCH” rejsach, ale żeglowanie ma wiele twarzy.

Nie wiem czy to zaleta, czy wada mojej KUCHNI JACHTOWEJ W DŁUGIM REJSIE, ale zawsze ważę nieco mniej na końcu niż na początku.

Pozdrawiam wszystkich życząc wspaniałych, również kulinarnie, rejsów.

Kris – Krzysztof Matuszewski,

sv „ANNA LUCJA 2”

---------------------------------

 

Zdjęcia:

Zupki w saszetkach zasztauowane w skośnej bakiście dziobowej – wykorzystanie 90% miejsca.


 

Półka z PODSTAWOWYMI PRZYPRAWAMI:


 

Ten artykuł pochodzi ze strony:
JERZY KULIŃSKI - ŻEGLARZ MORSKI
Subiektywny Serwis Informacyjny
http://www.kulinski.navsim.pl

URL tego opowiadania:
http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=3962