STAL PĘKA – ŻEGLARZ NIE
z dnia: 2022-09-25


Ten raport Romana Piechowiaka jest kontynuacją relacji

powrotnego rejsu s/y „Ultima” zamieszczoną w SSI dnia 31.

07 –  https://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=3934&page=15

Rejs z defektami stalowych elementów takielunku i nie tylko.

Zmęczenie materiału ? Wygląda jednak, że to nie „szwedzka stal”

ale chyba ruski metal co gniotsja i łamiotsja.

Żeglarz wytrzymalszy niż stal.

Podziwiamy, gratulujemy.

Żyjcie wiecznie !

Don Jorge

==================================================

Witam Don Jorge,

Początek wrzesnia, sroda, Pierwszy jesienny deszcz. Ona i ja w malej przechowalni jachtow. W malym miescie - Rochefort. Ocean pare kilometrow stad. Do portu rzeka Charenta pchala plywowym pradem - 6 wezlow bez pomocy silnika! Normalna predkosc na silniku to 5 wezlow. Minął pierwszy miesiac na ladzie. Zagracajac wnetrze zagle spia w workach. Odsolone, wysuszone, naprawione. Liny zdjete, czyste, wypelniaja bakisty. Po miesiacach podrozy „Ultima” wyglada na porzucona. Przez dziurawe dno sakiewki wypadl ostatni grosz. Czas na prace i remont. Daleka podroz skonczona.

.

Oto druga czesc wspomnien rejsu z Karaibow na stary kontynent.

 

Po zawieszeniu na maszcie i udanej naprawie. Wiatru brak, fali brak. Dobrze jest nic nie robic. W oczach odbicie morza i blekitu nieba. Na ranach strupy skrzepnietej krwi. Cieplo tropikalne. Jacht plynie, chyba. Od 1 do 2 wezlow. Moze mniej. Mil wiele nie zrobie. Nie wiem dlaczego pękło okucie. Pęka to co jest slabe. Wiec pewnie jeszcze raz bo slabe zastapilem identycznym, slabym. Nic innego na jachcie nie mam. Grot na pierwszym refie i fok marszowy. Diabel spi. Za zuchwalstwo nalezy mi sie dotrzec do celu. Jestem tego absolutnie pewny.

Plyniemy, ja i ona. Co robic innego? Z wiatrm coraz lepiej. Przed wieczorem drugi ref. Oszczedzac material. Szybkosc 4,5 wezla. Barometr spada. W nocy burza. Wietr okolo 8°B. Na samym foku marszowym plynę baksztagiem.5-6 wezlow albo i wiecej. Ciemno. Nie widze co sie dzieje z okuciem. Barometr leci w dol. Fok zmieniam na sztormowy. Moze byc 9°B. Tropikalny sztorm. Do Flores 1475 mil w lini prostej. Samoster steruje ja spie ile sie da. Zwinnie „Ultima” ucieka przed wiatrem i fala. Na duzych falach slizg. GPS wskazuje 8-9 wezlow. Srednia ponad 6 kn! Nienormalna predkosc. Za duza. Zdejmuje fok sztormowy.  Udalo sie ustawic samoster. Jacht zwolnil. Plyne bez zagli. A moze dryfuje? Przesladuje mysl o peknietym okuciu. Ruletka ze stawka o zycie. Wytrzyma czarne nie wytrzyma czerwone. Znow poleje sie krew? Kolejny raz sprawdzam torbe ewakuacyjna. Tylko zlapac radioplawe. Czekac na pomoc. Stracic jacht? Mocno wieje dwa i pol dnia. Potem malej, do 6°B. Wciagam grot na 3 refie. Obserwuje podwiez wantowa. Lornetka, zdjecie. Na kompie powiekszam fotke. Nic nie peklo! Plyniemy. W sztormie zrobilem 147 mil.

Wewnatrz wyjatkowo wilgotno. W sztormie mialem pare malych przeciekow. Uszczelki do wymiany. Zagladam pod podloge. Wody pelno. Pompa elektryczna sie wlaczyla. Wylala co mogla. Reszta wybralem i juz. Na drugi dzien wciaz wilgoc. Pod podloga woda. Jesli nie sztormowy przeciek to co ? Szukam. Zawory. Czysto. Silnik. Czysto. Miecz. Jest! Miecz ma os obrotu i blokade. Peknieta blacha skrzyni mieczowej przy spawie blokady. Jak jacht sie kiwnie w lewo ciezar miecza zamyka dziure. Jak w prawo napiera na pekniecie i leje sie woda. Blokada miecza to sruba z nylonu z uszczelka oringowa. Wkrecana w «nakretke» wytoczona w grubej kwasowce. «Nakretka» przyspawana do skrzyni bez podwajajcej blachy. Po 14 latach pracy blacha pekla i juz! Glupia sytuacja.

Lubie wode tylko ze morska powinna byc w morzu i tam zostac. Nie ma mozliwosci naprawy. Specjalnie na okolicznosc wozona zywica i fizyczne zablokowanie rozdzierajacej sie blachy zmniejsza przeciek do okolo 5 litrow na godzine. Mam czarne mysli. Widze tonacy jacht i ewakuacje.  Wyobraznia plata figle bo sytuacja pod kontrola. Wracam do normalnego trybu zycia. 12 godin snu, 12 godzin ... nudy. Przebieg dobowy od 60 do 80 mil. Moglbym 120! Wybieranie wody zajmuje zaledwie pare minut. Jacht plynie sam jakby nic sie nie dzialo. Nic sie nie dzieje. Nierealne napiecie w realnej sytuacji. A sytuacja pod kontrola. Wiec?! Mial byc piekny rejs! Od rufy goni mnie duzy jacht. Wyprzedza i znika za horyzontem.

Im bardzien na polnoc tym dni sa dluzsze. W tropikach jest pol na pol. Smieszy mnie roznica godziny zegarkowej i slonecznej. Raz w tygodniu mam zmiane czasu. Jest mi coraz zimniej mimo w miare wysokiej temperatury. Ultima plynie powoli na Azory. Juz bym chcial tam byc.

12 maja przed poludniem zauwazam peknita blache podwiezi wantowej. Tym razem z lewej. Orginalne okucie wytrzymalo o okolo 1000 mil wiecej od blizniaczego z prawej. Mam jeszcze jedna blaszke. Ta z baksztagow. Zdobyczna! Duze fale nie pozwalaja na wejscie na maszt. A moze to tylko bolesne wspomnienie odbiera odwage tak mi potrzebna?  Wzmacniam maszt linami przerzuconymi ponad salingiem. Dryfuje bez zagli. 13 maj stan morza pozwala na naprawe. Po zaledwie 2 godzinach biale zagle znow na maszcie. Nie mam wiecej okuc. Do Flores okolo 260 mil w lini prostej. Nie jestem zly na los ani na siebie. Przed podroza zrobilem co trzeba. Sprawdzilem, wypiescilem. Ocean ma swoje prawa. Moze dwa czy trzy razy nioslem wiecej zagla. Za duzo? Z niecierpliwosci i z tesknoty za ladem. Zwatpienie i smutak. Dlaczego tak jest?

.

 Zaledwie dobe po naprawie barometr leci w dol. Do Flores niecale 200 mil! Rosnie wiatr i fale. Decyduje sie na fok sztormowy. Za maly zagiel, za mala szybkosc. Tym razem fale sa nieznosne. Jakby z dwoch kierunkow atakowaly. Wibruja wanty a z nimi maszt. Jest z wiatrem i samoster pieknie prowadzi. Barometr wciaz spada. Wiatr rosnie. Nie wychodze na zewnatrz bo po co? Stan morza paskudny. Masz wciaz stoi. Ale jak dlugo jeszcze. Mam 9°B. Sztorm slabnie i znow sie wzmacnia. Z niepokojem obserwuje okucia masztu. W myslach powtarzam nieustannie «do tej pory wszystko gra». Czy slowa te sa zakleciem! Jestem spokojny. Wzburzone fale oceanu sa imponujace i piekne.  Maly czlowiek na malym jachcie na malej Ziemi plynie w nieskonczonosc. Akceptacja. Ocean nie jest winny, mysle. Ten niz sie przyplatal i nie chce dalej leciec. Trzy dni sztormu. 

17 maja po poludniu. Jest 6°B i duze fale. Po raz trzeci peka okucie wanty. Po raz drugi te z prawej burty.  Fok sztormowy w dol. Przerzucam liny nad salingami zeby wzmocnic maszt. Do Flores 30 mil. W zbiorniku 30 litrow ropy. Warto bylo oszczedzac. „Ultima” powoli plynie na za duzych falach. Wieje okolo 6°B. Przed noca widac gory na Flores. Potem swiatla. Znow jestem pewien ze dam rade. Przed rejsem myslalem o satysfakcji gdy juz bede z drugiej strony. Nic z tego. Czuje spokoj. Raczej czuje pustke w sobie. Jestem tu o teraz. Jestem tak maly ze mnie wcale nie ma! 


 

Rejs w liczbach i datach.

16/04 - o godzinie 1355 podnosze kotwice (Marigot na St. Martin)

18/05, o godzinie 0230 na kotwicy przed portem Lajes das Flores.

Port zostal zniszczony przez huragan i jest w remoncie. Zakotwiczone dzwigi i platformy oraz niemozliwe do identyfikacji swiatla nie pozwalaja na bezpieczne wejscie do portu. Nikt nie odpowiada na UKF. 

2522 mile w 32 dni. 

78,8 mil na dobe.

3,28 wezlow srednio.

Dane nie sa dokladne z powodu 2 awarii GPS. W sztormach. Wilgoc spowodowala wylaczenie tego delikatnego ustrojstwa ktore samo sie naprawilo i wlaczylo!

 

Cdn.

 

Pozdrawiam z Rochefort.

Roman.

 

 

 

Ten artykuł pochodzi ze strony:
JERZY KULIŃSKI - ŻEGLARZ MORSKI
Subiektywny Serwis Informacyjny
http://www.kulinski.navsim.pl

URL tego opowiadania:
http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=3955