POCHWAŁA PONTONU
z dnia: 2022-06-24
Mam swoje zasady – deklarowała panna Lusia - ale nic mi
nie sprawia takiej rozkoszy jak od nich odstępowanie.
Zupełnie tak jak w SSI, który ponoć gardzi reklamami.
No chyba że mamy do czynienia z kryptoreklamami czyli
chwaleniem bez nijakich korzyści materialnej. Palenie
papierosów bez zaciągania się. Tak też potraktowałem
pochwałę pontonu zaprezentowaną ilustrowanym
poradnikowym newsem Tadeusza Lisa.
Nie zapominajcie o kamizelkach i oczywiście o nowej
locyjce pt. „SUND”.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
----------------------------------------------------
Dlaczego morskie rzeczy powinny być projektowane przez morskie stworzenia?
Kilka lat temu oddałem swój ulubiony ponton Koledze który był w wielkiej potrzebie przed wyjściem w dłuższy rejs ze swoją nowo poznaną przyjaciółką i jej dzieckiem.
Obaj byliśmy w wieku, w którym mężczyzna zdaje sobie sprawę, że pozyskanie miłości życia to są nie tylko wielkie nakłady inwestycyjne, ale też znaczące koszty bieżącej eksploatacji operacyjnej. Tak czy tak, Romek (imię zmienione) był już prawie zupełnie bez kasy, więc specjalnie się nie wahałem.
Bo wiadomo – rejs z dzieckiem, bez pontonu który w jego oczach ma milion zastosowań (na pokładzie, przy burcie i na plaży) – po prostu nie wchodził w grę.
Przez kilka lat nie cierpiałem z powodu braku pontonu – „Donald” smętnie stoi pod plandeką, a ja ogarniam nowe spółki, ale ciągnie lisa do lasu (wilk to ta sama rodzina) więc postanowiłem rozejrzeć się za ideałem małego pontonu za rozsądne pieniądze. Mały ponton to jest minimum 220 LOA (ale to bardzo, bardzo skromne rozwiązanie). Optimum ciężarowo-objętościowo-funkcjonalne mieszka gdzieś w okolicach 270-330 cm LOA. Większe raczej nie – bo w pojedynkę cieżko to wciągnąć na noc na pokład na kotwicowisku, na którym tubylcy mają alternatywne rozumienia prawa własności.
330 cm ma już dużą nośność, dobrze trzyma kurs, a po spuszczeniu powietrza spokojnie zasypia w forpiku, a nawet w bakiście, w czasie dłuższych przelotów.
Ale prawdę powiedziawszy, mój umiłowany ponton miał kilka dość uciążliwych wad – niestety nie osobniczych - tylko gatunkowych. Oto one (kolejność raczej przypadkowa – w zależności od obciążenia i stanu morza ich wkład w irytacje ogólną zmieniał się w pewnym zakresie…)
1. Miejsce na zbiornik paliwa. Mój miał taką własność, że zawsze pętał się pod nogami w najbardziej niewygodnym miejscu. Były momenty, że desperacji rozważałem holowanie go za rufą.
2. Miejsce na kotwicę (nie istniało). Kotwica był bardziej złośliwą siostrą pomiotu o nazwie zbiornik.
3. Mocowanie i wydawanie liny kotwicznej – jeżeli było głęboko to prawie stawało mi serce jak myślałem w jaki sposób da się załatać przepalony liną pływak. A wydawanie 30 m liny z ręki po kilkadziesiąt centymetrów jakoś napełniało mnie entuzjazmem z gatunku tych mniejszych… Zresztą to samo było przy jej podnoszeniu.
4. Czerpak – wędrowniczek. Jego zamiłowanie do wolności było zdumiewające. Co najmniej 2 na sezon wymawiały mi służbę odpływając w siną dal. Wiązane do mocowania silnika było półśrodkiem, bo albo linka była za długa i się plątała, albo była za krótka, czerpak był na miejscu – dumny ze swej bezużyteczności
5. Gniła mi pawęż (oczywiście wykonana ze sklejki wodoodpornej). Tłumaczę to wibracjami od silnika – bo sklejkowe podłogi przez długi czas współpracowały nie wykazując objawów zniechęcenia. Lakierowanie nie bardzo pomagało pawęży – ciągle coś czerniało lub podgniwało.
6. No i na koniec uciążliwość, uciążliwości. W mokrych spodniach od sztormiaka ześlizgiwałem się niebezpiecznie siedząc na górze pompowanej tuby. Daj Boże do środka…
I oto zupełnie niespodziewanie, szukając perfekcyjnie wykonanych anten morskich trafiłem do Wojtka, przypomnę - właściciela PROSCANU. Wojtek jest zwierzęciem nad wyraz morskim – kolekcja RIB’ów, w szopie remontowany zabytkowy Bayliner, duże osiągnięcia wędkarskie.
Więc nic dziwnego, że jak wziął się za projekty pontonów dla siebie, tak od niechcenia uruchomił ich produkcję. Wtajemniczeni przekazują info z ust do ust.
To co zobaczyłem zachwyciło mnie – esencja lat doświadczeń oraz piękno doskonałości osiągniętej przez usunięcie rzeczy zbędnych. Zamiast je opisywać zajrzyjcie proszę na stronę tutaj: https://www.pontonowy-sklep.pl/pontony
Popatrzcie na tę śliczną konstrukcję – jest w niej wszystko co powinna mieć dobra baza wyjściowa do skonfigurowania optymalnego dla Was pontonu.
Przeczytajcie opis na stronie i będzie jasne, dlaczego uważam, że Kraken jest bardzo bliski ideału. Nota bene na własne oczy widziałem dziesięcioletniego Krakena oddanego do odświeżenia – był w takim stanie, że właściciel musi być po prostu mega-estetą, zlecając prace upiększające…
Jedyna rzecz którą bym dołożył to przykręcaną do pawęży antenę z krótkim kablem z przyłączem do ręcznej VHF, aby zwiększyć skuteczny zasięg radyjka na pontonie. Po co? No to jasne, gdy ciepłą pochmurną noc wracacie z knajpy na kotwicowisko. Idzie wtedy poprosić wachtowego, aby pomrugał światłem kotwicznym, a w lekkiej mgiełce – dmuchnął w rożek sygnałowy. Przydałby się też po drugiej stronie pawęży uchwyt na pręt z silną lampą bateryjną – szybkie motorówki też pływają nocą, nierzadko z szyprami za sterem, w stanie który kwestionuje wyobraźnie twórców alkomatów….
Na koniec co warto od razu kupić z pontonem:
1. Na pewno kółka mocowane do pawęży
2. Wszystkie możliwe torby
3. Oczywiście pagaje
4. Dodatkową ławeczkę (jeżeli jest w opcji
Składany daszek przenosi Was w diametralnie inną strefę komfortu – dryf od wiatru nie jest specjalnie znaczący. Sprawdzony trick. Zanim oddacie cumy polejcie obficie czerpakiem daszek. Parująca woda istotnie schłodzi powietrze pod nim. A sól – no cóż, trudno – i tak nie unikniecie myjki wysokociśnieniowej na końcu sezonu.
Pozdrawiam Cały Klan – przyjemnego pływania!
Tadeusz
|