FLYING DUTCHMAN – PO PROSTU FD
z dnia: 2021-04-27


Mam dla Was news techniczno poetycki. Dużo różności w SSI się pojawia, ale coś takiego przeczytacie pewnie

po raz pierwszy. Gienek Ziółkowski pisze do mnie: „Nie wiem czy Psia wachta 38 zostanie zaakceptowana

przez Czytelników SSI. Ale próbować trzeba. Trochę zmotywował mnie uzdrowiciel jachtów - Tadeusz. 

Za te lata pracy należy mu się trochę "odlotu", a przy okazji może inni przestaną się wstydzić wzruszeń jakie

daje żeglowanie. Na koniec tylko mogę pomarzyć i powzdychać, dlaczego los nie dał mi odrobiny talentu Marka Sarby.

Tyle obrazów mam przed oczami.”

Tadeusz Lis pytał o FD. Teraz niech się wzrusza.

No fakt – obrazy Marka Sarby wzruszają, a licznik się kręci i kręci.

Wzruszajcie się, ja już jestem całkiem wzruszony.

Żyjcie wiecznie !

Don Jorge

=============================

Klasyka gatunku, połączenie piękna i mocy,zwieńczenie piramidy dwuosobowych klas olimpijskich, guru nowinek technicznych, F1 na wodzie. Mógłbym wymienić wiele innych zalet FD, które wzbudzały zachwyt obserwatorów i satysfakcję wśród praktykujących FD-ciarzy.

Moje relacje z Flying Dutchmenem są bardzo osobiste i zawierają olbrzymi ładunek emocjonalny. Rodzina klasy FD w Akademickim Klubie Morskim w Gdańsku, była prawdziwa, zrodziła wiele trwałych przyjaźni. Do dnia dzisiejszego, nie ważne gdzie rzucił nas los, jaką ścieżkę nakreśliło nam życie, każde spotkanie FD-ciarzy, to powrót do mistycznego świata pełnej symbiozy z żywiołami.

Woda i Powietrze, żywioły nazwane w każdej kulturze, obecne w naszym życiu „na co dzień” postrzegane jako przyjaciel, sojusznik, wróg. Dla nas były wyzwaniem.

FD próbował pokonać jeden wykorzystując drugi. Do pokonania oporów wody ograniczających prędkość wykorzystywał powietrze-wiatr.


W efekcie powstał lekki kadłub (130 kg), płaski, wyposażony w smukły miecz i ster, zaprojektowany tak aby poruszał się z lekkością baletnicy, tańcząc po falach, unikając bezpośrednich zderzeń, jednocześnie utrzymując zadany kurs wytyczony sterem i ostrym mieczem. Przy silniejszym wietrze płaskie dno unosiło kadłub do góry i FD osiągał ślizg. Woda nie miała wyjścia, musiała tolerować intruza i mogła tylko czekać na błędy. A konsekwencje błędów były brutalne. Zazwyczaj kończyły się wywrotką. Załoga jak dwa niemrawe psiaki opływała kadłub i wieszała się miecza aby postawić łódkę do pionu. Zazwyczaj stawianie kończyło się sukcesem i ponownie rozpędzony FD gubił wodę poprzez specjalne otwory na rufie, odzyskując naturalna lekkość. A Woda jak to Woda widziała niejedno w swoim ponadczasowym bycie i mogła dobrodusznie przyglądać się śmiałkom, którzy próbowali dalej, dalej, dalej……

Wiatr zaprzągł do współpracy układ dwóch żagli, grota i genui, tworzących „dyszę” a na kursach pełniejszych dołączał spinaker. Układ dwóch zachodzących na siebie żagli, właściwie ustawionych, wytwarzał dodatkową siłę - efekt dyszy. Optymalne wykorzystanie „dyszy” w kursach na wiatr, oznaczało sukces. Przy silniejszych wiatrach genua pracowała zawsze w 100%, a grot był tylko „wybierany” lub „luzowany” wykorzystując maksymalne balastowanie załogi.


Niekwestionowanym królem kursów pełniejszych był spinaker. Żagiel o balonowatym kształcie, umożliwiającym pływanie zarówno wiatrem pełnym-fordewindem, baksztagiem i półwiatrem. Kształt czaszy unosił FD do góry tak, że sprawiało to wrażenie ślizgu po powierzchni wody z zanurzonym tylko mieczem i sterem. Prawidłowy ślizg zaczynał się od 15 węzłów a sprawna załoga „dokładała” jeszcze 5.

 

Tak przygotowany przez konstruktorów twór materialny stawał w szranki z żywiołami, Wodą i Powietrzem. Całość próbował pogodzić-wykorzystać człowiek; sternik i załogant.

Nie było łatwo. Na FD pływałem na obu pozycjach. Znam rolę jednego i drugiego a przede wszystkim, wiem jak ważna jest współpraca, gra zespołowa. Sternik pełni rolę stratega, taktyka, meteorologa i ruchomego balastu. Załogant zaczepiony na trapezie wsparty stopami na krawędzi burty balansuje cały czas ciałem amortyzując uderzenia fali, optymalizuje przechył a na kursach „wolnych” koryguje nieustannie pracę spinakera. Perfekcyjne zwroty, balastowanie stawianie i zrzucanie spinakera wybieranie szotów foka (przy silniejszym wietrze nie jest lekko) to już tylko standardowe działania doskonalone przez wiele lat.

Do kompletu sprawność fizyczna pozwalająca na dwugodzinny ekstremalny wysiłek, często „na mokro”.

W zamian za powyżej opisane trudy; nagroda. Bycie cząstką wszechświata, drobinką, którą Żywioły dobrotliwie przyjęły do przestrzeni swoich mocy, na chwilę, na ten krótki czas, który pozwala zapomnieć o wszystkim i cieszyć się pięknem, sprawnością i ……..

 

Eugeniusz

 

 

Ten artykuł pochodzi ze strony:
JERZY KULIŃSKI - ŻEGLARZ MORSKI
Subiektywny Serwis Informacyjny
http://www.kulinski.navsim.pl

URL tego opowiadania:
http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=3764