WNUKI NA POKŁADZIE I POD POKŁADEM
z dnia: 2020-04-05
Jak to trudno uwierzyć – Grażyna i Ziutek Kwaśniewiczowie są już dziadkami. Precyzyjnie - babcią i dziadkiem.
Zanim doczekali się wnucząt doświadczyli pierwszych niespodzianek dotyczących oswajania dzieci z nowymi, bo jachtowymi
porządkami. Wiem, że to trudne ale jakoś wyobrażalne. Wnuczęta to już zupełnie inna bajka. Inna epoka, inny świat,
zwłaszcza w optyce małolatów. A teraz na dodatek ta zaraza, która pod znakiem zapytania postawiła możliwości i warunki
żeglowania. Marnie, marnie to widzę.
To news przede wszystkim dla dziadków, zwłaszcza tym którym ostały się jeszcze jakieś złudzenia.
Niestety.
Mimo wszystko – zyjcie wiecznie !
Don Jorge
======================================
Wnuki na pokładzie.
Jakoś tak w moim życiu się złożyło, że pasja do żeglowania, praktycznie od początku, była związana z dziećmi. Zapewne z tego powodu dużą radość sprawia mi żeglowanie z wnukami.
Wspólne, rodzinne żeglowanie rozpoczęliśmy w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku, gdy nasze dzieci były jeszcze małe. Początkowo, przez wiele lat nasze rejsy odbywały się na czarterowanych jachtach, a akwen ograniczał się do Wielkich Jezior Mazurskich.
W 2008 roku zwodowaliśmy własną łódkę, a głównym założeniem było, że będziemy mogli spędzać czas w pięknych i ciekawych miejscach z naszymi dziećmi i być może wnukami. Pewne doświadczenie w spędzaniu czasu na jachcie zdobyliśmy pływając z naszymi małymi jeszcze dziećmi, ale jak się z czasem okazało, wnuki na pokładzie to zupełnie inna bajka. Poruszyłem ten temat w newsie http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=2606&page=975
/
Seniorzy Grażyna i Józef
.
Od początku rodzinnego żeglowania wszyscy członkowie naszej rodziny, prowadzili Dzienniczki Turystyki Żeglarskiej i zdobywali Żeglarskie Odznaki Turystyczne PTTK. Regulamin zdobywania poszczególnych stopni odznak stawia kolejne wyzwania, systematyzuje i stopniuje trudności, a także zachęca do poznawania nowych miejsc, kolejnych akwenów, odkrywania historii odwiedzanych miejsc oraz piękna otaczającej przyrody.
Nasz jacht nie jest duży i potrzeba dużo tolerancji oraz wzajemnej akceptacji by przebywać na tak małej przestrzeni w cztery dorosłe osoby oraz najczęściej dwoje małych dzieci. To nie jest łatwe. Wartością dodaną takich rejsów jest czas na rodzinne rozmowy, na które w codziennym życiu nie ma zbyt wiele okazji. Każde z wnucząt jest inne, ale mają wspólną cechę, są małe. Zapewne rodzinne żeglowanie jest dla nich przygodą i okazją do innej formy zabawy oraz poznawania nowego, nieznanego świata. W czasie żeglowania uczą się zaradności, wzajemnej tolerancji, a także bezpiecznego zachowania się na wodzie. Te bardziej ciekawe świata chętnie wykonują bardziej skomplikowane „prace żeglarskie”, a sterować chcą wszystkie. Czasem jesteśmy zaskoczeni, że tak wiele pamiętają z poprzednich rejsów. Każde z nich jest na innym etapie poznawania świata, w tym żeglarstwa, zależy to przede wszystkim od ich zaangażowania, ciekawości i chęci, a także od nastawienia przez rodziców. Do tej pory w rejsach z wnukami towarzyszy im zawsze któryś z rodziców.
/
Nasz jacht, TES 678 BT, s/y „Marzenie J”
.
W czasie naszego spędzania czasu na wodzie, spotykamy również innych żeglarzy, którzy pływają rodzinnie, zdarza się że również w trzy pokolenia. Oni również mają swoje doświadczenia ze swoimi pociechami. Chyba każdy z nas stara się by żeglowanie z małymi dziećmi przede wszystkim było bezpieczne, ale tego każdy z nas musi nauczyć się sam. Tu nie tylko „kapoki” są potrzebne, ale również rozwaga, przewidywanie i dostosowanie żeglugi do możliwości małych dzieci.
Podstawową zasadą, którą stosujemy, to dokładne studiowanie prognozy pogody , na tej podstawie podejmujemy decyzję, czy tego dnia będziemy wypływać ze spokojnej przystani.
Ostateczną decyzję o wypłynięciu zawsze podejmuje Pani Komandor.
c.d.n.
.
Pozdrawiam i zdrowia życzę
Józef „Ziutek” Kwaśniewicz
s/y „Marzenie J”.
|