NASZ ADRES: MORZA WOKÓŁ EUROPY
z dnia: 2019-11-24



Andrzej Kowalczyk obserwując licznik czytań newsów w SSI doszedł do wniosku, że lubicie opowiadanka,

historyjki z morałem, to znaczy z konkluzją, niekoniecznie umoralniającą. Skoro Tadeuszowi, Colonelowi,

Gienkowi, Jarkowi  poszło tak dobrze, to i Andrzej próbuje. W ślad za opowiadankiem Tadeusza kanwą dzisiejszej historyjki

jest „życie wyższych sfer”. Mężczyzna u progu emerytury, młoda przyjaciółka, okazały jacht i  morza oblewające

Europę. Zwróćcie uwagę, że to dzięki SSI Andrzej został zidentyfikowany we Francji.

I ten początek  - przystań „Neptuna” w Górkach.

Zaczytujcie się więc w niedzielne chłodne przedpołudnie i pózniej.

Żyjcie wiecznie !

Don Jorge

===============================

Drogi Don Jorge

Zauważyłem że ględzenie o baksztagach i locjach na łamach Twojej skryto-poczytnej strony na tyle znudziło szacowne wilki morskie, że urocze opowiadanko żeglarskie Tadeusza Lisa, ale nie na temat różnic pomiędzy węzłem ratowniczym a brasowym a po prostu o tematyce żeglarskiej przyciągnęło uwagę nadzwyczaj licznego  grona czytaczy i kilkadziesiąt głosów polemicznych. No to mnie w to graj bo uwielbiam krótkie formy literackie za które w tawernach można dostać drinka albo po gębie. I jedno i drugie smakuje no więc jadę z tekstem.

Żyj wiecznie a stronę redaguj jeszcze dłużej.

Andrzej Kowalczyk

-------

PS Urocza para żeglarzy o której piszę zdradziła mi że o moim istnieniu dowiedziała się z Twojej strony. Ostrzegam że teren wokół Agde jest pod moją wyłączną jurysdykcją i jakiekolwiek próby podbijania go mogą się źle skończyć.

 

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Nasz adres to: morza wokół Europy.

 

/

 Jeden z jachtów wg. planów Bruce’a Robertsa.

.

Od kilku dni „chodził mi po głowie” temat pod roboczym tytułem „Dziś prawdziwych żeglarzy już nie ma”.  Bo coraz więcej dostaję informacji od czekających na okno pogodowe czyli zefirek zamiast wiatru. No i od tych, którym przepalony bezpiecznik w jakimś nieodzownym do żeglugi gadżecie elektronicznym uniemożliwia podbój oceanów. Już miałem koncepcję, gdy zadzwonił telefon. Popatrzyłem na ekran, bo reklam ani telefonów z Afryki pełnej teraz milionerów, którzy wpadają na pomysł żebym podał im numer mojego konta bo chcą mi przelać połowę swojego majątku, nie odbieram. Ale to był telefon z Hiszpanii. Odebrałem, a w słuchawce przyjemny i młody głos męski poinformował mnie, że „płyniemy dookoła Europy i właśnie jesteśmy w porcie w Agde”. Pomyślałem: harcerze na zdezelowanej szalupie wpadli na pomysł aby zrobić sobie prysznic tudzież pokosztować naszego czerwonego Languedoc. A jest to moje ulubione wino. Ale z drugiej strony pora roku raczej harcerzy zmusza do chodzenia do szkoły, a nie włóczenia się po portach Europy. Chcąc, nie chcąc pojechałem. Już dochodząc do kei portu zauważyłem, że podana mi lokalizacja jest w miejscu gdzie stoją duże jachty. Stanąłem bezradnie przed kilkoma z nich majestatycznie kołyszącymi się na cumach, jak rasowe rumaki przed biegiem. Ani śladu zdezelowanej dezetki czy innej z serii „próchno i rdza”. I nagle na pięknym, rasowym, na oko prawie 40 stopowym jachcie pojawił się uśmiechnięty żeglarz z równie szczęśliwą partnerką, machający do mnie przyjaźnie ręką. Od kilku lat, przebieram się za Francuza a Ci poznali mnie bez problemów. Zaczyna się ciekawie.

Marek i Lucyna (imiona nadane przeze mnie, bo przecież nie o dane osobowe tu chodzi) zaczęli opowiadać. On, absolwent naszej Akademii Morskiej, zawodowy oficer marynarki. Ona zakochana i w nim i w morzu. On, znudzony życiem w mieście i na stalowych kolosach, wpadł na pomysł budowy jachtu. Takie pomysły można było mieć kiedyś w epoce Plucińskiego, Tumiłowicza i książek „Sam zbuduj łódź”. Teraz taki pomysł u nas kosztuje, nawet jeżeli chcemy tylko zdobyć papierowe plany wymarzonej łódki. Na szczęście są jeszcze kapitalistyczni, a więc skazani na bogactwo, zachodni konstruktorzy, których jedynym celem w życiu jest obrona przed bogactwem. I tak Marek dostał, za symboliczną opłatą, plany od Bruce’a Robertsa. Mało, że plany. Też wskazówki i gotowe programy wykrojów blach poszycia kadłuba z dokładnością do milimetra. Takie dossier ma jedną wadę.  - 1 -

Natychmiast wpadamy na pomysł, aby w obliczu takiej łatwizny wybudować jacht samemu. Na szczęście Marek, jako absolwent wydziału elektrycznego uczelni morskiej ma przynajmniej teoretyczne podstawy i wiedzę techniczną. I tak przez 5 lat na terenie klubu „Neptun” w Gdańsku naginał blachy, spawał, modyfikował, negocjował ceny i marzył o wielkich podróżach. W 2012 roku na wodach portu jachtowego w Górkach Zachodnich w Gdańsku, zakołysał się dumnie, lśniący świeżymi farbami i o tradycyjnych liniach z nawisami dziobowym i rufowym, jacht. Mało powiedziane: jacht. Bo Marek sprzedał mieszkanie i od tej chwili to był też i jego dom. Gorzej było z adresem. Podawał więc adres znajomych aby w końcu zdecydować o miejscu zamieszkania: morze wokół Europy.

Swoją uroczą partnerkę poznał już w trakcie budowy. Romantyzm żagli spowodował, że też porzuciła życie w trójmiejskim zgiełku i wybrała stalowe pudełko. Tak, bo zaraz po ukończeniu budowy i zwodowaniu jachtu przyszło jej spędzić mroźną zimę na jachcie. Jakim cudem, przy 20 stopniowym mrozie można mieszkać w stalowym apartamencie? Ale od czego mamy mężczyznę z gorącą głową pełną pomysłów. Marek konstruuje system umieszczony pod jachtem, na głębokości do której zlodowacenie nie dociera. Pompa stale wyrzuca do góry wokół kadłuba tę cieplejszą wodę, przez co wokół jachtu woda nie zamarza. Zamiast minus 20 ma plus 4. Wyobraźcie sobie, że podrywacie dziewczyny proponując im takie komfortowe warunki... No ale Lucyna, filigranowa i stale uśmiechnięta, może nie jest dziewczyną a owianą legendami i przypisaną tylko dzielnym marynarzom, syreną? Nie będę rozwijał tematu, bo Marek, pomimo wieku emerytalnego, trzyma się dobrze, a ja wiem ile kosztuje wstawienie zęba we Francji. W dodatku Marek, co zauważyłem z przyjemnością, nie gardzi dobrymi trunkami i w tym kierunku postanowiłem pójść. Dość powiedzieć, że ani się spostrzegłem, gdy minęło pięć godzin, w czasie których ja słuchałem, z coraz większymi z wrażenia oczami /bez domysłów co do Lucyny, proszę/, a oni opowiadali. A jest to zdumiewająca historia ich 7-letniej podróży, wzdłuż brzegów Europy, od Gdańska, przez porty Niemiec, Danii, Portugalii i Hiszpanii, po Agde gdzie spotkaliśmy się. Po prostu żeglują bez szukania palm i złotych piasków. Są bardziej żeglarzami niż turystami. Na licznych zdjęciach widzę szczegóły konstrukcyjne jachtu, ze zdumiewającymi pomysłami Marka. Jeden z nich, chroniący śrubę jachtu przed wplątaniem się w porzucone sieci rybackie, zastosował nawet Roberts w swoich obecnych konstrukcjach.  Słucham wyjaśnień, jak powstają gigantyczne fale na portugalskich wybrzeżach Atlantyku i dlaczego przed jednym z portów te fale nagle nikną. A myślałem, że jako geograf wiem wszystko. Tymczasem żeglarz mnie uczy. No ale obmyślę jak mu się odgryźć. Narazie słucham i ukradkiem notuję na skrawku papieru.

Dowiaduję się, jak podłączyć akumulatory aby żyły dwa razy dłużej niż zakłada producent. Jak uniknąć awarii autopilota i dlaczego migają ledowe lampki w kabinie. Ze zdumieniem zauważam wannę z hydromasażem w łazience jachtu. Żyję długo, ale na tak małym jachcie żaglowym widzę to po raz pierwszy. Ale przecież, co już wspomniałem, to jest nie tylko jacht ale i ich dom. Pytam, czy nie żałują porzucenia wielkomiejskich wygód dla pustki oceanów. Wybuchają śmiechem. Przecież teraz wszystkie przybrzeżne miasta Europy są naszym domem. Dziś jesteśmy w Agde. Jutro może w Marsylii a pojutrze w uroczym Saint Tropez czy książęcym Monaco. To tylko kwestia wolnego miejsca w porcie. Świeże jedzenie pływa za burtą. Oddychamy tylko pachnącym powietrzem a pijemy wodę źródlaną dla pewności oczyszczaną systemem, też zamontowanym, przez Marka, na jachcie.

Szumi mi w głowie i sam nie wiem czy od mocnej nalewki, którą rozkoszujemy podniebienia z Markiem czy może od planów, które i mnie kuszą od lat. W końcu mój jacht stoi kilka pomostów dalej.

Agde, 21 listopada 2019

Andrzej Kowalczyk

===================================================================

Ilustracja do komentarza Tadeusza Lisa


 

Ten artykuł pochodzi ze strony:
JERZY KULIŃSKI - ŻEGLARZ MORSKI
Subiektywny Serwis Informacyjny
http://www.kulinski.navsim.pl

URL tego opowiadania:
http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=3564