„MORZE” WRACA NA DOBRE
z dnia: 2019-09-29
Czyli to nie efemeryda, czyli tak już na serio ? Ukazał się drugi numer, niesłychanie ekskluzywny, bo w niektórych
EMPIKACH dziewczyny za ladą robią wielkie oczy. Dla mnie to żadne sensacja, bo i we wrzeszczańskim na
pytanie na jakiej półce leżą „ZAGLE” zapytano mnie czy to tytuł książki czy albumu. Bogactwo wszystkiego
nas zabije. Często nachodzi mnie taka refleksja podczas wizyt w jakichś tam „Biedronkach”, „Lidlach” czy
„Castoramach”. Ludziom jest za dobrze. To nie może trwać długo. Ale póki czas spróbujcie poczytać dokument
potwierdzający, że ambicja ludzka tu i ówdzie jeszcze się tli.
Poprosiłem Bogdana Sobiło o compactrecenzję drugiego numeru „Morza”.
Zamieszczam ja poniżej.
A o pierwszym numerze już SSI donosił tu: http://kulinski.navsim.pl/art.php?id=3511&page=0
Czy przejrzeliście katalogi jakie kamizelki będą modne w sezonie 2020 ?
Podobno- rewelacje !
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
---------------------------------------------------------------------
Morze, nasze Morze!
Pierwszy numer nowego „Morza” wziąłem do ręki z mieszanymi uczuciami. Przecież „Morze”, to magazyn, na którym „wychowały się”, a może raczej „zostały wychowane” całe pokolenia Polaków. Zaczęło się ukazywać w 1924 roku. Cel był słuszny, patriotyczny i wzniosły – propagować wśród Polaków sprawy związane z żeglugą i gospodarką morską. Po odzyskaniu niepodległości miała Polska skrawek wybrzeża Bałtyku – ledwie 140 km i ograniczony dostęp do portu w Wolnym Mieście Gdańsk (Gdynia była jeszcze małą wioską rybacką, co mieszkańcy „Wolnego Miasta” do dzisiaj chętnie przypominają). Kraj miał charakter wybitnie rolniczy. Wciąż aktualne było powiedzenie z czasów dawnej Rzeczypospolitej: „Może Polak nie wiedzieć, co morze, gdy pilnie orze”!
Edukacja i propagowanie kwestii dotyczących gospodarki morskiej było więc niezwykle ważne. Pewnie podczas wojen XVI wieku o Inflanty, w których znajdowały się ważne porty, takie jak Ryga, Narwa, Dorpat czy Mitawa, przeciętny szlachcic właściciel folwarku miał większe zrozumienie dla tych spraw, niż „statystyczny” Polak po 1918 roku. Ale udało się naszym przodkom zbudować od zera gospodarkę morską, statki handlowe, marynarkę wojenną, całą infrastrukturę lądową. Powstały Linie Żeglugowe Gdynia – Ameryka (GAL) i nowoczesny port w Gdyni, który w ciągu kilku lat od powstania przegonił pod względem tonażu przeładowanych towarów niemiecki Gdańsk.
Morze wróciło po wojnie. Miało oczywiście nałożony „gorset ideologiczny”, ale to można powiedzieć, był „czynnik obiektywny”. Przez długie lata miesięcznik przynosił nowe wiadomości o aktualnych wydarzeniach „na flocie” krajowej i światowej, portach, statkach, okrętach wojennych i nowinkach technicznych. Stałą rubrykę miał redaktor Bohdan Sienkiewicz z „Latającego Holendra”, postać niezwykle zasłużona dla morskiej edukacji młodych Polaków. W miesięczniku było mnóstwo różnych ciekawostek („Z archiwum Neptuna”), eseje, wspomnienia, zestawienia i statystyki. Krótko mówiąc „Dla każdego coś miłego”. Dlatego czytali „Morze” starzy i młodzi, chłopaki i dziewczyny, zawodowi marynarze i producenci oscypków z Podhala.
Przyszły czasy tzw. „transformacji ustrojowej” przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych XX wieku. „Morze” przestało się ukazywać. Po kilku latach przerwy zaczął wydawać Magazyn pod tym samym tytułem były Sekretarz Generalny Polskiego Związku Żeglarskiego, ale żywot odrodzonego „Morza” był niestety dość krótki. Szkoda, bo miesięcznik redagowany był ciekawie, ale zapewne czasy nie sprzyjały inicjatywie.
I oto w Polsce Anno Domini 2019 powstaje kolejna inicjatywa. „Morze” powróciło jako kwartalnik. Wydawcą jest Charter Navigator spółka z o.o., a Redaktorem Naczelnym Marcin Buś. Siedziba Redakcji znajduje się w Krakowie. W czasach Internetu i telefonów komórkowych jakież ma to znaczenie?
Dwa pierwsze numery nowego „Morza” (lato i jesień 2019) mają objętość po 52 strony dużego formatu, jaki miał magazyn ongiś. Znajdziemy w gazecie to wszystko, co „w dawnych, dobrych czasach” i jeszcze więcej! Kilka esejów napisanych żywym, barwnym i przystępnym językiem dotyczy historii marynarki wojennej, żaglowca „Dar Pomorza” i konia trojańskiego „Wolnego Miasta Gdańska” pancernika „Schleswig-Holstein”. Wywiad z dr Bartłomiejem Skwarą, kapitanem „Chopina” – zwycięstwo (gratulacje!) w swojej klasie w The Tall Ship Races. Kącik dla żeglarzy (Polacy w regatach Fastnet), opis szwedzkiego portu Nyhavn, rubryka „A kuku, panie kuku” i wiele, wiele więcej.
W miarę postępującej lektury moje mieszane uczucia znikły. Nowe „Morze” raduje duszę, karmi umysł i zachwyca oko. Barwna, ciekawa i różnorodna treść jest kompetentnie, interesująco i atrakcyjnie podana. Szata graficzna, lekko stylizowana, świadomie nawiązuje do chlubnej tradycji. Naczelnemu i współpracownikom (zwłaszcza pani Monice Frenkiel, autorce kilku ciekawych artykułów) należą się gratulacje za śmiały pomysł i udaną realizację. I życzenia, by śmiały zamysł udało się w pełni zrealizować. A ja sam byłbym rad, gdyby ktoś z Redakcji starego „Morza” mógł wziąć do ręki nowy magazyn, poczuć się jak kiedyś i uronić małą łezkę wzruszenia - „Jednak nie wszystko poszło na marne”!
A jak jest teraz, sam zobaczcie: www.morze.org
Bogdan
|