PAUZA TRANSFORMACJI
z dnia: 2018-12-26
Dawna rada - uderz w stół to nożyce się odezwą teraz przybrała formę - zadzwoń na mój numer, to komórkę odnajdę.
Otrzymałem właśnie korespondencję Eugeniusza Ziółkowskiego i przyjąłem jej nieco zakamuflowane przesłanie jako
adresowane do mnie. Może jeszcze ktoś z Czytelników, a zwłaszcza Skrytoczytaczy SSI się poczuje wywołanym do tablicy.
Fakt – nowego żeglowania już nie czuję, luksusy i wygody mnie śmieszą, a "urok" nowych portów jachtowych - zniesmacza.
Gienek życzy Wam abyście żeglowali w luksusie, którego poziom sami sobie ustalicie.
A ja dodam – doceniajcie Schengen i nie zapominajcie o kamizelkach !
Zyjcie wiecznie !
Don Jorge,
Słowo pauza w tytule wyraża moją nadzieję, że jest to chwilowa przerwa w procesach, które mają zbliżyć nas do cywilizacji europejskiej i wyznaczyć punkt na osi czasu, kiedy będziemy mogli powiedzieć o sobie – Europejczycy.
Kiedy to się stanie?
Moja wiara sprzed ponad pół wieku, że musimy tylko wyrównać poziom życia codziennego i nieznacznie skorygować postrzeganie świata zdeformowane zbyt długim okresem oddziaływania ideologii komunistycznej — wyraźnie osłabła.
W szczególności ostatnie lata w sposób dość brutalny, odsłoniły ogrom spustoszeń w sferze empatii, moralności, relacji społecznych. Homo sovieticus wciąż siedzi w naszych głowach i trudno go wyplenić. Nadal wolimy ściągać w dół, niż próbować wspiąć się o jeden szczebel w górę.
Taki stan umysłów dużej części naszych rodaków, wyjątkowo sprzyja uprawianiu demagogii i populizmu. Jak kończy naród, który nie potrafi sam wyhodować szczepionek uodparniających? Historia paru ostatnich stuleci opisuje wiele wariantów, z których każdy jest nieszczęściem.
Żeglarska rodzina – moja rodzina – w ostatnich latach również sprawia wrażenie, jakby miała problemy z transformacją. Homo nauta w wielu głowach walczy z Homo soviticusem i trudno ocenić kto wygrywa na punkty.
Żaglowiec transformacji sterowany przez Homo nautę, wypływając na morze wolności, z każdą przebytą milą pozbywał się szlamu absurdalnych przepisów, groteskowych regulaminów, patologii nazywanej przez niektórych etykietą żeglarską i wielu innych paranoi, którymi obrastał w „bezpiecznym” porcie za żelazną kurtyną.
Z biegiem lat, wiatr wolności osłabł, a sternikowi zabrakło wiedzy i wyobraźni, jakim kursem kontynuować rejs. Zabrakło wizji, jak dalej potoczą się losy żeglarstwa w Polsce. Próbuje znaleźć usprawiedliwienie swojej niemocy we wspomnieniach, które są tłem dla współczesnych warunków żeglowania i mają ukazać skalę postępu. To prawda, jachty nie przeciekają, żeglują w miarę bezpiecznie, korzystając z dobrodziejstw urządzeń nawigacyjnych i samosteru, ale próba zatrzymania w tym miejscu naturalnego procesu rozwoju żeglarstwa jest błędem. Żeglarstwo będzie rozwijało się dalej i wszelkie próby deprecjonowania luksusowej wersji żeglowania narażają autorów na śmieszność.
Zaprawiony w bojach o liberalizację przepisów, polski Homo nauta bliski celu, utracił zdolność akceptacji nieuchronnych przemian społecznych, które dzieją się na naszych oczach również w żeglarstwie.
Współczesny żeglarz w kraju nad Wisłą to niekoniecznie marzyciel, który przez połowę życia budował jacht z resztek stoczniowego stołu. Prawo do tytułu żeglarza ma również właściciel jachtu kupionego z secondhandu czy też właściciel nowej luksusowej jednostki. Podobne zróżnicowanie standardów nastąpi w kategorii marin jachtowych.
Tak daleko idące zmiany w żeglarstwie, nie do końca są akceptowane, nawet przez czołowych „liberatorów”. Dlaczego? Czyżby do głosu dochodził ukrywający się w zwojach mózgowych Homo sovieticus, który triumfalnie ogłosi powrót sprawiedliwości społecznej równanej sierpem zbiorowej kołchoźniczej inteligencji?
Na tym kończę osobiste refleksje noworoczne, pozostawiając Tobie Drogi Czytelniku dalsze rozmyślania i ocenę bieżącej sytuacji.
Życzę wszystkim, w Nowym Roku, datowanym jako 2019 - rejsów w luksusie, którego poziom sami ustalicie.
Eugeniusz Ziółkowski
|