WAKACJE EMERYTA
z dnia: 2018-08-06


Andrzej Colonel Remiszewski jest armatorem pięknego, wygodnego i mimo tego szybkiego  jachciku „Tequila”. To był nawet

kiedyś jacht regatowy klasy QT. Nosi dość prowokacyjną nazwę meksykańskiej gorzały – wytwarzanej od czasów Azteków z

sfermentowanego  soku rośliny z gatunku agaw. Spokojnie – to nie dopalacz. Na „Tequili” nie obowiązuje abstynencja jeśli 

jachcik stoi zacumowany.

Colonel poszedł na emeryturę, stracił syna, pozyskał córkę (cud blondyna z warkoczem). Spokojnie – ta strata syna to po prostu

oddanie go w czarter bezterminowy. No i wreszcie żegluje sobie spokojnie – dla przyjemności, za swoje, na swoim. Miał dotrzeć

do Sundu, jak na razie grzęźnie w wodach  kontynentu. Oto relacja.

Może ktoś do niego dołączy ? Zainteresowany niech mi przemailuje numer swego telefonu kieszonkowego. Kto pierwszy - ten lepszy.

Żyjcie wiecznie !

Don Jorge

------------------------------------

PS. Fotografie wydłubane z Worda.

------------------------------------

Don Jorge,

Tak to niepostrzeżenie minęła pierwsza połowa tegorocznego rejsu „Tequili”. Po przerwie na uroczystości rodzinne kontynuacja nastąpi w sierpniu. A teraz mam chwilę na podsumowanie.

Trasa wiodła z Pucka, przez Hel, Władysławowo, Łebę, Ustkę, Darłowo, Kołobrzeg, Dziwnów, Kamień Pomorski, Wolin, Wapnicę (oba porty dwukrotnie), Karsibór-Rybaczówkę (!), Trzebież, Stepnicę, Wyspę Grodzką w Szczecinie i dwie przystanie na Dąbiu: HOM i Hotel Marinę. Mam więc przegląd i czas na wnioski zbiorcze.

Im dalej od Zatoki Gdańskiej, tym poziom marin jest lepszy. Poczynając od Darłowa mogą one skutecznie równać się jakością techniczną i nowoczesnością z niemieckimi, a nawet duńskimi. O absurdach łazienkowo-toaletowych nie mam siły znów pisać. Wspomnę tylko o Władysławowie gdzie toalety są zamknięte między 2200 a 7000 rano, a w porcie stało koło 30 jachtów! Drugi kwiatek to nowa marina w Ustce – jedna kabina WC, (brak pisuaru) wspólnie z dwoma kabinami prysznicowymi w koedukacyjnym kontenerku. Na przeciwnym biegunie jest maleńki Wolin, pierwsza przez niemal 60 lat mojego żeglowania po świecie łazienka, gdzie wszystko jest bez zarzutu i wygodne dla klienta wbrew ogólnej i szczególnej teorii łazienek Colonela[1]. Jedyny szkopuł to posadzenie pani, która o 6 rano biegnie za wchodzącym do środka z okrzykiem” Toaleta czy prysznic?”, bo nie można było zrobić kodu na drzwiach, albo zawrzeć w cenie albo czegokolwiek innego. No ale bezrobocie w Polsce maleje!

/

Widok z latarni w Ustce

.

Uprzejmość osób, z którymi się stykałem, radiowo bosmanów portów, osobiście personelu marin zawsze była wzorcowa. Także inne kontakty z ludźmi, choć tu trzeba zauważyć różnicę między jachtami pod polską banderą, a Szwedami i Niemcami. Jeśli ktoś wyłożył odbijacze po zewnętrznej burcie, to nie będzie Polak, Polaka trzeba prosić o pozwolenie stanięcia przy nim. Ale już do przyjęcia cum od podchodzącego jachtu zrywamy się równie ochoczo jak żeglarze zagraniczni. Także wzajemna samopomoc, zawsze można liczyć na radę, narzędzie, dodatkową rękę do pracy.

Do szału może doprowadzić ”jarmark” panujący w nadmorskich miastach. Hałas we Władysławowie, Łebie, Ustce jest straszliwy i bezsensowny, sąsiad usiłuje zagłuszyć sąsiada. Ryk muzyki, której nikt nie słyszy, wrzaski konferansjerów i wodzirejów, porty Zalewu były po tym wszystkim wytchnieniem.

/

Panie Boże, Ty widzisz i nie grzmisz?

.

Atrakcji żeglarskich wiele nie było, dwa dni halsowania, jeden dzień deszczowy, zawsze ciepło, wakacje emeryta. Niech się Adriatyk schowa! Były za to atrakcje turystyczne:

Największym przeżyciem była penetracja Starej Świny. Przez lata przepływając Kanałem Piastowskim znam morze i z morza patrzyłem na jamnikowaty most na Starej Świnie i żałowałem, że nie można się tam dostać jachtem. Potem “odkryłem” Wicko Wielkie, Wapnicę, nawet kolega przewiózł mnie swoją mieczówką po Starej Świnie. Karsibór wydawał się niedostępny dla jachtu morskiego z racji głębokości rzędu 1 m. Aż wreszcie w tym roku, posiadając echosondę, postanowiłem zajrzeć w Starą Świnę i sprawdzić jak daleko zdołam dopłynąć. No i tak to było: lekki wiaterek, na sondzie cały czas 4, 5 albo i 6 m. W końcu przed dziobem ukazał się most w Karsiborze od drugiej strony.

No to jazda w lewo, w przesmyk prowadzący do Mulnika. Karsibór jest dla mnie niedostępny, za to dowiedziałem się, że jest jeszcze jedna przystań – Rybaczówka. W wejściu do Mulnika były dwa miejsca o głębokościach nieco ponad 2 m, po za tym cały czas około 4, zaś potem podchodząc wzdłuż przystani rybackiej, przy samych kuterkach,  do pomostu przy Rybaczówce około 4 m. Nie wolno tylko iść środkiem – staniecie natychmiast w zielsku. Analogicznie w przesmyku między Starym Nurtem a Mulnikiem warto iść po wschodniej stronie, jest głębiej i mniej roślin. Nawiasem mówiąc w tym miejscy spotkałem się z lochą dzika płynącą w poprzek z piątką warchlaków.

/

Oto screen z nawigacji Navionicsa

.

Sama Rybaczówka to niewielki pensjonat, z pokojami w wydzielonych pawilonach i dużą, bardzo smacznie karmiącą restauracją. Można wynająć sprzęt pływający, rowery, popłynąć na wycieczką statkiem po Starej Świnie, skorzystać z wieży widokowej. Autobusy do centrum Świnoujścia w przystanku w pobliżu.

/

Wejście w Starą Świnę

.

Postój, przynajmniej do czasu kiedy nie pojawi się to mnóstwo jachtów, jest bezpłatny, trzeba tylko mieć zapas dwuzłotówek na wejście do łazienki. Na kei prąd, dostęp do wody.

Innym przeżyciem był koncert w kamieńskiej katedrze. Wyjątkowy bo „kombinowany”: pierwsze pół na organach, drugą połowę wypełniła orkiestra symfoniczna. A na koniec niespodzianka: „Marsz, marsz Polonia” zaśpiewał po polski chór Claret Gospel z Wybrzeża Kości Słoniowej – jak powiedział lider chóru „w prezencie dla publiczności z okazji 100-lecia niepodległości.

/

Po koncercie w kamieńskiej marinie

.

Na początku sierpnia wracam na jacht. Kierunek? Być może wywoływany przez Don Jorge - Sund, może Niemcy Wschodnie, może nadal Zalew Szczeciński? Od polowy miesiąca do polowy września prawdopodobnie mam miejsca wolne. Szczegóły w zakładce ZAPRASZAM NA „TEQUILĘ” na mojej stronie.

Żyjcie wiecznie!

Andrzej Colonel Remiszewski

 

 



[1]
                        [1] Niezależnie od kraju, ustroju politycznego, systemu gospodarczego, formy własności i przeznaczenia oraz roku powstania wszystkie prysznice na całym świecie są projektowane z małpią złośliwością jak najmniej wygodnie dla użytkowników.

Ten artykuł pochodzi ze strony:
JERZY KULIŃSKI - ŻEGLARZ MORSKI
Subiektywny Serwis Informacyjny
http://www.kulinski.navsim.pl

URL tego opowiadania:
http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=3384