TO WŁAŚNIE JOTKI POKAZAŁY SWIATU POLSKIE ŻEGLARSTWO
z dnia: 2018-03-11
Powrót znanego wszystkim, kapitana, inżyniera, harcerza Jana Ludwiga do SSI. Cieszę się: po pierwsze,
że SSI nawet Jan czyta, po drugie że zechciałcoś dla nas napisać, po trzecie, że i tym newsem wzbogacamy
naszą żeglarską wiedzę historyczną. A tak na marginesie - zaintrygowała mnie Jego opinia,że cechuje mnie
jako dżidżeja SSI - sarkastyczność, którą nawet... ceni. Niby wiem co to znaczy, ale w dzisiejszych czasach
wszyscy wszystko natychmiastweryfikują w Googlach. No i już, natychmiast mamy wiedzę, precyzyjne,
jednoznaczne wyjaśnienie : sarkazm - złośliwa ironia, drwina lub szyderstwo. Hmm.
Zajrzałem do niebieskiego wstępu do zwierzeń Jarosława Marszałła. Rzeczywiście – oceniłem w tym newsie architekturę Jotek
tak: „..piękne te jachty tonie były, ale to dopiero „nowe czasy” zaczęły od polskich konstrukcji wymagać urody..”. Jarka i Janka,
Klan SSI przepraszam za krzywdzącą opinię.
Bo to była naganna opinia a h i s t o r y c z n a.
Epoka brzydkich jachtów nastała wiele później.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
-----------------------------------------------
Z dużym opóźnieniem przeczytałem wypowiedź Jarka Marszałła na temat ALFA (na którym prowadziłem kilkanaście rejsów i częste szkolenia z manewrówki). Skłoniła ona mnie do spojrzenia nieco szerszego na jachty typu J-80, ponieważ moim zdaniem miały one istotny wpływ na pokazanie sie polskich jachtów na oceanach w latach siedemdziesiątych. Wystarczy przypomnieć ambitne rejsy na EUROSIE, FREYI, MESTWINIE czy ALFIE. Były to cztery pierwsze J-80, konstrukcji zespołu inż. Henryka Kujawy. Kolejne "jotki" to ODKRYWCA i TROPICIEL. "Jotki" odegrały podobną rolę, jak zbudowana dekadę wcześniej seria sześciu jachtów J-140, czyli JOSEPH CONRAD, OTAGO, DAR OPOLA, JURAND, ŚMIAŁY i JAN Z KOLNA (zaprojektowane również przez zespół inż. Henryka Kujawy).
W latach osiemdziesiątych sprawę "jotek" przejął Zespół Działalności Gospodarczej PZŻ, zmieniając nieco konstrukcję pokładu, likwidując uskok pokładu na dziobie i rufie. PZŻ zlecił budowę 10 kadłubów w stoczni w Płocku, które były później przydzielane klubom. Oprócz tego wielu przyszłych armatorów, często prywatnych, podejmowało się budowy systemem gospodarczym. Wiele z tych inicjatyw kończyło się niepowodzeniem. W każdym razie w roku 1991 było już 15 "jotek", gotowych do żeglugi. Oprócz już wymienionych były to: ASTERIAS, CARBONIA, NITRON, WOŁODYJOWSKI, DZIWNA, HELIUS, INA, MERKURY, PIANA, REGA i ŚNIADECKI.
Cieszę się, że nasz ALF, po prawie 50 latach ambitnej żeglugi (zdobywca I, II i III nagrody oraz wyróżnienia Rejsu Roku) jest wciąż w dobrej formie, chociaż wielka szkoda, że zmienił banderę z harcerskiej na sopocką. Niech dalej służy młodzieży, chociażby na Zatoce.
Załączam zdjęcie ALFA z 1973 roku na wodach Gibraltaru, w rejsie z Gdyni do Odessy. Trasę Gibraltar - Algier - Valletta - Syrakuzy - Katania - Kanał Koryncki - Pireus - Stambuł - Odessa pokonaliśmy bez silnika, ładując akumulatory w portach podczas nocy, podłączając się do ulicznych latarni. Przez kolejne dwa sezony odbyło się na ALFIE 15 rejsów po Morzu Czarnym, również bez silnika. Silnik przyjechał z kraju dopiero na rejs dookoła Afryki.
/
Dzisiaj odchodzi już pokolenie, które pamięta żeglugę na dużych nawet jachtach bez silnika i z naftowymi lampami pozycyjnymi. Pamiętam starego NEPTUNA z gdyńskiego z Gryfu, którego wejście na żaglach do bardzo ciasnego Basenu Królewskiego w Kopenhadze w 1963 roku wzbudziło podziw i uznanie załóg cumujących tam ekskluzywnych jachtów. Przychodzili na pokład, żeby sprawdzić, czy rzeczywiście nie mamy silnika.
/
Drugie zdjęcie to ALF na postoju zimowym w marcu br.
Jan Ludwig
|