ZIMOWĄ PORĄ (57)
z dnia: 2018-02-13


Andrzej Colonel Remiszewski przypomina odwieczna prawdę, że losy ludzkie nierzadko bywają niesłychanie pogmatwane.  Dzisiaj o tym ludzie

często nie pamiętają, populiści wszelkiej maści tylko na taką niewiedzę czekają, na tej niewiedzy smażą swoje wstrętne interesy i interesiki.

Dzieje Pomorza, a zwłaszcza Kaszub w XX wieku to wymarzony obszar łowiecki ludzi złej woli, złych intencji. „Dziadek z Wehrmachtu”

to taki najbardziej znany, a obrzydliwy  przykład. A może ktoś jeszcze pamięta curriculum vitae admirała Unruga czy pierwszego komandora JKM „Neptun”  ?

.

Żyjcie wiecznie !

Don Jorge

---------------------------------------  

Właśnie Pucku obchodziliśmy 98 rocznicę Zaślubin Polski z Morzem. W okresie międzywojennym czyniono z tego dnia wielkie święto, podobnie działo się i w ostatnich latach, gdy do Pucka zjeżdżali kolejni prezydenci RP. Dla mieszkańców Wybrzeża jest to nadal ważna data.

Dla wielu jest to symboliczna data powrotu do Macierzy po ponad 136 latach (od września 1772 roku!).Dla Gdynian – urodziny ich miasta. Dla Ligi Morskiej i Rzecznej okazja do wręczania odznaczeń zasłużonym ludziom morza. Nadal też spotykam wspomnienia osobiste, już nie uczestników, lecz ich potomków.

W 1917 roku we Francji powstała na wniosek kierowanego przez Romana Dmowskiego Komitetu Narodowego Polskiego polska armia ochotnicza, zwana Błękitną Armią (od koloru otrzymanych od Francuzów mundurów). Dowodzona przez gen. Józefa Hallera kilkudziesięciotysięczna armia została przerzucona do Polski w 1919 roku, walczyła z jednostkami Budionnego, potem chroniła granicę polsko-niemiecką na południowym-zachodzie, aż stała się elementem Frontu Pomorskiego, zajmującego na mocy Traktatu Wersalskiego przyznany Polsce skrawek wybrzeża Bałtyku.

W styczniu 1920 wojsko Hallera zajęło Toruń i stopniowo zaczęło przejmować od Niemców kolejne miasta, by w lutym znaleźć się nad wodami Bałtyku. 11 lutego ostatni żołnierze niemieccy opuścili Gdańsk, który został  ustanowiony Wolnym Miastem.

Dzień wcześniej Gen. Haller wraz z wojewodą pomorskim Maciejem Ratajem przejeżdżał pociągiem przez Gdańsk, gdzie na peronie otrzymał od delegacji gdańskich rzemieślników dwa platynowe pierścienie.

Po przybyciu generała do Pucka, wtedy jedynego portu w rękach polskich,rozpoczęły się patriotyczne uroczystości. Głównym punktem oficjalnego programu była msza święta dziękczynna. Podczas ceremonii duchowni poświęcili Banderę Polską, którą przy huku 21 salw armatnich, por. marynarki Eugeniusz Pławski ( późniejszy słynny dowódca niszczyciela „Piorun”) wraz z st. marynarzem Florianem Napierałą wciągnęli na maszt, jako znak objęcia przez Polskę Marynarkę Wojenną wachty na Bałtyku. W imieniu dotychczasowych strażników Wybrzeża, rybaków kaszubskich, szyper Jakub Myślisz, przekazał symbolicznie straż w ręce polskiego marynarza. W Rewie na dziesięciu szkutach wciągnięto polskie bandery, tworząc zalążek Polskiej Marynarki Handlowej. W uroczystościach uczestniczyli posłowie, wicepremier Wincenty Witos, minister spraw wewnętrznych Stanisław Wojciechowski, admirał Kazimierz Porębski oraz przedstawiciele dyplomatyczni sojuszników.

Ostatecznie najważniejszym symbolem stały się zaślubiny z morzem, które odbyły się nad Zatoką Pucką. Dookoła wysokiego masztu ustawili się chorążowie ze sztandarami pułkowymi, nad brzegiem morskim stanął I batalion morski oraz ułani z artylerią.

Zwracając się do zgromadzonych gen. Haller mówił: „Oto dzisiaj dzień czci i chwały! Jest on dniem wolności, bo rozpostarł skrzydła Orzeł Biały nie tylko nad ziemiami polskimi, ale i nad morzem polskim. Naród czuje, że go już nie dusi hydra, która dotychczas okręcała mu szyję i piersi. Teraz wolne przed nami światy i wolne kraje. Żeglarz polski będzie mógł dzisiaj wszędzie dotrzeć pod znakiem Białego Orła, cały świat stoi mu otworem".

Na temat samych zaślubin krążą różne sprzeczne mity. Powszechnie znany jest obraz Wojciecha Kossaka i opowieść jak to Haller wjechał konno w fale Bałtyku, wrzucił jeden z pierścieni, a drugi wsunął sobie na palec.

/

W. Kossak „Zaślubiny Polski z Bałtykiem”

.

Tymczasem uroczystość miała miejsce w mroźnym lutym i relacje mówią o wyrąbywaniu przerębla, oraz o rzucie pierścieniem, który upadł na lód. Po za tym miejscem zaślubin niewątpliwie nie była plaża.

/

Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe

.

Miejscem też nie był Port Rybacki, gdzie na kei stoi dziś replika przedwojennego obelisku upamiętniającego to zdarzenie. Odbyło się to w trzecim, mało znanym porcie puckim. Jest to istniejący do dziś w PZM ”Amex” basenik zbudowanej przez Niemców bazy hydroplanów, w której potem była baza Morskiego Dywizjonu Lotniczego. W latach PRL stacjonowały tam jachty przyzakładowego jachtklubu „Zatoka”, w tym słynna „żyleta” - „Mars”, na którym Zbigniew Sawostjanik osiągał sukcesy w licznych regatach. Do dziś przy deptaku nadmorskim (obok szkoły windsurfingowej Marzeny Okońskiej) można oglądać tablicę poświęconą zdarzeniu z 1964, kiedy to startujący w bałtyckich regatach „Mars” uratował cała załogę tonącego szwedzkiego jachtu.

Dzień po zaślubinach odbyła się druga uroczystość – w Wielkiej Wsi (dziś cześć Władysławowa), gdy Haller wsiadł na przybyły z Helu kuterek, a podczas spotkania z Kaszubami zapowiedział zbudowanie polskiego portu.

Dziś Józefa Hallera wspominamy różnie. Ponieważ w zamachu majowym opowiedział się po stronie prawowitego rządu, a przeciw Naczelnikowi, to za sanacji był nieco zapomniany. Niezmiennie jednak cieszył się szacunkiem wśród Kaszubów i do dziś jest otaczany swoistym kultem we Władysławowie. Dziś z kolei są tacy, co przypominają tolerowane przez niego (mówi się nawet, ze inspirowane) antysemickie, bandyckie wyczyny jego żołnierzy na Śląsku.

Ja wolę pamiętać Błękitną Armię, Zaślubiny z morzem i jego niewątpliwy patriotyzm.

/

W Porcie Rybackim

.

Jak by nie było 10 lutego to data symboliczna. W okresie międzywojennym służyła budowaniu pozytywnych patriotycznych emocji, w okresie komunizmu ciągle była elementem pamięci historycznej, mimo prób przykrycia jej zaślubinami kołobrzeskimi z 1945, dziś jest manifestacją niepodległości i pamięci o związkach naszego lądowego kraju z morzem. Oby przy tym jak najmniej dętej propagandy.

Dziś świętujemy, więc i tekst dłuższy. Może się nie zanudzicie. Przypomina mi się bowiem pewna historia ludzka, całkiem nie oficjalna. Pewien młody człowiek, Polak z Wielkopolski, został podczas I wojny światowej powołany do armii niemieckiej i trafił na front zachodni. Tam postarał się szybko dostać do niewoli i z francuskiego obozu jenieckiego zaciągnął się do Błękitnej Armii. Z nią przeszedł drogę, aż na Pomorze i w 1920 stacjonował w Pucku, gdzie poznał piękną dziewczynę. Była co prawda pucką Niemką, lecz pokochali się, i gdy wyszedł z wojska, pobrali i mieszkali z dziećmi w Pucku. Po zajęciu Pucka przez Niemców we wrześniu 1939, przypomnieli oni sobie o byłym żołnierzu i znów go powołali, tym razem do jakieś formacji wartowniczej. Co było robić? Siedział więc w tej jednostce, lecz gdy zaczął pisać (PO POLSKU!) listy do żony, to oczywiście cenzura wojskowa to wychwyciła. VerfluchtePolacke trafił do obozu koncentracyjnego w Sttuthofie. Małżonka jednak miała kolegów szkolnych wśród rządzących w Pucku Niemców, udało się jej wyprosić pomoc i więzień wrócił do domu. Resztę wojny przesiedział jak mysz pod miotłą, niemal nie wychodząc z domu. W styczniu 1945 padło hasło: „Idzie Iwan, trzeba uciekać”. Spakowali tobołki na sanki i ruszyli z dziećmi pieszo do Gdyni. Na statek spóźnili się. Dziś nie są pewni, czy to „Wilhelm Gustloff”, „Goya”,czy Steuben”. Wrócili do domu, pozostali Polakami, do dziś żyje ich córka, wnuki i prawnuki. Których to mam zaszczyt znać.

I tak kończę refleksją, że życie bywa bardziej skomplikowane, niż się wielu wydaje albo udają, że im się wydaje. A dotyczy to nie tylko trudnej historii na przesuwających się pograniczach ale i zwykłego, codziennego żeglarstwa. O czym innym razem.

11 lutego 2018

Colonel

Tekst zawiera osobiste, prywatne i subiektywne obserwacje autora.

============================================================================

ilustracje do komentarza Andrzeja Colonela Remiszewskiego


 

 

Ten artykuł pochodzi ze strony:
JERZY KULIŃSKI - ŻEGLARZ MORSKI
Subiektywny Serwis Informacyjny
http://www.kulinski.navsim.pl

URL tego opowiadania:
http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=3319