JAKI JACHTKLUB ?
z dnia: 2017-07-04
Jacek Chabowski rozmyśla nad rolą i przyszłością jachtklubów. Myślenie ma kolosalną przyszłość, ale nie przesadzajmy - jachtkluby to nie polska wyłączność. Co więcej - Polska w tej dziedzinie jest absolutnym nowicjuszem.
Rozmyślania nad przyszłością i rolą naszych jachtklubów wynikają tylko z tego, że prawie przez pół wieku funkcjonowały one w stanie wymuszonej deformacji.
Można zaryzykować generalną klasyfikację: jachtkluby żeglarstwa sportowego i jachtkluby żeglarstwa przyjemnościowego. Właściwie różni je wszystko - wspólne jest tylko słowo "żagiel".
Jachtkluby sportowe są dla młodzieży i finansowane powinny być przez Państwo i sponsorów komercyjnych. Przystanie pełne jachtów regatowych, deskowych itp.
Jachtkluby rekreacyjne powinny być stowarzyszeniami armatorów jachtów prywatnych, w dużej części będących własnością ludzi, którzy na emeryturach umieją odcinać kupony przyjemnościowego
żeglowania "na swoim i za swoje".
Te jachtkluby powinny działać na zasadach, przyświecających kiedyś pomysłodawcom "kółek rolniczych". Armatorzy utrzymują swe jachtkluby na zasadzie solidarnie ponoszonych wydatków, samopomocy i ... samoobrony.
Wszelkie próby łączenia działalności oby tych rodzajów aktywności prędzej czy później doprowadzą do hmm ... nieprawidłowości :-)
A czartery? Och - czartery nie powinny mieć nic wspólnego z jachtklubami.
Zostawiam Was sam na sam z Jackiem.
Kamizelki !
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
------------------------------------------------------------
Witaj Don Jorge, Tym razem nie do końca moja dziedzina, dlatego spojrzenie będzie tzw. z zewnątrz. Kilka dni temu, podczas nocnych, jachtowych rozmów, pojawił się wątek przynależności klubowej. Funkcjonowanie klubów w obecnej rzeczywistości, to jest zupełnie oddzielna opowieść, a ilość rozdziałów będzie równa
ilości dyskutantów.
Nie nad tym, ale nad przyszłością klubów chciałby się pochylić. Wydaje mi się, że w dawnych czasach, proporcje ilości młodych członków, w stosunku
do części dorosłej i senioralnej miała się tak, że nie brakowało kandydatów do tzw. przynieś, podaj, pozamiataj. Żeglarze Seniorzy, to byli zacni członkowie, kapitanowie i komandorzy budzący respekt nawet z drugiego krańca basenu jachtowego. Młodzież wykorzystywana
była do prac prostych, brudnych i nudnych. Dzisiaj to się nazywa wolontariat lub tym podobnie, wykorzystywanie źle się kojarzy. Oczywiście tamtejsze wykorzystywanie związane było z nadzieją na nagrodę w postaci możliwości pożeglowania z którymś z klubowych kapitanów. Taki był system przygotowywania i szkolenia przyszłych żeglarzy. Wielu z nich sentymentalnie wzdycha do tych czasów i wydaje mi się, że po części słusznie.
Jak postrzegam dzisiaj kluby? Bardzo różnie. W większości, jest to wspólne miejsce postoju jachtów członków klubu, którzy znają się już całkiem długo. Niektóre kluby ledwo przędą i tylko dobre relacje z jakimś z mecenasów instytucjonalnych dają nadzieję na jakieś wsparcie. Są też kluby, które miały to szczęście,
że weszły w nowe czasy z własnym, nieruchomym majątkiem i teraz częściowo z niego finansują swoją działalność (niestety pojedyncze przykłady). Różnorodność,
nic złego, wręcz odwrotnie, bo jest wybór.
Tu pojawia się problem, a właściwie pytanie: dla kogo jest ten wybór? Skoro ktoś jeszcze nie wybrał i szuka, znaczy nie jest jeszcze formalnie przynależny
do którejś z wspólnot żeglarskich. Skoro szuka, to być może chce przynależeć albo jeszcze o tym nie wie, że będzie chciał. Armator będzie rozważał korzyści związane
z możliwością parkowania i obsługi swojego okrętu. Niearmatorzy? Czego będą szukać? Może możliwości pożeglowania? Może atmosfery żeglarskiej? Może
wymarzonego sposobu na życie? Czy nasze kluby mają ofertę dla nowych członków? Wybacz, ale mam wątpliwości czy ją mają. Co więcej, mam wrażenie, że jest sprzeczność między deklaracjami
o chęci przyjęcia nowych członków, a tym co oferują w rzeczywistości.
Na zakończenie jeszcze jedna refleksja. Czy ktoś z władz klubowych przeanalizował jaka jest średnia wieku członków klubu? Może znalazł się ktoś odważny i
przejrzał metryki członkowskie. Wydaje mi się, że większość PESELi z tych metryk, została nadana jeszcze w innym ustroju naszego kraju. Nasuwa się pytanie
jaka jest przyszłość tych organizacji? Czy przypadkiem ciągłość pokoleniowa nie została już przerwana?
Dziwnym jestem autorem tekstu, bo tym razem bardzo bym chciał aby w komentarzach zalała mnie fala wpisów, że jestem w błędzie, "bo u nas..". - pozdrawiam
Jacek Chabowski
|