MALUTKI, TANI ODBIORNIK AIS
z dnia: 2016-10-29
Z radością witam wśród Korespondentów SSI przedstawiciewli młodego pokolenia wysokokwalifikowanych fachowców technicznej nowoczesności.
Michał Grega to doktor inżynier, chyba adiunkt w AGH. Tadeuszowi Lisowi przybywa współpracownik. Pewnie się dogadają jak doktor inżynier z doktorem inżynierem :-)
Michał przyznaje się do skrytoczytaniaczytania SSI, ale dopiero teraz zadeklarował współpracę. Drogi Michale - Klan SSI liczy na Ciebie.
O meritum treści newsa oczywiście nie mam zielonego pojęcia. Przemawiają do mnie tylko określenia, mały, tani, w metalowym pudełeczku.
Liczę na kolejny newsik o tym jak i do czego toto podłączyć.
Pamiętaj Michale, że wśród Czytelników SSI mamy mnóstwo komputerowych lamerów.
Czyli tak jak Tadeusz - step by step jak chłop krowie na pastwisku.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
--------------------------------------------
Szanowny Don Jorge, Jestem wiernym, choć biernym czytelnikiem. Zainspirowany newswm Tadeusza Lisa o komputerach na jachcie chciałbym zareklamować (choć nie mam nic wspólnego z producentem) niedrogie rozwiązanie odbiornika AIS. Takiego prawdziwego – nie z MarineTraffic.
Otóż w tym roku nabyłem urządzenie pod dźwięczną nazwą dAISy. Jest dostępne za około 60$ tutaj: https://www.tindie.com/products/astuder/daisy-ais-receiver/ Wysyłka do Polski jest zupełnie bezproblemowa (do kosztów należy doliczyć parę złotych cła). Transport zajmuje około 10 dni. Samo urządzonko jest zaskakująco maleńkie - wielkości mniej więcej dwóch pudełek od zapałek. Obudaw solidna, metalowa. Podłącza się do komputera po USB. Instalacja jest także bezproblemowa – instalowałem pod Windows XP (wymaga sterownika ze strony producenta) i Win10 (plug-and-play, jeśli dobrze pamiętam). Zresztą twórca tego rozwiązania jest bardzo kontaktowym człowiekiem i odpowiada na maile z poprawką na różnice stref czasowych. Odbiornik wysyła komunikaty NMEA na wirtualny port COM i jest poprawnie rozpoznawane za równo przez OpenCPN jak i MaxSea TimeZero (sprawdziłem w obu). Urządzenie ma tryb testowy wysyłający fikcyjną wiadomość NMEA– więc ci, co daleko od morza mogą sprawdzić działanie przed instalacją na jachcie. Do działania potrzebujemy jeszcze anteny. Ja zdecydowałem się na zakup osobnej, metrowej anteny zestrojonej na morskie pasmo VHF wraz z 10m kabla. Testowałem rozwiązanie na jachcie czarterowym. Antenę zamocowałem na koszu rufowym „na trytytki”, zaś kabel przeprowadziłem przez otwór prysznica rufowego do bakisty rufowej, dalej wzdłuż instalacji pod podłogę w mesie, skąd już blisko do nawigacyjnej. Całość instalacji zajęła mi może 20 minut. Dla tych, co na żagle samolotem – sądzę, że antena czterocalowa od radiotelefonu lub gdzieniegdzie dostępna antena teleskopowa (czasem opisywana jako awaryjna) w zupełności wystarczą. I najważniejsze – działanie. Urządzenie działa doskonale! Bez żadnego problemu, mimo niskiego i odrobinę odbiegającego od pionu zainstalowania anteny odbierałem sygnały jednostek z 25 mil, a z 10 nawet zza wysp. Urządzenie przekazuje komplet danych AIS z kanałów A i B razem z kursem i prędkością, więc programy prawidłowo wyświetlają informacje o odległościach mijania i zagrożeniach kolizjami. To naprawdę duża pomoc w nawigacji, szczególnie nocą. Osobiście nie znalazłem wad, może poza jedną – transmisja NMEA po USB czasem zawodzi, jeśli laptopa się uśpi a nie wyłączy. Po wybudzeniu czasem program nie widzi danych z portu urządzenia. Rozwiązaniem jest reset dAISy lub… wyłączanie laptopa zamiast usypiania. Z żeglarskim pozdrowieniem, Michał Grega
|