SOLIDNY, KOMPLETNY, PORADNIK
z dnia: 2016-04-15


Wszedłem w posiadnie pożytecznego poradnika autorstwa Andrzeja Pochodaja - "CZŁOWIEK ZA BURTĄ". Według mnie - sprawa nadzwyczaj ważna, choby dlatego, że właśnie w taki sposób straciłem dwóch przyjaciół. I właśnie dlatego od lat namolnie głoszę celowość noszenia kamizelek (obojętnie jakiego rodzaju) - nie tylko na jachcie, ale nawet na pomoście przystani. Tak, tak - to nie przesada. Ileś lat temu nie wiele brakowało, abym się utopił między pomostem i jachtem. Pękły mi dwa żebra, ale mimo niewyobrażalnego bólu udało mi się uczepić rury kosza. Nic mnie tak nie gorszy jak riposty rozmówców, że w basenie przystani woda spokojna, a delikwent przechwala się umiejętnością pływania. Ja też jako tako kiedyś umiałem pływać, ale gdybym się wtedy tej rury nie utrzymał, byłoby po mnie. Skąd taka pewność ? A bo w kokpicie jachtu straciłem przytomność.
Zanim przejdę do prezentacji książki powrócę do jeszcze jednej mojej obsesji - zrób wszystko abyś do wody nie wpadł. Oczywiście oprócz rozsądku mam na myśli "smycze", lifeliny i innego typu "patenty". No i znowu te kamizelki. Pomińmy rozważania na temat "asekuracyjne czy ratunkowe". Pierwsze primo, polega na tym, aby nieszczęnik n a t y c h m i a s t    i  bezpowrotnie nie zniknął pod powierzchnią wody. No bo jak zniknie - to akcja poszukiwawcza będzie miała znaczenie tylko jako środek łagodzący wyrzuty sumienia, że do wypadku doszło. Powodów natychmiastowego zniknięcia pod wodą jest kilka i nie będę się o nich rozwodził.
I jeszcze dwa słowa o poszukiwaniach i wydobywaniu rozbitka na pokład jachtu. Mam w tym względzie osobiste doświadczenia. Złe, choć z szczęśliwym finałem. Wydobycie człowieka z wody, zwłaszcza na na zafalowanym morzu to przedsięwzięcie nie tylko trudne, ale i wymagające ogromnego wysiłku. Tak dla przykładu: Rob James, doskonały 36-letni brytyski żeglarz regatowy (mąż Naomi) wypadł za burtę swego 60-stopowego katamaranu regatowego. Równie jak on wysportowanej czteroosobowej załodze nie udało się go na czas podnieśc na pokład.
Nie tylko zlokalizowanie, ale i podejście do rozbitka to kolejne problemy. Sytuacje są różne i dlatego przypomniała mi się konsternacja wysokiej komisji egzaminacyjnej, kiedy podczas "rozbójnika" na pytanie "którą burtą podchodzić ?" - odpowiedziałem bez namysłu - "którą k...a się da - byle sprawnie przeciągnąć go do rufy". Komisja moją odpowiedź odebrała z niezadowoleniem, ale... uznała.
/
Teraz o książce.
Podoba mi się. Jest to compact kompendium wiedzy na ściśle określony temat ratownictwa morskiego, w tym pierwszej pomocy medycznej i wyziębienia. Bez dłużyzn, sporo kolorowych ilustracji, procedury i przydatne aneksy. Nawet angielski minisłowniczek terminologiczny (ważne przy korespondencji radiowej), formularz testowania stanu uratowanegi i inne.
Co w książce ?
Zachowanie bezpieczeństwa na morzu, indywidualne środki ratunkowe i bezpieczeństwa, indywidualne środki sygnalizacyjne i łączności, wyposażenie jachtu, ekwipunek osobisty, alarm „człowiek za burtą”. manewry podejścia do człowieka za burtą - na żaglach i na silniku, łączność i sygnalizacja, poszukiwanie człowieka za burtą, wzory poszukiwań, niepowodzenie poszukiwań, czas poszukiwania, ratowanie człowieka z wody - podjęcie człowieka na pokład, podniesienie człowieka z wody przez śmigłowiec ratowniczy, zwalczanie skutków najczęstszych dolegliwości występujących u uratowanych, pomoc i porada lekarska z zewnątrz, ewakuacja za pomocą śmigłowca, stwierdzenie śmierci i postępowanie ze zwłokami.
Dla kogo ta książka ?
Oczywiście dla w s z y s t k i c h. Przede wszystkim dla skipperów i wachtowych. Polecam.
Kim jest Autor ?
Z mojej perspektywy to młody (dokładnie rówieśnik mojego synka) - kompetentny obiecujący autor o sporym już dorobku żeglarskim i publicystycznym. Ma spory bagaż doświadczeń i rozległą znajomość literatury fachowej. Przeżeglował po morzach i oceanach ponad 85 tysięcy mil, w dużej części po morzach zimnych. Jest "prawdziwym kapitanem" (IYT Master of Yacht 200 Tons Unlimited) z wszystkim niezbędnymi certyfikatami specjalistycznymi. Z wykształcenia historyk sztuki i literatury i to w randze doktora. Ten doktorat nie pozwolił mu zapomnieć o rozdziale "Bibliografia", choć innym autorom się to zdarzało. :-).
Acha - jego hobby to napoleonaria, czyli zupełnie tak jak pan Rzecki. To też mi się podoba.
Przy okazji: polecam także tego samego Autora - "niezbędniki żeglarskie" czyli bryki: "Sygnalizacja na morzu", "Prawo drogi", "Swiatła i znaki", "Łączność bliskiego zasięgu". Ciekawostka: są to sprężynozeszyciki wilgocioodporne.
---------------------------------------
Książka wydana (bryki - też) przez "ALMAPRESS". Format: 16,5 x 23,5 cm, stron: 112, oprawa półtwarda, foliowana, rok wydania 2016, ISBN: 978-83-7020-627-7. Cena 40 zł.
Teraz informacja ważna: redaktor książki - Jacek Zyśk. To gwarancja dobrej jakości.
Obyście żyli wiecznie i wiadomości z tej książki nie musieli wykorzystywać praktycznie.
Don Jorge
Ten artykuł pochodzi ze strony:
JERZY KULIŃSKI - ŻEGLARZ MORSKI
Subiektywny Serwis Informacyjny
http://www.kulinski.navsim.pl

URL tego opowiadania:
http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=2940