CI NIESAMOWICI TARCZYŃSCY
z dnia: 2015-09-09
Oceniłem ten rejs jako wyczyn, choćby dlatego, że Marek nie jest już w wieku studenckim.
Teraz oniemiałem. Nie tylko ja, ale i Michał Kozłowski, który przygotowywał im jacht do rejsu. Dziś Michał doniesienia o ich żeglowaniu skwitował takim oto mailem do mnie: "Otrzymałem SMS od Marka i Iwony Tarczyńskich, są w Royan i płyną rzekami na Śródziemne. Myślałem że po Islandi wrócą do Polski, a Oni tak sie rozkręcili. To niebywały rejs"
I ja tak to oceniam.
A Wy - Drodzy Czytelnicy - jak ?
Rejs jeszcze trwa, czyli z gratulacjami jeszcze się wstrzymajmy.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
-------------------------
PS. Sezon bogaty w ambitne rejsy małych, prywatnych, nie sponsorowanych jachtów - także Jacek Guzowski, Ewa Dziduszko z Waldemarem Ufnalskim, Michał Kozłowski .... To jest to prawdziwe swobodne żeglarstwo przyjemnościowe. Oby SAJ nie pękł z dumy !
====================================
Drogi Jurku! Po naszych peregrynacjach między Szkocją i Irlandią, w czasie których, na wysokości Kanału Bristol, oddaliśmy salut pamięci Erica Taberle'go, zawinęliśmy na krótko do kornwalijskiego porciku Newlyn, koło Penzance. Stamtąd skoczyliśmy na francuską wyspę Douessant k/ Brestu, a później przez port Haliguen do Royan, u ujścia Girondy do Zatoki Biskajskiej (coś w rodzaju Roztoki Odrzańskiej). Biskaje powitały nas piękną pogodą. Natura wytknęła ułomności naszej pamięci, że dzień chwali się po zachodzie. W nocy dmuchnęło dwadzieścia kilka węzłów. Niby niegroźnie, ale dało to paskudną biskajską falę. Jacht skrzypiał i jęczał, aż nam ciarki chodziły po plecach, ale spisał się dzielnie. W południe szczęśliwie 06.09. wylądowaliśmy w Royan, klucząc między gęsto rozsianymi tu wrakowiskami. To ostatni dzień morskiej części naszego rejsu. Tu Marek zbudował podporę pod maszt (coś w rodzaju krzyżaka). Jutro ruszamy na rzekę Girondę do portu Pauillac. Tam kładziemy maszt i dalej przez Kanał Garonny i Midi idziemy na Morze Śródziemne w rejon Sete, gdzie podejmiemy decyzję co dalej, kierując się Twoją dewizą: " Na swoim i za swoje". W skrytości ducha myśleliśmy, by w tym roku, tj. w 30 rocznicę podpisania Traktatu Schengen, zakończyć nasz żeglarski program "Nurtem Schengen", do czego brakują nam bandery Malty i Słowenii. Chyba się jednak to nie powiedzie i przełożymy uroczyste zakończenie na rok następny, zimując łódkę gdzieś na Zatoce Lwiej. Pozdrawiamy serdecznie. Iwona i Marek.
|