MAZURY - TO SE NE VRATI
z dnia: 2014-06-10


Lata młodości zawsze wspominamy dobrze. Niektórzy nawet czas odbywania zasadniczej słuzby wojskowej (!). Dzikie jeziora i rzeki, łódki wyglądające jak łódki (a nie bolidy), ludzi mało,ale za to wszyscy praworęczni. Nieobecność pazernych wydrwigroszy - no i te dziewczyny w zwiewnych czerwonych sukieneczkach w białe grochy.

Konfrontacja z dniem dzisieszym wprawia starszych w nastrój minorowy.

Mariusz Wiącek jeszcze nie starszy, a już go coś uwiera.

Aż strach pomyśleć jak to wszystko będzie wyglądać za 20 lat.

Żyjcie wiecznie !

Don Jorge

---------------------------------------

Byłem na Mazurach, o tak w ramach klubowych obowiązków „służbowych” przygotować jachty do sezonu żeglarskiego. Byłem tu i tam. Miałem napisać o tym co się dzieje na uroczych mazurskich biwakach (Zimny Kąt), ale nie chcę zatruwać tym co zobaczyłem zbliżającego się dużymi korkami sezonu wakacyjnego. Po sezonie może opiszę blaski i cienie mazurskich przystani i biwaków.

Drogi Don Jorge,

Zobaczyłem te urocze stare Mazury jakie miałem okazję przed kilkudziesięciu laty jak zaczynałem przygodę z żeglarstwem, zobaczyć.

W na przystani Śląskiego Okręgowego Związku Żeglarskiego zobaczyłem drewniany jachcik o nie znanej mi konstrukcji. Od słowa do słowa z sympatycznym właścicielem jachtu wyłoniła się taka ciekawa moim zdaniem historia.

Jak kończyłem technikum w 1973 roku zacząłem budować ten jacht. W Warszawie wtedy można było kupić wycięte elementy ze sklejki do poskładania tego jachtu. Ukończyłem budowę w 1976 i pływam po Mazurach. Obecnie sam, a raczej z psem i rowerem Jacht ma wymiary długość 4.2 m szerokość 1.6 m powierzchnia ożaglowania 8,5 m2.

  

Przyjeżdżam z nim na trzy tygodnie w czerwcu i uciekam jak tylko młodzież zaczyna wakacje. Zjawiam się dopiero pod koniec sierpnia. Napęd mechaniczny jest wybitnie ekologiczny dwa potężne wiosła w dulkach. Jest tam mały kambuz, miejsce na rower. Wymieniliśmy kilka słów, a mojego rozmówcę interesowało to jak wieje na Niegocinie bo wczoraj cały Łabędzi Szlak „przejechał na wiosłach. Akurat wybierałem się na Niegocin i po powrocie za 2 godziny zdałam mu relację że ma korzystny wiatr. Podziękował, a ja poszedłem na do bosmana. Gdy wróciłem zniknął jak duch i czar dawnych, Mazur odpłynął z nim, a ja nie zdążyłem zapytać o imię, zresztą czy to takie ważne? Ja mam w głowie obraz zaśmieconego Zimnego Kąta i porównuję go z tym jaki zastałem 25 lat temu, gdzie dla żeglarzy leśnicy przygotowali drewno w sągach na ognisko, aby im turyści bez sensu sosenek nie wycinali w lesie.

Mariusz Wiacek

PS. Wiem że nie lubisz szant, ale ten utwór Wacława Masłyka, wykonaniu Gdańskiej formacji muzycznej EKT Oddaje dokładnie klimat.

Taki był od wiatrów stu ogorzały.
Tylko z sobą w pokera grał.
Łódkę miał z jednym żaglem cerowanym,
czasami dziewczyny miał.
Wypływał sam kiedy noc rozchełstana,
leżała w wodzie, w koszuli z pian.
W zmarzniętych rękach trzymał ster drewniany,
czekał na wiatr, czekał na wiatr...

Ref: A woda się śmiała za burtami,
kiedy podnosił do ust,
stary talizman, na dobre wiatry,
uschniętą różę z piór...
Woda się śmiała coraz dalej,
kiedy podnosił do ust,
stary talizman, na dobre wiatry,
uschniętą różę z piór...

Ten artykuł pochodzi ze strony:
JERZY KULIŃSKI - ŻEGLARZ MORSKI
Subiektywny Serwis Informacyjny
http://www.kulinski.navsim.pl

URL tego opowiadania:
http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=2509