SAPIENTIA czy DURA LEX, zdaje się pytać Colonel i w odpowiedzi czyni nam skromny, przystępny wykład konstytucyjny. Może warto przypomnieć, że po wieloletnim dobijaniu się "liberatorów", po interewencji RPO http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=926&page=30 wygląda na to, że prawodawcy coś już zrozumieli. W ustawowych delegacjach do wydawania przez ministrów rozporządzeń wykonawczych dotyczących żegalrstwa zaczęli wpisywać wytyczną - "kierując się względami zapewnienia bezpieczeństwa żeglugi", podczas prac nad rozporządzenia urzędnicy(przynajmniej formalnie) analizują statystyki bezpieczeństwa.
I tylko mentalność niekórych pozal się Boże działaczy żegalrskich się nie zmienia. jakby nie było ostatnich dwudziestuparu lat, zmiany ustroju, otwarcia na świat. Jakbyśmy byli w RWPG (młodsi poszukają w Wikiepdii), a nie Unii Europejskiej.
Czasami mnie korci, aby ogłosić plebiscyt na "Maliny Żeglowania"
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
------------------------------------------------
PRAWA OBYWATELSKIE I OBOWIĄZKI WŁADZY
W „Dzienniku Gazecie Prawnej” z 22 kwietnia 2013 obok niesławnej pamięci komentarza, o którym pisałem w SSI http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=2192&page=0 , znalazł się też tekst Macieja Miłosza „Rusza sezon zderegulowanych żeglarzy”. Jest to rzetelne podsumowanie faktu wydania przez minister Muchę rozporządzenia w sprawie uprawiania turystyki wodnej, ukazujące istotę zmian, jakie ono przynosi i kontrowersje, jakie budzi. Nie wymagałoby to komentarza, gdyby nie jedna, jakże symptomatyczna, wypowiedź.
Pozwolę sobie zacytować stosowny fragment:
„Sceptycznie do zmian podchodzi Stefan Heinrich z Polskiego Związku Żeglarskiego.
-Pani minister Mucha zapomniała, ze w konstytucji jest artykuł 5, który mówi, że państwo zapewnia obywatelom bezpieczeństwo.”
Dalej następuje dość absurdalne porównanie żeglowania jachtem do prowadzenia rozpędzonego autobusu ale nie o tym. Nie zamierzam się pastwić nad Stefanem Heinrichem, to zdecydowanie zbyt łatwe i mało ambitne zajęcie, a Czytelników znudziłbym powtarzaniem tych samych argumentów.
W wypowiedzi Heinricha pojawia się jednak nowy akcent: odwołanie do Konstytucji. Do tej pory czynili tak „liberalizatorzy” i wspierający ich Rzecznik Praw Obywatelskich, tym razem nastąpiło użycie broni w odwrotną stronę. Czy jednak słusznie? Czy z Konstytucji należy wysnuwać dokładnie sprzeczne z sobą kierunki działania i stanowienia prawa?
Zacznijmy od zacytowania przywołanego artykułu 5 Konstytucji wytłuszczając najważniejsze dla Heinricha słowa:
Art. 5.
Rzeczpospolita Polska strzeże niepodległości i nienaruszalności swojego terytorium, zapewnia wolności i prawa człowieka i obywatela oraz bezpieczeństwo obywateli, strzeże dziedzictwa narodowego oraz zapewnia ochronę środowiska, kierując się zasadą zrównoważonego rozwoju
Nie jestem prawnikiem konstytucjonalistą ale, jak każdy porządny obywatel, usiłuję rozumieć treść kryjącą się za słowami najważniejszego aktu polskiego prawa. Dla pewności poszukałem nieco po komentarzach oraz orzeczeniach sądowych związanych z tym artykułem i, aby nie męczyć Czytelników, napiszę tylko tyle: jest to ogólna norma nakazująca państwu dbać o zapewnienie wszystkim obywatelom praw obywatelskich w niepodległym kraju. Dotyczy to także dbania o zapewnienie wszystkim obywatelom wolności obywatelskich.
Nie istnieje natomiast żadne wskazanie mówiące o tym, iż by państwo miało obowiązek chronić obywateli przed nimi samymi, dbać o ich indywidualne bezpieczeństwo zamiast nich. Jako żywo też uprawianie zderegulowanego żeglarstwa nie zagraża suwerenności narodowej i granicom RP. Przywołanie artykułu 5 jest więc przysłowiowym strzałem w kulą w płot.
No to przechodzimy do mojego ulubionego artykułu 31:
Art. 31.
................
3. Ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska, zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób. Ograniczenia te nie mogą naruszać istoty wolności i praw.
Powiedzmy to prosto: ograniczać wolność indywidualną można dla zapewnienia bezpieczeństwa państwa, porządku publicznego albo wolności innych osób.
I dalej, artykuł 22:
Art. 22.
Ograniczenie wolności działalności gospodarczej jest dopuszczalne tylko w drodze ustawy i tylko ze względu na ważny interes publiczny.
Dlaczego tak uparcie cytuję te artykuły? Ano po to, by przypomnieć wszystkim wątpiącym, że pokolenie temu skończył się komunizm (wiem, że znajdą się tacy, co będą doktrynalnie twierdzić, ze komunizmu nigdy nie było ale wszyscy wiemy o co chodzi).
Skończył się komunizm i skończyły się czasy, kiedy państwo, władza i urzędnik były powołane do tego, by myśleć za obywatela. Dziś człowiek nieubezwłasnowolniony prawomocnym wyrokiem sądu powinien myśleć sam o sobie i o swoich dzieciach. Powinien także umieć zadbać sam o swoje bezpieczeństwo i swój majątek, zamiast skamlać do urzędu by mu „dał, co mu się należy”. Idealnym przykładem do zastosowania może być właśnie żeglarstwo. Jak pokazują doświadczenia polskie i zagraniczne jest to zajęcie generalnie bezpieczne. To bezpieczeństwo nie ulega zwiększeniu w przypadku ingerencji urzędniczej, mnożenia papierów i inspekcji, stanowiących wyłącznie „dupochrony” dla tychże urzędów. Bezpieczeństwo zależy od zdrowego rozsądku nas samych, zupełnie tak, jak w przypadku zbierania grzybów w lesie, siekania pietruszki w kuchni albo jazdy na rowerze. Powiem więcej, śmiałbym postawić tezę, że bezpieczeństwo może się obniżyć na skutek przeregulowania, powodując tendencje do odmóżdżania, zastąpienia rozsądku przez świadomość: „mam certyfikat – jestem admirałem – wszystko mogę”.
Powszechnie słyszymy w Polsce narzekanie na skrepowanie formalnościami działalności gospodarczej. Jest to relikt przeszłości, tego minionego ustroju, kiedy państwo musiało regulować wszystko. Ale jest to także skutek mentalności urzędniczej dziś. „Na wszelki wypadek wprowadźmy koncesje, uprawnienie, inspekcję, rejestr. Będziemy mieli alibi, że dbamy o interes publiczny. Będziemy mieli władzę dawania i odbierania”.
A my, szarzy obywatele, potulnie się na to godzimy. Jeden albo dwóch taksówkarzy coś pokombinowało przy liczniku, natychmiast wołamy: „Państwo abdykowało! Wprowadźmy licencje i egzaminy, na pewno temu zapobiegną.” Otóż nie! Dostarczy to tylko zajęcia Bardzo Ważnym Urzędom podwyższając koszty utrzymania państwa, czyli nasze podatki i podwyższy koszty działalności taksówkarzy, a więc i ceny przez nich od nas pobierane.
Dlatego deregulacja jest co do zasady dobra. Dlatego powinniśmy przeciwstawiać się myśleniu, że państwo wie lepiej. Mniej państwa znaczy państwo silniejsze i bardziej pożyteczne. I znaczy, że my jesteśmy ostatecznie bardziej rozsądni, samodzielni, a co za tym idzie bezpieczni. Czyż nie o to Panu chodzi panie Heinrich?
Andrzej zapraszający do deregulacji Colonel Remiszewski