JESTEŚMY JUŻ DAWNO PRZEKONANI
z dnia: 2012-08-22
Ewy Dziduszko i Waldemara Ufnalskiego nie muszę Czytelnikom przedstawiać. To przecież laureaci najbardziej prestiżowej nagrody w konkursie REJS ROKU 2010. Najbardziej prestiżowej, bo Nagroda ŻAGLI przyznawana jest żeglarzom morskim najmniejszych łódek. Tegoroczny rejs po niemieckich rzekach i kanałach oraz po zakamarkach zachodniego Bałtyku jest, jak zwykł mawiać inny Waldemar - suuper ! To jest prawdziwe żeglowanie. Na swoim, za swoje, bez oglądania się na sponsorów. Żadne tam przesiadki, z Polski do Polski i z jasno określonym celem poznawczym. Sporo porcików niemieckich i duńskich. Bez pośpiechu - 6 tygodni.
Zachęcam do przeczytania poprzednich newsów o morskich rejsach jachciku "Ewa3" (odnośniki poniżej).
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge.
___________________________ Szanowny Don Jorge; Przytłoczeni nieco rejsami morsko – oceanicznymi relacjonowanymi przez SSI, nieśmiało informujemy Cię o rejsie "Ewy3" (antili 22 z niezmiennie tą samą dwuosobową załogą) w dniach 14 czerwca – 31 lipca. Tradycyjnie rejs miał charakter żeglarsko – krajoznawczo – rowerowy pod hasłem głównym „Szlakiem wyprawy Stefana Czarnieckiego do Danii (1658 – 1659) i morskich wycieczek Jana Chryzostoma Paska” oraz ubocznym „Północnoeuropejski Szlak Gotyku Ceglanego”.
Pozwolimy sobie przypomnieć Czytelnikom, że pod koniec „potopu szwedzkiego” do wojny ze Szwecją włączyła się Dania, która jednak poniosła szybko sromotną klęskę i król Fryderyk III prosił o pomoc wszystkich potencjalnych sojuszników w myśl idei „wrogowie mojego wroga są moimi przyjaciółmi”. W sierpniu 1658 roku wyruszyła „ratować Danię” również dywizja hetmana Czarnieckiego (4500 „towarzyszy” z czeladzią) pokonując trasę: Drahim (Stare Drawsko) - Międzyrzec – Sulęcin – Kostrzyn (wówczas Brandenburgia) – Wriezen – Eberswalde – Templin – Nyboel (to już Dania) – Soenderborg – Kolding - Hoderslev – Horsens – Aarhus – Ebeltoft. Polacy wrócili przez Hamburg do Poznania późną jesienią 1659 roku. W ekspedycji tej uczestniczył Jan Chryzostom Pasek – syn zubożałego szlachcica mazowieckiego, który jak sam to określił w swoich „Pamiętnikach”, był ciekawy świata (i potrzebował pieniędzy). Opis jego „wypraw morskich” wykonywanych w wolnych chwilach na „czarterowanych” wraz załogą łódkach, pozwala go uznać za pierwszego na wodach duńskich, „turystę – wodniaka” rodem z Polski, a więc naszego „ojca duchowego”. Desant Czarnieckiego w Soenderborgu z Jutlandii na wyspę Als mamy natomiast „wpisany” w Hymn Polski. Poza tym na terenach między Odrą i Łabą jest wiele romańsko – gotyckiej architektury i ciekawych budowli hydrotechnicznych. Tak umotywowani, po starannym zebraniu odpowiedniej dokumentacji i egzemplarza „Pamiętników” na pokład "Ewy3", wyruszyliśmy w rejs.
Łódka została przewieziona z Zalewu Zegrzyńskiego do Gorzowa Wkp. (na 57 km Warty) a następnie emulując dychawiczną motorówkę przepłynęła około 650 km wodami śródlądowymi Niemiec do Lubeki. Tam została „przerobiona na żaglówkę” i już pod właściwym napędem dotarła wzdłuż Jutlandii do Ebeltoft, skąd wróciła przez Duńskie Morze Południowe, Warnemuende i Stralsund do Szczecina pokonując około 810 Mm, a następnie, na lawecie została przewieziona na macierzysty Zalew Zegrzyński
..
. Oto bardzo zwięzły opis trasy z króciutką informacją o tym co warto było zobaczyć. Etap śródlądowy to: Gorzów Wkp. – Kostrzyn – Hohensaten Ost – Eberswalde – Niederfinow (podnośnia statków – robi wrażenie) – Brandenburg an der Havel („gotyk ceglany do oporu” i miejsce urodzenia vice - admirała II Rzeczypospolitej Józefa Unruga; bardzo pouczający życiorys) – Rathenow (kolebka przemysłu optycznego Niemiec) – Havelberg („gotyk ceglany”) – Doemitz (kompletna twierdza XVI – wieczna) – Lauenburg (perła „ architektury szachulcowej”) – Kanał Łaba – Lubeka (zbudowany w XIV wieku jako pierwszy w Europie kanał pokonujący dział wodny, zabytkowa śluza z XIV wieku) – Lubeka (niegdyś „królowa Hanzy” , starówka czyli Innenstadt jest pełna „gotyku ceglanego”; warto też spędzić trochę czasu w kościele św. Jakuba w kaplicy poświęconej windjammerowi „Pamir”).
.
Etap „morski” to: Lubeka – Travemuende (najstarsza na Bałtyku niemiecka latarnia morska, zacumowny windjammer „Passat” – warto zwiedzić)– Orth (Fehmarn) – Bagenkop (Langeland; klif i neolityczcne grobowce) – Sonderborg (tutaj właśnie, 14 – 18 grudnia 1658 roku, hetman Czarniecki wykonał desant „morski” pokonując cieśninę o szerokości 250 – 500 m; warto też zwiedzić skansen dokumentujący wojny prusko – duńskie w XIX w) – Aaroe (Aaroe – urocza wysepka) – Fredericia (dobrze zachowana fortyfikacja z XVII wieku zdobyta wpierw przez Szwedów a następnie przez hetmana Czarnieckiego) – Aarhus (skansen budownictwa miejskiego – robi duże wrażenie, katedra z XVwiecznym ołtarzem autorstwa Berndta Notkego) – Ebeltoft (urocza „szachulcowa” uliczka Adelgade oraz fregata „Jylland” – najdłuższy na świecie zachowany drewniany okręt – duński bohater bitwy pod Helgolandem w roku 1864; naprawdę warto zwiedzić. okolice to kraina Djursland - bardzo malowniczy krajobraz polodowcowy plus neolityczny dolmen) – Marup (Samsoe; śliczna wyspa z resztkami kanału z epoki Wikingów) – Horsens (tu urodził się Vitus Bering; „gotyku ceglanego” też nie brakuje.) – Vejle („gotyk ceglany” oraz „Frau von Haraldskaer” – mumia zakonserwowana w torfie, 13 km dalej w głębi lądu Jelling – kolebka państwowości duńskiej ze słynnymi kamieniami runicznymi, młodszy to „metryka chrztu Danii”) – Brejning (musieliśmy do niego uciekać) - Kolding (zamek istniejący do dziś zdobyli wpierw Szwedzi a następnie 25 grudnia 1658 roku, hetman Czarniecki przy aktywnym, szczegółowo opisanym w „Pamiętnikach”, udziale pana Paska) – Aaroe (znowu było „po drodze”) – zat. Genner Bugt (świetne kotwicowisko)– Faldsled - Kloeven (Aeroe; bardzo malownicza wyspa a miasteczko Aeroeskobing to perełka „szachulcowa” nie do pominięcia) – Troense (Taessinge; pałac Valdemar Slot) – Bagenkop (był „po drodze” i musieliśmy czekać 3 doby na znośną pogodę) – Grossenbrode Ost – Warnemuende – Altefar (Stralsund – zwiedzaliśmy go w roku 2010) – Deviner See (urocze „jeziorko” dostępne tylko dla mieczówki) – Zicker See (Rugia, świetne kotwicowisko) – Rankwitz (przytulny, tani porcik)– Trzebież – Szczecin Dąbie. Mieliśmy nieco bardziej ambitne plany, ale uniemożliwiła je fatalna lipcowa pogoda w rejonie cieśnin duńskich oraz zdrowy rozsądek. Łącznie straciliśmy pięć dni na przeczekiwanie złej pogody w portach, a wielokrotnie musieliśmy wspomagać się silnikiem aby szybko szukać schronienia. Jak się wydaje opłaty portowe w Niemczech i Danii nie uległy, w porównaniu z rokiem 2010, istotnej podwyżce. Większość portów duńskich została jednak „totalnie zinformatyzowana”; hafenmajster pojawia się ewentualnie na godzinę rano lub wieczorem; opłaty wnosi się w „terminalach komputerowych” (dialog po niemiecku, angielsku oraz w powszechnie znanym języku duńskim); zasadniczo „nie da się żyć bez karty kredytowej”. Nasze wrażenia z rejsu są jak najbardziej pozytywne; dotyczy to zarówno akwenu, portów (infrastruktury i atmosfery) oraz przyjęcia przez „tambylców”. Zachęcamy usilnie „bardziej ambitnych „szuwarowców” do podobnych rejsów bez obaw o sprzęt i życie. Należy studiować prognozy pogody, realnie oceniać możliwości własne i łódki oraz mieć „zapas czasu” na przeczekanie złej pogody. Szkoda, że nie są to wody odwiedzane często przez polskich armatorów małych jachtów; spotkaliśmy zaledwie cztery polskie jachty – wszystkie na wschód od Stralsundu. Obszerne sprawozdanie z rejsu z licznymi wstawkami historyczno – krajoznawczymi znajduje się na stronie klubowej JKPW ( www.jkpwwolica.waw.pl ); jest tam też dostęp do duuużej galerii podpisanych fotek – w znacznej części dokumentacyjnych. Hydropozdrowienia Ewa Dziduszko Waldemar Ufnalski
|