CZY TO TYLKO POMYŁKA
z dnia: 2012-03-30


Spotkałem się już z zarzutami, że zarówno SAJ, jak i SSI przejmują się tylko kłopotami żeglarzy morskich. A to jest NIEPRAWDA !

SAJ właśnie teraz tarmosi się z władzami o wysokość linii napowietrznych WN nad rzeką Szkarpawą, a wystarczy użyć okienka wyszukiwarki na lewym marginesie strony tytułowej SSI, aby przekonać się jak często jest tu poruszana problematyka śródlądowego żeglowania. Jednym z liderów tej tematyki jest znany wam Zbigniew Klimczak. Dziś relacja z jego dobijania się o prawo użwania małych spalinowych silniczków pomocniczych na jachtach pływających po Wdzydzach.

Generalnie jestem przeciw hałasowaniu, ale nie dajmy się zwariować !

Żyjcie wiecznie !

Don Jorge

____________________

Motto: Silnik na pokładzie jachtu śródlądowego jest przede wszystkim gwarancją bezpie-czeństwa dla zdrowia lub życia żeglarzy

 

Jestem z pokolenia żeglarzy dla których to urządzenie nie było znane przez długie lata a obowiązujący szpan nakazywał być artystą w manewrówce pod żaglami. Do dziś bark mi cierpnie na wspomnienie burłaczenia s/y PIETREK ( Konik Morski - dla niewtajemniczonych) przez Kanał Piastowski. Do dziś odczuwam ulgę jak dieselgrot zamilknie i słychać tylko szum wiatru i fali. Ale czasy się zmieniły, jachtów dużo i piekielnie drogich, na szlaku tysiące żeglarzy o różnym stopniu wyszkolenia a na pokładzie żony i dzieci. Mariny zatłoczone do granic możliwości i nie ma mowy o popisach na żaglach lecz grzecznie, delikatnie wsuwać się na wolne miejsce, niezależnie od odbijaczy prosząc wolną załogę o dodatkową asekurację.

To problemy, że tak powiem materialne ale motto ma na myśli przede wszystkim możliwość ucieczki do miejsca schronienia w razie pogorszenia się szybkiego warunków pogodowych.

Mnie zdrowie a może życie uratowało szybkie dotarcie dzięki silnikowi,  do umówionego miejsca spotkania z Pogotowiem Ratunkowym.

Prozaiczne flauty, w sytuacji żeglarzy weekendowych, którzy muszą dotrzeć w niedzielę wieczorem do swoich samochodów to już drobiazg w porównaniu z poprzednimi przypadkami.

Tak – motto na dzisiejsze czasy jest aktualne. Pochodzi z książki jaka się niebawem ukaże a napisał je nie byle kto ( ale cicho-sza!).

Po tym przydługim wprowadzeniu przechodzę do sedna sprawy, czyli jak to w życiu bywa, jak dobre chęci mijają się z przepisami i zdrowym rozsądkiem.

Jak niektórzy się orientują utknąłem w 2000. r po zakończeniu zbierania materiałów do książki na Wdzydzach. Uległem urokowi tego akwenu. Moje pierwsze napisane słowa brzmiały, kto chce przypomnieć sobie Mazury z lat 60. niech szybko tu przyjeżdża, bo ten raj długo nie przetrwa.

Wdzydze to strefa ciszy ale przez te wszystkie lata wytworzył się obyczaj, że policja przymyka oko na pływanie na silniku w razie zaistnienia jednego z opisanych przypadków.

Wdzydze to Województwo Pomorskie, kolebka Liberatorów i Ojca Chrzestnego Liberalizacji, naszego Szanownego Gospodarza  ( niech mi wybaczy tą wazelinę ale jak mówią na Śląsku ..co prowda to prowda). To kraina gdzie leży stolica żeglarstwa polskiego. Nie wymieniam nazwy bo życie mi miłe, o jakiej nie pomyślimy to leży i tak na Pomorzu.

Nic zatem dziwnego, że Wojewoda Pomorski podpisał Rozporządzenie, które dopuszcza do użytku na Wdzydzach używanie silników zaburtowych do 5 KM. Tętno skoczyło mi do prawie 100. Kiedyś chwaliłem radnych Bydgoszczy, którzy uczynili to samo dla Zalewu Koronowskiego, niestety po kilku latach wycofali się z tego.

Jeszcze raz okazało się, że człowiek czyta to co chce widzieć a nie to co widzi. Po chwili dotarło do mnie, że przeoczyłem wcześniej  słowa „silniki elektryczne”.

Na początek mała dygresja. Zastanowiła mnie „hojnośc” prawodawcy. Przy napięcie akumulatora 12 V, taki silnik pobierałby ponad 300 A. To jaki jest potrzebny akumulator do zasilania tego silnika przez powiedzmy tylko 3 h. Obecne silniki elektryczne, spotykane powszechnie mają moce w przeliczeniu na KM w granicach 0,5 i trochę wyżej. Bywają silniki większych mocy ale uzyskuje się ją podnosząc napięcie do np. 48 V. To odpada oczywiście.

Orientacyjnie, dla doboru silnika, przyjmujemy zapotrzebowanie mocy 3 KM/ 1 tonę.

Taka sobie "Sasanka" potrzebuje więc 6 KM, a "Pegaz"??

Ale jestem cholernym legalistą i w ub. roku zjechałem z silnikiem elektrycznym, jednym z lepszych. Po zwodowaniu miałem jakieś 200 m do pomostu. Gdybym nie dołożył dwóch osiłków z pagajami, nie miałem szans na zacumowanie, przy przeciwnej dwójeczce i łusce falki. I tak, jak trochę dmuchnęło w chwili wchodzenia pomiędzy jachty przy pomoście „przytuliło mnie” do sąsiada. Dla mojego pokolenia to hańba, która nie daje spać przez kilka dni a wątroba boleje z piw opijających to smutne wydarzenie.

Po majówce jacht na boję a ja do Katowic szukać silnika spalinowego. Opisane wcześniej na SSI „Prawda i mity o chinczykach”.

Argument, że silnik elektryczny zapewnia poczucie bezpieczeństwa w warunkach zagrożenia jest absolutnie fałszywy. Tragedią jest to, że jak na razie władze uważają inaczej a policja, świadoma, że żeglarze mają alternatywę w postaci silników elektrycznych, bardzo się usztywnili. Przez moment nawet domagano się w marinach zdejmowania silników z pawęży. Na szczęście minęło, ale świadomość naruszania prawa w określonych okolicznościach jest stresująca. „Wejdą czy nie wejdą”.

W tej sytuacji „wyciągnąłem zardzewiałe pióro” z szafy i znowu zacząłem pisać. I już na samym początku cofnięto mnie do dawnych, minionych czasów, kiedy to np. pisano skargę na sekretarza Komitetu Zakładowego a organ rozpatrujący skargi przesyłał skargę do KZ z prośbą o odpowiedź. Tak było.. i co?!!

Pismo skierowane do Wojewody, ponieważ logicznie rozumowałem, że ten kto wydał Rozporządzenie jest władny je ew. zmienić. Błąd – przekierowano pismo do Marszałka Województwa. Nie ma sprawy, nawet lepiej, Marszałek to kapitan jachtowy i zasłużony dla żeglarstwa w pomorskim. Ale departament Urzędu Marszałkowskiego skierował pismo do dyrekcji Pomorskich Parków Krajobrazowych. No i jak myślicie, co mi odpowiedziano?

Że bardzo się mylę, bo w swojej dobroci Rozporządzenie zezwala na używanie silników elektrycznych do 5 KM, czyli tylko żyć a nie umierać.

Moja propozycja polegała tylko na małej korekcie Rozporządzenia, dopuszczającej użycie silnika spalinowego w określonych wcześnie sytuacjach oraz zaostrzenie kontroli do tych „żeglarzy”, którzy zamieniają jachty na motorówki, zapominając o napędzie żaglowym.

Na to ostatnie odpowiedziano mi, że nie dopuszczą silników spalinowych ponieważ jest pewien procent żeglarzy, którzy nadużywają ich. Co jest prawdą, sam widzę, tylko czy to metoda na wylewanie dziecka z kąpielą?!

Wszyscy wiemy, że współczesne benzynowe silniki, a szczególnie powszechne obecnie czterosuwy są ekologiczne i ciche. Często nawet nie słyszę jak stojący obok mnie jacht odszedł na silniku. Normy wyznaczają hałas w granicach 40 dB. Co to jest w stosunku do 100 dB roznoszonych w środy i soboty z ośrodków „tanecznych” na Wdzydzach.

Można spokojnie tańczyć przy tej muzyce nawet na Jeziorze. Radolnym.

W moich publikacjach i np. X Przykazaniach opracowanych po tragedii mazurskiej też podkreślam rolę silnika na jachcie i nakazuję, włączaj silnik i zwiewaj gdzie pieprz rośnie.

Wdzydze nie Mazury ale już kilka wypadków masowych wywrotek się zdarzyło.

Nie tracę nadziei na dalszą dyskusję i znalezienie złotego środka pomiędzy ekologią a bezpieczeństwem żeglarzy.

 

Zbigniew Klimczak

www.przewodnikzeglarski.p l

 

Ten artykuł pochodzi ze strony:
JERZY KULIŃSKI - ŻEGLARZ MORSKI
Subiektywny Serwis Informacyjny
http://www.kulinski.navsim.pl

URL tego opowiadania:
http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=1947