STARSZY PAN MYŚLI O KUPNIE
z dnia: 2011-11-28


Gdańszczanin Jan Waloch, sam o sobie pisze - starszy pan.  Otóż ów starszy pan (młodszy ode mnie) postanowił zrobić dobry użytek z lat swej emerytury. Ma dwie prawe ręce, ale doszedł do wniosku, że już nie powinien trwonić czasu na budowę jachtu. Najwyżej - zakupionego oldtimera poddać zabiegowi dostowawczemu, czyli jak to się dziś mówi - liftingowi (nie mylić z faceliftingiem!). Jan jest kolejnym moim Przyjacielem - amatorem kupna jachtu pochodzącego z lat, kiedy jachty wyglądały jak jachty. News innego Przyjaciela (Tomasza), który już kończy etap "adaptacyjny" - wkrótce.
Poniżej rozmyślania, rozważania, przymiarki Jana. Uwaga starsi panowie - Czytelnicy SSI. Może newsy Jana Was zaciekawią.
Może nawiążecie kontakty ?
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
 
____________________
 
Marzenia - "O samotnym....żaglu"?

Od dzieciństwa, a ściślej od przyjazdu z rodzicami do Gdańska marzyłem o posiadaniu swojego jachtu
. Inspiracją do tych marzeń był model jachtu, który objęliśmy wraz z mieszkaniem. Całe dzieciństwo i młodość fascynował mnie ten model. Piękny. Wykonany z drewna. Pełna makieta pełnomorskiego jachtu. Był tylko jeden problem. Jacht nie chciał pływać. Stawiałem go na wodzie, a on się przewracał. Ale, zaszczepił we mnie chęć posiadania swojego jachtu. Nie modelu lecz takiego prawdziwego.
Lata mijały na nauce. W międzyczasie skończyłem kurs żeglarstwa. Odrobiłem prace bosmańskie w jachtklubie. Koniec nauki i do roboty. Na wybrzeżu Bałtyku. Stocznie. Oczywiste. Szczęśliwym trafem po drodze była i stocznia jachtowa. Tam poznałem budownictwo jachtowe. Te prawdziwe w drewnie. W naszym kraju plastikowe jachty dopiero raczkowały. Stocznia Marynarki Wojennej na Oksywiu zbudowała tylko jednego "TOPAZA".
Marzenia wróciły. Tylko że, brutalna jest rzeczywistość. A ja buduje jachty,  statki, okręty a nawet je remontuje. I tak do końca odbijania karty zegarowej. Dopiero teraz mogę poważnie pomyśleć o swoim jachcie. Nie mam zamiaru tracić czasu na projektowanie i budowanie jachtu. Kupię gotowy do żeglowania. Nie czuję lęku przed maszynami z drugiej ręki. Moja wiedza i doświadczenie stoczniowe przygotowały mnie do tego.
I tak doszliśmy do jądra marzeń.
Jacht?
Jaki?
Do czego ma służyć?
___________
Zacznę od tematu "Do Czego..". To oczywiste. Do pływania. Ale jakiego? Gdzie? Na jakich wodach?
Dla mnie to proste. Starszy pan chce pływać pełnomorskim jachtem. W jego zainteresowaniach są i wody pływowe i rzeki. Takie postawienie sprawy wymusza odpowiednią konstrukcje jachtu.
To dopiero część przedsięwzięcia.
Jacht, jaka wielkość?
Do rozwiązania tego zadania posłużyła fachowa literatura i książki opisujące rejsy jachtem. Część z nich musiałem wyszukać i sprowadzić. Kraje anglosaskie to ogromna skarbnica. Tam opisuje się wszystkie tematy żeglarskie. Nawet te prozaiczne, jak kupno używanego jachtu od A do Z. Po przestudiowaniu tych książek ugruntował się jeden wniosek.  W moim wieku i mojej kondycji fizycznej przedział wielkości jachtów to od 24' do 29'.
Model, który?
Moim podstawowym kryterium poszukiwań była stocznia.Oczywiście znana. Najlepiej taka która przetrwała od czasów mojej pracy przy jachtach. Co do tych mniej znanych - zwracałem uwagę na ilość zbudowanych egzemplarzy danego modelu. Osobę konstruktorów pomijam. Tak się składa że konstruktorzy rozpatrywanych modeli są mi znani. Ważnym wyznacznikiem jest data produkcji wybranego egzemplarza. Preferuję produkcje z lat 1968 do 1975 roku. To ostatnie lata porządnej budowy jachtów. Potem przyszła masówka. Zamiast szlachetnego drewna i sklejki, surogaty. Aby szybciej i taniej. Klient i tak kupi. Przecież nie jest szkutnikiem. No i nie będzie rozbierał całego jachtu. Wszystko błyszczy. Jak lustro.
Biorąc pod uwagę akweny po których mam zamiar żeglować potrzebuję jachtu o małym zanurzeniu. Dodatkowo muszę mieć na uwadze żeglowanie po wodach pływowych. A uściślając - mieć możliwość kotwiczenia jachtu na terenach odpływowych. Odpowiednia konstrukcja jachtu uniezależnia mnie od portów. Bardzo przydatna cecha przy żeglowaniu wokół UK. A zwłaszcza Szkocji.
W pierwszej kolejności szukałem jachtów z kilem typu "Bilge Keel". Następnie analizowałem jachty z kilami typu "Fin" i "Long Keel". A nawet z "Lift Keel". Tak.  Tak. Dawno, dawno temu był taki legendarny typ jachtu morskiego. Przepłynął Atlantyk. Nawet w obie strony. Nazywał się "RAMBLER". Kto pamięta?  Ręka w górę.
Po długich poszukiwaniach. Licznych kontaktach listownych, mailowych i telefonicznych powstała lista jachtów którym warto przyjrzeć się. Dokładniej.
A oto moje ulubione typy:
Albin Vega 27' , Atlanta 28' , Colvic SeaRower 28' , Halcyon 24' , Hurley 27' , MacWester 26' , Nicholson 26' , Sabre 27' , Anderson 26' , Kingfisher 26' , Thompson T27 , Chrysler Osprey , Ranger 29' , FinGal i TUR 80.  

Ciąg dalszy w  odcinkach 2 i 3.
Jan



Ten artykuł pochodzi ze strony:
JERZY KULIŃSKI - ŻEGLARZ MORSKI
Subiektywny Serwis Informacyjny
http://www.kulinski.navsim.pl

URL tego opowiadania:
http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=1864