SPĘDZANIE URLOPU NA ADRIATYKU
z dnia: 2011-10-21


Mariusz Wiącek z przyjaciółmi spędził urlop na Adriatyku. Tak jak byśmy nie mieli naszego morza. Rozumiem - z Mielca to rzut beretem.  Muszę się narazić mojemu Przyjacielowi. W opisie rejsu przebija się jeden silny akcent - imprezy. Nawet okrutne adriatyckie fale o wysokości półtora metra są tylko tłem (i proporczyk "Orkan"). Mam jednak nadzieję, że w przyszłym roku znów czytac będziemy relację z bałtyckiego rejsu. I to nie z  "120 M w ciagu 64 godzin".
Na razie  dziękuję Mariuszowi za Adriatyk (ten dla każdego)..
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
 
 
_________________________________________
 
Chorwacja dla każdego.
Słonowodne pływanie robi się co raz popularniejsze. Nie inaczej jest z dala od morza. W tym roku wybraliśmy się aby pożeglować na trzy jachty po Chorwacji.  Mieliśmy do dyspozycji Bavarię 33, Bavarię 36 i Bavarię 44. Na Bavarię 33   pierwszy rejs skiperski zaliczył mój syn Michał, którego pierwszą morską eskapadę (rejs dookoła Rugii) opisałem na tych łamach bez mała pięć lat temu.

 
Łódki wzięliśmy w marinie Sukosan  na środkowym wybrzeżu Dalmacji, ale od różnych operatorów.
Dojechać tam można na różne sposoby. Część osób pojechała przez Budapeszt, część dłuższą drogą przez Wiedeń i Maribor.  Trasa dojazdowa jest mało ważna. Istotne jest to  aby  załogi spotkały się w Marinie.  Łódki odbiera się do godziny 17, my na swoją dostaliśmy się gdzieś około godziny 14, po zapłaceniu kaucji. Stan łódek dobry obsługa miła, po 45 minutach sprawdzania wyposażenie i stanu technicznego urządzeń nie ma się do czego doczepić.
Wypływamy o 10 rano w niedzielę. Pogoda piękna wieje południowy wiatr 2-3 w skali Beauforta. Oprócz Michała płynie z nami ekipa ze Stalowej Woli na Bavarii 44 pod dowództwem Bogdana.


Piękna pogoda sprzyja żeglowaniu. My około godziny 15 dopływamy do Biogradu. Marina jest nowoczesna, ale niestety droga 62 euro za postój. W tym jest prysznic dla całej załogi WC, prąd i woda na kei.   Nasi przypływają i robimy imprezkę integracyjną na trzy jachty.
Rano płacę za postój, ale za wydruk prognozy pogody żądają w biurze mariny 5 kun co przekłada się na 2.5 zł.. Prognoza jest z ostrzeżeniami o burzach i silnym wietrze, ale dla północnego Adriatyku. Dochodzimy do wniosku że to nas nie dotyczy.  Wypływamy.
Jednak nie tylko Północny Adriatyk, ale i część centralnego  była w strefie burz i porywów wiatru dochodzących do 6 w skali Beauforta. Trochę nas wytelepało.  Adriatyk pokazał że nie jest większymi Mazurami. Fala dochodziła do 1.5 metra. Część załogi miała problemy zdrowotne. Zaś jedna załoganta prosiła, aby przypomnieć jej kto miał pomysł na Chorwację. 

Widoczność była ograniczona, burza, deszcz, fala. Nie tak część załogi wyobrażała sobie wakacje na słonecznym wybrzeżu Dalmacji.  Mieliśmy w załodze 5 letnią Ewę która nic nie robiła sobie z kiwania i zniosła niedogodności zadziwiająco dobrze.
Szukamy schronienia na wyspie Murter, ale obsługa krzyczy "marina is full|, marina closed". Trochę uspokoiło i płyniemy do portu w Vodice, nie ryzykując stania na kotwicy (w nocy zapowiadano porywiste szkwały do 50 węzłów). Dopływamy i cumujemy w osłoniętej marinie.  Rano odbieram prognozę pogody tym razem gratis. Niestety z ostrzeżeniami przed silnym wiatrem. Ale to dopiero po południu. Wychodzimy o 11.  Wiatr północny, żegluga przyjemna na samym foku osiągamy 4-5 węzłów Wczorajsze niedogodności jakby znikły, radosne twarze już się zachwycają żeglugą .  Dopływamy w pełnym słońcu do kanału Św Anny, a tam Chorwacja wita nas w pełnej krasie (przynajmniej męską część załogi). Płyniemy dalej w kierunku rzeki Krka do mariny Skradin wzdłuż wybrzeża malowniczo położonego Szybeniku

Prognozy pogody zdają się potwierdzać, wiatr tężeje osiągając w szkwałach ponad 30 węzłów.  Prot w Skriabinie położony jest na rzece i jest słodkowodny. Osiągamy  go płynąc na silniku pod wiatr  prędkość czasami i poniżej jednego węzła. Na rzece już nie ma tak dużego naporu wiatru. Przed mariną podpływa motorówka i każe czekać w kolejce. Po trzydziestu minutach wpływamy do ciasnego portu i cumujemy. Radio Split nadaje komunikaty o nadchodzącej „Boricy”. Czekamy na naszych, którzy zatrzymali się na wyspie Murter. Wiatr tężeje i mam wątpliwości czy do nas dopłyną. Przed osiemnastą na radiu zgłasza się Michał i prosi o pomoc w znalezieniu miejsca.  Udało się znaleźć miejsce i dla Michała i Bogdana, ale było ciężko, bo  rezerwat narodowy Krka jest jednym z najbardziej obleganych miejsc na Chorwacji.  To co u nas zlikwidowano - handel uliczny - tam kwitnie w najlepsze, oferując owoce, alkohol własnej roboty, wino białe, czerwone, mocniejsze trunki o smaku naszego bimbru. 
Idziemy na wino do tawerny przypominającej nieco wystrojem helski Kapitan Morgan. 
W knajpce wśród gadżetów z całego świata powieliśmy także nasza czapkę z logiem KŻ Orkan Mielec.
Kolega przed zakupem miejscowego specyfiku spróbował wszystkie jego odmiany  zanim zakupił jedną,
Rano robimy wycieczkę do parku narodowego.  Wodospady są  ładne. Wszystko to fajnie zorganizowane. Do parku dowozi turystów statek który jest wliczony w cenę zwiedzania.   Dwie godziny  i wracamy do portu.
Szykujemy się do wyjścia. Prognoza pogody wreszcie dobra bez ostrzeżeń dla naszego rejonu. . Płyniemy do Szybeniku gdzie cumujemy na miejskiej kei. Opłata  40 euro,  brak wody WC i prądu. Zostajemy, bo jest uroczo, Szibenik jest wart nocnego zwiedzania i portu bez wygód. 
Po oglądnięciu wszystkiego,  schodzimy do portu robimy imprezę, w oddali słychać szum przejeżdżających samochodów. Rano spieszący do pracy miejscowi przyglądają się nam z bliska. Noc ciepła sprzyja spaniu na zewnątrz.  Brak elementarnych wygód wygania nas z portu już o 7 rano, przed nami długi dzień na wodzie. Płyniemy do rezerwatu Kornaty. Tam zrobiliśmy południowy postój na kotwicy, a wieczorem pod wiatr dopłynęliśmy do Mariny
Piskera położonej tuż przy otwartym morzu. W marinie prąd i woda jest racjonowany, a cena za pobyt łódki do 12 metrów wynosi 120 euro. Wyprawa nasza zbliża się do końca. Robimy imprezę kapitańską   gramy znane hity szantowe i turystyczne . (ale cichutko)
Oglądamy zachód słońca, które gdzieś chowa się za wybrzeżem włoskim. To już koniec naszej wyprawy. Jeszcze tylko powrót do Sukosanu.

Przed nami 30 mil do przepłynięcia w bajecznie słonecznej pogodzie, wiatr 2-3 z właściwego kierunku. Aż żal opuszczać gościnne, choć dosyć drogie, wody wybrzeża dalmatyńskiego. Już umawiamy się na następny rok.  Tłok przy stacji, tankujemy 32 litry oleju napędowego. Płyniemy na pirs 13, cumujemy i to już koniec tegorocznej wyprawy. Jeszcze tyko spakować się, posprzątać i odzyskać kaucję. 
Zostawiłem dwie torby na pirsie. Rano w sobotę szukamy je po całej łódce po samochodach. Nie ma. Zapytałem na nabrzeżu, odpowiada mam przechowałem je dla ciebie i przyniósł z magazynku dwie torby podróżne.
Jacht zdaliśmy w przeciągu 15 minut bez uwag.
O godzinie 11 odjeżdżamy, i robimy zakupy na straganie kupując wino, żiżule i suszone figi. 
Posumowanie
Przepłynęliśmy około 120 mil morskich  w czasie 64 godzin.
Mariusz 
skipper Bawarii 36.
Ten artykuł pochodzi ze strony:
JERZY KULIŃSKI - ŻEGLARZ MORSKI
Subiektywny Serwis Informacyjny
http://www.kulinski.navsim.pl

URL tego opowiadania:
http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=1840