MARYNISTYCZNA BIBLIOTEKA MICHAŁA KOZŁOWSKIEGO

Podobno teraz Polacy mniej książek czytają niż drzewiej. Tak alarmują media. Pewnie to prawda, ale nie całkiem. Internet zaanektował uwagę ogółu. Tam czytają i nawet … pisują. A czytanie ponoć nobilituje.

Tyle, że w internecie mnóstwo, mnóstwo sieczki i głupot w rodzaju kto się z kim rozwiódł, kto z kim ma dzieci, w jakiej kiecce (lub bez kiecki)  zaprezentowała się skandalizująca piosenkarka, teraz  przezywana - wokalistką. 

To wszystko nie dotyczy oczywiście Klanu SSI, dla których ten news przygotował Michał Kozłowski.

Bardzo dziękuję !

Żyjcie wiecznie !

Don Jorge

===============================

Don Jorge,

Zrobiłem sobie w biurze biblioteczkę marynistyczną. Regały zapełnione marynistyką będą kusiły moich Gości do poczytania, części pewnie przypomną fascynację książkami w młodości. Młodzież już rzadko bierze książki do ręki, może moja pasja kogoś zarazi i zachęci do zmiany ekranu na papier. Trochę książek miałem, kolejne kupowałem. Część dostałem za darmo. Jest wiele ciekawych książek za niewielkie pieniądze, trzeba tylko trochę poszukać na olx czy alegro. Niestety wysyłka książki kupowanej za kilka złotych kosztuje więcej niż książka i zniechęca do kupna. Starałem się szukać całych zestawów. Książki są usuwane z mieszkań i dzięki temu pojawiają się nawet darmowe oferty. W zestawach nieraz trafiam na wyjątkowo cenne egzemplarze. Dostałem broszurę „Operacji Żagiel 74”, dodatkowo we wnętrzu były pocztówki z żaglowcami. Wśród kupionego za kilkadziesiąt złotych zestawu dwie książki były mocno zniszczone, niestety taki już urok kupowania przez internet bez oglądania. Po dokładniejszym przyjrzeniu bardzo mnie zaciekawiły. Jedna jest przedwojenna, a druga to zupełny Biały Kruk. To „Żeglarstwo Śródlądowe” Włodzimierza Głowackiego. Okładki odpadały i prezentowała się smutno. Po otwarciu mnie zatkało, zobaczyłem w środku pieczątki i exlibrys jachtu s/y „Zew Morza”. Książka musiała być w biblioteczce jachtu i wielu żeglarzy ją pewnie czytało podczas rejsów. Szkoda, że książka nie opowie kto ją miał w rękach, bo pewnie byśmy usłyszeli znane nazwiska. Ktoś zabrał do poczytania i uchronił od pójścia z jachtem na dno Morza Śródziemnego.


.


.


.

Zgromadziłem niemal całą serię „Sławni Żeglarze”. To relacje ze szczególnie ciekawych rejsów. Te książki, co istotne - napisali żeglarze. Nawet książki cudzoziemców są tłumaczone przez żeglarzy. Ostatnio czytałem książkę „Z Tratwy na Tratwę” przetłumaczoną przez Leonida Teligę. Opis budowy tratwy na środku oceanu z elementów tonącej tratwy brzmi szalono, ale nie mieli wyboru. Wśród tych książek kilkukrotnie powtarza się autor Krzysztof Baranowski. W pozostałych mam dużo więcej pozycji sławnego Kapitana. Mam już ponad setkę pozycji z serii „Miniatur Morskich”. To cienkie zeszyciki, akurat na wolny wieczór i można czytać następny. W wielu znajdziemy opisy rejsów jachtami, dużo jest też opisanych wspomnień ze statków i okrętów. Dostałem sporo roczników „Żagli”. Szczególnie ciekawie dziś czytać czasopisma z lat sześćdziesiątych. Brak kolorowych zdjęć nie przeszkadza, a przynajmniej nie ma reklam na całe strony firm nie związanych z żeglarstwem. Dużo było porad technicznych i opisów jachtów, rejsów i trochę opisów regat.


.


.

Czytając listę współpracowników „Żagli” trafiłem na niesłychanie znane nazwiska: Zbigniew Milewski, Mieczysław Pluciński, Jerzy Knabe, Czesław Marchaj, Leonid Teliga, Witold Tobis i inni.  Pozwolę sobie zacytować tylko tytuły większych artykułów z numeru 4-5/1966r: „Jachtem na plac św. Marka”, „Wędkowanie pod żaglami”,  miniaturowe żeglarstwo /modele/  przepisy portowe, laminowanie sklejkowego poszycia kadłuba, jacht „Mrówka”, jacht „Wega”, jacht „Passat”, „Wystawa sprzętu w Kopenhadze”, „Żaglówkami po węgierskim morzu”, „W żagle Finów powiał świeży wiatr”/regaty/  „Z tamtej strony Atlantyku”, /korespondencja z pokładu Śmiałego/,  plan szkolenia i kalendarz imprez…


.


.

I inne: „Żeglarstwo w Kruszwicy”,  „Ostrożności i rozwagi nigdy nie za wiele”, „Gdzie i jak kupić kleje poliestry płótno”. Reklam nie zauważyłem, były za to jeszcze krótkie odpowiedzi na pytania czytelników. Teraz rozumiem, dlaczego mam wspomnienia z czytania „Żagli” od deski do deski. Tam były same ciekawe artykuły i mnóstwo porad technicznych. Regaty zajmowały niewielki fragmencik. Motorówki nie pojawiały się wcale.


.


.

Seria książek „Biblioteka Morza” jest reprezentowana na razie przez dziesięć pozycji, ale będę polował na kolejne. Zgromadziłem sporą kolekcję różnych locji, nawet brytyjskich. Mam koło dwudziestu żeglarskich locji bałtyckich („locyjek”) Jerzego Kulińskiego, niektóre nawet z dedykacją Autora. Nie wiedziałem, że Jerzy aż tyle ich napisał - https://pl.wikipedia.org/wiki/Jerzy_Kuli%C5%84ski


.

Mam wiele pozycji o okrętach wojennych i bitwach morskich, ale te niemal pominąłem w opisie. Są tam też pasjonujące pozycje związane z morzem. Opisy życia na statkach rybackich i towarowych to też ciekawa lektura. Osobny dział to różne poradniki prac bosmańskich i żeglowania. Kupowane książki staram się przeglądać, trafiam na dedykacje,  przekreślone pieczątki bibliotek i  długopisami pisane uwagi. Nieraz są między kartkami różne zakładki, pocztówki, ulotki a nawet zdjęcia. Jedno ze starych zdjęć przedstawia młodziutką kobietę a w tle jachty i budynek Trzebieży. Może jakąś znaną żeglarką później została.

.

Moja biblioteka stale się rozrasta i niedługo dostawię kolejny regał. Zamiast siedzieć z nosem w telewizorze przeglądam oferty z książkami. Chyba wpadłem w nałóg, ale znam wiele bardziej szkodliwych. Łatwiej tak przetrwać czekanie do kolejnego sezonu. Książki do czytania w rejsach już mam.

Pozdrawiam Czytelników i Skrytoczytaczy SSI

Michał

 

Komentarze
ja też mam Janusz Kulpeksza z dnia: 2024-01-10 03:07:00