Calma, calma. Dzisiejszy news jakby nawiązuje do poprzedniego z niedawnego „tego samego gatunku” – „Dlaczego ?” – link: https://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=4077&page=0 Różnorodność tematyki i punktów oraz azymutów widzenia są uderzające, ale przyznajcie - przyciągające uwagę Czytelników i Skrytoczytaczy SSI. Dziś na przykład, bezpośrednio po poradnikowych newsach o etykiecie, europejskim kluczu kulturowym czy wykwintnej drogiej kolacji w kokpicie jachtu pojawia się jakby prowokacyjne pytanie o najtańsze, ale pożywne menu obiadów na młodzieżowym obozie żeglarskim.
Koleżankę Jessikę namawiam jednak, aby tak apodyktycznie nie przedkładała hasła „płacę to wymagam !” nad nasze skromne „na swoim za swoje”.
Czytajcie, reagujcie, jak nie możecie się powstrzymać – wieszajcie psy na Gospodarzu SSI.
Zyjcie wiecznie !
Don Jorge
==================================
Pytanie:
Szanowni Koledzy,
długo się wahałam, czy napisać do Panów. Artykuły Kolegi Tadeusza zrobiły na mnie wielkie wrażenie. Potrzebowalibyśmy rady. Razem z mężem planowaliśmy zorganizować stacjonarny obóz żeglarski dla niezamożnej młodzieży z naszego sąsiedziedztwa (nastolatki). Mieszkać będziemy w lokalnej szkole. Na miejscu jest kuchnia - od dość dawna nieużywana, ale według informacji działająca.
Niestety, obóz stanął pod znakiem zapytania po zmianie władzy. Obawiamy się nie tylko drastycznego pogorszenia stanu gospodarki jak w latach 2007-2015, ale też, że wsparcie dla rodzin naszych podopiecznych będzie cofnięte (wypowiedzi Pana Petru, Pani Leszczyny, itp.). W tych rodzinach nie ma żadnych rezerw finansowych, a marzeniem tych dzieci w tych latach, gdy rządziła Platforma, był jeden posiłek do syta dziennie. Ale część z nich nie miała ich. Niestety wszystko wskazuje, że te czasy wrócą.
Wyżywienie obok paliwa stanowi bardzo duży wydatek w kosztach obozu. Te dzieci jedzą jak smoki, na razie nie mamy żadnych perspektyw na pokrycie planowanych wydatków. Czy moglibyśmy prosić Kolegę Tadeusza o radę, jak minimalizować wydatki na jedzenie? Planujemy zabrać 20 dzieci (5 Omeg, jeden ponton z silnikiem). Jak skalkulować stawkę dzienną? A menu?
Wiem że dr inż Lis ma duże doświadczenie w organizacji takich obozów - ale już nie pamiętam w ramach jakiej organizacji.
Proszę uprzejmie o zachowanie moich danych do wiadomości Panów
Pozdrawiam serdecznie.
A.
PS. Szanowny Kapitanie,
Zajmujemy się z mężem tymi dzieciakami, chcąc im przez żeglarstwo pokazać kawałek innego świata.
SSI jest nie do przecenienia. Dziwię się, że tak rzadko piszą tutaj kobiety. Dziękuję za przekazanie maila Koledze Tadeuszowi. Liczę, że odpowie. Mąż jest zachwycony jego poradami technicznymi. Sam jest mechanikiem, ale jak sam mówi - o wielu prostych sztuczkach dowiedział się dopiero teraz.
Pozdrawiamy serdecznie, czekamy na odzew Tadeusza.
A.
Odpowiedź:
Szanowna Koleżanko,
Twój list sprawił mi dużą przyjemność. Wróciły wspomnienia leśnych, żeglarskich i zimowych obozów, gdzie często byłem nie tylko wychowawcą, ale też kwatermistrzem. Nie były to bardzo duże zgrupowania – największe nie przekraczało 500 osób.
Ale już nawet takie, w prymitywnych warunkach leśnych pozwala doświadczyć tego, czym jest przemysłowe żywienie nienasyconych głodomorów. Robiłem to przez wiele, wiele lat. Chętnie podzielę się najlepszymi praktykami. Trzeba jednak pamiętać, że między grupą 20-50 osób, a 500 jest bardzo duża różnica zarówno technologii przygotowania posiłków, jak i zaopatrzenia. Dlatego nawiąże do mniejszych grup, które prowadziłem w pallotyńskiej Rodzinie Rodzin.
.
Zacznę od najważniejszego, czyli wyznaczenia granicznej stawki dziennej, której nie powinniśmy przekroczyć. Mimo, że ceny się zmieniają, to jest zawsze jeden niezawodny wskaźnik referencyjny. Jest nim więzienna stawka żywieniowa.
Reguła jest taka: dla zgrupowania 300-500 osób może Pani przyjąć wprost dzienną stawkę więzienną. Dla grupy 20 osobowej – niestety ze względu na mniejsze rabaty wolumenowe musi ją Pani pomnożyć przez 2.
.
Przykładowo, jak przekazała Pani mjr. Ewa Szulc z ZK w Rawiczu, stawka dzienna na jednego osadzonego w I kwartale 2023 wynosiła 5,53 zł. Dzisiaj sądzę że wynosi (korekta inflacyjna) około 8 zł.
Zatem sądzę, że musicie się Państwo liczyć z wydatkiem około 15-16 zł na dziecko (tak jak w domach dziecka), ponieważ rzeczywiście nastolatki jedzą jak smoki.
Oto moje najlepsze praktyki żywieniowe.
1. Proszę przeczytać poprzednie artykuły w SSI o weckowaniu i kupnie mięsa do wecków bezpośrednio u producenta. To jest około 35-40% ceny najtańszego sklepu
2. Jeżeli chodzi o wypełniacze typu ryż i kasze – sugeruje aby skontaktować się ze Związkiem Dużych Rodzin. Każda Pani domu, która ma więcej niż piątkę dzieci jest mistrzynią logistyki. Wymiana informacji o przyjaznych hurtowniach i okolicznych gospodarstwach rolnych jest tam tak naturalna jak oddychanie. Proszę nie kupować niczego, co ma rabat mniejszy niż 40-50%. Jeżeli jest inaczej, to znaczy, że jeszcze nie znaleźliście właściwego źródła zaopatrzenia.
3. W żywieniu stada trzeba zachować ultra-żelazną dyscyplinę. Żadnych McDonaldów, KFC lub lodów na mieście. To finansowa katastrofa dla budżetu obozu. Całkowicie do uniknięcia.
4. Lody robimy sami domowym sposobem – można je przyrządzić w warunkach jachtowych, tym bardziej na obozie stacjonarnym. Oczywiście gotuje wachta kuchenna. Proszę pamiętać o Sanepidzie – żartów nie ma, jak coś nie pójdzie, to zamkną Wam obóz. To nie jest groźne, ale w razie wątpliwości warto jest z góry skonsultować niepewne szczegóły. Prawie zawsze można liczyć na pomoc.
5. Oto istotnie źródła kontroli kosztów i oszczędności:
a. Pieczywo – jest dużą pozycją w wydatkach. Dlatego najlepiej jest je piec samemu w piekarniku. Nastawiamy je wieczorem do wyrośnięcia, pieczemy rano. Najlepiej każdego dnia. To fajna zabawa dla wachty kuchennej. Chleb pieczony samodzielnie bardzo wysokiej jakości to około 40% ceny najgorszego pieczywa w tanim sklepie. Opcjonalnie kupujemy przesuszony chleb na koniec dnia ze sklepów (50% ceny) – zwłaszcza bułki. Spryskane wodą z piekarnika będą bardzo skutecznie udawały świeże. Niestety kanapki przygotowane z nich na myśl o pływaniu w ciągu dnia będą paskudne – dlatego lepiej jest piec własne pieczywo. Chleb w formie grzanek z piekarnika jest bardzo długo przydatny. Grzanki w kostkach z ziołami nadają się dobrze do zup kremowych z resztek warzyw.
b. Poza wieprzowiną, która jest najbardziej uniwersalna w weckach i która po przetworzeniu przez masarza daje nam najwięcej kilogramów masy mięsnej w wyrobach na wydaną złotówkę, najtańsze są kurczaki kupowane hurtowo z przemysłowego chowu. Na dziś to cena około 8 zł za kg przy średniej sklepowej 16 zł. Ale to jest bardzo niezdrowe mięso. Trzeba się też pochylić nad wątróbką – dziś 5,5 zł za kg. Przyrządzamy ją tak jak na jachcie, to jest w piekarniku po uprzednim namoczeniu w mleku.
c. Potrawy mączne są zazwyczaj dużo tańsze niż mięsne – leniwe kluski, pyzy, naleśniki, placki z jabłkiem, itd. Ale generalnie nawet jeżeli jest mięso, to musi być dużo dodatków warzywnych i wypełniaczy skrobiowych – załoga potrzebuje określonej ilości masy suchej – tu żadne cuda jakościowe nie pomogą.
d. Jednak proszę się nie skusić na ziemniaki pastewne (30 gr./kg) – tego się nie da jeść w sposób nie przetworzony np. w placki ziemniaczane.
e. Masło jest drogie. Jeżeli możemy kupić tanie tłuste mleko od rolnika (zazwyczaj możemy), to zdecydowanie polecam robienie własnego masła. Jest dużo taniej, maślankę mieszamy z własnoręcznie wyciśniętym sokiem owocowym i wydajemy głodomorom z lodówki. Może być zamrażana z patykami jak sorbety. Mleko zagospodarowujemy na zupy śniadaniowe (powinny być dość gęste – na przykład płatki owsiane lub ryż). Uwaga! Robienie masła ze śmietany 30% opłaci się tylko wtedy jeżeli kupimy ją poniżej 9.50 za litr (grudzień 2023). Co jest zupełnie możliwe.
f. Mleko w dużych ilościach (kupowane lokalnie w bańkach) zawsze się przyda. Ziemniaki ze skwarkami i ze zsiadłym mlekiem uchodzą za przysmak. To ekstremalnie tanie drugie danie – zmieścimy się poniżej 2.5 na żarłoczną głowę. Jeżeli w upalne dni mamy nadwyżki zsiadłego mleka to robimy własne sery białe.
g. Latem zaganiamy nasze misie do zbieractwa – głównie jagody i maliny do pierogów i naleśników. Często gospodarz sadu pozwala pozbierać jabłka spadowe – bierzcie, ile zdołacie unieść. To samo dotyczy śliwek i gruszek. Są uniwersalne: można je podawać w piątki z ryżem i cynamonem. Zesmażone np. ze skórką od pomarańczy są doskonałym smarowidłem na chleb. Dżemy ze słoików nie są atrakcyjne cenowo. Jeżeli już to opakowania w wiaderkach 5kg minimum.
h. Warzywa jeżeli nie kupimy w bliskim gospodarstwie (paliwo) powinniśmy dostać za darmo na koniec dnia w zaprzyjaźnionych lokalnych warzywniakach. Bierzcie chętnie dojrzałe banany – zmiksowane z chudym mlekiem lub kefirem tworzą wysokokaloryczne koktajle.
i. Zupy (gęste) są bardzo ważne. Na koniec dnia zbieramy po sklepach wszystkie kości, na których jest nawet odrobina mięsa. Jeżeli nie mamy takiego źródła, to kupujemy duży baniak oliwy i ją dodajemy do bulionów.
j. Również na koniec dnia możemy bardzo tanio kupować pomidory, które nie do końca zniosły upał dnia. Przed włożeniem do garnka trzeba je dobrze zmiksować w malakserze – warto go wziąć z domu na obóz.
k. Jajka schodzą w każdej ilości na obozach. Trzeba się liczyć z wydatkiem około 90 groszy za sztukę i nie mniej niż 3 jajka na głowę. Do jajecznicy żeby ją rozmnożyć dodajemy cebulę i zasmażkę z mąki. Jeżeli zaczyna być krucho z pieniędzmi to robimy omlety zamiast jajecznicy, aby rozmnożyć masę suchą. Smażymy na mieszance oleju z masłem. Tanio i w smaku akceptowalnie.
l. Herbata musi być jak najtańsza – sypana ma znacznie bardziej atrakcyjną cenę, niż ta w torebkach. Ale to trzeba sprawdzać – herbata „Minutka” to 4 gr. za torebkę z której da się zrobić pół litra napoju. Tym nie mniej nie marnujemy herbaty. Jeżeli zostanie nam w kotle ze śniadania, to dodajemy cytryny i goździków (wbrew pozorom w hurcie są bardzo tanie) i jako mrożoną podajemy do obiadu. Nie kupujemy gotowych napojów – zrujnują nam budżet. Wystarczy nam woda z cytryną. Można ją trochę osłodzić i schłodzoną rano zabierać w termosach na pływanie.
m. Musimy się wykazać dużą kreatywnością jeżeli chodzi o desery. Można spróbować kupować z wojska batony energetyczne, którym kończy się data ważności. Kupowałem w zeszłym roku chyba po złotówce. Dużo, ale i tak taniej niż w sklepie, a nie brałem ilości hurtowych. Świetnym źródłem tego typu deserów (podobnie jak sosów lub konserw) są laboratoria testujące partie żywności. Na śmietnik trafia tam bardzo dużo takich rzeczy. Zaprzyjaźnijcie się z kierowniczką.
n. Kreatywne desery to np. płatki owsiane prażone z cukrem i odrobiną masła na patelni. Własne budynie na bazie mąki ziemniaczanej. Browni informatyków w miseczkach z kuchenki mikrofalowej. Dobrze schodzą też w sezonie arbuzy. Ale w większej ilości mogą być źródłem kłopotów żołądkowych – dawkujcie je racjonalnie. Podawane z lodówki są znacznie smaczniejsze.
o. W gospodarstwach rybackich można często za grosze dostać tzw. bezwymiar. Paprania z taką rybą jest mnóstwo – ale smak niezrównany. Rozważcie poważnie gęstą zupę rybną. Im więcej gatunków w garnku tym lepiej.
6. Na koniec ostatnia rada trochę z poza tematu. Ponieważ planujecie Państwo rzecz szlachetną, rozważcie zorganizowanie kwesty w ramach Waszej parafii. Jest to duży wysiłek. Muszę wyznać, że kwalifikowane żebractwo pod kościołem było najtrudniejszym zawodem jaki biegle w ciągu dłuższego czasu opanowałem. Kwestowałem na rzecz organizacji „Gaudium Vitae” wspierającej kobiety które się wahały czy zabić własne dziecko. To bardzo trudna praca, wymagająca nieprzeciętnej wytrzymałości fizycznej (zwłaszcza w okresie jesienno-zimowym) oraz intuicji i błyskawicznego refleksu, aby na przykład bezbłędnie rozpoznać kto w parze która podchodzi do puszki trzyma kasę – on, czy ona, bo to są zupełnie różne otwarcia. Oczywiście nikogo nie udajemy (to znaczy nie identyfikujemy się z żadnych z siedmiu standardów profesjonalnego żebractwa). Po prostu jesteśmy kwestarzami dobrej sprawy przy wsparciu Księdza Proboszcza.
7. Czasami uda się z dzieciakami (nastolatkami) coś zarobić – w pieniądzach lub barterze – na przykład w ramach sprzątania hurtowni lub magazynów. Ale musi to być bezpieczne.
Jeżeli będziesz zainteresowana, to spróbuję gdzieś odgrzebać stare jadłospisy. Teraz jak liczę w pamięci złotówko-gramo-kalorię, to wychodzi mi, że może zawyżyłem tę stawkę i wystarczyłoby 10-11 zł na obfite trzy posiłki – ale trzeba by to dokładnie zweryfikować dla 25 osób (uczestnicy i kadra).
.
Aha, spróbujcie w lokalnym przedsiębiorstwie transportowym wyłudzić kartę paliwową dla Waszego dostawczaka. Jak myślę o zaprzyjaźnionych przedsiębiorcach, to każdy z nich by ją Wam podarował z jakimś rozsądnym limitem. Nawet już samo 20% rabatu na paliwo, to już jest zauważalna oszczędność. Proszę też pamiętać, że przy większych zakupach hurtownie Wam dostarczą towar do obozu własnym transportem – choć może to być godzina 4-5 rano.
Tadeusz
Opinia
Panowie,
dotychczas z zainteresowaniem czytałam artykuły Pana Tadeusza Lisa. Technicznych w większości nie rozumiałam, ale te o kuchni bardzo mi się podobały. Uważam, że wynajęty jacht jest do żeglowania, a nie majsterkowania - od tego jest płatny serwis. A jeżeli płacę, to wymagam.
.
Natomiast ostatnie artykuły po prostu mnie wkurzyły. Jakie znaczenie ma to, jak na stole rozstawione są talerze???? Na moich wyjazdach nie potrzebujemy tych wszystkich głupot. Wystarczy kilka zgrzewek piwa, coś mocniejszego i parę paczek czipsów i zapewniam, że to całkowicie wystarczy do dobrej zabawy.
Artykuł o zachowaniu przy stole powalił i mnie i moje koleżanki, którym dałam go do przeczytania. Ten artykuł jest niczym innym, niż propagowaniem kiepsko ukrywanych patriarchalnych przesądów i nawoływaniem do przemocy wobec kobiet.
Co to za głupi zwrot, cyt. "służyć kobiecie ramieniem"? Nie potrzebuje żadnego męskiego ramienia. Jak idziemy po ulicy i ktoś by nas zaczepił, to ja bym raczej broniła mojego chłopaka, niż on mnie (uprawiam tajski boks).
Poza tym przy wsiadaniu na pokład nie życzę sobie, żeby ktokolwiek podawał mi rękę. I na mój widok nie musi wstawać od stołu - więcej luzu!
Poza tym nie rozumiem jaki jest sens pisania o takiej czy innej szabli? Na portalu żeglarskim? Uważam, że jak żeglarstwo, to żeglarstwo i nie ma co publikować nieprzemyślanych rzeczy i tyle w temacie.
Zresztą p. Lis nie jest jedyny, dobrze zapamiętałam te pisanie z pogardą na niebiesko o parytetkach i feministkach. To nie jest temat do żartów, bo kobiety w Polsce stale są prześladowane.
Aha i o co chodzi z tym Love i Lustro - bo jakoś nie mogę się doszukać sensu. Ale zgadzam się z Kolegą Darkiem, że te 30 punktów p. Lisa jest po prostu głupie, a zresztą komu chciałoby się to spamiętać? I po co? Przecież to jest kompletnie niepraktyczne sztywniactwo.
Pozdrawiam, z nadzieją że więcej Czytelników podziela moje zdanie.
Jessica Kostrzewa
Odpowiedź:
Uśmiech Gospodarza SSI, którego Czytelnicy SSI mają za subiektywnego … feministę ?
Don Jorge
Dyskusja:
Drogi Kolego Tadeuszu,
Wydaje mi się, że jest wystarczająco miejsca nad Wisłą, Odrą czy Bugiem dla wszystkich Polaków, a nawet przybyszów. Niezależnie od zapatrzeń politycznych i innych przynależności. I ja ubolewam nad upadkiem cywilizacyjnym i nie jedynie podziałem, a już skrajną i dalej postępującą polaryzacją Polaków i innych nacji.
Problem jest już globalny.
.
Zapraszam na prywatną, ewentualną dalszą korespondencję. Uderza mnie Kolega jako osoba przedsiębiorcza, która w internecie czuje się pewnie to i chyba mnie tam namierzy.
.
Z dobrych rad, których ze skromności (polecam) staram się unikać, zasugeruję jedynie próby użycia bardziej fortunnego określenia niż uwłaczającego inteligencji obecnej większości, nie tylko tej sejmowej, która zachodnioeuropejskiej kultury się nie lęka bo jest na ogół inteligentna na tyle, że rozumie, iż nie wszystko co się w niej świeci jest przysłowiowym złotem.
Czy będzie to początek dialogu, który bezskutecznie jak Pan pisze, probuje nawiązać? Czas pokaże…
.
Cytatów na poparcie każdego światopoglądu można znaleźć co nie miara. Nie będę się licytował. Mój cytat, nie moje słowa ale bardzo bliskie mojej duszy i sercu, które mimo wielu lat z dala, dalej bije po polsku.
Czyjaś Ty?
Dla mnie Polska to znaczy język
którym mogłem mówić od dziecka
to nad Rynkiem krakowskim księżyc
to Gałczyński Tuwim Osiecka
Dla mnie Polska to bliscy ludzie
zieleń lasu i zagon żyta
widok z okna kiedy się budzę
dotyk żony kiedy zasypiam
Więc mnie nie ucz Polski kibolu
z ogoloną do skóry głową
twoja muza to disco polo
serce bije ci narodowo
Wytatuuj sobie na klacie
że Araba tutaj nie trzeba
i codziennie odmawiaj pacierze
z białym orłem wzlatuj do nieba
Dla mnie Polska to zapach siana
pod obrusem gdy przyjdą święta
a nie bitwa pięknie przegrana
obowiązek żeby pamiętać
Bo ojczyzna to słowo skromne
które rzadko wymawiam szeptem
niepotrzebny jej żaden pomnik
nie zatwierdzi jej żaden dekret
Więc mnie nie ucz…
Ja nie wsiądę do twojej łodzi
nie zanucę twojej pieśni
bo o inną Polskę mi chodzi
mój rodaku od siedmiu boleści
Andrzej Sikorowski
PS. Skoro Pan tak nalega; Lusterko chyba nie potrzebuje klaryfikacji, funkcja znana od wieków. Słowa brakujące i do dodania do tego na ‘L’: ‘for all’
.
Darek
____________________________________________________
Odpowiedź Koleżancer "A"
W sprawie organizacji obozu żeglarskiego
Takie tam dywagacje starego marudera. W sprawie tańszego wyżywienia: Koszt produktów + praca = constans
Jeżeli organizator ma w nadmiarze czas a mało finansów to pojedzie będzie szukał tańszych produktów.
Wyjazd i szukanie tanich produktów – promocji itp. To kosztuje paliwo, czas itp. Co jest wymierną wartością przeliczalną na gotówkę. A gdy nie ma tego czasu ? to należy zatrudnić tych co mają czas.
Z mojej obserwacji jak działała młodzież szukając kasy na obóz – dogadywała się z supermarketem w moim przypadku to było nieistniejące już TESCO
Duży plakat – zbieramy na wycieczkę odniesiemy i zapakujemy wasze zakupy
I zawsze im coś do puszki wpadło. Przed świętami to organizowali to i klientów było więcej.
Zawsze przed obozem można się umówić z kimś komu trzeba posprzątać firmę – i dzięki temu zyskać sponsora
Ja miałem dobre układy z miejscowym zakładem mięsnym to zawsze udało mi się dostać jakieś kiełbasy i kaszanki na grilla.
Takie tam luźne dywagacje.
W 2022 roku widziałem dwa obozy na Mazurach jeden „wypasiony” na „Antilach 27”, gdzie instruktorzy uczyli uczestników jak smarować kromkę chleba masłem
A jak mieli wymyć naczynia to odprawiali nad tym litanię.
Drugi obóz na „omegach” z klubu „Santa Clara” – katolicki. Cicho spokojnie wachta kambuzowa zrobiła posiłek kolejka ustawiała się do ‘gara’
Po jednej chochli dania które ja nazywam „magulo” czyli co się da wrzuca się do ryżu lub makaronu. Gdy zjedli druga tura.
Po zakupy chodzili do miasta 12 km tam i z powrotem. Każda załoga omegi musiała sobie przynieść zgrzewkę wody i suchy prowiant na następny dzień.
Polecam sprawdzenie klubu „Santa Clara”. Byliśmy przy ognisku poprosili nas ładnie o ciszę przez 15 minut bo się chcą pomodlić.
W pierwszy obozie na „Antilach” problem był braku zasięgu i możliwości ładowania komórki. Drugi obóz czytał książki.
Nie zawsze to co najmniej kosztuje jest najtańsze.
Kiedyś pomagałem organizować półkolonie dla dzieciaków na „optymistach”
Najgorsze to było przejść SANEPID, Straż pożarną aby uzyskać dopuszczenie ośrodka dla potrzeb kolonijnych.
Z wyżywieniem w miarę posiadanych środków dogadaliśmy się z lokalną knajpką i nie wyszło tak najgorzej.
Robić samemu posiłki to można się nadziać na kontrolę z Sanepidu.
Pozdrawiam
Mariusz Port Otałęż
===========================================
Cdn ?
Kobiety są stale wykpiwane - a SSI jest tego najlepszym przykładem. Patrz szowinistyczne teksty p. Lisa z komentarzami Jerzego Kulińskiego.
Pamiętam dobrze tekst niby o silniku Evinrude, a tak naprawdę wykpiwający rolę kobiet w technice. W podtekście było jasne przesłanie: niby kobiety, a jednak coś dobrego zrobiły! Wstrętne pisanie.
No ale, trzeba przyznać, że SSI się bardzo dobrze czyta. Nie widzę wprawdzie wartości w artykułach p. Lisa - ale moi bardziej techniczni koledzy (nie uważam ich za specjalnych orłów, ale niektórzy z nich to fajne ciacha) robią sobie z tych artykułów wycinanki i potem je znajduje po różnych zakamarkach jachtów.
Więc niech zostanie tak jak jest.
Jessica
PS. Koleżanki mówią że kapitan Kuliński to przystojny facet. No fakt, coś w tym jest. Mógłby tylko nie pisać tych niebieskich wstępów, bo wkurza mnie to poczucie humoru.
Ale nie zawsze. Spodobał mi się ten artykuł o celniczce, która chciała przelecieć Kapitana. Kobiety w pewnych sytuacjach powinny brać sprawy w swoje ręce.
https://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=1003&page=0
P.T. Czytelnicy i Skrytoczytacze SSI !
Jako kapitan-dorożkarz miałem bezliku rejsów. Zwykle dwu tygodniowych. Uczestniczyło w nich dużo małych i dużych Pań. Na jednym trzydziestolatka w rejsie z Rodos do Pireusu,
która właśnie, po dziesięciu latach wojażowania wróciła z Australii (wcześniej Niemcy, Holandia) stwierdziła, że kobiety tak dobrze jak w Polsce nigdzie nie mają !
Nie mam powodów, aby nie wierzyć.
Natomiast w 2008 w porcie Ajaccio na Korsyce zrobiłem zdjęcia załogantkom z miasta Łodzi pod tytułem "Urodziny Mamy" !
Ramzes XXI
Koledze Darkowi,
boleje niezwykle nad głębokim podziałem Polski. Nie orzekam o winie - choć trudno jest mi wymazać z pamięci to co się działo pod Pałacem Prezydenckim po zamachu smoleńskim. Wtedy to się zaczęło.
Jestem wdzięczny za przypomnienie dorobku Państwa Sikorowskich. Nie jestem miłośnikiem tej poezji - gdyż mieszka w niej głęboki smutek i jakby skrywana beznadziejność. Choć oczywiście warsztat jest przedniej próby - jak całe środowisko krakowskie.
Tymczasem łapmy nasze marzenia. Poproszę don Jorge o przekazanie Panu mojego bezpośredniego adresu mailowego.
Z wyrazami szacunku
.T.L.
Szanowna Pani,
było to około roku 2010. Bardzo dobry polski żeglarz celebryta, ma za kilka godzin wypłynąć na trening jachcie po dużej przebudowie. W tym wymianie całej instalacji elektrycznej i elektroniki pokładowej. Czas płynie wolno, żeglarz czeka na swoją konkubinę, która się spóźnia.
Elektryk (znam go, nieprawdopodobne kwalifikacje, który początki sięgają postsowiecki okrętów podwodnych) wykonał zapierającą dech w piersiach prace.
Zaproponował Znakomitemu, że pokaże mu architekturę całej instalacji oraz proste sposoby diagnozowania i usuwania ewentualnych usterek.
Znakomity wpadł we wściekłość i potraktował elektryka z niewyobrażalną pogardą. Jego dość niecenzuralną odpowiedź można by streścić w języku mocno złagodzonym: płacę ci dobrze ch...ju, to ma działać... (opowieść znam bezpośrednio od elektryka - strasznie mi było szkoda starszego pana)
W trzeciej dobie dość szorstkiej pogodzie wysiadła prawie cała elektronika nawigacyjna. Pstrykanie przełącznikami na głównej tablicy rozdzielczej nic nie dało. Znakomity zdecydował się przerwać trening i wrócić do portu. Okazało się to dość trudne, bo Znakomity jakby się odzwyczaił od kompasu. Faktem jest, że wody były zimne i prawie przez cały czas utrzymywała się dość gęsta mgła - co jest charakterystyczne dla tamtego rejonu mimo dość silnych i stałych szkwałów.
Po powrocie do portu elektryk wszedł na pokład i wcisnął przycisk bezpiecznika automatycznego w rozdzielnicy zlokalizowanej w części rufowej tuż przy baterii akumulatorów. Wszystko ożyło. Nie wiadomo co spowodowało wyłączenie bezpiecznika. Być może silne wyładowanie lektromagnetyczne. Znakomity coś mamrotał o burzy z piorunami.
Jak skończyła się historia? Sponsorzy znakomitego uznali, że nie można mu dalej ufać (sądzę, że nie znali szczegółów usterki) w zakresie przygotowania jachtu do niebanalnego przedsięwzięcia. I wycofali się. Znamienity próbował ratować ambitny wyczyn, ale wieści roznoszą się szybko. Ostatni raz słyszałem że popadł w poważne długi.
Wystarczyło posłuchać elektryka i jednak kochać swój jacht w szczegółach, tak jak kochamy kobiety naszego życia.
.
Co do niepraktyczności i sztywniactwa przy stole. Szanowna Pani, zapewniam Panią, że nic nie jest tak pragmatyczne jako reguły dobrego wychowania.
Na koniec pozwolę sobie zacytować Oscara Wilde:
"Podano mi sukces na talerzu. Ale użyłem niewłaściwego widelca..."
Ukłony. Pozdrawiam Cały Klan SSI
T