„MAGNUS ZAREMBA” NA GRENLANDII

  Ilulissat, po duńsku Jakobshavn – jest miasteczkiem

portowym leżącym na zachodnim brzegu Grenlandii. Jest

położone nad zatoką Qeqertarsuup Tunua  (Disko Bugt)..

Liczba mieszkańców około  4600. Grenlandia - połowy,

Przetwórstwo rybne, brak bezrobocia, idealne wprost miejsce

do relokacji śniadolicych imigrantów. Tam właśnie dotarł badawczy

jacht żaglowy „Magnus Zaremba”, którego rejs pod komendą Eugeniusza Moczydłowskiego który z uwagą śledzą

Czytelnicy i Skrytoczytacze SSI. Zaglądajcie do poprzednich

meldunków. Inny świat, inna przyroda, klimat oraz ludzie.


Żyjcie wiecznie !

Don Jorge,

Wybrałem Ilulissat na Grenlandii, bo locja zapodaje, że w Nuuk nie ma gdzie cumować, a kotwicowisko to śmietnisko. Wpadliśmy w coś na kształt Meksyk w ogniu, albo gorączka złota w Kaliforni. Tu chyba gorączka halibuta, bo to zdaje się napędzać bieżączkę tutejszych. Tłok, pośpiech, szał – wszystko wokół rybackiego jakby amoku. Przeszukanie portu pozwoliło przytulić się „Magnusem” do kutra sprawiającego wrażenie, słusznie zresztą, niebrania udziału w szalonym wyścigu po rybę. Zgodnie z zaleceniami locji poszedłem szukać Arctic Royal, gdzie rezyduje podobno Harbour Master, który ma załatwić nam custom clearance. Nikt nie ma pojęcia gdzie coś takiego jest, w miasteczku właściwie sami turyści – przypłynęły 3 statki i populacja tutejsza na parę godzin się podwoiła. Turystów się tu przywozi właściwie by oglądali wyrafinowane kształty gór lodowych, tak twierdzi Willy, urodzony w Gliwicach niemiecki znajomy Norberta. Patrzę na tych starych ludzi łażących w porcie pomiędzy szalejącymi wózkami widłowymi rozprowadzającymi skrzynki z rybami, przynętą, lodem i puste. Ten fenomen turystyczny nie przestaje mnie zadziwiać: po co, na co, dlaczego? Wracam na jacht by stwierdzić, że „Arctic Royal”, czynny od 0830 do 1530 mieści się 200 m od jachtu. Wpadł z wizytą gość, który przedstawił się jako Harbour Master i zalecił by uważać na dźwig portowy, który się sam obraca na wietrze i może uszkodzić nam maszt. Willy zabrał nas do swojej Groenland Kaffe „Inuit” gdzie kupiliśmy godzinę dostępu do internetu. Potem cumujemy w stacji paliw, tankujemy 1000 l i odchodzimy na kotwicowisko. Bowiem inny Harbour Master surowo nam wyjaśnił, że w porcie żaglówkom postój wzbroniony. To jest port rybacki! Jachty mają swoje kotwicowisko! Na kotwicy stary znajomy jacht z Longyearbyen „Sky Dancer”. Rano naprawy, klar, odstawiamy Piotra – leci do domku, małe zakupy i w drogę.


Her Majesty

.

  

Lodowiec z dziurką                                                              Motopompy, motopompy - gdzie zacumować ?

.

Poza łańcuchem turystycznie atrakcyjnych gór lodowych Zatoki Disco pogodna cisza, bez mgły, lodowe ułomki z rzadka, widoczność 10 mil. Mamy 1 250 l paliwa na którym możemy przepłynąć 1250 mil. Do Cambridge Bay jest mil 1000. Pogoda jest tak stabilna, że nie można wykluczyć, że będziemy tam płynąc na silniku cały czas. Tego się nie spodziewałem. Liczyłem, że na silniku to będą godziny, a nie dnie, może tygodnie. Cała impreza zależy od maszyny. Jeśli padnie – będziemy smutno czołgać się do domu. Krakanie według morskiej księgi przesądów raczej nie szkodzi, przeciwnie do samochwalstwa. Wystarczy artykułować, że coś jest OK, by za chwilę spotkać minę lub kilka. Po prawie 3 dobach na silniku, przyszedł zefirek SE/ESE i dwie doby tniemy na ukos Zatokę Baffina, która jest większa niż Bałtyk ustawiwszy żagle na motyla. Słonecznie, spokojnie, rzadkie górki. Statek Nordic Odin z paszcza rekina wymalowaną na dziobie czerwonego kadłuba stoi bez ruchu na naszym kursie. Pytam czy wszystko w porządku bo nie ma go na AIS, widoczny tylko na radarze. Mijamy plaskatą górkę o długości, według pomiarów, 650 m, wysokość nad woda 30 m. Brzeg wschodni wysp Zatoki Baffina biegnie w kierunku NW i wschodnie wiatry odchylają się z nimi uprzejmie prowadząc rozpiętego na motyla „Magnusa” prosto na NE kraniec wyspy Bylota, gdzie trzeba skręcić na zachód do cieśniny Lancaster. Kontredans pt generator trwa. Odpalił za drugim razem, ładował wspaniale, ale Norbert wykrył silny wyciek paliwa, które parując na gorącym silniku stworzyło toksyczną atmosferę w jachcie, co załoganta wprowadziło w stan wzburzenia i gwałtownego protestu przeciw próbom otrucia. Paliwo leci, a nawet tryska, tylko nie widać, oczywiście, skąd. Analiza historii napraw i skrupulatne śledztwo wytypowały śrubkę odprowadzającą nadmiar paliwa z pompy wtryskowej. Po dokręceniu w stanie rozłożenia wszystkich obudów, generator ponownie nie chce odpalić. Norbert sugeruje, także na podstawie historii, że musi być założona obudowa od strony wlotu powietrza. Zakłada obudowę, generator startuje i ładuje akumulatory przez dwie godziny. Pierwszy raz od października ubiegłego roku. Zaraz po wysłaniu triumfalnego sms’a do niedowiarków, składamy całość do kupy i…. generator nie startuje. Rozrusznik ledwo obraca silnik i podejrzewamy (nowy?) kłopot z akumulatorem startowym. To wszystko ma charakter technicznej paranoi , może całkiem zwykłego obłędu? I tylko wiatr jest stały i wieje z dobrego kierunku, a Słońce wspaniale suszy pranie w sterówce.

   

.

Niestety, podłączenie do akumulatora silnika głównego nic nie zmienia. Norbert obstawia jednak jako przyczynę problem z akumulatorem, ja – jakieś dławienie, opór przy rozruchu, stąd to wolne kręcenie. Zwracam uwagę, że najczęściej startował, gdy nie były założone wszystkie osłony. Tylko wschodnie wiatry są fenomenalne. Przechodzi niż i jesteśmy w jego północnej połowie. W przedniej części niżu płyniemy do 11 węzłów. W „oku cyklonu” - silnik na 6 godzin, a potem znów szybka jazda baksztagiem. Trzeba podjąć decyzję czy w drodze na południe wyspę Somerset mijamy od zachodu, czy od wschodu. Zachodnia wersja bezpieczna, dość szeroko i mapa z open CPN zupełnie wystarczy. Wschodnia wersja oznacza przejście cieśniny Bellota w najwęższym miejscu zaledwie półmilowej na mapie w wersji mocno uproszczonej. Wybrałem rutę zachodnią ale zmieniłem zdanie, gdy okazało się z prognozy, że dodatkowe 50 mil tej dłuższej ruty będziemy piłować na silniku. A ma nam wystarczyć na długo, szczególnie, że agregat to ciągle jakaś terra debilitas. „Stary” po „starannych badaniach” przechodził cieśninę Bellota po południu. Ale o 13, czy 18 ? Będę musiał przeprowadzić badania własne. Dostajemy wiadomość, ze jacht „Hayat” ma kłopoty z przeciekiem, które stara się rozwiązać w Pond Inlet. Stałe memento i dla nas: problemy techniczne w rejsach żeglarskich spędzają sen z powiek bardziej niż pogoda , nawigacja i relacje interpersonalne załogi razem wzięte. Czas sprawdzić poziom oleju i napięcie pasków klinowych alternatorów. Znów mgła zakryła ląd i Słońce. Dobre warunki zawiodły nas szybko i przyjemnie na kotwicowisko przed Fort Ross, dawnej faktorii Hudson’s Bay Company. 


  

W oczekiwaniu na prąd pływowy na zachód, Norbert wyprawia się na ląd i po wielu zabawnych i pouczających przygodach, ruszamy w cieśninę Bellota by wkrótce wrócić na kotwicowisko. Why? Roboczo odpowiadam „ zapomniałem telefonu”. Ale kiedyś opowiem – w końcu muszę coś zostawić na długie zimowe wieczory. Bellota wprawdzie zgwałciliśmy, ale katując maszynę. Poza licznymi horrorami opowiadanymi i wyczytanymi w locjach, doświadczyliśmy nie wspominanej przeszkody w postaci 25 węzłów wiatru zachodniego. Janek Kelus śpiewa o koledze cenzorze: zamiast 4800, na rękę 8400. My w Bellocie odwrotnie: zamiast obiecanych 8, 4 węzła, z trudem wyciągaliśmy 4,8. Zupełny horror po wyjściu na Franklin Strait. Wiatru 15 węzłów na ostro, morze skotłowane jakby hordy szatanów po nim harcowały, prąd przeciwny 2 węzły. Ani na żaglach, ani na silniku, ani na obu nie szło nic do przodu. Są takie wredne akweny ma całym świecie. Ale po opuszczeniu wąskiej cieśniny, dajemy 7-9 węzłów w pełnym bajdewindzie po morzu jak stół. W cieśninie Victorii dwa luźne pola lodowe przypominają, że to się ciągle nazywa NWP. I wszystko byłoby cudnie, gdyby nie to, że w Cambridge Bay dramat totalny: Jack Daniels itp. tylko w internecie w ramach walki socjalizmu z alkoholizmem Innuitów. W rezultacie, jak twierdzi nasz przyjaciel z RCMP, trzy samoloty dziennie lądują głównie z gorzałą, a coś na gardło można kupić u ludzi po znajomości. W ten sposób mamy tu melinę w każdym zaprzyjaźnionym domu. Jak my się mamy zaprzyjaźnić skoro nie mamy flaszki?

Gienia

Komentarze
widmo jachtu grasuje w NWP Eugeniusz Moczydłowski z dnia: 2023-08-27 09:30:00