SUNDEM DO KANAŁU GOTA

Takie żeglowanie mi się podoba. Na własnym, za własne,

z żoną i dziećmi wodami cywilizowanej Skandynawii.

Piotr Homa jako jeden z pierwszych polskich żeglarzy

zainaugurował ogłoszoną w SSI „Dekadę Sundu”, a

następnie, nieśpiesznie pożeglował w poprzek Szwecji.

Początkowy etap przedstawiony (skrótowo) jest tu:

https://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=3915&page=15

Kto z Czytelników i Skrytoczytaczy pożegluje za nimi ?

Pamiętajcie o kamizelkach.

O locyjce „Sund” także.

Żyjcie wiecznie !

Don Jorge

=============================================================

Drogi Don Jorge,

Zgodnie z obietnicą, przesyłam dalszą część relacji z naszej żeglarskiej włóczęgi.

Minął już ponad miesiąc odkąd w Göteborgu rozpoczęliśmy śródlądową część rejsu. Marina Lilla Bommen nie specjalnie przypadła nam do gustu i trochę żałowaliśmy, że nie wybraliśmy spokojniejszych przystani przed centrum.

   Popłynęliśmy w górę rzeki Göta Alv lub jak kto woli kanału Trollhätte. Przyznam, że mieliśmy pewne obawy, czy żegluga pod prąd nie będzie zbyt dużym wyzwaniem dla silnika. Zupełnie niepotrzebnie. Prąd tylko miejscami osiągał prędkość jednego węzła.

/

   Większość "miejscowych" jachtów pokonuje kanał ekspresowo, aby jak najszybciej znaleźć się na Jeziorze Wener. My pozwoliliśmy sobie na więcej luzu. Dzięki temu zwiedziliśmy uroczy Kungälv z twierdzą Bohus, a także miasto Trollhättan, a właściwie przepiękne rezerwaty w okolicy śluz.

Kanał Trollhätte jest zarządzany przez "wielkiego brata" - zdalnie. Przed mostami i śluzami są kamery, dzięki czemu obsługa wie, że jacht czeka na przejście. Czasem przydaje się wywołanie na kanale 9 VHF, aby na przykład, uzyskać informację, że za pół godziny przybędzie big ship, w związku z czym musimy zaczekać na swoją kolej.

   Samo śluzowanie okazało się dość proste. System podwójnego dna sprawia, że woda pozostaje spokojna podczas napełniania. Można bez problemu przekładać cumy lub tylko używać bosaka, aby chwytać szczebelki drabinki.

   Mimo dobrze oznaczonego toru wodnego nie uniknęliśmy błędu i wpakowania się na mieliznę. Muł i rzeczna roślinność trzymały solidnie. Nie pomogło wywiezienie kotwicy. Z mielizny ściągnął nas dopiero duński jacht motorowy...

   Pokonanie kanału jest możliwe w dwa dni. Dokładając do tego przeskok z Sundu do Göteborga można w sumie w kilka dni znaleźć się na jeziorze Wener, w innym świecie żeglarskim. Jego powierzchnia jest dwa razy większa niż powierzchnia wszystkich jezior w Polsce... Żegluje się jak po morzu, ale jednak fale są mniejsze, odległości też. Wybrzeża pozwalają na cumowanie w naturalnych portach. Myślę, że można tu spędzić wiele tygodni zupełnie się nie nudząc. My obraliśmy kurs na wschód, aby powoli zbliżać się do Sjötorp, gdzie początek (lub koniec) ma Kanał Gotyjski (Göta Kanal).

   Wcześniej jednak odwiedziliśmy okolice wysypy Kållandsö z jej słynnym zamkiem Läckö, wspaniałymi zatoczkami i odludnymi szkierami (polecamy!).

Kiedy zbliżaliśmy się do Mariestad (południowo-wschodni kraniec jeziora) na elektronicznym wyświetlaczu panelu silnika pojawiła się niepokojąco wysoka temperatura płynu chłodniczego. Silnik odstawiliśmy i tor podejściowy oraz główki portu przechodziliśmy na żaglach. Tam, jak na zawołanie, zjawił się RIB Sjöfartsverket'u, który asystował nas do nabrzeża. Cały kolejny dzień to demontaż układu chłodzenia, czyszczenie wymiennika i sprawdzanie krok po kroku możliwych przyczyn. Znalezione resztki impelera sprzed lat wydawały się dość przekonującym powodem niewłaściwej pracy układu. Po kilku dniach, już w kanale, sytuacja się powtórzyła. Wówczas jednak zauważyliśmy, że odczyty mocno "skaczą" i dotyczy to nie tylko temperatury, ale też obrotów silnika. Może jednak nie chłodzenie, ale elektronika szwankuje? Szybko udało się zlokalizować luźny przewód masowy control box'a. Na wszelki wypadek zdemontowałem jednak termostat i zamówiłem nowy, który doszedł parę dni później na umówiony adres w Motali.

   Przeprawa Kanałem Göta to przygoda sama w sobie. Nie lekka..Miejscowi nazywają kanał "Rowem rozwodowym", więc można sobie wyobrazić, że nie zawsze wszystko idzie gładko. Prawie 200 km. 58 śluz, niezliczona liczba mostów, a nawet akwedukty. Prawie wszystko wybudowane

200 lat temu. Nas, po raz kolejny, urzekło jezioro. Tym razem Wetter. Krystalicznie czysta woda, znowu piękne zatoczki i wysepki, postój "na dziko". Upalna pogoda dopełniała śródziemnomorskiego klimatu. Tylko temperatura wody w okolicach 17 stopni przypominała na jakich szerokościach jesteśmy..

   Po dwóch tygodniach nieśpiesznej żeglugi osiągnęliśmy ponownie wybrzeże Bałtyku i to bez planów rozwodowych :) Tam, w marinie Arkösund mieliśmy sąsiedztwo Skerry cruiser'a 40m2, na którym szwedzka załoga wypływała złoty model podczas olimpiady w 1920 roku! Obecny właściciel pielęgnuje ten zabytek od kilku dekad..

/

W tej samej marinie czekała na nas także miła niespodzianka. Otóż, po raz pierwszy, zaraz po naszym przybyciu wywieszono polską flagę! Miły zwyczaj, szkoda, że tak rzadko pielęgnowany.

Piotr.

 

Komentarze
Brak komentarzy do artykułu