Andrzej Colonel Remiszewski dzielnie, mimo dolegliwości
zdrowotnych i upałów kontynuuje swój ponoć „ostatni rejs”
– odwiedzając przystanie jachtowe polskich portów otwartego
morza oraz Zalewu Szczecińskiego. Co mi się w jego
dzisiejszym newsie rzuciło w oczy ? Inwazja chamstwa
nowobogackich, którym Jeziora Mazurskie już się opatrzyły.
Proces niestety postępuje. Dlatego uparcie zachęcam
Czytelników i Skrytoczytaczy SSI Kalmarsundu i Sundu.
Andrzejowi dziękuję i pozdrawiam Wszystkich.
Pamiętajcie o kamizelkach !
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
============================================
OSTATNI REJS 5czyli o „fatum kamieńskim”
.
Pożegnaliśmy się nieco ponad dwa tygodnie temu, kiedy to w Kamieniu Pomorskim zaczynałem główną, czyli zalewową, część wyprawy. Stałem wtedy w Kamieniu Pomorskim tydzień, co wymusiła awaria silnika, usunięta dzięki pomocy przyjaciół. Po dwóch tygodniach wpadłem do Kamienia na jeden nocleg. I ugrzęzłem. Pogoda była jak jesienią i to brzydką. Silny wiatr, do tego wypadało nam pod wiatr na wąskim i płytkim torze po Dziwnie. Do tego lało i było zimno. Decyzja mogła być tylko jedna: czekać aż wróci lato. I tak minęło kilka dni. Podczas przymusowego postoju wymienił mi się załogant, w terminie planowanym, lecz z dużo trudniejszą komunikacją. Kilka dni mogłem spędzić na rozmowach towarzyskich i rozmyślaniach.
Na tarasie „Jachtowej”
.
Wraz z wzrostem popularności żeglarstwa można zaobserwować zjawiska typowe dla wszelkich dziedzin życia i zapewne niemal całego świata. Oczywiście tłok i hałas. Wzrost cen wynikający z dużego popytu na usługi. I większą łatwość natrafienia na nieco gorsze albo znacznie gorsze obyczaje, wręcz chamstwo. Pomińmy osławione Mazury, gdzie tłok, hałas i chamstwo są przysłowiowe. Nie znaczy to, że tam trafiają gorsi ludzie. Ale przy tym tłumie nawet normalny procent buraków powoduje koncentrację i powszechność chamstwa.
W portach morskich wygląda to lepiej, a przy moim stylu bycia na jachcie, unikaniu dużych imprez, z chamstwem stykam się rzadko. Za każdym razem zasmuca to tym bardziej. Bywa głośno, bywa brudno, rzadziej zdarza się wandalizm. Są też sytuacje żeglarskie…
Niedawno wchodziłem do jednego z pobliskich portów. Mały basenik, zazwyczaj tłok. Mam zwyczaj prosić telefonicznie o rezerwację miejsca, w tym roku to tym ważniejsze, że ograniczona sprawność nie ułatwia mi manewrowania i wymaga pewnego komfortu przy wchodzeniu i wychodzeniu na jacht oraz minimalizacji odległości do łazienki. Podchodziłem więc spokojnie, dając czas załogantowi na sklarowanie cum na dziobie. Nagle z przeciwnej strony pojawił się jacht, na nasz widok przyśpieszył gwałtownie i dosłownie wcisnął się przed naszym dziobem do baseniku. Spokojnie wchodziliśmy nadal, wiedząc, że mamy miejsce. Tamten spróbował ustawić się w dość niewygodnym miejscu, dla mnie niedostępnym ze względu na komunikację z lądem, zrezygnował i… ponownie władował się nam przed dziób próbując wsunąć się na miejsce, na którym królowała biała tablica z napisem „Zarezerwowane”. Nie tabliczka, tablica! Krzyknąłem z ostrzeżeniem dając wstecz, załogant na dziobie zawołał „zarezerwowane!”, na co burak powiedział, że on tam staje. Sytuację wyczyściło pojawienie się bosmana. Stanąłem spokojnie, a burak po trzech próbach jeszcze, ustawił się na miejscu, od którego zaczynał. A podczas manewrów darł się na żonę pracującą na dziobie.
Urocza przystań szczecińskiego AZS
.
Mam odczucie, że takich sytuacji przybywa, przypisuję to coraz większemu deficytowi miejsc. Dwa, trzy lata temu można było wejść do mariny z marszu i być pewnym, że miejsce się znajdzie. W tym roku do większości portów warto zatelefonować z rezerwacją, a w kilku jest to wręcz konieczne. Na szczęście mamy telefony komórkowe.
Kościół (nie katedra!) w Wolinie
.
Poprzednie dziesięć dni spędziłem na Zalewie i Dąbiu. Wolin, Nowe Warpno, Trzebież, Stepnica, przystanie Szczecina-Dąbia, Lubczyna i Gocław. Spokojnie, nieśpiesznie. Oczywiście jak to w tym roku: wiatru za dużo albo za mało i zawsze „w twarz”. Na ogół smaczne jedzenie w knajpach (tylko te „paragony grozy”), postoje wygodnie, łazienki na poziomie, a obsługa i bosmani uczynni i życzliwi. Jest dobrze.
Z "Elą Blondynką" na ławeczce pod „Dziwną”
.
W relacjach żeglarze-bosmani zdarzają się konflikty. Twierdzę, że najczęściej zawinione przez żeglarzy. Taki przykład: wchodzi jacht do mariny, staje „na zakazie” (wprowadzonym przez Urząd Morski), pan <baczność> KAPITAN<spocznij> otwiera piwo w kokpicie i zaczyna się delektować. Przychodzi chłopak z bosmanatu z prośbą o przestawienie jachtu. pan <baczność> KAPITAN<spocznij>posyła go na drzewo, po czym opisuje w mediach społecznościowych. Na szczęście społeczność zauważa, że piwo mogło poczekać 10 minut, aż pan <baczność> KAPITAN<spocznij> przejdzie się do bosmana, zgłosi i opłaci postój. Poza tym są też telefony komórkowe!!! Naprawdę warto z nich korzystać.
Taki okręt w Stepnicy
.
Nie twierdzę, że wszyscy bosmani są idealni, mam sam prywatną „listę negatywną” ale czasem nie dajemy im szans. Miałem czas na analizę zmian w moim zdrowiu. Minęła 1/3 wyprawy, przyszedł czas na zastanowienie się, czy organizować powrót jachtu beze mnie, czy kontynuować. I tu żadnych wątpliwości, które były jeszcze dwa tygodnie wcześniej. Po ponad miesiącu na jachcie stwierdziłem, że czuję się dużo zdrowszy. Poprawiło mi się też oddychanie. Może też nauczyłem się oddychać w obecnych warunkach. Niestety zaobserwowałem dość wyraźne słabnięcie nóg. Przejście 500 metrów zaczyna być wyczynem. Może coś pomogą spacery z kijkami, czas na to jest.
Nowe Warpno – miasto-scenografia filmowa
.
A więc naprzód!
Pamiętajcie o przypinaniu się!
Żyjcie i żeglujcie!
20 lipca 2022
Andrzej Colonel Remiszewski
PS. „Ela Blondynka” to ksywka z Facebooka. Jest właścicielką jotki "Dziwna", którą sama odbudowuje. Wczoraj musiałem prosić bosmana w Trzebieży, żeby mnie odprowadził do jachtu, bo mi się w głowie kręciło i mialem ciemno przed oczami. Skutki upału i gwałtownego schłodzenia głowy zimną wodą... A jeszcze rok temu im goręcej było tym lepiej. Cóż, trzeba się pogodzić, że 71 to nie przed 70.
=====================================================================================
ILUSTRACJA DO KOMENTARZA MARLKA POPIELA
Z profilu jacht smukły i zgrabny, ale ta rufa, rufa... !
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
"Dziwna" to był jeden z pierwszych moich rejsów morskich z kpt. Drewnikowskim
--
Stopy wody pod kilemMarek Popiel