INACZEJ O WOLINIE – „ZIMOWĄ PORĄ” PO RAZ 82
Dzisiejszy artykuł Andrzeja Colonela Remiszewskiego traktuje o miasteczku Wolin na wyspie Wolin.

O miasteczku i przystani jachtowewj było już w SSI wielokrotnie, ale w optyce skippera jachtu, który

Dziwną płynął albo na Zalew Szczeciński lub na morze. Wpisując do okienka „SZUKAJ” na lewym

marginesie strony tytułowej SSI znajdziecie kilka newsów na ten temat. Na przykład tu:

https://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=2961&page=0

lub tu: https://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=3277&page=0 

Tym razem Colonel zajął się Wolinem krajoznawczo. Zamieszczam ten artykuł z przyjemnością bo

z Wolinem i perypetiami związanymi z forsowanie zwodzonego mostu (jeszcze w czasach słusznie

minionych) mam swoje wspomnienia.

A więc oderwijcie się na chwilę od serialu prezentacji portów Sundu.

Żyjcie wiecznie !

Don Jorge

----------------------------------

ZIMOWĄ PORĄ (82)

Colonel o powrocie na drugą stronę

.

Na początek kilka słów wytłumaczenia. Milczę właściwie całą zimę. Kondycja fizyczna nie ułatwiała mi siedzenia przy komputerze, nastrój wynikający z sytuacji w kraju i świecie też. Teraz jest jaśniej, sezon może jednak będzie, a Don Jorge marszczy groźnie brwi. Więc się zmobilizowałem.

Jakiś czas temu https://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=3592&page=0  pisałem o magii drugiej strony. Chodziło mi o przeciwną stronę Polski, o magię Zalewu Szczecińskiego, w tamtym tekście konkretnie Stepnicy. Ale Zalew to więcej miejsc dla mnie magicznych. postanowiłem więc dziś wrócić w te magiczne strony. Dziś Wolin, miasteczko, które przez dziesięciolecia było dla mnie tylko legendą. W tamtych czasach pływałem po Zalewie sporymi jachtami, najczęściej traktując go tylko jako przedpokój między morzem, a Trzebieżą. Tym gorzej dla Wolina, bo właściwie nie leży on już nad samym Zalewem, a nad łączącą Zalew z morzem Dziwną. Od strony Zalewu Wolin był ślepym zaułkiem, choć głębokości pozwalały wejść nawet sporą łódką. Utrudniał to kręty i wąski tor, a jachty były bez silników. Dalej nieotwierany most kolejowy skutecznie blokował drogę. Od strony Kamienia Pomorskiego było jeszcze gorzej, małe głębokości, kręty tor i zarośnięta Dziwna. Tak więc Wolin poznałem dopiero pływając na TEQUILI. I zostałem zauroczony.


Wolin wita TEQUILĘ”

.

Miasteczko jest maleńkie, w dość kiepskim stanie, choć widać systematyczne zmiany na lepsze. Trudno sobie wyobrazić, że kiedyś dawno Wolin był wielką metropolią, a nawet w pierwszej połowie ubiegłego wieku był znaczącym miastem regionu. Na szczęście w ostatnich latach unijna pomoc dała szansę włodarzom zainwestowania w infrastrukturę i estetykę. Miasto totalnie zniszczone podczas wojny, w trzech czwartych zburzone, dopiero w 1992 i ponownie po 2010 roku odzyskało liczbę ludności z 1939! Dziś jest ona dwukrotnie niższa, niż 1000 lat temu, kiedy to Wolin był dwa razy większy od Poznania, czy Gniezna i był potęgą na Zachodnim Bałtyku. W tamtym okresie Wolinianie byli postrachem dla ludzi i handlu w Skanii i Danii, a nawet Norwegii nie mniejszym niż piraci Wikingów.

Właściwie trudno nazwać Wolin miastem bardzo atrakcyjnym . Ani układ miasta, przypomnę zniszczonego całkowicie podczas wojny, ani nieliczne ocalałe lub nowe budynki, nie są niczym wybitnym. Wśród budynków wyróżniają się: kolegiata, czyli kościół pod wezwaniem Świętego Mikołaja i budynek Urzędu Miejskiego, czyli po prostu ratusz. Może jeszcze budynki poczty i Instytutu Archeologii PAN.


Przed zagładą miasta

.

W ostatnich latach powstał kwartał współczesnych kamieniczek w podziale geodezyjnym i o kształtach nawiązujących do Starego Miasta. Kolegiata została odbudowana dopiero w ostatnich latach, jest to gotycki ceglany kościół, którego losy były typowe dla tego regionu. Parafialny kościół katolicki, potem ewangelicki, znów katolicki . Kolegiatę potocznie zwą katedrą, co jest oczywistą nieprawdą. Biskupstwo w Wolinie zostało założone przez Ottona z Bambergu w I połowie XI wieku ale istniało tylko około trzydziestu lat, po czym zostało przeniesione do Kamienia. I właśnie w Kamieniu Pomorskim do dziś znajduje się katedra właściwa dla Wolina. Śladem w historii może być całkiem współczesna nazwa ulicy Katedralnej i pamiątkowy napis na głazie-obelisku ustawionym pomiędzy blokami peerelowskiego osiedla.


Pamiątka po katedrze

.

Poza tym miasto zabudowane jest niedużymi kamienicami albo domami jednorodzinnymi. Połowę rynku zajmuje bardzo ładnie urządzony skwer, resztę nieporządny parking. Poniżej rynku niewielki park schodzący aż do Dziwny.


Wioska Wikingów (z Internetu)

.

Nadbrzeże wzdłuż Dziwny jest czymś w rodzaju bulwaru, z którego można obserwować najbardziej znaną w świecie atrakcję Wolina. To położona na przeciwnym brzegu Osada Słowian i Wikingów . Drewniane chaty, częstokoły, miejsce do rozbijania namiotów, palenia ognisk, pomost dla łodzi na rzece. W tym skansenie corocznie na początku sierpnia odbywa się Festiwal Słowian i Wikingów. Impreza międzynarodowa, gromadzi tysiące pasjonatów z wielu krajów. Dziwne wrażenie robią brodaci i rogaci Wikingowie mówiący śpiewną mową czeską albo ukraińską.

Oczywiście jest w Wolinie regionalne muzeum, można też obejrzeć resztki murów obronnych, a nieco dalej, za nieużywanym spichrzem, czy też elewatorem (od lat na sprzedaż) na tzw. Srebrnym Wzgórzu był kiedyś cmentarz żydowski, którego pozostałości dają się odszukać.

Specyficzną atrakcją jest Wzgórze Wisielców. Położony dość daleko od centrum i oddzielony od zabudowy lasem, teren o przerażającej nazwie, Nazwa ma pochodzić rzekomo od faktu wykonywania tu niegdyś wyroków. Jest tam dobrze urządzona plaża, z pomostem kąpielowym, parking dla kamperów, a na samym wzgórzu resztki grodziska.


Przystań przy Wzgórzu Wisielców

.

Historia miasta jest pasjonująca i na pewno dłuższa, niż historia polskiej państwowości. Miasto zresztą w granicach państwa polskiego znajdowało się jedynie w krótkich momentach swojej historii. Jak pisze portal WirtualnySztetl.pl : „najstarsze ślady osadnictwa na terenie wyspy Wolin datowane są na okres młodszej epoki kamienia, (...). Wraz z początkiem Wielkiej Wędrówki Ludów na wyspę zaczęli docierać Słowianie, a obszar Wolina i okolic stanowił korzystne miejsce dla rozwoju osadnictwa, ze względu na sąsiedztwo Morza Bałtyckiego i pobliskich szlaków handlowych. Na tym terenie wykształciło się plemię Wolinian, należące do plemion wieleckich. Najstarsza informacja o Wolinianach pochodzi z połowy IX wieku i została zamieszczona w Geografie Bawarskim. Centralnym grodem plemienia był Wolin. Początkowo była to niewielka osada, jednak dzięki swojemu dogodnemu usytuowaniu przy szlakach handlowych oraz przy szlaku wodnym, łączącym ujście Odry z Bałtykiem, gród szybko się rozwijał. W przeciągu kolejnych dziesięcioleci Wolin stał się nie tylko prężnym centrum handlowym, ale także jednym z najbogatszych portów w tej części Europy, którego sława docierała także poza granice ówczesnej Europy. Losy Wolinian związane były z losami powstającego państwa Mieszka I, którego celem było przyłączenie do swej monarchii terenów położonych u ujścia Odry. W roku 967 Wolinianie stoczyli bitwę z wojskami Mieszka I, w której ponieśli klęskę. Nie oznaczało to jednak, że Wolin został zdobyty, gdyż walki o Pomorze Zachodnie dopiero się rozpoczynały. Do około 972 roku Mieszko I zdołał opanować ujście Odry, możliwe jednak że nad Wolinem objął jedynie luźne zwierzchnictwo, ponieważ pod koniec wieku X miasto prowadziło niezależną politykę. Ostatecznie ok. roku 1007 doszło do obalenia władzy polskiej na terenie całej zachodniej części Pomorza. Okres walk z Mieszkiem I oraz późniejszej, ewentualnej zwierzchności Piastów nie przyczynił się jednak do upadku samego Wolina i miasto nadal imponowało wielkością i bogactwem, oraz posiadało największy port na Bałtyku i latarnię morską. Jednak już w pierwszej połowie XI wieku rozpoczął się proces stopniowego ograniczania pozycji Wolina jako aktywnego ośrodka handlu morskiego, co było związane m.in. z rozwojem konkurencyjnych portów w Kołobrzegu, Szczecinie i Gdańsku. W przeciągu tego stulecia Wolinianie zaczęli trudnić się również korsarstwem, przez co narazili się na najazdy duńskie w kolejnych latach. Te jednak nie zdołały zniszczyć potęgi Wolina.

Na początku lat 20. wieku XI Wolin zajęty został przez wojska Bolesława III Krzywoustego. W tym okresie to Szczecin był już dominującym, pod względem handlowym i politycznym, grodem całego Pomorza Zachodniego, a sami Wolinianie, utraciwszy swą niezależność, podporządkowani zostali pomorskiemu księciu Warcisławowi. Jednak Wolin nie osiągnął już swej dawnej świetności. W latach 1173, 1177 i 1184 był trzykrotnie niszczony przez Duńczyków, a biskupstwo zachodniopomorskie przeniesiono do Kamienia Pomorskiego. W roku 1186 Duńczycy zhołdowali całe Pomorze Zachodnie, ale od roku 1227 Gryfici, a wraz z nimi Wolin, podporządkowani byli margrabiom brandenburskim. W XIII wieku na miejscu dumnego niegdyś Wolina znajdowała się niewielka osada, z czasem jednak miasto odbudowywano i otoczono nowymi umocnieniami. W 1278 roku książę pomorski Barnim I Dobry nadał mu lubeckie prawa miejskie, mimo że miasto nie odzyskało już dawnego znaczenia. Od roku 1365 stało się członkiem Hanzy lubeckiej, choć należało do mniejszych jej członków.


Artystyczna wizja Wolina sprzed lat

.

Podczas wojny trzydziestoletniej protestanckie Pomorze Zachodnie było okupowane przez wojska cesarza Ferdynanda II, jednak w roku 1630 do wojny przestąpił król szwedzki Gustaw II Adolf, którego wojska latem 1630 roku opanowały wpierw wyspy Uznam i Wolin, a później całe Pomorze Zachodnie. W wyniku Pokoju Westfalskiego z 1648 roku Pomorze Zachodnie podzielono między Szwecję i Brandenburgię. Sam Wolin, który w trakcie wojny uległ poważnym zniszczeniom, po podziale dawnego Księstwa Pomorskiego przypadł we władanie Szwecji. W roku 1720 w wyniku układu sztokholmskiego, kończącego część zmagań Wielkiej Wojny Północnej, Szwedzi odsprzedali wyspy Wolin i Uznam Królestwu Prus i Wolin na 225 lat stał się miastem niemieckim. Chociaż ziemie Pomorza od wieków były terenem kolonizacji niemieckiej, to do XIX wieku widoczne były jeszcze elementy kultury słowiańskiej. Jednak gdy w roku 1871 powstało zjednoczone Cesarstwo Niemieckie, a Wolin wraz z Pomorzem jako część królestwa Prus wszedł w jego skład, (...).


Most nie przetrwał

.

Podczas II wojny światowej na terenie całej wyspy rozbudowywano instalacje wojskowe, a w samym Wolinie mieściła się 6 Szkoła Łączności Wojsk Lotniczych oraz liczne magazyny broni i amunicji. Na kilka miesięcy przed upadkiem III Rzeszy, wyspa i miasto Wolin były jednym z największych szlaków ucieczki wojsk niemieckich i ludności cywilnej Pomorza Zachodniego. Na terenie miasta ulokowano wówczas trzy baterie artylerii lądowej oraz baterię moździerzy. Pierwsze walki w obronie Wolina rozegrały się na początku marca 1945 roku. Dnia 6 marca wydzielony oddział 9 Korpusu Gwardii (...) zdołał pokonać most i wdarł się na woliński rynek. Miasta broniły dwa pułki forteczne i niemiecka piechota morska, i w końcu czołgi radzieckie musiały się wycofać. W efekcie tych walk niemal całkowitemu zniszczeniu uległo centrum miasta. (...) Dnia 4 maja 1945 roku oddziały radzieckiej 19 Armii wkroczyły do Wolina, który pomimo jedenastu kontrataków niemieckich został opanowany. Po wojnie, zniszczone w 70% miasto zostało włączone do Polski. (...)”.Tyle Wirtualny Sztetl

Główną atrakcją miasta jednak są ludzie. Przez wszystkie lata, a spędziłem w tym czasie w Wolinie już raczej tygodnie, niż dni, nie spotkałem ANI JEDNEJ nieuczynnej, bądź niesympatycznej osoby. Ale to mało powiedziane. Wielokrotnie spotykałem się z życzliwością ponadstandardową. Tylko pomyślcie: kierowniczka drogerii przychodzi z domu, otwiera sklep niedzielnym popołudniem tylko po, bym mógł kupić jedno opakowanie pasty czyszczącej z sadzy. Albo, kucharka w pizzerii, słysząc moją rozmowę z kelnerką, gdy pytam o potrawy nie wymagajcie gryzienia, wychodzi na salę i proponuje, że będzie dla mnie przygotowywać specjalne danie. Trwa to kilka dni, aż odzyskałem pełnię zdrowia. Propozycje użyczenia transportu, pomocy przy awariach, sprowadzenia do sklepu poszukiwanego przeze mnie drobiazgu...


Gospodyni i goście

.

Opieka ze strony kolejnych pokoleń bosmanów i kierowników mariny. Brak agresji i życzliwość ze strony panów z piwem okupujących ławeczki w parku wzdłuż kei miejskiej, gdzie  stałem kiedyś jachtem kilka dni, nawet go nie zamykając. Pani z łaźni miejskiej, która w czasach, gdy nie było mariny, przychodziła do pracy godzinę wcześniej, bo mój cykl biologiczny nie pozwalał mi czekać do godziny otwarcia o 800. I tak w każdym miejscu! Każda spotkana Wolinianka i każdy spotkany Wolinianin byli właśnie tacy. Dlatego wracam w tym felietoniku do Wolina, dlatego wrócę tam w sezonie.

Tu taka refleksja ogólniejsza. Polacy wielokrotnie umieli być solidarni w trudnych chwilach, piękny przykład oglądamy w ostatnich dwóch tygodniach. Na co dzień jednak, ludzie przyjeżdżający z Zachodu odbierali ogół Polaków na ulicach jako nieżyczliwy i dość ponury tłum. My sami tego nie widzimy.

Owszem dało się zauważyć w minionych latach poprawę jakości usług, zniknięcie gburowatych ekspedientek, obojętnych kelnerów, taksówkarzy jadących z łaski. „Codzienna ponurość” jednak trwała. I oto słyszę od przymusowych gości z Ukrainy: „Jak to się dzieje, że wszyscy Polacy na ulicach, w sklepach są uśmiechnięci?” Czyżby dopiero ten kryzys pokazał nam, jak daleko odeszliśmy od postkomunistycznej społeczności peerelu?

A więc uśmiechu!!!

Żyjemy dalej!

Żeglujmy!

Pomagajmy potrzebującym braciom!

31 grudnia 2021 – 9 marca 2022

Andrzej Colonel Remiszewski

Tekst zawiera osobiste, prywatne i subiektywne obserwacje autora.

--------------------------------

PS. Ten tekst powstał dzięki aplikacji smartfonowej zamieniającej mowę na tekst, pozwala mi to skrócić czas spędzony na siedząco przy komputerze.

 

 

Komentarze
uśmiechy nie tylko w Wolinie Marek Popiel z dnia: 2022-03-11 09:00:00