CZY JACHTY MAJĄ DUSZE ?

Eugeniusz Ziółkowski zgłębia istotę uczuciowości na przykładzie ewentualności posiadania duszy przez jacht.

A tak konkretnie przez konkretny jacht, bo jachty miewają różnych właścicieli. Czyli są takie z duszą, podczas

gdy inne są bezduszne. Do tych drugich ja akurat zaliczyłbym jachty czarterowe, które w mojej ekstremalnie

subiektywnej opinii uprawiają niecny proceder nierządu.

Krótko: posiadanie duszy zależy od właściciela.

Czy się ze mną  zgodzicie to inna sprawa.

Poznajcie zdanie Gienka.

Za felieton bardzo dziękuję, polecam się.

Żyjcie wiecznie !

Don Jorge

================================

Czy jachty mają duszę?

 

Pytanie, dla jednych retoryczne, dla innych absurdalne, dla jeszcze innych obrazoburcze. A może jednak warte głębszej refleksji, która, choć na chwilę oderwie nas od brutalności „wspaniałego” współczesnego świata. Do niedawna wydawało nam się, że pandemia i jej skutki, przewrócą nasz świat do góry nogami, że nie spotka nas już nic gorszego. Niestety spotkało.

Jacht jest tworem całkowicie materialnym. Stal, laminat, drewno i wszelkie bardziej wymyślne, skomplikowane materiały nie są w stanie uczynić go materią ożywioną, istotą, która czuje, myśli.

Czy powyższa definicja jest ostateczna, całkowicie wyczerpująca temat. Z punktu widzenia „szkiełka i oka” zapewne tak. Ale………

Patrząc na to, jak niektórzy żeglarze traktują swój jacht można odnieść wrażenie, że jest w nim pierwiastek życia, a może nawet dusza.

Tak, jachty mają duszę. Nie jest to ich własna dusza, ale ślad emocji właściciela jachtu, który poprzez swą troskę, godziny pracy, godziny wspólnej żeglugi, pozostawia na jachcie coś, co możemy postrzegać tylko w kategoriach metafizycznych. Przyczynkiem, drogi Czytelniku, który sprowokował mnie do tak poważnych refleksji, stał się konkretny przykład, który obserwuję od podczas ostatniego „zimowego” sezonu żeglarskiego.

Przyjaciel żeglarz postanowił wyremontować swój jacht, który od kilkudziesięciu lat, był jego domem, towarzyszem wokółziemskich rejsów, realizacją młodzieńczych marzeń. Zawsze zazdrościłem mu i nadal zazdroszczę konsekwencji działań, trudnych decyzji i radości ze zrealizowanych marzeń. Remont jak to remont, standardowe działanie utrzymania przy życiu leciwej damy. Tak myślałem na starcie. Demontaż tego, co zużyte, wymagające naprawy. Potem uzupełnianie braków i konserwacja. To, co wydarzyło się potem, diametralnie zmieniło optykę. Jacht odzyskuje pełną sprawność, nowe życie, które w pierwszym odruchu nazwałem „reinkarnacją”.

To nie jest zwykły remont, to jest spłata długu za wiele lat wspaniałych przeżyć, to jest podtrzymanie tego kawałka własnej duszy, która zawsze była obecna na jachcie. Duszy właściciela ( właściciel to zbyt ubogie emocjonalnie określenie, ale brak mi lepszego), której coraz większy fragment wtapia się w jacht. Jestem pewien, że reinkarnacja się uda i jacht wraz z właścicielem w trudnej do zdefiniowania symbiozie, będą trwać przez wiele lat. Symbiozie, której wielu nie dostrzega, której się wstydzi, a może, o której nie potrafi tylko opowiedzieć.

Drogi Czytelniku, zauważenie, że twój jacht ma duszę może być początkiem czegoś wspaniałego. Inaczej zaczniesz postrzegać otaczający Cię świat. Przestaniesz pędzić szybciej, dalej, wyżej bez sensu powielając innych. Wyłącz autopilota, usiądź za sterem wczuj, się w rytm fal i doceń refleksję naszej noblistki Olgi Tokarczuk „mamy za dużo świata”.

Niedługo początek nowego sezonu. Życzę wszystkim tłumionych przez współczesność doznań metafizycznych. Jacht ma tyle duszy ile mu dasz.

 

Eugeniusz

 

Komentarze
poeci - duszą narodu Andrzej Colonel Remiszewski z dnia: 2022-03-06 20:00:00
czasy się zmieniają Izydor Węcławowicz z dnia: 2022-03-07 09:00:00