Czytelnicy SSI podpytują starego, tak jakby spodziewali się wróżb. Piszą – przeżyłeś wojnę, twój ojciec leży na podcharkowskim
wojskowym cmentarzu Piatichatki, przeżyłeś Powstanie Warszawskie oczekując desantu z praskiego brzegu Wisły, dorastałeś w
powojennym peerelu, bywałeś w ZSRR. Mało jest jeszcze tych, którzy osobiście tak poznali agresywną, zaborczą, zbrodniczą,
ponadczasową naturę kacapów. Czym to się skończy, kiedy się skończy, jak się skończy ? A tak po prostu - czy przygotowywać
teraz wodowania jachtów ? Czy żeglowanie po Bałyku, zwłaszcza po jego wschodniej i północnej części mamy już definitywnie z głowy ?
Rozumiem te Wasze obawy, ale nie oczekujcie ode mnie wróżb. Wariantów rozwoju sytuacji oczywiście jest wiele. Optymizmem
napawa nas tylko solidarność wolnego świata czyli Zachodu.
Jak na razie wygląda na to, że w tym sezonie nie pożeglujecie kilkwaterem rejsów Michała Kozłowskiego, że nie odbędzie się
Bitwa o Gotland, że nie odwiedzicie portów Zatoki Fińskiej, że wzrośnie zainteresowanie jachtami służb straży granicznych państw
nadbałtyckich. To takie optymistyczne przemyślenia, bo nie tylko moim zdaniem wojna o Ukrainę to raczej prolog. Chyba, że… ktoś
zdobędzie słynną już na całym świecie nagrodę miliona dolarów.
Drodzy Czytelnicy SSI – nie przesłuchujcie dalej starego.
Chętnie zamieszczę w SSI Wasze odczucia i informacje o wodowaniach jachtów.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
Odpowiedź jest jasna. Jeśli będzie wojna światowa, to zauważycie. I wtedy lokalizacja łódki na kei, czy na wodzie, będzie bez znaczenia.
Ale póki co żyjemy normalnie. Co najwyżej ci co mogą niech wezmą na łódkę jakieś dzieciaki spośród uchodźców.
Pozdrawiam
Andrzej
www.armator-i-skipper.pl
Myślę, ze jachty wodować należy i pożeglować do Sundu, dokąd wabi nas Gospodarz SSI.
Adam