13. HELSINGBORG (SE)
port jachtowy NORRA HAMNEN
(56o02,9’N i 012o41,0’E)
.
Helsingborg jest średniej wielkości i ważności szwedzkim miastem portowym.
Położone jest w strategicznym miejscu – rygluje od północy wejście do Sundu
z Kattegatu. W średniowieczu Helsingborg należał do Danii. W tutejszym zamku
rezydował namiestnik zaborcy, któremu podlegała cała południowo-zachodnia
część terytorium dzisiejszego KrólestwaSzwecji. Szwedzi doceniając strategiczne
położenie miasta sześciokrotnie próbowali zbrojnie je odbić lub przynajmniej
wzniecić antyduński rokosz.
.
.
.
Wejście do portu handlowego. Nic tu po jachtach. Omijacie.
.
.
Duńczyków udało się zepchnąć za Sund dopiero wroku1710. Odebranego miasta i twierdzy jednak Szwedzi początkowo nie za bardzo potrafili ani ekonomicznie ani militarnie w pełni zdyskontować.
Brak wizji, zapału, ludzi czynu, koniunktury, czynnika miastotwórczego czy zupełnie inne dziś nieznane przyczyny powodowały, że przez blisko dwieście lat miasto wegetowało.
Paradoksalnie pierwsza wojna światowa ożywiła port i region. Powstały linie kolejowe, pojawiły się potrzeby usług przeładunkowych. Rozbudowano port, wzniesiono wiele okazałych budynków i budowli inżynierskich i magazynów. Przebudowany wówczas miejski rynek główny stał się bulwarem, otoczonym wysokimi, solidnymi budynkami biurowymi, mieszkalnymi i sklepowymi, których proste fasady ozdobiono fantazyjnymi gzymsami.
W czasie, kiedy powstawało pierwsze wydanie tej locyjki miasto Helsingborg liczył około 100 tysięcy mieszkańców. Do dziś ubyło ich około 10 tysięcy. Iluzją okazały się naiwne rachuby, że ten ubytek demograficzny wyrównają śniadolicy imigranci, którzy podatkami od zarobków zasilą fundusze emerytalne starzejącego się państwa. Wśród prostodusznych Szwedów słaba jest nadal świadomość, że przybysze pojawiają się tu aby partycypować, a nie zasilać.
.
MIASTO. Co zobaczyć? Żeglarze zaczynają zwykle od pomnika morskiej żeglugi dłuta Carla Millesa. Ciekawą i pożyteczną z punku widzenia nawigacji jest ratusz, kształtem przypominającym kościół ,dalej idąc na wschód zobaczycie wysoką wieżę, którą już dostrzegliście z wody. Ta ceglana wieża jest jedynym kompletnie zachowanym elementem warownego zamku zbudowanego w XIV wieku przez duńskiego króla Valdemara Atterdaga. Wspaniały widok na Sund i duński zamek Helsingoru. Na NorraStorgatan No.21 zobaczycie najstarszy mieszkalny budynek miasta – zbudowany w roku 1641. Warto odwiedzić gotycki kościół Śt. MariaKyrke, którego budowę zakończono w roku 1450. Mnogość złoceń na ołtarzach wprawia w osłupienie. Przecież to nie cerkiew.
Centralną instytucją turystyczną miasta, położoną przy Jarnvagsgatan, obok portowego Basenu Nr, 2 jest Knutpunkten(punkt węzłowy) . W środku, modernistycznego, przeszklonego na wskroś budynku znajduje się absolutnie wszystko co potrzebuje turysta czy zwykły podróżny. Biuro informacji turystycznej, bilety autobusowe, kolejowe, promowe, lotnicze, wynajem samochodów i rowerów, przechowalnia ekipaży, kantor wymiany pieniędzy, apteka.
.
PORT HANDLOWY. Helsingborg ma kilka terminali: Bulkhamnen, Sydhamnen, Vasthamnen oraz Nordhamnen. O części tego ostatniego szczególnie Was interesującą czyli NorraHamnen – czytajcie niżej. Pierwsze trzy, położone w południowo-zachodniej części miasta (aż do granicy z Raa) to miejsca przeładunków najróżniejszych rodzajów ładunków. Nordhamnen, położony w centrum miasta jest portem promowym.
.
.
NORRA HAMNEN. Helsingborg przez niemal cały wiek XX nie miał portu jachtowego. Najpierw nie było takiej potrzeby, później podmiejska rybacka wioska Raa, wykorzystując tzw. efekt ssania przebranżowiła się na jachting. Coś mi to przypomina pod gdańskie Górki Zachodnie. Jakiś czas to doskonale działało. Nie jest to jednak sytuacja zdrowa dla miasta, które mimo całej swej okazałości, atrakcyjności, prestiżu, zabytków, kluczowego dla miasta położenia – nie ma dla turystów liczącego się wzięcia. Widać było, że włodarze miasta wyczuwają marazm, cóż skoro brak było energicznego działania. Sława leżącego naprzeciw „zamku Hamleta” wyraźnie Helsingborgowi psuła interes. Wreszcie rajcy miejscy zrozumieli, że przystań jachtowa w Raa była błędem, że bez dużej, łatwo dostępnej nawet podczas trudnych warunków pogodowych mariny, usytuowanej w centrum miasta nic się nie zmieni. I wtedy, pewnie z ciężkimi sercami postanowiono przeznaczyć dla jachtingu największy (zbudowany w roku 1891) z basenów portu handlowego.
Wyobraźcie sobie taką sytuację w Gdańsku – czyli eksmisję WOC z Basenu Władysława IV w Nowym Porcie i urządzenie w nim portu jachtowego. Takiej decyzji by nie przeforsował nawet wszechmocny świętej pamięci Paweł Adamowicz.
Decyzję realizowano etapowo i bez nadmiernego pośpiechu. W roku 1980 przecięto basen delikatnym mostem Kvickbron – łącząc ulice Kajopromenaden z Parapetem.Później zabrano się do budowy „niekrępującego” wejścia dla jachtów z Sundu do basenu jachtowego NorraHamnen. Wtedy po raz pierwszy odwiedziłem Helsingborg i przyglądałem się prowadzonym pracom. Jacht „Milagro” cumował wtedy przy prowizorycznym pomoście w Porcie Handlowym (obok stanowisk pilotówek). I taką sytuację przedstawiłem w „Żaglach” a następnie w pierwszym wydaniu locyjki „SUND – przewodnik dla żeglarzy” z roku 1998.
Norra Hamnen Marina. Jachty cumujące wzdłuż Kajopromenaden.
.
Budowę portu Helsingborg Norra Hamnen Marina zakończono z końcem XX wieku. Służy do dzisiaj bez zastrzeżeń. To duży prostokątny basen o głębokościach od 4 do 6m. Zawijać tu mogą jachty różnej wielkości. Te „normalne” do 6 pomostów z wytykami (od „A” do „F”), małe do pomostu „N” i do sąsiednich nabrzeży. Duże jachty (ale nie żaglowce !) longside do nabrzeża wzdłuż ulicy Kajopromenaden. Oczywiści na stanowiskach oznaczonych zielonymi tabliczkami. Łącznie tych wszystkich stanowisk jest 312.
Wejście do basenu Norra Hamnen Marina.
.
Oferta usług jest bogata. Oprócz standardowych: woda, prąd, sanitariat z gorącymi natryskami możecie liczyć na: pochylnię, żurawik masztowy (500 kG), pralkę, saunę, fryzjera, odbiór śmieci i odsysarkę fekalii, dystrybutor paliwowy (diesel), rowery, WiFi oraz materiały informacji turystycznej. Serwisy: szkutniczy, silnikowy, żaglomistrzowski. Żuraw samojezdny przybywa na specjalne zamówienia. Jest tu także miejsce na zimowanie jachtów oraz letnie postoje kamperów.
Portem zarządza Helsiborg Yacht Club, powszechnie znany jako HYC. Klubowi od lat komandoruje p. Richard Fredlund. Telefon dodyżurującego Hamnkaptena:+46 70 818 48 93. Opłata postojowa jachtu o długości do 10 m – 200 SEK, o długości do 14 m – 300 SEK. Dalej stawki rosną mocno progresywnie.
.
PODEJŚCIE. W zasadzie sprawa dotyczy tylko wskazówek podejścia do NorraHamnen. Podejście jest łatwe, choć może zawierać sporo różnych zagrożeń. Najpoważniejszym jest duży ruch statków, płynących strefą rozgraniczenia kierunków, zarówno wpływających, jak i opuszczających Sund. Tory statków przekraczacie zawsze pod kątem prostym. Oprócz tego macie tu do czynienia z krzyżującą sięi intensywną „żeglugą poprzeczną” między portami szwedzkimi i duńskimi. Wszystko to dzieje się w miejscu gdzie Sund jest najwęższy.Nie koniec ewentualnych kłopotów, bo właśnie w tym przewężeniu możecie napotkać dość silne prądy wody wlewającej lub wylewającej się z Bałtyku. Może jestem przewrażliwiony ale doradzam zawinięcie do NorraHamnem Marina w porze dziennej.
Podchodząc od Kattegatu nie przekraczajcie (w kierunku brzegu) linii łączącej pławę E4 z głowicą północnego falochronu NorraHamnen Mariny. Podchodząc od strony południowej nie wchodźcie w drogę statkom zmierzającym lub wychodzącym z portu handlowego Nordhamnen. Doskonałe orientacyjne obiekty lądowe to potężna, o charakterystycznym kształcie wieża ratusza z zegarem oraz wysoka wieża Karnan.
Teraz dobre słowo na zakończenie opisu podejścia. Wszędzie głęboko, izobaty przebiegają równolegle do linii brzegowej.Głowice falochronów osłaniających wejście do Norra Hamnen Mariny mają kształt wielkich białych beczek. W bezpośredniej bliskości wejścia utrzymujcie jachtna granicy świateł białego (lewa burta) i zielonego (prawa burta). Światło sektorowe na północnej głowicy - Oc.WRG.10s. Wejście szerokie, ale prądy biegnące wzdłuż brzegu mogą okazać się istotnymi utrudnieniami.q
Żyjcie wiecznie !
Jerzy Kuliński 2021
Na marginesie przygotowań Don Jorge do nowego wydania locji Sundu - kilka uwag historycznych i wspomnień osobistych.
Zacznę od dalszej historii, a potem przejdę do współczesnej.
Od końca XIV wieku (dokładnie 1397 r.) trzy państwa skandynawskie: Dania, Szwecja i Norwegia połączone były unią personalną. Początek dała jej umowa zawarta na zamku w Kalmarze, stąd też nazwa Unia Kalmarska. Związek (jak wiele innych, nie tylko politycznych) rozpadł się na początku XVI wieku. W wyniku buntu przeciwko panowaniu duńskiemu Szwecja została suwerennym państwem rządzonym przez miejscową dynastię Wazów. Nota bene: trzy snopki na pieczywie Waza, to nic innego jak ślad po unii kalmarskiej! Sam tego nie jadam, bo na żadnej diecie nigdy nie byłem, ale znam takich (a raczej takie), co zawsze są. Pierwszy władca z tej dynastii, Gustaw Erikson Waza (1523-1560), szukając pieniędzy na wojnę z Danią wprowadził jako oficjalną religię państwową luteranizm. Dzięki temu zajął majątki kościoła katolickiego, a nad nowym, luterańskim, zyskał pełną władzę (sam mianował biskupów). Jeden z jego synów, Jan III (1568-1592), ożenił się z Katarzyną Jagiellonką, siostrą (podobno mniej brzydką niż Anna, żona Stefana Batorego) Zygmunta II Augusta. Z tego związku przyszedł na świat na zamku w Helsinkach w 1566 roku Zygmunt. W przyszłości został dziedzicznym królem Szwedów, Gotów i Wandalów (na krótko) oraz elekcyjnym władcą Rzeczypospolitej Obojga Narodów (1587-1632).
Leżący po duńskiej stronie cieśniny zamek Kronborg, który Szekspir uczynił był sceną swego najsłynniejszego dramatu, wraz z twierdzą położona po szwedzkiej stronie (obecnie Helsinborg) odgrywał przez kilkaset lat ważną rolę strategiczną i gospodarczą. W tym miejscu znajduje się bowiem największe zwężenie Morza Bałtyckiego – tylko 2 mile! Działa ustawione w zamkach były w stanie zatrzymać każdego intruza. Cieśnina była traktowana jako droga wewnętrzna Królestwa Danii. Każdy statek i okręt musiały uzyskać zgodę na przejście, a statki dodatkowo płaciły cło od przewożonych towarów. Zachowane spisy tamecznych celników, tzw. cła sundzkie, stanowią istną kopalnię wiedzy dla historyków czasów nowożytnych. Cła pobierane były przez kilka stuleci. Dopiero kapitan amerykańskiej fregaty idącej w połowie XIX wieku na Bałtyk po zboże zażądał od duńskich celników przedstawienia podstawy prawnej, a gdy jej nie znaleziono w prawie pisanym, odmówił zapłaty. Wkrótce jego śladem poszli inni i o cłach sundzkich ludzie szybko zapomnieli (jednak celnicy i inspektorzy ZUS wciąż są aktywni).
A teraz nieco bliższa w czasie historia osobista. Wiele lat temu płynąłem Biesem (kecz stalowy Lc 15,5m) na przełomie kwietnia i maja ze Świnoujścia do Kopenhagi i dalej. Przed wejściem do mariny Helsinborg okazało się, że wszystkie akumulatory są kompletnie rozładowane (jak potem ustaliliśmy, źle zamontowano rozdzielacz prądu z alternatora). Zgasł jachtowy laptop i stacjonarne radio. Papierowej mapy tego akwenu akurat zabrakło. Na szczęście miałem ze sobą „locyjkę” Kulińskiego, w której był opis podejścia i szkic portu - uratowani pomyślałem, jak bohater znanego filmu na widok bociana! Przez ręczną ukaefkę udało mi się nawiązać łączność z portem handlowym. Miły pan zapytał tylko o długość i zanurzenie, a potem stwierdził, że nie widzi przeszkód przed wejściem do mariny na żaglach. Zrzuciłem grot, zostały fok i bezan, a na dziobie w gotowości zapasowa kotwica i 5 m liny. Po minięciu ciasnego i krętego wejścia zorientowałem się, że przede mną wolna jest długa betonowa keja. W połowie dystansu zrzuciłem foka, a w końcówce wystawiłem bezan prawo na wiatr. Jacht spokojnie stanął lewą burtą przy kei. Byłem z siebie zadowolony, ale załoga już mniej. Poczułem się jak bohaterowie Blues Brothers, wpadający na scenę kilkoma efektownymi saltami, a reakcją publiczności była tylko obojętna, złowroga cisza. Podczas wieczornego bankietu na jachcie, załoga doszła do wniosku, że pływanie jachtem żaglowym bez silnika stanowi śmiertelne niebezpieczeństwo! Na szczęście silnik udało się uruchomić, a moi „bohaterowie” zostali na pokładzie. Kolejna lekcja pokory udzielona młodemu (wówczas) kapitanowi.
Potem często i chętnie zawijałem do szwedzkiego Helsinborga, zamiast do zatłoczonego i przereklamowanego Helsingoru. Ze Szwecji lepiej widać zamek Hamleta, marina tańsza i nie tak zatłoczona, no i sauna w cenie! Przeprawa promowa niedroga (nawet jak dla człowieka z Krakowa), a przy okazji zakupy wolnocłowe zrobić można (pamiętacie barmana z reklamy piwa Bosman? To wiecie, co mam na myśli).
Wnioski? Są oczywiste - kiedy ruszacie w rejs nie zapomnijcie o locji Kulińskiego! Bo kiedy na jachcie zabraknie prądu, Wuj Sam wyłączy GPS, albo nastąpi inny podobny kataklizm, to pozostanie Wam już tylko KULIŃSKI!
Bogdan