CZAS ŻEGLARSTWA MORSKIEGO ?

Lech Parell jest optymistą. Lubię takich, zwłaszcza kiedy się przykładają bez oglądania na innych.

Lech jest członkiem i entuzjastą Jachtklubu im. Stoczni Gdańskiej. Dlaczego „imienia”? No bo

Stoczni Gdańskiej już nie ma. Pozostała po niej pamięć nie tylko jako o sponsorze. Pozostała też

atmosfera. Teraz przystań jest miejska i miasto ma podobno wobec tej przystani poważne zamiary

inwestycyjne. Ale przystań ma lokatorów.

To moje wrażenia z perspektywy człowieka z sąsiedzkiego jachtklubu, od niepamiętnych czasów

„prywaciarskiergo”, przez nikogo nie futrowanego, a kiedyś politycznie bardzo podejrzanego. Tu też

wspaniała atmosfera, ale zupełnie z czego innego się wywodząca. Z Jachtklubem Stoczni Gdańskiej

od zarania byłem zaprzyjaźniony. Mieczysław Czerniawski, Dariusz Bogucki, Daniel Czekaj, Jan Bergrun,

Andrzej Szrubkowski, Tomasz Malinowski, Władysław Cebula… to moi przyjaciele.

No i wspaniały Bosman Boguś Szyryn.

Czyli tak się podłączam do rozważań Lecha.

Żyjcie wiecznie !

Don Jorge

Drogi Jurku

Wybacz, że nie odpowiadam na czas ale przysypały mnie różne obowiązki, w tym także armatorskie, bo musiałem już wyslipować jacht. Jeszcze się wrzesień nie skończył a łódka już na brzegu. Niesamowite! Bywało drzewiej, żem wyciągał jacht dopiero w ostatnim tygodniu listopada, zaliczając jeszcze jakiś jesienny rejs do Pucka (podczas którego robiło się zawsze slalomy pomiędzy sieciami pływającymi, które właśnie jesienią wystawiają na Małym Morzu).

Ale nie było innego wyjścia, jeśli chciałem stać w Jachtklubie Stoczni Gdańskiej. Część osób (jachtów) się poprzenosiła do innych portów ale ja chciałem zostać, bo to najlepsza przystań w Gdańsku. Zaciszna na ile to możliwe a jednocześnie blisko morza. Do tego jest, a właściwie była tam świetna ekipa bosmanów, Grzegorza, Mariana, Zbyszka: uczynnych, sympatycznych i znających się na rzeczy. Na razie, w związku z modernizacją przystani, to idzie w rozsypkę ale mam nadzieję, że da się ponownie poskładać za rok.


Liczę też, że Jachtklub Stoczni Gdańskiej będzie działał tam nadal, kontynuując to co było najlepsze w jego tradycji a jednocześnie, że znajdą się nowe pomysły. Liczę, że po remoncie nie ucieknie żeglarska atmosfera. Że da się wykorzystać teren i pomieszczenia dla stworzenia ponownie czegoś wyjątkowego. Np. na tłumne spotkania braci żeglarskiej i relacje z rejsów. Pamiętam takie spotkania z lat 70 i 80 - otwarte dla wszystkich, także nie-żeglarzy - odbywające się wśród wiszących na ścianach wielkich map konturowych Europy i świata, na których zaznaczone były trasy rejsów. Słuchałem o tym z wypiekami a mapy robiły takie wrażenie, że mam je wciąż przed oczyma. Pamiętam sklepik, w którym zawsze była Pepsi - nawet wówczas, gdy już nigdzie jej nie było. Bo "Stocznia" miała zawsze wszystko co najlepsze. Świetny sprzęt, jachty morskie, nieprawdopodobny jak na tamte czasy jacht motorowy Olivia, a nawet  najlepsze optymisty, których jako członek AKM-u, zazdrościłem. Miała siedzibę o wyjątkowej architekturze, która była powiewem Zachodu - i co z tego, że rury zamarzały zimą, bo chyba była skopiowana z jakichś tropików czy innego śródziemnomorza, 

Miała wieżą obserwacyjną, na którą nawet można było wchodzić (ale oczywiście, jak to w Polsce, zaraz zakazali), potem niestety znikniętą. Jednak to nie była tylko kwestia pieniędzy, które Stocznia Gdańska im. Lenina dosypywała: tam była atmosfera. Tam się czuło, że dzieją się duże rzeczy.

I wiesz co? Jakoś tak wewnętrznie czuję, że  znów nadchodzi czas wielkiego zainteresowania żeglarstwem morskim. Dzieje się i mam przekonanie, że Górki Zachodnie mają rolę do odegrania.

Żyj wiecznie!

Lech Parell

 

 

Komentarze
do Lecha Parella Zbigniew Rembiewski z dnia: 2021-10-01 10:00:00