GRöNHöGEN
(56O15,9’N i 016O24,2’E)
Rozpoczęcie cyklu opisów portów i porcików kalmarskiej cieśniny właśnie od Grönhögen
– uzasadnia jego „strategiczne” położenie. Jest to nie tylko najbliższy wybrzeżu polskiemu
port (około 110 Mm) wyspy Oland, ale i wyjątkowo dogodne miejsce schro-nienia przed
sztormem w tym rejonie. Do Grönhögen zawijają przede wszyst-kim te jachty, których skipperzy
woleli by przechodzić cieśninę w porze dziennej.
Pochwała takiej roztropności.
.
.
.
Północna część portu. Fot. Skanska Gasthamnar.
.
Przy tej okazji koniecznym jest przypomnienie, że na wody Kalmarsundu w żadnym przypadku nie należy wpływać bez aktualnych map brzegowych. Zarówno wirtualnych, jak i papierowych w skali 1:50 000. Aby się nie powtarzać – zajrzyjcie do opisu podejścia do sąsiedzkiego portu Kristianopel (rozdział 7, czyli na-stępny).
Kalmarsund generalnie wydaje się być cichym rozlewiskiem, osłoniętym przed wiatrami wiejącymi nad Bałtykiem przeważnie z zachodu. To jednak w pewnym stopniu złudzenie, bo te wiatry po minięciu Torhamns Udde i wyspy Utlangen bardzo często właśnie tu odkręcają na południowe, czyli wprost w południową „gardziel” Kalmarsundu. Takie wiatry wiejące wzdłuż cieśniny uruchamiają silne prądy wody, powodujące istotne utrudnienia podczas wchodzenia do portów i to obu brzegów. Grönhögen na szczęście należy do tych portów , którym prądy wody dokuczają nieco mniej.
MIEJSCOWOSĆ. Grönhögen w latach 60-tych ubiegłego wieku była zapyziałą wioską rybacką liczącą około 400 stałych mieszkańców. Powolutku, powolutku, niepostrzeżenie zmieniała charakter i … kurczyła się zwłaszcza zimową porą. Dziś letników sporo.
Schludne, zadbane letnisko. Na pierwszym planie przedni znak nabieżnika. Fot. Morbylanga Turistburo
.
Teraz jest to w miarę elegancka miejscowość letniskowa mająca już tylko połowę tamtej liczebności. Grönhögen połączony jest ze światem autobusami kursującymi do Kalmaru i do Borgholmu.
W centrum zabudowy sklep samoobsługowy – spacer około 250 m w kierunku widocznego z daleka zabytkowego wiatraka. Celem waszych wycieczek rowerowych (wypożyczalnia rowerów na miejscu) w kierunku południowym powinny być ruiny fortyfikacji z czasów Karola X Gustawa, muzeum etnograficzne w wiosce Ottency, kaplica Kyrkhamns, no i oczywiście „powitalna” latarnia morska Olands Sodra Udde powszechnie zwana Lange Jan. Jan jest bardziej korpulentny niż wysoki. Wycieczka - to tylko 8,5 km w każdą stronę.
PORT. Dość rozległe akwatorium portowe od zachodu osłonięte jest falochronem z obrzutem kamiennym. Od strony południowej – niski, dość wątły falochron stanowi raczej słabą ochronę przed falowaniem.
Stopniowo anektowany przez jachty basen północny. Po prawej widoczny jest wyciąg szynowy. Fot. Morbylanga Turstburo
.
/
Port ma dwa zagospodarowane baseny: zachodni, przeznaczony dla jachtów oraz północny, dawniej wyłącznie rybacki. Ten rybacki już przyjmuje jachty przy pomoście zachodnim. Nabrzeże wschodnie tego baseniku użytkowane jest przez coraz mniej liczne łodzie rybackie, statek SAR oraz okazjonalnie przez jednostki Straży Granicznej (KVB) oraz administracji morskiej. Między oboma basenami znajduje się wyciąg szynowy. Obok – stacja paliw. W basenie wschodnim głębokość nie mniej niż 3,5m. Opłata cumownicza 200 SEK. Telefon 707 769 664.
Bosmanat i sanitariat mieszczą się w nowym o gustownej architekturze pawiloniku za którym ulokowano parking kamperów. Port jeszcze nie ma stanowisk cumowniczych między wytykami (Y-bomami), ale to tylko kwestia czasu. Na razie cumuje się alongside. Najkorzystniej cumować do wschodniego nabrzeża pirsu. Port ma sporą rezerwę jeśli chodzi o powierzchnię (obszar wschodni). Na razie jest tam bardzo płytko i co gorzej – kamienisto. Na straży kołyszą się dwie zielone pławy żerdziowe.
PODEŚCIE. Port Grönhögen położony jest około 4,2 Mm na północ od dalekosiężnej (26 Mm) latarni morskiej Olans Sodra Udde usytuowanej na południowym cyplu wyspy Oland. Przypominamy – jest to biała cylindryczna wieża z czarnym pasem oraz laterną przykrytą stożkowym, czerwonym dachem (foto w rozdziale 5). Światło Fl(2) 30s. Wysokość latarni 42 m npm. Nocną porą wieża latarni jest podświetlona od dołu. Ale to nie cały repertuar Długiego Jana. Poniżej zainstalowano pomocnicze światło sektorowe – stałe o znacznie mniejszym zasięgu. Sektory: zielony – 153O-159O, sektor biały 159o-167o, sektor czerwony 167O – do brzegu. Wychodząc z Grönhögen na otwarte morze wg krk. 234o światło czerwone zoba-czycie dopiero po przebyciu około 6 kabli od głowic falochronowych. Dopiero po wejściu w sektor światła białego, a tym bardziej zielonego - możecie bezpiecznie odłożyć się na S.
Wejście do portu. Fot. A. Pederssen
.
Podchodząc do południowego cypla Olandu należy zachować szczególną ostrożność ze względu na płycizny wybiegającymi około półtora mili na S. Do portu Grönhögen podchodzić będziecie torem w krk. 054O. Wyznaczają go dzienny nabieżnik składający się z 2 jaskrawo-pomarańczowych tarcz trójkątnych. Nocny nabieżnik to 2 izofazowe światła czerwone o okresie 3 sekund oraz bramka 2 pław nieświecących ustawionych około 1 kabla przed głowicami falochronowymi.. Głowice falochronów pomalowane są białą farbą odblaskową. Warto skierować jachtowy reflektor w tym kierunku. Falochron zachodni posiada zewnętrzny7 obrzut kamienny. Falochron południowy jest „goły”.
/
Głowica falochronu zachodniego ma białą, cylindryczną wieżyczkę o średnicy około 1,5 m i wysokości około 2,5 m. Na szczycie – galeryjka z około metrowej wysokości rurą z czerwonym, stałym światłem. Dwa reflektorki podświetlają wieżyczkę od góry. Na załomi falochronu zachodniego zamontowany jest reflektor podświetlający głowicę falochronu południowego. Pełny komfort oznakowania!
Z oddali panorama wejścia do portu to płaski, monotonny brzeg z rzadka porośnięty drzewami pomiędzy którymi widoczne są wolnostojące różnokolorowe domki. W osi toru podejściowego za portem widoczny powinien być zabytkowy wiatrak. Na zapleczu nasady falochronu południowego powinniście dostrzec 5 srebrzystych generatorów wiatrowych.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
==============================================================================
ILUSTRACJA DO KOMENTARZA TADEUSZA LISA:
.
Nie na darmo miesięcznik „ŻAGLE” (tuż przed swym spektakularnym upadkiem) mianował Cię WIELKIM MIERNICZYM BAŁTYKU. Jaskółka drugiego wydania locyjki „KALMARSUND i OLAND” to potwierdza. Co więcej – wyraznie rysuje się Twój wizerunek jako precyzyjnego, konsekwentnego i perwersyjnego kusiciela-doradcy. Brawo, tak trzymaj.
Czy są zdania odrębne?
Locyjkę będę starał się kupić jako pierwszy.
Żyj wiecznie!
Adam
Witam Don Jorgego,
Z radością powitam II wydanie „Kalmarsundu”. Zapisuję się jako klient Nr 2.
Porównałem jaskółkę z SSI (Gronhogen) z odp. rozdziałem ksiązki.
To zupełnie nowa jakość.
Jeżeli planujesz jeszcze jakąś jaskółkę, to głosuję za Degerhamn.
Pzdr.
--
Tadeusz
Motto:
„przyszła baba do doktora”.
PYTANIE:
Panie Tadeuszu,
Czy trwanie przez Don Jorge przy propagowaniu nawigacji terestrycznej – nie jest już anachronizmem ?
-----------------------------------------------------------------------------
ODPOWIEDZ:
Moim zdaniem absolutnie nie - ponieważ z mojego doświadczenia zawodność elektronicznych systemów nawigacyjnych na morzu jest znacznie wyższa niż zawodność myślącego, przestraszonego człowieka mającego mapę, kompas i parę oczu.
(ilustracja).
W czasie Jester Challenges życie Edziowi Zającowi uratował Tomek Piasecki, który nie tylko natychmiast był w stanie wychwycić kardynalny błąd pozycji wyszeptanej przez śmiertelnie zmęczonego Edka do telefonu satelitarnego (omyłkowe przestawienie układu referencyjnego w GPS), ale był mu w stanie jako router podać precyzyjnie kursy do wąskiego wejścia do JEDYNEGO portu schronienia na skalistym wybrzeżu zachodnim Europy.
Edek ufał Tomkowi, oczom i kompasowi (mapy nie miał) w bardzo ciężkim sztormie.
I przeżył.
Pochlebiam sobie, że na moim „Donaldzie” nawigacja elektroniczna działa (działała) perfekcyjnie. Do czasu cholernej, automatycznej aktualizacji Windowsa, która wysadziła w powietrze OpenCPN - w sposób ekstremalnie złośliwy (odświeżanie pozycji). Moja wrodzona nieufność i stara szkoła nawigacji zapobiegły co najmniej kłopotom. Ale gdyby to była noc to mogłoby nie być tak dobrze.
Dlatego nieustannie liczę w rozumie prędkości, poprawki kursowe, odległości, itd. Nie jest to męczące. Elektroniki używam do weryfikacji obliczeń.
W następnym pokoleniu już tak nie będzie - ale może zewnętrzne środki ratunkowe będą lepsze? I oczywiście nie zapominam, że precyzyjny radar cyfrowy uratował mi życie w bardzo zimnym, jesiennym rejsie (pisałem kiedyś o tym).
Zatem - nawigacja terystryczna 3 x TAK!!!
Pozdrawiam cały Klan SSI.
Za oknem 20 kn. zupełnie nie majowego wiatru.
T.L.
Don Jorge,
Oczywiście, wszyscy dziś (poza zapaleńcami) nawigują przy użyciu elektronicznych map i na pytanie "co zrobisz gdy ci tablet padnie" odpowiadają, że „wyjmą z plecaka telefon”. Nie zmienia to faktu, że kiedy zbliżają się do portu i tak zaczyna się "nawigacja terrestryczna", a na internet jest za późno gdy mamy w nowym dla siebie porcie szukać miejsca dla gości. Jedyny problem w papierowych przewodnikach (locyjkach Don Jorge) polega na niemożności aktualizowania danych zmiennych w rodzaju ceny za postój czy imienia suki hafenmajstra. Nawiasem mówiąc legendarną kristianopelową Busę spotkałem w czasie jednego ze swoich pierwszych rejsów. Tak więc na pytanie czy warto przypominać kanony nawigacji terrestrycznej - odpowiadam twierdząco.
Żyj wiecznie !
Biały Wieloryb.
Drogi Jurku
Nie ukrywam, że Twoje ostatnie wpisy - jaskółki nowego wydania przewodnika po Kalmarsundzie, bardzo mnie zelektryzowały. Zastanawiając się nad kierunkiem tegorocznego rejsu biorę pod uwagę ten właśnie kierunek. Zakładam, że popłyniemy albo na Litwę i Łotwę albo właśnie zapuścimy się w Kalmarsund. Mam w komórce lub na półce różne przewodniki i opisy. Mam też niemalże wskanowany pod czaszką Twój wcześniejszy przewodnik, jednak przyjemnością bym przeczytał zaktualizowane opisy - zarówno kwestii nautycznych jak też czysto turystycznych. To, co pokazujesz jako zajawkę, bardzo mi odpowiada! Zapisuję się więc jako nabywca i już proszę o dedykację!
Żyj i mierz ten nasz Bałtyk ile się da!
Lech