WNUKI NA POKŁADZIE (3)
Tytuł nie całkiem precyzyjny, bo wnuczki to jednak nie wnuki. Mam się za feministę, ale jednak kot, to nie pies.

Niby oba futrzaki, ssaki, czworonogi,  zwierzęta domowe, równo traktowane i kochane, a jednak zupełnie

różne. Mam w domu psa i kotkę w ogrodzie (oboje czarne), mam syna, córkę, wnuczki i wnuczka, a nawet  prawnuka.

Widzę analogie i paralele. „Baby są jakieś inne” – kto to powiedział ? Jak już pisałem poprzednio - do prawdziwego

rozumienia potomków dorastają dopiero dziadkowe. Ale to działa tylko jednokierunkowo. Ambicją rodziców zazwyczaj

 jest aby dzieci były kontynuatorami ich zainteresowań i pasji. A to się za często nie zdarza, a jeżeli

zdarza, a jeśli już to raczej w układzie ojciec – syn. Wróćcie na chwilę do newsa o Kubie i Filipie  Mariańskich

- http://kulinski.navsim.pl/art.php?id=3605&page=15  Ale to jeszcze nie  przesądzony przypadek.

Samodzielne żeglowanie morskie kobiet to tylko promile. . Bo ile w końcu my mamy w pełni samodzielnych żeglarek

oprócz Pajkowskiej,  Emche, Klepackiej ?

Popatrzcie też na fotografię Kasi (poniżej)  – wnuczki Józefa „Ziutka” Kwaśniewicza w spontanicznym tańcu radości,

że jest już  wreszcie na pomoście.

Zyjcie wiecznie !

Don Jorge

---------------------------------------------------------------

Po ubiegłorocznym żeglowaniu z Kasią postanowiliśmy więcej czasu spędzić z nią na jachcie, zwłaszcza, że mile wspominała pobyt i dopytywała się, kiedy wyruszymy na „morze”. Ten rejs odbywał się w składzie: Kasia – lat 5, mama – Ula, babcia – Grażyna i dziadek.

 

Rejs rozpoczęliśmy od noclegu na jachcie w HOM Elbląg, gdzie stoi nasz jacht. Najważniejsze założenie tegorocznego żeglowania z Kasią to: nigdzie się nie śpieszymy i bezpiecznie spędzamy czas.

 

1 sierpnia – poniedziałek. Zalew powitał nas wiatrem NW 3 – 4 °B, obraliśmy kurs na Krynicę Morską, jednak powstały rozkołys nie sprawiał przyjemności najmłodszej załogantce, a Neptun dopomniał się o stosowny hołd. Postanowiłem zawinąć do Tolkmicka. Zmiana kursu poprawiła komfort żeglugi, ale Kasia straciła wszelkie zainteresowanie tym, co się działo na pokładzie i wokół jachtu.

/

W drodze z Elbląga do Tolkmicka.

.

W Tolkmicku okazało się, że nie jesteśmy jedynymi, przelotnymi ptakami, które wybrały tę gałąź. Dla nas problemem był brak wolnego miejsca przy niskim nabrzeżu, przy nowym, wysokim i owszem było, ale dla mojej dziecięcej załogi jakoś trochę zbyt wysoko. Nie mieliśmy wyboru, wnuczka potrzebowała spaceru po twardym lądzie.

Po załatwieniu najważniejszych spraw oraz odpoczynku na lądzie, wyruszyliśmy do Krynicy Morskiej. Wiatr N 4 – 5 °B, za główkami portu przyszła fala i spory rozkołys. Kasia zaczęła się interesować, co się dzieje dookoła. Krople rozbitej dziobem fali ochlapały ją, bardzo jej się to spodobało i zaczęła wołać „morze, ochlap mnie jeszcze”. W tym odcinku dzisiejszego żeglowania Kasia już zapomniała o Neptunie i jego wezwaniach.

Po zacumowaniu w Krynicy Morskiej panie poszły korzystać w mieście z lokalnych uciech i rozrywki, a świeżo wędzona ryba dopełniła przyjemności dnia. Kasia w nagrodę za dzielne zachowanie się w czasie żeglugi mogła jeździć elektrycznymi samochodzikami w parku uciechy.

 

2 sierpnia – wtorek. Od samego poranka rozpoczęła pracę ekipa modernizująca port[1]. Hałas ten nie obudził twardo śpiących pań. Po śniadaniu Kasia bardzo chciała płynąć do ulubionych Piasków, które pamiętała z ubiegłorocznego pobytu.  Jak się okazało żegluga dla dziecka była nadzwyczaj przyjemna, zwłaszcza, że Kasia cały czas chciała, aby morze ją ochlapało, sterowanie też stanowiło dla niej bardzo istotną zabawę wypełniającą czas żeglugi. Kolejnym urozmaiceniem czasu żeglugi było „ratowanie człowieka” przy pomocy rzutki ratowniczej. Przy tych zajmujących czynnościach dziecku czas minął bardzo szybko. W Piaskach panie udały się nad morze, a po powrocie Kasia dopominała się o prysznic z czarnego worka zawieszonego na bomie. Dobrze, że to przewidziałem i na słonku nagrzałem wodę. 

.

3 sierpnia – środa. Nieomal bezwietrzny poranek, słonecznie i bardzo ciepło. W sam raz by skorzystać z dobrodziejstwa plaży i morza. Zabawa musiała być przednia, bo zrelaksowane panie wróciły dopiero na obiad. Przed zachodem słońca na plażę wybrałem się z wnusią, poszukiwaliśmy małych okruszków bursztynu oraz innych skarbów. Wrażeń było moc, a wieczorem sen przyszedł bardzo szybko.

/

Kasia prezentuje baletowe umiejętności na pomoście w Piaskach.

.

4 sierpnia – czwartek. Z ulubionych przez Kasię Piasków płynęliśmy na silniku do Fromborka, odległość nie jest wielka, a wiatr wiał prosto w dziób. Tu tradycyjnie cumowanie dziobem do kei, a kotwica z rufy. Kasia musiała opanować nową umiejętność, wychodzenie i wchodzenie na ląd z dzioba. Zdyscyplinowana i sprawna dziewczynka szybko opanowała i tę umiejętność. Wprawdzie cały czas ktoś dorosły ją asekuruje w czasie opuszczania jachtu, ale Kasia doskonale sobie radzi. Największym problemem jest pokonanie relingu.

Po hejnale wyruszyliśmy do Kątów Rybackich, to dłuższa trasa i czas przebywania na wodzie również, Kasia miała czas na swoje zabawy w koi dziobowej, upodobała sobie to miejsce, a opiekunom również ono odpowiadało, bo było względnie bezpieczne. Czas jej minął szybko i była zdziwiona, że już cumujemy i może wyruszyć na wycieczkę. Dziewczynka po całodziennym pobycie na świeżym powietrzu i dużej ilości spacerów, bardzo wcześnie poszła spać i nie przeszkadzały jej zaburtowe hałasy.

 

5 sierpnia – piątek. Poranek słoneczny, kończymy nasz rejs i wracamy do Elbląga, wiatr ES do S stopniowo narastał do 5°. Było trochę fali, ale Kasia już wcale na nią nie reagowała i zajmowała się swoimi zabawkami.

 

W tym rejsie okazało się, że Kasia doskonale opanowała wychodzenie z jachtu, zarówno stojącego dziobem, do nabrzeża jak i alongside. Wprawdzie robiła to pod nadzorem osoby dorosłej, ale zawsze samodzielnie.

Najważniejszy wniosek z tego rejsu to konieczność zabierania ulubionych zabawek dziecka, które zagospodarowują czas, gdy panuje monotonia żeglugi.

 

C. D. N.

 

Pozdrawiam i zdrowia życzę

Józef „Ziutek” Kwaśniewicz

s/y „ Marzenie J.”

 

 

                                      

 



[1] Jest to czas, gdy rozpoczynano modernizacje przystani jachtowych na Zalewie Wiślanym. Inny czas, inne luksusy. Żeglarstwo nadal bez zmian.

Komentarze
Brak komentarzy do artykułu