Zatoce Gdańskiej i Zalewowi Wiślanego, ale to nie znaczy, ze nie docenia Zachodu, czyli rejonu Zalewu
Szczecińskiego, Jeziora Dąbie czy Roztoki Odrzańskiej. Problem jednak jest jak z tym przysłowiowym udziale
w tangu. SSI to parkiet na którym brakuje tancerzy z Zachodu. Razem z Andrzejem Colonelem Remiszewskim
nad tym bolejemy. Przyjaciele z Zachodu – zapraszamy ponownie. Piszcie do SSI.
Dziś o Stepnicy, której ci mówiący w obcych językach dorzucili obcą walutę do budowy falochronu. I bez okrzykówi
i min Mussoliniego.
Zyjcie wiecznie !
Don Jorge
====================================
Colonel o magii tamtej strony
Nie, nie chodzi dziś o drugą stronę lustra. Można się za to zastanawiać, czy to „tamta”, czy „ta” strona. Dla mnie, związanego przede wszystkim z Gdynią i Zatoką Pucką to z pewnością tamta strona. Odwrotnie powiedzą moi przyjaciele znad Zalewu Szczecińskiego. O tej właśnie krainie dziś chcę napisać parę słów. Użyłem określenia „zalew”, tak jak to się potocznie mówi, lecz faktycznie miejscem wspomnień będzie Roztoka Odrzańska, płytki lejek, do którego uchodzi Odra. A dokładnie: Stepnica.
Stepnica to jedno z moich żeglarskich miejsc magicznych. Kiedy byłem tam pierwszy raz – nie jestem w stanie sobie uświadomić, zapewne w 1971. Popłynęliśmy, bodajże „Śmiałym”, z Trzebieży na popołudniowy wypad. Pamiętam, że stawialiśmy żagle, pamiętam, że trochę było na silniku (sensacja: działał!) – godzinka tam, godzinka z powrotem, środek – nie godzinka – w jakiejś knajpie. Obskurny basen portowy, tory wąskotorówki, w sumie zapomniana, trochę przemysłowa, trochę rybacka, wioska.
Dziś Stepnica to MIASTO. Prawa miejskie uzyskała kilka lat temu, powiem jednak iż całkowicie zasłużenie. Liczy co prawda niespełna 5 tysięcy mieszkańców ale dysponuje wieloma firmami, handlem, usługami, a przede wszystkim ma aż cztery porty! Dla mnie, jako rekreacyjnego żeglarza, ważne jest to, że mam dwa zupełnie różne od siebie miejsca do postoju, oba pełne zalet. W obu postój jest wygodny!
Korzystając z tego, że Colonel zawędrował do Stepnicy pozwalam sobie wstawić zaktualizowany o inwestycję z 2019 roku planik mariny. Don Jorge.
.
Magia Stepnicy polega jednak na czymś innym. Ludzie! Nie spotkałem nigdy w Stepnicy nieżyczliwej osoby. Nie tylko tam... ale Stepnica to właśnie takie miejsce. Obojętne, czy to bosman, kasjerka w „Biedronce”, ktoś w aptece, instruktor kursu motorowodnego, czy właściciel pensjonatu. Takich stepnickich wspomnień z dawnych czasów nie mam okazji pielęgnować, lecz lata ostatnie potwierdzają moje obserwacje wciąż od nowa. Tak to jest, że najbardziej urokliwy zakątek bez wlaściwych ludzi nie stanie sie miejscem magicznym, może za to być odwrotnie.
Stepnicę datuje się na XIII wiek, przez wieki była spokojna wioską rybacką. W późniejszym okresie stała sie z jednej strony letniskiem dla bogatych szczecinian, z drugiej zalewowym portem przemysłowym. W ostatnich latach dorobiła sie dwóch przystani jachtowych, nie pozbywając się funkcji rybackich, przemysłowych i turystycznych.
Dla miłośników zabytków można wymienić dwa obiekty. Kościół Św. Jacka z XVIII wieku wyróżnia się ciekawą architekturą ryglową na planie krzyża o równych ramionach. Obok kościoła eksponowano dzwony uszkodzone podczas niedawnego pożaru. Na środkowym da się odnaleźć nazwisko bohatera dalszej części tego tekstu. Pod murem kościelnym upamiętniono także w kilku językach dawnych mieszkańców Stepnicy wszystkich narodowości i wyznań.
Widok z chóru
.
Drugi obiekt o bardziej przyziemnych celach to położona tuż obok portu jachtowego Tawerna „Panorama” – ładny budynek, smaczne jedzenie i sporo życzliwości.
Wewnątrz zimne piwo!
.
To tu odbywają się jesienne zloty żeglarzy z forumowej grupy „Zalew Szczeciński”, taki trochę odpowiednik SIZ-ów Zatokowych.
Bardziej dociekliwi żeglarze trafią do Kanału Młyńskiego (Krampa), zwanego po prostu Kanalikiem. Jest to wąski kanał na północny zachód od portu o długości ok. 300 metrów i szerokości ok. 28 m. Ukryty w drzewach jest (szczególnie po ostatnich inwestycjach) znakomitym miejscem postoju.
Dodatkowej magii dostarcza najsławniejszy z dawnych obywateli Stepnicy. Postać, którą mogliśmy poznać dopiero w ostatnich latach. Wcześniej skrupulatnie wymazywano niemiecką historię tych ziem. Cóż, noblistka powiedziała: „Kto ma opowieść ten ma władzę”. Od czasu Orwella wiemy, że bywa i odwrotnie: kto ma władzę, ten pisze historię. Tak jest we wszelkich totalitaryzmach szczególnie. Widzimy to w świecie dziś, przeżywaliśmy przez kilkadziesiąt powojennych lat.
Odzyskanie wolności 4 czerwca 1989 pozwoliło nam odzyskać historię, także niemiecką z tych ziem, niekoniecznie naszą ale realnie minioną. To pozwala nam, póki co, podziwiać człowieka niezwykłego, a pochodzącego ze Stepnicy.
To kapitan Robert Hilgendorf, który urodził się w połowie XIX w Stepnicy, a zmarł na dwa lata przed wojną. Od małego żeglował po Zalewie z ojcem, potem samodzielnie. Jako 15-latek opuścił Stepnicę, by uczyć się zawodu marynarza, najpierw w Ueckermunde, potem w Hamburgu.
Robert Hilgendorf (za tawernaskipperow.pl)
.
Już jako 29-latek objął pierwsze kapitaństwo u najwybitniejszego chyba armatora żaglowców Leisza. Przez dwadzieścia lat dowodził kolejno dziewięcioma z tzw. „Flying P” (zapraszam do mojego tekstu o windjammerach – „pożeraczach wiatru” – wystarczy wpisać w wyszukiwarkę na stronie te dwa słowa). Obok tego był meteorologiem, w literaturze przypisuje mu sie ponad 11 000 przekazanych meldunków meteo. Hilgendorf ma na koncie 66 przejść Hornu pod żaglami. Warto sobie uzmysłowić, że w tamtym okresie był to trudny wyczyn, czasem zdarzało się, że taka trawersata trwała wiele dni albo tygodni, w kilkuset przypadkach kończąc się tragicznie. Hilgendorf osiągał statystycznie czas pięciu, czy siedmiu dni. Ma zresztą na koncie także rekord przebytej podczas kolejnych 24 godzin trasy: 374 mile morskie. Chyba nie przypadkiem nazywano go „Diabłem Morskim”. Ostatnie ćwierćwiecze pracy zawodowej Hilgendorf był urzędnikiem administracji morskiej.
Dziś nowa marina w Stepnicy nosi jego imię i tak splata się tradycja ze współczesnością.
11 lutego 2020
Andrzej Colonel Remiszewski
Tekst zawiera osobiste, prywatne i subiektywne obserwacje autora.
==================================================================
Ilustracja do komentarza Andrzeja Colonela Remiszewskiego:
Szanowny Klanie SSI!
W tekście podałem za jakimś źródłem internetowym długość Kanaliku, jako 300 m. Zwrócono mi uwagę, że zgubiłem 1 na początku, Postanowiłem zmierzyć na mapie satelitarnej. Wynik niespełna 800 m, w tym część żeglowna dla jachtów, do obrotnicy, około 600 m.
A kolega Przemek przypomniał mi historię zbudowania kanału: powstał dla wysyłki towarów, do czego kupiono specjalny żaglowiec, co pozwoliło ominąć blokowana przez władze pruskie budowę linii kolejowej.
Andrzej Colonel Remiszewski
Witaj Drogi Jerzy.
Zimowe teksty Colonela czytam zawsze z duzym zainteresowaniem, a te dotyczące naszych stron w szczegolności.
On to bowiem w poprzednich dwóch sezonach odwiedziwszy nas „Teqilą” w swoich rejsach zachodniobałtyckich a potem w pażdzierniku na spotkaniu forumowym w Stepnicy dużą radość nam sprawić raczył.
Stepnica dla nas jest niezmiennie stałym przystankiem w drodze na morze,po ostatnich przebudowach wzrosła bardzo jej atrakcyjność ,port jest zmodernizowany, dobrze osłonięty,
a Kanał Młyński niezmiennie ma taki swój niespotykanie nigdzie klimacik, że nie sposób go raz, dwa, no góra trzy razy w sezonie odwiedzić.
Polecam stronę na sailforum i film z 1939r.
https://www.sailforum.pl/viewtopic.php?f=52&p=617647#p617647
pozdr. Witalis
Dzień dobry! Znów muszę Pana Kapitana pomęczyć!
Mam oto powieść z 1964 dla młodzieży. Płynie tam jacht z Kamienia Pomorskiego do Międzywodzia, na końcu załoga podziwia widok na plażę i jacht cumuje. Nie wiadomo dokładnie gdzie.
Mam dwa pytania: gdzie około roku 1960 była stanica żeglarska w Kamieniu - w cieśninie (tam gdzie w latach 80. - w basenie, naprzeciwko Wyspy Chrząszczewskiej), czy tam, gdzie dzisiaj marina?
I jeszcze drugie pytanie:
Czy w Międzywodziu można było około roku 1960 zacumować od strony morza?
A od strony zalewu?
Czy pamięta Pan?
Proszę o pomoc!
Pozdrawiam jak zawsze najserdeczniej,
Ewa