niepokojący. Czyta Olgę Tokarczuk, przegląda „locyjki”, podobno zamierza przeczytać „Szczerze”. Całe szczęście,
że w księgarniach nie widzę „Main Kampf”, bo pewne analogie się narzucają – tworząc ładunek mocno deprymujący.
Czytanie wciąga, a pisanie jeszcze bardziej. Wiem coś o tym. To trochę tak jak używki, choć akurat ja się mam za
nałogoodpornego..
No nie całkiem – właśnie pracuję z Colonelem nad nowym opasłym tomiskiem.
Problem jest tylko jeden, ale prozaiczny, a więc zasadniczy – czy znajdziemy reklamodawców do wnętrza.
Póki co – żyjcie wiecznie !
Don Jorge
------------------------------
Wrodzone lenistwo podsunęło mi pomysł. Dlaczego mam się męczyć, pisać sam mój tekst, jeśli mogę podeprzeć się czyjąś pracą? Postanowiłem tak uczynić, a kogo wykorzystać, jeśli nie Autorytet?
Sięgnąłem do świeżo czytanych Biegunów” Olgi Tokarczuk. Jej pisarstwo jest niełatwe, przez „Księgi Jakubowe” brnę i nie wiem, czy przebrnę, ale akurat „Bieguni” to rzecz czytająca się wdzięcznie, a do tego przynosząca wiele skojarzeń żeglarzowi.
Samo słowo bieguni, ma dwa znaczenia. Pierwotnie był to pewien odłam staroobrzędowców - prawosławnych, którzy nie pogodzili się z XVI-wieczną narzuconą przez carat reformą liturgii. Szerzej: są to ludzie, czy grupy różnych wyznań, wierzący, iż tylko ciągły ruch, podróż, może uchronić ich przed Antychrystem, lub inaczej: przed złem tego świata.
Żeglując po świecie, szczególnie łatwo spotyka się obieżyświatów, ptaki oceanów, wędrujących bez końca, czasem bez początku. W ciągłej podróży, w ciągłym ruchu, nie zakorzeniający się nigdzie na dłużej – dla większości ludzi punkt odniesienia marzeń, których nawet nie spróbują zrealizować. Namiastką może być, o ile zdrowie pozwoli, emeryckie żeglowanie swobodne, tygodnie w roku, czasem miesiące, po których wraca się do codzienności. Jacht otulony na zimę, kapcie, nie,... nie telewizor – to byłoby nie do zniesienia. Można pisać, można planować, można czekać...
Zima, zima
.
Tak sobie podczytując dzieło Noblistki, zatrzymałem się na jednym fragmencie:
„Opisywanie jest jak używanie – niszczy; ścierają się kolory, kanty tracą ostrość, w końcu to, co opisane, zaczyna blaknąć, zanikać. Dotyczy to zwłaszcza miejsc. Ogromnych spustoszeń dokonała literatura przewodnikowa, to była inwazje, epidemia. Bedekery zniszczyły większą część planety na zawsze; wydane w milionach egzemplarzy, w wielu językach, osłabiły miejsca, przyszpiliły je, nazwały i zatarły kontury.
I ja w swojej młodzieńczej naiwności brałam się do opisywania miejsc. Kiedy potem do nich wracałam, kiedy usiłowałam wziąć głęboki oddech i jeszcze raz zachłysnąć się ich intensywną obecnością, kiedy próbowałam znowu nastawić ucho ku ich szemraniom – przeżywałam szok. Prawda jest straszna: opisać, to znaczy zniszczyć.
Dlatego trzeba bardzo uważać. Najlepiej nie używać nazwy, kluczyć i kręcić, ostrożnie podawać adresy, by nie skusić nikogo do pielgrzymki. Cóż by tam znalazł? Martwe miejsce, kurz i ogryzek..”[i]
Opisane – odarte z dziewiczej świeżości. Tak, lecz w prostym inżynierze pojawiło się inne skojarzenie. Opisane – oswojone. Zachęca tłum. Tłum, to hałas, brud, niszczone środowisko, kolejki, nerwy, jarmarczne budy i jarmarczna muzyka. Opisane – zniszczone!
Od trzydziestu lat Don Jorge realizuje swą misję. W kolejnych swoich „locyjkach”, zwanych „przewodnikami dla żeglarzy” opisuje porty bałtyckie. Od Zalewu Wiślanego i Zatoki Gdańskiej po przedsionek Morza Północnego. To nie tylko suche fakty, to także najczęściej kawał dobrej praktyki żeglarskiej. Jak to mawiał Melchior Wańkowicz: smrodek dydaktyczny, rzecz nie do przecenienia w czasach obecnych.
W ślad za Nim poszli inni, opisując nie tylko przeróżne fragmenty wybrzeży Bałtyku ale i na przykład wody greckie. Te żeglarskie przewodniki są nieco inne. Zawierają mniej „literatury”, mniej subiektywizmu. Mają mniejszą wartość edukacyjną, choć zapewne, jako bardziej technokratyczne, są praktyczniejsze w codziennym korzystaniu. Od początku moja wdzięczność dla Prekursora i dla następców była i jest niezmienna.
Użyteczność przewodników ma efekt uboczny: popularyzuje. Popularyzuje – rozpowszechnia wiedzę. Ale zważmy: słowo to pochodzi od łacińskiego populus – lud, społeczność, ale i tłum, plebs. Tak, popularyzacja oznacza upowszechnienie, masowość, a więc nieuchronnie idący za tym tłum. To z kolei powoduje pogorszenie wszelkich standardów, także standardów kultury i obyczajów. I niech będzie jasne: nie krytykuję, nie oceniam, nie narzekam – konstatuję fakty, takie jakie są. Popularyzatorzy żeglarstwa muszą mieć świadomość, że ta ich działalność obraca się „przeciw nim”, że miejsca w marinach zabraknie dla nich, że to ich portfele wydrenuje wzrost cen i ich uszy ucierpią od hałasu. To cena płacona za to, by coraz liczniejsze rzesze mogły poznawać smak żeglarstwa. Taka jest odwrotna strona medalu.
Opisywanie było także oswajaniem. Poczynione przez Marco Polo i Ibn Batutę albo Amerigo Vespucciego, opisy nieznanych ziem, to swoiste podwaliny nowożytnego świata. Bez tych opisów być może nie ruszylibyśmy na poszukiwanie drogi do Indii, a potem na konkwistę. Nie ruszylibyśmy tam z epidemiami, mordami, rabunkiem. Nie ruszylibyśmy tam z postępem nauki i techniki. Może nie bylibyśmy zdolni do postępu.
XIX wieczna kopia mapy Izydora z Sevilli - za historiasztuki.pl
.
Noblistka pisze: „Opisywanie jest jak używanie – niszczy”. Ktoś mógłby jednak polemizować: Opisywanie zachowuje w pamięci. Opisywanie może ocalić miejsca przed zaginięciem w niepamięci.
Opisywanie pozwala nam poznawać miejsca nie wychodząc z domu, czasem nie ruszając się z łóżka, do którego jesteśmy przykuci.
Mimo przestróg Olgi Tokarczuk życzę Wam, byście pod choinką znaleźli ciekawe opisy fascynujących miejsc i mogli zimową porą planować urlopowe do nich wyprawy. A jeśli Św. Mikołaj, Aniołek, Gwiazdor, Дед Мороз, zawiedzie, to sięgnijcie na półkę po locyjki Gospodarza SSI.
Zdrowych i Wesołych Świąt!
20 grudnia 2019
Andrzej Colonel Remiszewski
Tekst zawiera osobiste, prywatne i subiektywne obserwacje autora.
Don Jorge!
Przeczytałem z uwagą "Szczerze" oraz "Zimową Porą 72" Colonela.
Bardzo interesujące refleksje. Na końcu mapka.
Niebiesko żółta ale nie planik portu :) . Jako, że mapa to piękna, warto sobie ją obejrzeć w rozdzielczości wyższej niż zamieszczona.
Podrzucam linka.https://swanrad.ch/mappaemundi/13_Isidor.jpg
Wesołych Świąt, Szczęśliwego Nowego Roku,
Żyjcie Wiecznie
pozdrawiam
Michał Lasocki
Witaj Don Jorge i przyjmij (jeszcze nie spóźnione :) życzenia świąteczne i noworoczne.
A ad meritum - w komentarzu do ostatniej "Zimowej pory" Colonela autor podał link do lepszej wersji mapy zaprezentowanej w newsie.
Niestety link ów nie działa...
Zyj wiecznie
--
pozdrawiam
AIKI
Link https://swanrad.ch/mappaemundi/13_Isidor.jpg podany przez Michała Lasockiego (DZIĘKUJĘ!) działa i w komputerze i w smartfonie. Zarówno klikany, jak kopiowany.
Andrzeju, to coś u Ciebie.
Wesołego po Świętach wszystkim!
Colonel
Drodzy
Don Jorge i Andrzeju Remiszewski,
Jako jawnoczytacz a nawet i piszący pretendent do Nagrody Nobla, rzuciłem okiem na tekst Colonela o tym że czyta. Chwała mu za to i ciekaw jestem jego uwag na temat twórczości Olgi Tokarczuk. Udało mi się przeżyć kilka uroczych kobiet na pokładzie jachtu to myślę że i Colonel mający podobne przypadki w żeglarskim życiorysie, po lekturze naszej Noblistki nie dostanie zawału serca. Bo sympatycznie mu z oczu patrzy a i pisze ciekawie. Otóż Colonel dał się uwieść twierdzeniom kobiety że miejsca opisane przestają istnieć tudzież sa zadeptywane tłumem żądnych wrażeń turystów. To nic że pani Olga znana jest też z twierdzenia, że istnieją tylko miejsca opisane, co niejako jest autoreklamą tego czym się zajęła w życiu. Ale jak już napisałem na wstępie, kobietę można starać się słuchać ale już zrozumieć dużo trudniej a doszukiwanie się w tym co mówi logiki, powoduje właśnie masowe łysienie męskich głów. No to skoro już panią Olgę podsumowałem to czas na Don Jorga i Colonela. Otóż Colonel pisze a Don Jorge ochoczo to publikuje jakoby locyjki powodowały efekt Olgi Tokarczuk czyli morza i oceany, a Bałtyk w szczególności, zaroją się tłumem żagli tak, że skrawka wolnej wody z której wynurza się urocza syrena w toplesie, nie będzie. Mój jacht kołysze się w basenie portowym w Agde, a obok jest ni mniej ni więcej tylko 4 800 innych jachtów. Plus piętrowo poustawiane na regałach motorówki. A wejście do basenu portowego, wśród skał i szerokie, tak na oko, może z 50 metrów tak, że na trzeciego lepiej nie ryzykować. Myślicie, że przed wejściem czy wyjściem z portu są kilometrowe kolejki? No bo i locje i opisy uroków lazurowego Morza Śródziemnego są ogólnie dostępne. Nic z tego. Zarówno wejście jak i wyjście z portu o każdej porze dnia i nocy zupełnie spoko. A jachtów, jak już napisałem tysiące. Zaglądam czasami do kabin stojących obok mojego. Właściciele witają mnie zawsze radośnie i częstują drinkami bo uwielbiają moje opowieści z morza. I pokazują swoje locje tudzież książki ciesząc się, że opowiadam to co oni już wyczytali. Brzuszki im rosną, locyjki aktualizowane są każdego roku, a władza zwierzchnia wręcz nakazuje aby na jachcie była aktualna locja, a więc niektórzy mają całą kolekcje locji. I tak siedzimy sobie w kokpicie osłoniętym wymyślnymi daszkami, które normalnie sfruwają przy pierwszym szkwale. No ale oni NIGDY nie wypływają z portu. Oni tylko każdy weekend spędzają na jachcie. Wystarczają im locje, książki i moje opowiadania. Serdeczności z Lwiej Zatoki Morza Śródziemnego.
Andrzej Kowalczyk
Witaj Don Jorge
Myślę że przyszedł czas na zastanowienie się na "tytułem" Sternik Morski.
Sternik jest członkiem załogi który steruje statkiem/jachtem zgodnie z poleceniami przełożonego czyli kapitana lub oficera wachtowego. W minionym ustroju pamiętam jak spotykałem starych kapitanów którzy mówili " ja to mama sternika który doskonale steruje pod moimi rozkazmi" pusząc się jak pawie . Taki ówczesny szpan starszych przemądrzałych panów.
Zmieniły się czasy, stopień sternika pozwala na samodzielne prowadzenie jachtów, daje niezależność decydowania o jachcie
Uważam że nadszedł czas aby w miejsce "jachtowego sternika morskiego" zacząć stosować stopień "szypra jachtowego". W ten sposób skończymy z reliktem starego systemu
Pozdrawiam
Ryszard Kamiński
Dziękuję za udostepnienie linku do mapy.
Samemu mi się jej nie udało znaleźć
W pełnej rozdzielczości można ja studiować godzinami ( szczególnie zimą )
Odnoszą wrażenie, ż niejako profetycznie przedstawiono tu Brytanie i Szkocję 😉
Stopy wody pod… pod czym chcecie
Marek White Whale Popiel