Lato dobiegło końca, Andrzej Colonel Remiszewski wrócił do portu macierzystego Zatoki Puckiej po przeszło
studniowej peregrynacji Bałtyku. Ponura jesień, chłody, deszcze, wichury, dzień coraz krótszy – czas na pogadanki
przejściowe przed powrotem serialu „Zimową porą”. Podczas rejsu Colonel odświeżył sobie nawyki żeglarskiego
savoir vivru o których warto pogawędzić. Etykieta – etykietą ale jeszcze mamy oprawę w postaci dobrego smaku.
Ja na przykład przekonywałem załogi jachtów „Milagro” aby nawet podczas upałów nie paradować z gołym torsem.
Zarówno na pokładzie jak i na kei. Uwiercie mi na słowo obnażony tors mężczyzny po czterdziestce nie jest apetyczny.
Lansowałem T-shirty i to z wyhaftowanym logo jachtu. Colonel taktownie nie wypomina „szant”
Czy przeglądacie już katalogi sklepów żeglarskich – jakie kamizelki będą modne w 2020 roku ?
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
=======================================================
GRZECZNOŚĆ NIE JEST NAUKĄ ŁATWĄ ANI MAŁĄ
Ten cytat z narodowej epopei niekoniecznie będzie lubiany. Mimo, iż epopeja jest „narodowa”, to zdanie powyższe wygłosił „Sędzia”, przedstawiciel kasty, która „winna odejść, bo jest winna”. Jako, że jednak epopeja narodowa jest moją epopeją, zaś do większości sędziów mam pewien szacunek, czynię z tego zdania tytuł i motto niniejszego tekstu.
Żegluję już kilkadziesiąt lat. Najczęściej bywałem w portach polskich i północnoeuropejskich, głównie bałtyckich, choć zdarzały się i inne rejony świata. W tym roku wyjątkowo dużo czasu spędziłem w polskich portach; po za Gdańskiem i portami na wschód od Gdańska, byłem we wszystkich portach i przystaniach morskich i zalewowych, w większości wielokrotnie, łącznie około 90 dni postojowych. Podobnie w roku ubiegłym. Czytam też relacje żeglarzy, także te opatrzone w Internecie smutnym hasztagiem[i] #stopwiesniactwuwmarinach. Słowo „wieśniactwo” jest może nie całkiem poprawne politycznie, lecz hasztag już się przyjął.
Wniosek: NIE JEST DOBRZE. Można to, upraszczając, sformułować tak: panuje wszechobecne chamstwo, a w najlepszym razie nieznajomość podstawowych zasad zachowania się. Co z tego, że większość żeglarzy zachowuje się należycie...
Można na ten temat wygłaszać różne teorie. Jedna z nich głosi, że każda masowość rodzi obniżenie jakości, a wszak żeglarzy jest teraz pewnie ze sto razy więcej, niż w „moich czasach”. Inna z kolei, iż proces schamienia dotyczy wszelkich dziedzin życia codziennego, od pubu piwnego, poprzez ruch uliczny, szkoły, sklepy po operę, teatr i uniwersytety. Są socjologowie, którzy twierdzą, że w ostatnich latach przysłowiowy „cham” jest wprost promowany przez tych, co chcą w ten sposób utrzymać władzę.
Na pewno młodzi ludzie nie wynoszą z domu ani ze szkoły podstawowych zasad zachowania się. Pewnie coś w tym jest: świat się zmienia, a więc zmieniają się też standardy i wymagania. Normalne i zwyczajne stają się zachowania, kiedyś niedopuszczalne. Może się to komuś podobać lub nie, jest po prostu faktem.
Czego człowiek z domu nie wyniósł, to powinien nabyć potem, w szkole i otoczeniu, przygotowując się do różnych ról życiowych. W przypadku żeglarstwa, przez lata próbowano robić to poprzez umieszczenie w programie szkolenia i egzaminów „na patent” przedmiotu „etykieta jachtowa”. Zakres bardziej dotyczył specyficznych wymagań związanych z tradycją morską i żeglarską, oraz wojennomorską, tak jak je widzieli „ojcowie założyciele” żeglarstwa polskiego. Przedmiot ten był stopniowo coraz mniej ważny na tle pozostałych, coraz bardziej marginalizowany, aż w końcu znikły obowiązkowe szkolenia przed egzaminem „na patent”, a potem i przedmiot zniknął z wymagań egzaminacyjnych.
Nie potępiam tego faktu, opisuję tylko. Uważam niezmiennie, że wymagania egzaminacyjne, jeśli już musimy mieć obowiązkowe patenty państwowe, powinny obejmować wyłącznie sprawy niezbędne dla bezpieczeństwa. To dla większości jest lub zaczyna być oczywiste.
Dużo mniej oczywista jest natomiast inna prawda: świadomy żeglarz powinien doskonalić swe umiejętności i poszerzać wiedzę samodzielnie, korzystając z dostępnych publikacji oraz ewentualnie wykładów i szkoleń organizowanych w wielu miejscach Polski. Czy w nich powinna znaleźć się „etykieta”? Może tak... ale niekoniecznie. Teoretycznie każdy żeglarz powinien cechować się pewnym minimum kultury osobistej. To teoria, lecz że tak nie jest, wiemy wszyscy. Pewna część żeglarzy ma jednak dobrą wolę i do nich adresuję poniższy mały traktacik o grzeczności, tak jak ją subiektywnie widzę. Do nich też apeluję, by próbowali choć w części to upowszechniać. No i, aby umieli się zdobyć na interwencję, gdy ktoś zachowuje się w sposób uciążliwy dla innych.
Zasady zachowania sie wśród własnej załogi są dokładnie takie same, jak zawsze i wszędzie wśród ludzi, szczególnie wśród ludzi zgromadzonych na małej przestrzeni. Z racji ciasnoty i czasem dość trudnych warunków należy wykazywać się większą troską o to, by nie być uciążliwym dla otoczenia. Pomijam tu tradycyjne i minione obyczaje dotyczące „hierarchii”, gdzie kapitan był „pierwszym po Bogu” i uzurpował sobie prawo do specjalnego traktowania. To może być dobre ewentualnie na żaglowcu szkolnym, choć i w tym przypadku byłbym przeciwny, na pewno nie na małym jachcie.
A więc przebywając, czasem wiele dni z rzędu, na zatłoczonej i bardzo ograniczonej przestrzeni zadbajmy, by inni czuli się z nami, tak, jak my chcemy czuć się z nimi. To kwestie elementarne: zachowanie higieny osobistej, w miarę schludnego wyglądu i odzienia, utrzymywanie porządku w otoczeniu, zarówno we własnych rzeczach, jak wyposażeniu jachtu, sprzątanie.
Pozwólmy innym wypoczywać. Przede wszystkim dotyczy to hałasowania. Głośne rozmowy, śpiewy, muzyka... a przecież ktoś może potrzebować wyspać się po wachcie albo, co ważniejsze, przed kolejną wachtą. Także w biały dzień! Takim drobnym, a jak ważnym szczegółem są nocne zmiany wachty. Najpierw schodząca wachta wpada do wnętrza i ryczy WSTAWAAAĆ! Potem wachta wychodząca zapala światła i zaczyna szukać ubrań. A przecież można obudzić każdego z osobna bez wrzasków. Można przygotować odzież przed pójście spać, tak by móc ubrać sie niemal po omacku, sprawnie i cicho.
Tu pojawia się kwestia budzenia podwachty. Czasem jest to konieczne. Lecz tylko czasem. Naprawdę da się większość operacji z żaglami wykonywać przy zmianie wachty, gdy na pokładzie jest podwójna ilość ludzi, odbierając im po 15 minut snu, a nie np. wyrywając w trakcie wypoczynku półtorej godziny.
Elementarne? Tak. Ale niestety nie w świadomości i praktyce wszystkich.
Dalej zajmę się tym, co dzieje się na styku z innymi, szczególnie w portach.
Jacht w morzu i jacht w porcie podlega oglądowi innych i, siłą faktu, ocenie. Inaczej jest traktowana załoga zachowująca się „należycie”, inaczej zbiorowisko oberwańców. Inaczej jacht sklarowany, inaczej pływający bałagan. Inaczej ktoś przestrzegający pewnych wspólnych obyczajów, niż ktoś ich nie przestrzegający. Poniżej napisze o tych zwyczajach i zasadach, które w większości nie są spisane nigdzie, choć część z nich pochodzi w prostej linii od tradycji i ceremoniałów z flot wojennych.
Z tych ostatnich pochodzą „zasady” dotyczące bander i flag.
Po pierwsze, podnosimy BANDERĘ, a nie flagę narodową (tę tylko na śródlądziu), ani jakieś niewiadomoco. Po drugie, podnosimy ją we właściwym miejscu, a więc NIE np. przyplątaną do aftersztagu. Właściwym miejscem jest flagsztok na rufie. Wyjątkiem jest kecz i jol, na których idąc na żaglach (ale nie na silniku) banderę nosimy na topie bezanmasztu, lub przy gaflowym bezanie pod pikiem gafla.
Zjawisko we mgle
.
Banderę obowiązkowo nosimy na obcych wodach terytorialnych, tak naprawdę nosimy ją cały czas. Po za żaglowcami zanikł już w Polsce zwyczaj opuszczania w portach bandery pomiędzy zachodem słońca, a ósmą rano. Obyczaj ten natomiast często praktykują żeglarze niemieccy, nawet na małych jachtach. Podobnie zanikł zwyczaj salutowania okrętów wojennych, czy też pomnika na Westerplatte. To ostatnie robię zawsze sam z siebie; uwaga: na małym jachcie wyjmując cały flagsztok i opuszczając go do poziomu. Załoga przy tym zachowuje ciszę i jest zwrócona twarzami do obiektu salutowanego. Oczywiście żadnego wstawania, a tym bardziej ustawiania szeregu. To wskazane tylko na żaglowcach.
Prawy saling jest „kurtuazyjny” – służy więc do grzecznościowego podnoszenia banderek, czyli flag narodowych krajów, które odwiedzamy. Uwaga na prawidłowe podnoszenie: pomieszanie góry z dołem albo noszenie banderki nie tego kraju, co należy, skończy się z pewnością cierpkim zwróceniem uwagi. Mile widziane jest podnoszenie banderek lokalnych:, np. bornholmskiej, alandzkiej zamiast państwowych.
Na „TEQUILI” pływającej ciągle jeszcze pod szwedzką banderą, polska flaga narodowa powiewa pod prawym salingiem. A co w sytuacji, gdy jacht trafia do Danii, Niemiec, Szwecji? Polska flaga wędruje pod lewy saling, ponad unijną i wszystkimi proporczykami.
Moje salingi
.
Prawy saling miewa jeszcze dwa zastosowania: Pierwsze, to już zarzucony zwyczaj podnoszenia flagi „P” z MKS, zwanej „Błękitnym Piotrusiem”, co zapowiadało wyjście w morze w ciągu 24 godzin. Takie wezwanie załogi na pokład w epoce przedtelefonicznej. Drugie, to podnoszenie pod nim, na powrót do portu macierzystego, banderek odwiedzonych krajów, w kolejności ich wizytowania.
Są jeszcze tzw. „szpanflagi” – zwyczaj zapożyczony z krajów zachodnich, podnosi się je najczęściej wzdłuż sztagu, czasem want, zasadniczo tylko na postoju. Zanikł praktycznie zwyczaj stawiania gali banderowej, w tym flag kodowych od dziobu do rufy poprzez topy masztów. Czemu? Po pierwsze nie mamy armat, czyli flag.
Ważna sprawa to odbijacze. Służą one nie tylko, by chronić nasze burty, także po to by chronić innych! Dlatego powinny być przygotowane wystarczająco wcześnie, ZANIM gdzieś dobijamy. Nie powinny jednak wisieć za burtą w morzu, to uważane jest za nieeleganckie, jak chodzenie z odpiętym guzikiem na brzuchu. A więc odbijacze, w dostatecznej ilości leżą przywiązane na pokładzie i wyrzucamy je na zewnątrz rozpoczynając manewry. Prawidłowe usytuowanie i praca odbijaczami są oczywiście szczególnie potrzebne kiedy jesteśmy zmuszeni do kontaktu z cudzym jachtem. Stając do czyjejś burty, po zacumowaniu dodajemy odbijaczy tak, by raczej zaistniał ich nadmiar. I tu zwyczaj: w większości portów zachodnich, jacht stojący longside wykłada na zewnętrzną burtę odbijacze. Oznacza to zaproszenie dla kolejnych, by stanęli nie niego. Sam mam zwyczaj „oznakowywać” własną zewnętrzną burtę. Taka drobna uprzejmość, w zatłoczonych portach czasem bardzo ważna.
Oczywiście należy starać się stawać do jachtu większego, a nie dużo lżejszego od naszego. Przede wszystkim jednak, mimo owego zaproszenia powinno sie zapytać, czy możemy tak stanąć. Uzyskamy wtedy pomoc w przyjęciu cum, a po za tym zazwyczaj następuje uzgodnienie, o której godzinie rano każdy zamierza wychodzić. Trzeba się wtedy dostosować do wymagań „gospodarza”.
Stoimy obok sąsiada. Trzeba zadbać, by nie być uciążliwym gościem. A więc cisza, nie zakłócamy spokoju. Przez pokład sąsiada chodzimy jak najmniej, delikatnie, nie tupiąc, przez pokład na dziobie, by nie naruszać intymności wnętrza, chyba, że zostanie nam wskazana inna droga. Wypada zdejmować buty, czego nie lubię czynić, ale w tym wypadku jest to konieczność. Tak zresztą robimy zawsze wchodząc na cudzy jacht.
A wszystkim stoi się bezpiecznie
.
Halas jest przywarą polskich żeglarzy (choć innym się też przydarza). Jedna sprawa, to są krzyki, głośne rozmowy, muzyka – to łatwe oczywistości. Piękne zbiorowe wykonanie szant, w niezbyt późnej porze może wzbudzić entuzjazm otoczenia. Na ogół jednak śpiewać nie umiemy i śpiewy stają się „śpiewami”, a już po odrobinie alkoholu i nocą, są po prostu nie do zniesienia.
Zwróćcie też uwagę na „komendy”. Komiczna jest dwunastometrowa „Delphia” z pięcioma osobami na pokładzie, gdzie podczas manewrów pada kilkadziesiąt gromko wykrzyczanych komend i dziarskich odpowiedzi, a na koniec: „Desant na keję!!!”- „Jeeest, desant na keję!” ... „Desant hamuj do (...) nędzy!!!” I BUM. Jeśli to odbywa się nad ranem, to przestaje być tylko komiczne. Zaś, jeśli w porcie duńskim albo szwedzkim, to kompromituje nie tylko manewrującą załogę. A przecież to wszystko można załatwić kilkoma wypowiedzianymi półgłosem słowami wspomaganymi gestami.
Specjalnym rodzajem hałasu jest stukanie fałów. Jeśli dzieje się to podczas, gdy jesteśmy na jachcie, to zapewne własne nerwy w końcu nas zmuszą do odciągnięcia ich od masztu. Pamiętajmy jednak, by uczynić to także, jeśli zamieramy opuścić jacht na dłużej.
No cóż, zbliżamy się do końca tej wyliczanki. Zwróćmy uwagę jeszcze na jedno: KAŻDY spotkany na kei, w łazience, czy sąsiednim jachcie, powie nam Dzień dobry. I to powie z uśmiechem. Brzmi to różnie, w różnych krajach i porach dnia. Można szybko poznać te słowa i ich używać, można odpowiadać po polsku (A co, Polacy nie gęsi...!), ja praktykuję najczęściej proste Hey, czy też Ahoy, oczywiście z szerokim uśmiechem.
Nazbierało się tego trochę, mimo, że i tak pewnie conieco opuściłem.. Może trudne do zapamiętania, a jeszcze trudniejsze do przestrzegania. Sam zresztą mogę uderzyć się w piersi – nie zawsze ja i moje załogi zachowujemy się do końca tak, jak to postuluję.
Na koniec więc słynna rada: JEŚLI NIE WIESZ JAK SIĘ ZACHOWAĆ, ZACHOWUJ SIĘ PRZYZWOICIE.
Andrzej Colonel Remiszewski
Tekst zawiera wyłącznie prywatne i subiektywne obserwacje i poglądy autora
Post scriptum: Zwrócono mi uwagę, że powinienem napisać o konieczności bycia pomocnym dla innych. Fakt, pominąłem. Przecież to oczywiste: ludzie morza sobie pomagają. Potem jednak uświadomiłem sobie, że zwykła, codzienna kultura też powinna być oczywistością. A więc pamiętajmy, by być czujni, czy komuś nie trzeba zaoferować jakiejś pomocy, wparcia. Nie zapominajmy serdecznie podziękować za pomoc otrzymaną.
No i jeszcze: jeśli wyrządzimy komuś niechcący szkodę, zadbajmy, by przeprosić, podać numer swoje
j polisy OC ale i rzetelnie natychmiast wszystko udokumentować!
[i] Hasztag - (z an. hashtag) – słowo lub wyrażenie poprzedzone symbolem # (ang. hash), bez użycia spacji, będące formą znacznika (ang. tag). Krótkie wiadomości na mikroblogach i serwisach społecznościowych takich jak Facebook, Twitter, Instagram, czy Wykop.pl mogą być oznaczone przez dodanie kratki przed ważnymi słowami (bez spacji) albo wystąpić w zdaniu (np. „Nowy artysta ogłoszony na #SXSW 2012 Music Festival!”). Hasztagi umożliwiają grupowanie wiadomości, ponieważ można wyszukać komunikaty, w których zawarto dany hasztag. Wyszukiwanie obejmuje tylko jeden serwis internetowy, dlatego hasztag nie może być powiązany z wiadomościami z innego serwisu. (Wikipedia).
==========================================================================================
"NIEWIADOMOCO" - ilustracja do komentarza Wojtka Bartoszyńskiego
Nie zrozumiałem tylko dlaczego polska flaga wędruje między salingami.
A co w sytuacji, gdy jacht trafia do Danii, Niemiec, Szwecji? Polska flaga wędruje pod lewy saling, ponad unijną i wszystkimi proporczykami.
Mam też pytanie do guru. Polską banderę noszę na flagsztoku. Czy błędem jest, że na prawym salingu mam najpierw usztywniony proporczyk SAJ, potem flagę unijną, a dopiero potem banderki odwiedzanych krajów?
Komentarz uzupełniający: gdy staje burta w burtę za zgodą właściciela jachtu staram się mieć mój dziób przy rufie gospodarza, aby nie przechodzić przez jego kokpit.
Czasami za zgodą właściciela wykładam na jego pokład moją wydłużoną wycieraczkę, co jest przyjmowane zazwywczaj z wdzięcznością. Taką wycieraczkę najlepiej jest dać do obszycia w sklepie który handluje dywanami. Zaleta jest taka, że dużo mniej hałasuje się butami - to ważne, gdy ktoś śpi w forpiku.
Jeszcze na temat hałasu (Mazury) - zwykle wstaje bardzo wcześnie. Dlatego z rufy wydaje 50-60 m liny kotwicznej. Rano się wyciągam po cichu i dopiero potem odpalam silnik na wolnych obrotach. Co sądzicie?
Pozdrawiam cały Klan.
T.L.
Tadeuszu!
Dla mnie prawy saling jest "honorowy", więc tam lokuję banderę kraju wizytowanego.
Nie wypada umieszczać jej pod polską, nie chcę dawać priorytetu nad polską. Polska znika.
Ale nie całkiem, wszak jakoś chcę pokazać, że mimo szwedzkiej bandery "all crew is from Poland", więc lewy saling ponad wszystkim innym.
A co do Mazur: Tak!!!!
Andrzej Colonel Remiszewski
Z większością twierdzeń Colonela - trudno się nie zgodzić.
Co do etykiety flagowej mam jednak cokolwiek inne zwyczaje. Ale to zwyczaje jeno, więc każdy może celebrować je cokolwiek inaczej.
Zacznijmy od bandery, bo tu to nie tylko obyczaj, ale i obowiązek wynikający z prawa.
Po pierwsze - rozróżnienie terminów "flaga" i "bandera", bo stąd zaczyna się wiele nieporozumień (Colonel napisał: "Po pierwsze, podnosimy BANDERĘ, a nie flagę narodową (tę tylko na śródlądziu), ani jakieś „niewiadomoco.*). Otóż Rzeczpospolita Polska ma dwie odmiany flagi państwowej (biało - czerwoną oraz biało - czerwoną z godłem) - mówi o tym art. 6 Ustawy o godle, barwach i hymnie Rzeczypospolitej Polskiej oraz o pieczęciach państwowych (a pokazuje załącznik nr 3 do tejże). Czymże jest "bandera"? To oznaka przynależności państwowej statku (a czasem także pełnionej funkcji). Mówienie o poskładanym płacie tkaniny schowanym w bakiście "bandera" - jest więc pewną nieścisłością - to jest flaga, która może stać się banderą (w momencie gdy zacznie oznaczać przynależność jachtu). Oczywiście - w praktyce gdy potrzebuję jej powiem: "podajcie banderę z bakisty" a nie "podajcie flagę z godłem" - bo tak jest prościej i jednoznaczniej. To działa także w drugą stronę - przecież nie "banderę" podnoszą przedstawicielstwa dyplomatyczne, urzędy konsularne za granicą, lotniska czy lądowiska, a także kapitanaty i bosmanaty portów. One podnoszą flagę z godłem. Na śródlądziu natomiast (także za granicą!) statki o polskiej przynależności są obowiązane podnosić wariant flagi bez godła. Flaga ta jest banderą tych jednostek (bo oznacza polską przynależność statku). Precyzyjnie te sprawy regulują artykuły 7, 8 i 9 wspomnianej wyżej ustawy. Podsumowując: "bandera" - to funkcja, "flaga" - to ściśle określony pas tkaniny o barwach narodowych. Każda bandera jest flagą, nie każda flaga jest banderą. Pełna zgoda w zakresie podnoszenia jako bandery niewiadomoczego [foto]
Formalnie: wpływając jachtem z morza na wody śródlądowe - powinniśmy zmieniać flagę pełniącą funkcję bandery z tej z godłem na tę bez niego. :-)
Gdzie banderę podnosić? Tu - co do zasady - sporów nie ma. Na najbardziej prestiżowym miejscu statku. Takie miejsce to zwyczajowo - rufa. I sprawa jest jasna - jeśli chodzi o jacht nie niosący żagli: bandera trafia na flagsztok (o achtersztagu za chwilę). Sprawa się komplikuje gdy idziemy pod żaglami. Mogą one zasłaniać banderę na rufie i podstawowa jej funkcja (oznaczanie przynależności) oraz związany z nią obowiązek jej okazywania (Kodeks morski - art 65: "Kapitan obowiązany jest [...] okazywać banderę statku [...]"), mógłby zostać uznany za niespełniony. W związku z tym dochodzi dodatkowy postulat (prócz bliskości rufy): "tak by nie była zasłaniania żaglami, możliwie wysoko". No i tu rodzą się komplikacje i warianty:
1. jacht z ożaglowaniem gaflowym na ostatnim (lub jedynym) maszcie - bandera pod pikiem gafla (bo: i odpowiednio blisko rufy, i widoczna)
2. jacht wielomasztowy z ożaglowaniem bermudzkim na ostatnim maszcie - top ostatniego masztu (bo: i odpowiednio blisko rufy, i widoczna)
3. jacht jednomasztowy z ożaglowaniem bermudzkim: bandera na topie masztu nie byłaby "blisko rufy". Pozostaje więc na rufowym flagsztoku, na zasadzie "mniejszego zła".
Co do bandery na achtersztagu: jeszcze parę-paręnaście lat temu - jak Colonel - odsądzałbym od czci i wiary podnoszących tu banderę. Jednak zwyczaj to to co robią ludzie, a tak podnoszonych bander widuje się coraz więcej (nie tylko w Chorwacji ale Anglii - podobno kolebce żeglarstwa). Analizując tę nową tradycję bez emocji: Większość, jeśli nie wszystkie podnoszące tak banderę jachtów to jednomasztowce z ożaglowaniem bermudzkim. Umieszczona tu (2-3 metry nad pokładem) bandera jest widoczna przeważnie lepiej niż na flagsztoku, nie jest narażona na pobrudzenie a flagsztok nie przeszkadza w kokpicie. Nie ma na tych jachtach potrzeby przenoszenia bandery pod pik gafla, a zwyczaj salutowania banderą - praktycznie zanikł. A najważniejsze: zwyczaj to zachowanie które jest powszechnie uprawiane i akceptowane wśród ludzi, a nie to co się pojedynczemu oceniającemu wydaje "właściwe". Z tym się trzeba po prostu pogodzić, mając jednocześnie nadzieję, że - jeszcze przez jakiś czas - podnoszenie bandery na flagsztoku nie będzie uznawane za prostackie... :-)
Co do salingów i podnoszenia tam flag i proporców - mam cokolwiek inne (niż Colonel i Tadeusz) podejście. Na jachcie wszystkie miejsca są "honorowe". Nie tylko prawy saling grota. Ale ta "honorowość" podlega stopniowaniu: 1. rufa (flagsztok / achtersztag), 2. top grota, 3. prawy saling grota, 4. lewy saling grota. Ze względów technicznych top odpadł (antena, wiatromierz, światło topowe...), pozostaje więc: 1. rufa, 2. prawy saling, 3. lewy saling. Po ustaleniu hierarchii tego co mamy "do pokazania" wiemy co gdzie trafia. Bandera jest bezdyskusyjnie najważniejsza i praktycznie "okupuje rufę", więc pozostają nam dwa salingi. Jeśli do podniesienia mam tylko proporczyk osobisty - trafia on pod prawy saling (PS). Gdy wchodzę na obce wody terytorialne - flaga kurtuazyjna ("flaga" a nie "banderka" bo nie oznacza przynależności jachciku przecież) trafia pod PS, a osobista pod LS. Gdy mam: 1) proporczyk osobisty (PS), 2. proporczyk klubowy (LS) wpływam na obce wody - sytuacja się zmienia: flaga kurtuazyjna - PS, proporczyk osobisty - LS, zaś proporczyk klubowy zostaje zdjęty. Dopuszczam podnoszenie w jednym miejscu więcej niż jednej flagi tylko w przypadku powrotu z rejsu z wielu odwiedzonych krajów. Uważam że podnoszenie kilu flag/proporczyków w jednym miejscu jest wbrew podstawowej funkcji - utrudnia bowiem rozpoznanie tego co tam powieszono, a więc uniemożliwia zadziałanie funkcji informacyjnej. Dodatkowo ktoś kiedyś powiedział czy napisał, że flagi jedna nad druga to znak pryzu (a odczucie, że ta wyżej jest uprzywilejowana mamy chyba wszyscy - i z odpowiedzi Andrzeja można to wyczytać). Jak ktoś chce pokazywać więcej flag czy proporców musi mieć... więcej masztów! :-)
pozdrawiam - Wojtek.
PS do Tadeusza Lisa:
Tadeuszu,
jeśli płyniesz pod polską banderą i jesteś poza obcymi wodami terytorialnymi to moim zdaniem pod jeden z salingów powinien trafić proporczyk SAJ, a pod drugi flaga unijna. Ty decydujesz co jest dla Ciebie ważniejsze. Zakładając że SAJ ważniejsza: SAJ - PS, UE - LS. Gdy wpływasz na wody terytorialne: flaga kurtuazyjna kraju odwiedzanego - PS, SAJ - LS. EU - do szuflady (albo pod PS bezana). Wariant łamiący "moją" zasadę nie robienia z salingów choinki (nie wieszania dwóch flag/proporczyków na jednym miejscu) to podniesienie flagi kurtuazyjnej pod PS (tylko jej), a Unii i SAJ pod LS. https://zagle.se.pl/zeglarstwo/bandery-flagi-proporce-aa-qrbY-ZG3T-HrsM.html
Ale tak czy siak flaga kurtuazyjna - SAMA pod PS.
Podniesienie flagi kurtuazyjnej POD flagą UE (szczególnie w kraju do Unii nienależącym) może być niemile widziane. Wg mnie może to być odczytane jako Twoje przekonanie o zwierzchności UE nad tym krajem. W polskich zaleceniach (zapewne są one zbieżne z zaleceniami innych krajów) dotyczących etykiety flagowej jest, że flaga państwowa jest zawsze PRZED / NAD flagą Unii: http://orka.sejm.gov.pl/WydBAS.nsf/0/B3C402A865AD63C3C1257656002592D5/$file/Analiza_%20BAS_2009_22.pdf https://www.ppoz.pl/index.php/zajrzyj-do-srodka/warsztat-ratownika-10/etykieta/787-protokol-flagowy
A podnoszenie flagi jakiegoś kraju POD proporczykiem SAJ, to raczej może wywołać uśmiech (w cywilizowanych krajach), bo moim zdaniem sugeruje, że uważasz iż SAJ sprawuje jakiś rodzaj "zwierzchnictwa" nad tym krajem... :-)
A może dałbyś radę eksponować proporczyk SAJ (jako "klubowy") na topie grotmasztu? Wtedy masz odpowiednią ilość salingów...
Wojtek
Reakcja Colonela:
Kochani!
Kluczową sprawą jest słowo "zwyczaje"!
Nieco aptekarskim uwagom Wojtka trudno odmowić słuszności, twierdzę jednak, że mój tekst jest wystarczająco klarowny, a moje zwyczaje raczej nikogo nie urażą.
Andrzej
*) „niewiadomoco” – zamieszczono pod newsem.
Zgadzam się z Andrzejem. Wydruk artykułu laminuje i wkładam do szuflady.
Dzięki za wsparcie.
Andrzeju, pozwoliłem sobie zacytować Twój świetny tekst z 2010 roku. Nie myślałem, że tak głęboko rozumiesz politykę.
Ja tutaj jestem zupełnym amatorem.
T