sobie na złośliwość. Czy wiecie jak niektórzy marynarze nazywają jachty – „chwasty morza”.
Na jednym przydechu powołują się na zaklęcie „safety first”. Tyle że to zaklęcie napisano wiele lat temu po angielsku, gdzie
marynarze i żeglarze się rozumieją i szanują.
Dziś o ogonie, który marzy o merdaniu psem. U podłoża obserwowanych zakazów leży nierzadko nie tylko
asekurantyzm ale i zwykła zawiść. Bo my tu panie ciężko pracujemy, odpowiadamy, a tam jacyś chłopcy (oczywiście z
dziewczynami) przed naszymi kamerami zabawy sobie robią.
A tak na marginesie – zderzają się zazwyczaj statki, a nie jachty
Tomasz Konnak, to nie jest byle kto. To wytrawny, doświadczony regatowiec, organizator i sędzia główny wielu bardzo
poważnych i licznie obsadzanych regat.
W mojej ocenie – bardzo poważny facet.
Safety first – kamizelki na grzbietach !!!
Ot co !
Życie wiecznie !
Don Jorge
---------------------------------------------
Artykuł napisany w lipcu, po Regatach Samotników i zaraz później Mistrzostw Polski Samotników. Uzupełniony dopiero co, po Regatach GWG.
Regaty a Kapitanat Gdynia, czyli jak robi się coraz... dziwniej.
W ostatni weekend (chodzi o lipiec) JKM Gryf w Gdyni zorganizował, już po raz 29-ty Regaty Samotników. Klub ma w tym dużą wprawę, robi to od lat.
Regaty Samotników trwają dwa dni, w ich ramach odbywa się kilka wyścigów, w tym jeden dłuższy.
Organizator z uprzejmości INFORMUJE przed regatami Kapitanat Gdynia i VTS Zatoka o tym, że taka impreza się odbędzie. Nie musi uzyskiwać na regaty zgody, chyba że nie znam jakiegoś mocno ukrytego przepisu.
Cały bareizm sytuacji polega na tym, że z Urzędu Morskiego w Gdyni przychodzi ZGODA na zorganizowanie regat, pod warunkiem przestrzegania kilku punktów z tejże zgody. Jeden punkt jest absolutnie nie do zrealizowania w wyścigu długim tych regat i w sumie w żadnym innym długim wyścigu każdych regat.
Do tego miejsca jest już ciekawie, ale dalej jest ciekawiej.
.
W sobotę, w czasie długiego wyścigu, kapitanat wywołuje przez UKF-kę sędziego regat (co słyszą wszyscy zwodnicy) z pretensją, że do portu wchodzi statek, a jachty przecinają tor wodny. Powołuje się przy tym na punkt z pozwolenia na regaty, który mówi właśnie o tym, że torów wodnych jachty nie mogą przekraczać. Byłem tam osobiście, podchodziłem do boi zwrotnej. Do portu zbliżał się duży wycieczkowiec, to prawda. Tylko że był w odległości ponad dwóch mil i czekał na pilota. Poza tym, jachty nie przecinały toru wodnego, a tylko okrążały znak. I to już wywołało pretensje i oskarżenie o powodowanie sytuacji niebezpiecznej. Najbardziej zabawne w tym jest to, że tenże wycieczkowiec, mijał się niewiele później, z wychodzącym z portu promem Stena Line. I to już nie było niebezpieczne. Niebezpieczne są tylko jachty, wg Kapitanatu Gdynia.
Kilka godzin później znów odezwał się oficer z kapitanatu z wielkimi pretensjami do organizatora regat, że jachty pływają wzdłuż falochronów i przecinają wejścia do portu. Nie zwrócił przy tym uwagi, że to były mieczówki z rozpoczynających się Mistrzostw Świata Młodzieży i pretensje kieruje nie do tego sędziego.
Po tym przydługim może wstępie czas na podsumowanie.
.
Po pierwsze, kapitanat nie odróżnia od siebie dwóch zupełnie różnych imprez, czyli Mistrzostw Świata Młodzieży, które się zaczynały (dla bardzo wielu jachtów z bardzo wielu krajów), od lokalnych Regat Samotników, na jachtach morskich, które trwały tylko dwa dni. Różne imprezy, różny organizator, różne terminy, różne jachty, różne trasy.
Po drugie, jeszcze mogę zrozumieć niechęć do jachtów polskich, ale robienie trudności międzynarodowej imprezie, o którą Gdynia długo zabiegała, jest zwyczajnie szkodliwe dla wizerunku miasta „z morza”.
Po trzecie, wydawanie zgody na regaty wg własnego uznania jest nadużywaniem uprawnień.
Po czwarte, wydawanie zgody z wstawionymi w nią warunkami niemożliwymi do spełnienia, jest bezsensowne.
Po piąte, czepianie się jachtów, które mają prawo pływać wg uznania (poza obszarami zabronionymi), na zapas i bez uzasadnienia, jest tym bardziej bezsensowne.
Punkty trzeci i czwarty są potencjalnie bardzo groźne, bo mogą wręcz uniemożliwić rozgrywanie regat jachtów morskich na dłuższych trasach. Może o to chodzi?
Co ciekawe, Kapitanat w Gdańsku wykazuje o wiele większe zrozumienie i znajomość realiów regatowych, a zwłaszcza dotyczy to Portu Północnego. Podobnie Świnoujście nie robi trudności.
Dopiero co zakończyła się w Szwecji bardzo duża impreza, czyli Gotland Runt. Około 260 jachtów morskich, w wąskich przejściach pod Sztokholmem, bardzo duży ruch promów i innych statków. Podobnie jest w Kilonii podczas Kieler Woche i w wielu innych portach, gdzie odbywają się bardzo duże regaty. Chyba nie muszę dodawać, że ruch statków jest tam o wiele większy niż u nas? Oraz że nikt nie robi trudności?
Pytanie pomocnicze: jak można ustawić trasę wyścigu długiego dla jachtów morskich w taki sposób, żeby nie przecinała ona torów wodnych na Zatoce?
Artykuł został napisany w lipcu. We wrześniu odbyły się kolejne regaty organizowane przez JKM Gryf, czyli 60. Regaty Gdynia – Władysławowo – Gdynia.
Jak widać z numeracji, te regaty odbywają się od sześćdziesięciu lat.
Klub, jak zwykle, z uprzejmości wysłał do KG INFORMACJĘ o mających się odbyć regatach. Także jak zwykle, klub otrzymał ZGODĘ na przeprowadzenie regat.
Pod pewnymi warunkami, a jednym z tych warunków, w punkcie siódmym, jest stwierdzenie, że jachty nie będą przecinać torów wodnych. Jest to warunek nierealny, każdy jacht wychodzący z Gdańska, Gdyni czy Sopotu poza Hel musi przeciąć jakiś tor wodny.
Czy ogólnie Urząd Morski ma zamiar utrudniać przeprowadzanie regat, które odbywają się często od wielu lat, i o które to regaty miasta bardzo zabiegają?
Dlaczego?
Wyścigi dłuższe niż krótkie (brzmi śmiesznie, ale chodzi o wyścigi NIE góra-dół), wyścigi wychodzące poza Zatokę, albo odbywające się na dużej części Zatoki, odbywają się często.
Są to wszystkie wyścigi załóg dwuosobowych, mających trasy o długości od 100 do 400 mil morskich, długie wyścigi podczas MP (kilkadziesiąt mil), Regaty Maristo Cup (600 mil), Puchar Korsarza (30 mil), Bitwa o Gotland (500 mil), Regaty GWG (60 mil), Błękitna Wstęga Zatoki Gdańskiej (około 20 mil za to około 100 jachtów), Wyścig B8 (do platformy Baltic Beta, 120 mil) i jeszcze kilka innych.
W zasadzie artykuł jest zbędny. Klub czy inny organizator żadnej zgody na przeprowadzeni regat nie potrzebuje, w związku z czym nie musi takiej zgody w ogóle brać pod uwagę.
Może jednak warto jakoś unormować wzajemne stosunki?
Może warto też umówić się na spotkanie, na którym żeglarze i organizatorzy przedstawią jak wyglądają regaty, jakie są ograniczenia jachtów, jakie są ograniczenia gdy chce się zrobić regaty dobre.
Nikt rozsądny nie chce przeszkadzać ludziom pracującym na morzu. Ale to nie oznacza, że żeglarze mają rezygnować z wszelkiej aktywności na naszym, było nie było, wspólnym morzu.
Tomasz Konnak
========================================================================================
Fotografie do komentarza Waldemara Ufnalskiego
.
Szanowny Don Jorge
Całkowicie zgadzam się z Tomaszem i powiem więcej. Przepisy Prawa Morskiego nie zabraniają jachtom przecinania torów wodnych, a więc ktoś z Kapitanatu Portu kto napisał takie bzdury, delikatnie mówiąc, minął się chyba z powołaniem. Owszem jest wiele nakazów i dobrej praktyki morskiej jak się w takich przypadkach zachować ale sądzę, że wszyscy żeglarze się do nich stosują.
Sam w ostatnich Bałtyckich Regatach o Puchar Poloneza miałem taki przypadek, że straciłem około 15 min. czekając przed przecięciem toru wodnego do Świnoujścia, aż pilotowany statek i dwa duże holowniki płynące za nim pozwolą mi na przecięcie toru.
A może raczej Kapitanaty Portów powinny uprzedzać statki wchodzące czy wychodzące z portu by miały na uwadze to, że właśnie odbywają się pełnomorskie regaty i by zwracali uwagę na wzmożony ruch jachtów.
Przecież, tak zdroworozsądkowo, w każdej chwili zarówno na jachcie czy na statku może coś się stać co spowoduje, że nagle stanie się „nie odpowiadającym za swoje ruchy”.
Pozdrawiam
Lech Lewandowski
Niezatapialny Don Jorge;
Ostatnio jestem "skrytoczytaczem" ale się poprawię (poprawimy). Nie mogłem się oprzeć i przesyłam ci cztery fotki na temat "Między asekurantyzmem...";
16.06.2014 w drodze z Trzebiezy do Oslo (Ewa 3) "piłowaliśmy" Oslofjordem (farwater jest miejscami wąski i dosyć ruchliwy) pod 3 - 4 B z N.
We wczesnych godzinach popołudniowych oglądaliśmy niezły "hydrocyrk".
Naprzeciwko nas pędziła fordewindem wataha (> 50) jachtów niosących "wszystko" i walczących o każdy metr (były to coroczne długodystansowe prestiżowe regaty "królewskie"); na farwaterze niemal zastopował duży wycieczkowiec i smutno sobie bucząc ; chyba wszystko odbywa o się zgodnie z prawem drogi. Dalej bez komentarza. Jak chcesz to opublikuj
Żyj wiecznie (+ 1 dzień).
Waldemar Ufnals