Eugeniusz Ziółkowski, dawny mistrz klasy „FD” w objęcia nostalgii wspomnień swojej regatowej młodości. Jak zwykle
w poetyckiej konwencji. Klasa „FD” wprowadziła do rywalizacji żeglarskiej wiele nowości, które podchwycone zostały
przez wiele klas dwuosobowych. Sami zobaczcie i oceńcie: https://youtu.be/ogD5qwaM-es Młodym Czytelnikom i
Skrytoczytaczom cytuję za Wikipedią skrótową charakterystykę klasy. Latający Holender ( ang.Flying Dutchman) –
olimpijska klasa jachtu w latach 1960–1992; obecnie klasa międzynarodowa. Są to monotypowe slupy mieczowe o
powierzchni ożaglowania podstawowego 18,8 m² i spinakerze 20,5 m². Konstruktor: Conrad Gülcher (Holandia).
Rok konstrukcji: 1951. Oznaczenie na żaglu: FD. Jacht wymagający bardzo dobrego zgrania załogi oraz precyzyjnego
trymu. Bardzo szybki, zwłaszcza w żegludze na wiatr. Nazwa jachtu zaczerpnięta jest z legendy o Latającym Holendrze.
Perfekcyjnie opracowane linie teoretyczne kadłuba „FD” wkrótce stały się „natchnieniem” wielu konstruktorów jachtów
turystyczno-regatowych. Regaty klas dwuosobowych zawsze podsuwają mi myśl o niedocenianiu roli załogantów.
Honorowani i znani są skipperzy, a ich współpracowników mało kto zna. Mistrza klasy „Star” znają wszyscy. A załoganta ???
Uważnie obejrzyjcie ten filmik.
Kamizelki nadal w użyciu !
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
================================================
Psia wachta 30
Piękno i emocje w żeglarstwie regatowym
130 kg wspaniałej dopracowanej w każdym detalu konstrukcji gotowej do bardzo szybkiej żeglugi. Smukły, długi 6,05 m i szeroki na 1,8 m kadłub. Na maszcie grot 10,2 mkw, od dziobu na obniżonym sztagu genoa 8,4 mkw, ożaglowanie uzupełnia klasyczny spinaker 21 mkw. Razem prawie 40 mkw skrzydeł. To Formuła 1 na wodzie prowadzona przez dwóch żeglarzy – Latający Holender (Flying Dutchman). W latach 1960 – 1992 Klasa Olimpijska.
Piękno.
Piękno może podziwiać obserwator. Szybko płynąca żaglówka z uniesionym lekko dziobem, z wyrżnie zachodząca na Grota Genuą, ma w sobie coś z drapieżnika, w początkowej fazie skoku. Podczas żeglugi na wiatr pokonuje fale zdecydowanie, przeskakując nad mniejszymi, a większe bez widocznego wysiłku rozcina ostrym nachylonym dziobem. Wiatr około 3 stopni Beuforta zmusza załogę do maksymalnego balastowania. Sternik pozostawia w obrysie kadłuba tylko nogi do połowy podudzia zaczepione stopami o pasy balastowe. Załogant jest cały za burtą w pozycji poziomej zawieszony na lince trapezu i oparty stopami o krawędź pokładu. Mocniejszy wiatr dodaje tylko prędkości.
Prawdziwa doskonałość uskrzydlonej sylwetki Latającego Holendra objawia się na kursach baksztagowych. Grot i Genoa obrysowane ustawionym niesymetrycznie Spinnakerem unoszą kadłub wraz z załogą ponad powierzchnię wody, widać wyraźnie dno i uchylony miecz. Tylko 1/3 kadłuba od rufy ma kontakt z wodą i pędzi w ślizgu z zawrotną dla jednokadłubowca prędkością 25 węzłów. Widok Latającego Holendra na kursie baksztagowym pod wszystkimi żaglami może śmiało rywalizować z kanonem piękna – fregatą pod żaglami.
Emocje żeglowania na a może raczej wypadałoby powiedzieć; wraz z Latającym Holendrem dostępne są tylko dla nielicznych – załogi regatowej. Dlaczego załogi regatowej ? Powód jest prosty – tylko bardzo dobrze wyszkolona załoga na tak wymagającej maszynie regatowej ma czas na czerpanie radości z ekstremalnego żeglowania ze wskazaniem na lekką przewagę intensywności wrażeń na korzyść załoganta (żeglowałem na FD na obu pozycjach i tak to oceniam).
Dlaczego załoganta? Dlatego, że załogant może całą swoją wiedzę i sprawność fizyczną połączyć z doskonałością morskiego regatowego ptaka, reagować na każdy jego ruch, minimalne zmiany kursu, zmieniającą się siłę naporu wiatru na żagle. Kwintesencją tej symbiozy są emocje i odczucia na kursach baksztagowych. Załogant wsparty na lekko rozstawionych nogach o krawędź pokładu, w pozycji prawie poziomej zawieszony na lince trapezu w lewej i prawej dłoni trzyma brasy spinakera. Cały czas prawie niezauważalnie wybiera lub luzuje brasy spinakera, korygując jego kształt do kursu i kierunku wiatru pozornego. Tak precyzyjna współpraca z żaglem, którego siłę czuje się każdym nerwem, przenosi nas do świata skrzydeł. Trzymane w rękach brasy Spinnakera to ścięgna, a nasze mięśnie poruszają skrzydłami łapiącymi wiatr. Tej rozkoszy bycia częścią natury nie jest w stanie zakłócić nawet bolesne uderzenie ścinanego naszymi plecami wierzchołka podstępnej fali.
Opisane powyżej piękno i emocje to tylko jedno piórko z obszernego wachlarza. Chciałbym drogi Czytelniku, abyś dostrzegł, że oprócz endorfiny wytwarzanej przez satysfakcję z wyniku i pokonania zmęczenia – jedynego substytutu szczęścia dla wielu dyscyplin sportu – żeglarstwo regatowe ma wiele więcej do zaoferowania.
Eugeniusz Ziółkowski
Ilustracja do komentarza Tomasza Piaseckiego:
Witaj Jerzy!
We wstępie do posta Eugeniusza, napisałeś za Wikipedią, że FD to: ....to monotypowe slupy mieczowe....
A jest to nieprawda. Ci co piszą do Wikipedii kompletnie nie znają
sie na konstrukcji jachtów. Jeden z najsławniejszych polskich
celebrytów żeglarskich też kiedyś powiedział, że Optymist jest łódką
monotypową (może tan sam napisał to do Wikipedii?) co jest
nieprawdą..
FD, OPP, 470, Finn, Omega... są łódkami OD (One Design). Zbudowane
pod ściśle określone wymiary, lecz są różnymi konstrukcjami.
Monotypowość to identyczność. Do monotypów można zaliczyć: Lasera, L`Equipe, 49, 29...
--
Pozdrowienia,
PiotrJerzy!
Każdy kto zarejestruje się w Wikipedii może ją poprawiać czyli usuwać zauważone błędy.
Wystarczy zalogować się i wnieść poprawkę.
Dotyczy to oczywiście klasy FD która zgodnie z definicją monotypu nie jest w tej klasie.
Ja wprawdzie mógłbym to zrobić ale nie mam 100% wiedzy na ten temat.
Pozdrawiam i żyj długo a zdrowo.
Izydor.
Drogi Jerzy,
Zastanowił, a właściwie nawet zdumiał mnie rysunek, przedstawiający plan ożaglowania Latającego Holendra, stanowiący ilustrację do artykułu pana Eugeniusza Ziółkowskiego o tej pięknej łódce. Otóż maszt FD na tym rysunku jest tak pochylony do tyłu, że nok bomu leży prawie na pokładzie.
Niby nie ma o czym mówić, łódka jak łódka, jeszcze bardzo wiele osób ją zna, jeśli nie z własnych doświadczeń żeglarskich, to chociaż z o opisów - a rysunek, no cóż, nieco dziwny, przecież różne rzeczy ludzie rysują. Tyle, że intrygujący rysunek znajduje się w artykule, którego Autor jest mistrzem w klasie FD, czyli ma kompetencje poza wszelką dyskusją.
Intrygowało mnie to, bo moje relacje z Latającym Holendrem też były bliskie, a zaczęły się na przystani AZS-u Politechniki Warszawskiej, na Wale Miedzeszyńskim, kiedy powierzono mi FD do szlifowania, w ramach zajęć na kursie na stopień żeglarza. Kadłub klejony z obłogów mahoniowych, był pokryty twardym jak szkło lakierem bezbarwnym, który szlifowaliśmy ręcznie aż do osiągnięcia równej, matowej powierzchni, później było kolejne lakierowanie, a na wiosnę taklowaliśmy "nasz" FD. Chociaż było jakiś czas temu, zapamiętałem sylwetkę tego jachtu, mocno różniącą się od wspomnianego na wstępie rysunku.
Pomyślałem, że zapewne Encyklopedia Żeglarstwa PWN wyjaśni moje wątpliwości, ale w grubym tomie brak hasła "Latający Holender" czy choćby "FD". Znaczy - o Holendrze - tym co się błąkał po morzach - jest, ale o łodzi regatowej tej klasy - nie ma ani słowa. Zajrzałem zatem do Internetu i od razu, na oficjalnej stronie FD, znalazłem, jako żywo, identyczny rysunek łódki, jak w artykule, z pochylonym masztem. Szukając dalej, trafiłem w sieci na piękne zdjęcie Latającego Holendra w regatach na jezioro Como, które załączam poniżej. Już na pierwszy rzut oka widać, że lekko ugięty maszt stoi prosto, czyli normalnie.
Czyli, Panie Eugeniuszu, jak to właściwie jest z tym masztem Latającego Holendra ?
Żyj wiecznie !
tomasz
Drogi Jurku,
Z wielką przyjemnością odpowiem Tomaszowi.
Maszt na Latającym Holendrze, jak na większości łódek stoi w pozycji pionowej lub prawie pionowej. Załączone zdjęcie z mocno pochylonym masztem i zwisającym nokiem bomu mocno przekłamuje rzeczywistość i tu biję się w piersi wraz z gospodarzem SSI.
Przy okazji trochę więcej o masztach na FD. W latach 70. większość masztów była drewniana i ich rola ograniczała się raczej do spełnienia warunku wytrzymałości. Czuliśmy prawie instynktownie (oraz dzięki Biblii Marchaja), że coś z nadmiarem wiatru powyżej 4 stopni Beuforta trzeba zrobić. Otwieraliśmy lik wolny Genuy, ograniczając przechył z powiększając moc dyszy Genoa – Grot. Ale przy większych podmuchach wiatru, Grot nadmiernie trzepotał i traciliśmy prędkość.
Skok jakościowy pracy żagli przyniósł aluminiowy maszt Elvstroma. Jednakowy do wysokości węzła sztag-wanty przekrój, powyżej zmieniał swój kształt na węższy i smuklejszy (taperowany). W efekcie pod wpływem podmuchu wiatru maszt odchylał się i lekko skręcał , "wypuszczając” nadmiar wiatru, a po osłabnięciu naporu wiatru na żagiel, sprężystości prostującego się masztu generowała dodatkową energię. Takie rozwiązanie było szczególnie przydatne podczas żeglugi bejdewindem na fali. Subtelny wężykowaty kurs „pompował” sprężystym masztem żagiel.
Na wiatrach słabych i bardzo słabych elastyczność masztu Elvstroma była wadą. Poradziliśmy sobie z nią, usztywniając maszt na krótkim odcinku od pięty do opętnika. W szczelinie opętnika od dziobu wkładaliśmy różnej grubości paski sklejki spełniające funkcję blokady. Wymiana grubości blokady podczas wyścigu była bardzo utrudniona. Zastąpiliśmy ją dźwignią, której dłuższe ramię naciągaliśmy linką, a ramię krótsze blokowało maszt w opętniku, umożliwiając płynną regulacja napięcia masztu podczas wyścigu. Do tego dołożyliśmy jeszcze regulację długości want (na oś o małej średnicy obracane bębnem z linką nawijała się wanta) i maszt bardzo precyzyjnie w zależności od siły wiatru był sztywny lub elastyczny. Te wszystkie zmiany nastąpiły w czasie jednego sezonu (Formuła 1 powinna się od nas uczyć).
Kiedy wydawało się, że maszt stał się doskonały, na wodzie pojawiły się FD z aluminiowym masztem Sparsa, który osiągał podobne efekty jak maszt Elvstroma, ale w zupełnie inny sposób. Jak? Nie będę o tym pisał. I tak nadużyłem cierpliwości Czytelnika.
Latający Holender to prawdziwa Formuła 1.
Eugeniusz Ziółkowski
Od Don Jorge: całe zamieszanie to moja wina. To ja samowolnie dodałem do tekstu Gienka rysuneczek i fotkę FD z internetu. Chciałem upiększyć i narozrabiałem. Przepraszam.